Jak fałszowano historię Hiszpanii

Jak fałszowano historię Hiszpanii

Stawiając tezę o słowiańskiej przeszłości Hiszpanii, nie można zignorować tego, że tak zwana „nauka” wyklucza taką ewentualność całkowicie, powołując się przy tym na mniej lub bardziej twarde „dowody”.

Do tych „dowodów” należą świadectwa pisane oraz dane genetyczne.

Nie sposób przejść obojętnie obok tych twierdzeń i w tym tekście zajmiemy się podważeniem tych „naukowych argumentów”.

To co wiemy o historii Hiszpanii, zawdzięczamy tylko nielicznym źródłom.
Dwa z tych źródeł wywarły szczególnie silny wpływ na interpretację historii Europy.

Pierwszym z tych „źródeł” jest tzw. „Germania” „starożytnego” historyka Tacyta.
Tekst ten jest szalenie ważny, i to w dosłownym tego słowa znaczeniu, bo kształtuje poglądy naukowców, szczególnie tych, którzy widzą siebie jako narzędzie niemieckiej nacjonalistycznej propagandy.

„Germania” jest przykładem fałszerstw podszywających się pod starożytnych autorów, jakie z końcem średniowiecza zalały całą ówczesną Europę.

Okres średniowiecza nie był wcale okresem niepodzielnego panowania religii katolickiej w Europie, ale odwrotnie, był okresem ciągłych walk z wybuchającymi co rusz schizmami i ruchami sekciarskimi.

Ta walka o rządy dusz wynikała z tego, że doktryna katolicka napotkała na opór licznej jeszcze w Europie Zachodniej ludności słowiańskiej, dla której niewolnicza, starotestamentowa etyka propagowana przez katolicyzm była nie do przyjęcia.

Spowodowało to potrzebę dodatkowego uzasadnienia przewag Kościoła Katolickiego.
Takim uzasadnieniem były też „antyczne” teksty potwierdzające praworządność istniejącego stanu rzeczy.

Do tego doszło również to, że narody Europy Zachodniej zaczęły szukać przyczyn swojej własnej odrębności oraz dowodów na swoją wyjątkowość i prawo do gnębienia i wykorzystywania swoich sąsiadów lub grup mniejszościowych w obrębie własnych struktur państwowych, a szczególnie Słowian.

Po czasach kulturalnego upadku, w okres środkowego średniowiecza nastąpił powrót do zainteresowań nauką i kulturą. Liczba ludzi wykształconych zaczęła dramatycznie rosnąc i umiejętność pisania i czytania przestała być czymś wyjątkowym, również dlatego, bo pismo stało się głównym narzędziem indoktrynowania europejskich Słowian, jak i przyczyniało się do szybkiego ewoluowania nowopowstałych języków.

Wraz z tym, coraz więcej osób zaczęło interesować się swoją przeszłością, jak i przeszłością własnego rodu, plemienia czy też narodu.

Proces dyferencjacji języków europejskich spowodowany koniecznością zatarcia słowiańskich korzeni Europy oraz konieczność zapobieżenia odrodzenia ich zamierzchłej wielkości, stymulował jednocześnie zapotrzebowanie na nowe formy samoidentyfikacji powstających właśnie narodów Europy Zachodniej.

Powoływanie się na swoją słowiańską przeszłość stało się dla wielu panujących rodów w Europie niewygodne, bo rodziło w konsekwencji pytanie co do prawowitości zajmowanych przez nie czołowych miejsc w hierarchii społecznej.

Presja ta była tak wielka, że w przeciwieństwie do np. rodów słowiańskich, u Niemców rody arystokratyczne nie mają prawie że żadnych wczesnośredniowiecznych założycieli.
Jeśli spojrzeć na listę niemieckich arystokratycznych rodów to zauważymy z niedowierzaniem, że 99% tych rodów wywodzi swoje pochodzenie od założycieli, którzy żyli dopiero w XIII lub XIV wieku. Znikoma ilość ma swoje korzenie w wieku XII i tylko rody królewskie mają starszą genealogię i mogą się porównywać z Piastami.

Kto nie wierzy, może sobie sam sprawdzić w tej oficjalnej liście niemieckich rodzin arystokratycznych.


Jak to jest jednak możliwe, że istniejące jakoby od VI wieku niemieckojęzyczne Imperium „Franków” nie pozostawiło po sobie żadnych śladów w formie rodów arystokratycznych o nieprzerwanej wielowiekowej tradycji.
Po władzy Karolingów nie pozostało nic materialnego z tradycji rodowych, które od pradawnych czasów rządziły na tych terenach.

Oczywiście jest to niemożliwe i świadczy jedynie o tym, że w XII i XIII wieku doszło do dramatycznego przełomu kulturalnego na terenie obecnych Niemiec i Austrii, w wyniku którego arystokracja słowiańska musiała wybrać pomiędzy prawdą o swoim słowiańskim pochodzeniu pod groźbą utraty swoich przywilejów, a pozostaniem u władzy, pod warunkiem przyjęcia nowej, tym razem już niemieckiej tożsamości. Dokonało się to w ten sposób, że przyjmując niemiecką tożsamość, arystokrata stawał się jednocześnie protoplastą, już teraz niemieckiego arystokratycznego rodu. Starsze dzieje po prostu wymazano z pamięci.

Spowodowało to jednak wśród tych nowych „Niemców” olbrzymie zapotrzebowanie na legendy o własnym „germańskim” pochodzeniu jak i konieczność fałszowania całej, poprzedzające te wydarzenia, historii Europy. Zarówno władcy Niemiec, jak i hierarchia kościelna starała się zachować przywódczą rolę w Europie i szukała historycznego uzasadnienia dla tych zamiarów.

Stworzyło to idealne warunki dla rynku produkcji fałszerstw antycznych i wczesnośredniowiecznych tekstów.

Rynek ten od samego początku borykał się z zasadniczym problemem braku autentyków.

Po prostu liczba manuskryptów ze średniowiecznymi i starożytnymi tekstami niewiele różniła się od zera. Tej presji poddali się też najznamienitsi humaniści tamtych czasów i zarówno z ideologicznych, jak i z ekonomicznych powodów podjęli masowe ich fałszowanie. Dla wielu stało się to ich życiową pasją, jak i źródłem fantastycznie wysokich dochodów.

Dla przykładu materialna wartość manuskryptów w posiadaniu Niccola Niccoliniego przewyższała w momencie jego śmierci kilkakrotnie budżet rady miejskiej jego rodzinnego miasta. Mimo to władca Florencji Medici, jako prawny spadkobierca, musiał najpierw wykupić te książki z rąk wierzycieli, bo nasz bohater zastawił je wcześniej u żydów, a pożyczone pieniądze przełajdaczył.

Tak na marginesie nazwisko Medici nie wywodzi się od określenia Medyk, tak jak to sugeruje zachodnia propaganda, ale od określenia „Med” - „Miód” i oznaczało po prostu Miodnik (Bartnik), a więc przodkowie tego rodu byli etruskimi pszczelarzami. Trzeba jeszcze raz podkreślić, że Włochy zamieszkiwane były w większości przez Słowian i język słowiański był językiem ludności wiejskiej. Do dziś ostały się jeszcze na terenie Włoch enklawy, w których dalej mówi się po słowiańsku. To tylko zachodnia propaganda próbuje tę prawdę przemilczeć i rozsiewa co rusz kłamstwa o „germańskiej” przeszłości Europy.


Jeśli prześledzimy los odkrycia takich tekstów, jak np. „Germania Tacyta” to zauważymy, że do jego spopularyzowania przyczyniły się osoby skupione wokół Eneasza Sylwiusza Piccolominiego, późniejszego papieża Piusa II


oraz Gianfrancesco Poggio Braccioliniego


Do grupy tej należeli również Niccola Niccolini, Leonardo Bruni oraz Lorenzo Valla.


Wszystkich ich cechowało ponadprzeciętne humanistyczne wykształcenie, błyskotliwa inteligencja, jak i wybitny brak skrupułów oraz notoryczny brak gotówki.

Niccolini i Bracciolini byli do tego genialnie utalentowanymi kaligrafami i w olbrzymim stopniu przyczynili się do opracowania nowych form liter alfabetu łacińskiego.

Obaj opanowali do perfekcji sztukę ręcznego pisania manuskryptów i byli w stanie dokonać mistrzowskich podróbek antycznych tekstów. Pozostali z tej grupy a szczególnie Piccolomini wnieśli swoją wiedzę i erudycję a szczególnie dostęp do najwyższych arystokratycznych i kościelnych kręgów, aby zmonetaryzować te fałszerstwa antycznych tekstów na nie spotykaną w przeszłości skalę.

Korzystając ze ścisłych kontaktów z klasztorami na terenie Niemiec i Italii grupa ta podjęła akcję wprowadzenia na rynek fałszerstw antycznych tekstów, wymyślając w nich zarówno osoby autorów, jak i opisywane tam zdarzenia historyczne.

Oszuści ci posługiwali się wyjątkowo perfidną metodą wzajemnego koordynowania wymyślanych przez siebie „zdarzeń historycznych”.
Poszczególne teksty były wysyłane do każdego z uczestników tej zmowy, aby ten potwierdzał te zdarzenia w swoich własnych fałszerstwach.

Tak więc jedno fałszerstwo pociągało za sobą cały szereg następnych w „niezależnych” od niego źródłach.

Ponieważ nie wszystkie teksty udało się perfekcyjnie sfałszować, stosowano jeszcze jedną wyrafinowaną metodę, polegającą na wysyłaniu ich do innego uczestnika zmowy w celu „redagowania” go i przetłumaczenia na język nowożytny, aby następnie sfingować jego spalenie, kradzież lub w inny sposób niszcząc dowody „zbrodni”.

Kopie takich tekstów udawało się spieniężyć równie łatwo jak teksty „oryginalne”.

Piccolomini był 23 lata na służbie cesarza Rzeszy Niemieckiej Fryderyka III, prawdziwego twórcy potęgi rodu Habsburgów w Europie. Władca ten w sposób wybitnie przemyślany i konsekwentny rozszerzał swoją władzę kosztem swoich słowiańskich sąsiadów. Prowadził też konsekwentną politykę germanizacji Słowian i to mimo tego, że był synem księżniczki piastowskiej Czcibory.



Dlaczego „polska” wikipedia łże jak najęta, nazywając ją Cymbarka, wydaje się być niezrozumiałe. Przecież jest to oczywiste, że imię Cymbarka jest tylko nieudolnym importem tego, jak tę władczynię przezywało niemieckojęzyczne pospólstwo.

Łatwiej to zrozumiemy jeśli zastanowimy się nad tym, co w tym imieniu jest tak niewygodne dla hierarchii kościelnej.

Dlatego warto zatrzymać się trochę przy tej postaci i jej imieniu, jak i przy pochodzeniu rodu Habsburgów.

CDN

Historia Hiszpanii. Uwagi ogólne

Historia Hiszpanii. Uwagi ogólne

Obowiązujący paradygmat historii Hiszpanii niezmiernie rzadko poddawany jest krytycznej analizie. Opracowany na zachodzie Europy zestaw bajek i legend jest skwapliwie podtrzymywany przez tamtejsze elity. Tylko ci którzy poświecą trochę więcej czasu na własne dociekania muszą zauważyć, że ten konsens bazuje na fałszywych (sfałszowanych) przesłankach.

Omówiony w poprzednim artykule źródłosłów ważniejszych nazw geograficznych jest właśnie przykładem takich przekłamań, ale nie wyczerpuje jeszcze wszystkich możliwości.

Generalnie można jednak stwierdzić, że zasadniczym problemem jest zawłaszczenie przez Niemców praw do reprezentowania spadku po antycznych Germanach w tym i po zdobywcach Hiszpanii Wizygotach i Wandalach,


jak i dążeniem Kościoła Katolickiego do zwalczania wszystkich wątpliwości co do ciągłości jego trwania, jak i praw reprezentowania jedynej prawdziwej interpretacji nauk Jezusa Chrystusa.


W tych dążeniach obie frakcje nie wahały się sięgać do podłych kłamstw i na bazie tych kłamstw wyrosła też legenda o inwazji Muzułmanów na Hiszpanię, jak i o niemieckojęzyczności plemion germańskich.

Aby zrozumieć przyczyny tej mistyfikacji trzeba się tylko zastanowić komu to oszustwo przyniosło największe korzyści.

Już od średniowiecza fałszowanie historii stało się popularną metodą zabezpieczania własnej władzy jak i rabowania cudzej własności. Było też bronią propagandową w walce z politycznymi przeciwnikami. Najbardziej znanym przykładem jest tak zwana „Donacja Konstantyna”


czy też podobny dokument dotyczący Polski



Ten ostatni mimo fałszerstwa ma o tyle ważne historyczne znaczenie, ponieważ jest wiarygodnym źródłem podającym zasięg terytorialny ówczesnego państwa Piastów.

Również Hiszpania stała się terenem na którym te metody znalazły zastosowanie i gdzie wypróbowano je najwcześniej i gdzie odniosły też największy sukces.

Trzeba zacząć od tego, że wbrew temu co twierdzi tak zwany Kościół Katolicki jego dominacja wśród chrześcijan Europy Zachodniej zaczęła się dopiero od środkowego średniowiecza.
Praktycznie od momentu wyeliminowania głównej linii Piastów z walki o sukcesję do korony cesarskiej.


Wcześniej w Europie dominowały różnorodne prądy religijne które obecnie uogólniamy pod nazwą Arianizm.

Wydaje się jednak, że arianizm nie był jednorodny i ten termin obejmuje kierunki religijne o których niewiele wiemy, bo działalność inkwizycji zniszczyła ich całą spuściznę.


W poniższym artykule zwróciłem uwagę na znalezisko które pozwala spojrzeć całkiem inaczej na początki chrześcijaństwa w Europie.


Okazuje się najwyraźniej, że najważniejszą rolę w rozpowszechnieniu chrześcijaństwa odegrała kobieta, którą możemy utożsamić z postacią Marii-Magdaleny.
Na jej dominującą rolę istnieje cały szereg poszlak i dowodów. Istnieje również legenda tłumacząca przyczyny jej znaczenia.

Ta legenda wiąże się z inną, opisującą tajemniczy Gral, czyli czarę do której zebrano krew Jezusa Chrystusa (Krasta, Polela, Wyrwidęba) po jego ukrzyżowaniu.



Istnieje wiele interpretacji tej legendy, ale najbardziej przemawia do mnie ta, że Gral symbolizuje kobiece narządy rozrodcze.
Była to zawoalowana forma przekazania informacji o tym, że Jezus nie umarł bezpotomnie i że w momencie jego śmierci Maria-Magdalena była w ciąży.

Uciekając przed represjami znalazła schronienie u swoich pobratyńców na Bałkanach, gdzie też rozpowszechniła nauki Jezusa wśród tamtejszych Słowian i stanęła na czele tej nowej religii.

W naszych rozważaniach nie jest istotne to, czy była to prawdziwa Maria-Magdalena, czy też osoba ta podawała się jedynie za towarzyszkę Jezusa i matkę jego dziecka.
Przekonanie o jej autentyczności było wśród Słowian tak silne, że powstał z tego kult którego objawem były ikony z wizerunkiem Marii-Magdaleny z dzieckiem. Ten kult został następnie zintegrowany w ramach Kościoła Katolickiego, ale już jako kult maryjny. Tradycje tego kultu są tak silne, że czasami ma się wątpliwości kto w Kościele Katolickim jest tak naprawdę czczony.

Ważne jest również to, że jej potomkowie, do których należy zapewne dynastia Merowingów, uzyskali szczególną pozycje wśród słowiańskich plemion i przejęli funkcje przywódcze zarówno w życiu cywilnym jak i religijnym.

Jeśli spojrzymy jeszcze raz na płożenie geograficzne sanktuarium w którym czczono szczątki Marii-Magdaleny oraz porównamy to z rozmieszczeniem żyjących tam w tym czasie ludów, to zauważymy tam bardzo ciekawe powiązania z których możemy wyciągnąć daleko idące wnioski.



Pierwsze co zauważymy to to, że na tym terenie występuje plemię o nazwie Varciani. Te nazwę jednoznacznie musimy skojarzyć ze słowem Warcianie oraz naszą rzeką Wartą, bo łacińska transkrypcja jest w tym przypadku bardzo precyzyjna, a tym samym z naszymi Goplanami (Goplidami) oraz z rzymskim odpowiednikiem tego imienia Gepidami.



W związku z tym Goplidzi musieli już bardzo wcześnie zetknąć się z religią chrześcijańską i należeli do najwcześniejszej generacji chrześcijan w Europie. Z naszej historii wiemy, że z Goplanami kojarzona jest dynastia władców określana mianem Popielidów.

Ta nazwa przewija się w historii również innych państw europejskich. We Francji ta nazwa określano zwolenników religii ariańskiej Poppelicani


Również inne nazwy występujących tam plemion są zaiste fascynujące.

Należy do nich np. plemię Latobitów. Można z dużą pewnością założyć, że chodzi tu o zdeformowane określenie „Ladowici” które możemy przetłumaczyć jako „Łady Wieść” lub „Wieszczacy Ładę”. Chodziło więc o plemię w którym rozpowszechniony był kult Łady.


Od tego określenia pochodzi też popularne imię Lodovico (po polsku Ludwig) które w przeszłości było bardzo popularne wśród władców europejskich.
Ta popularność wiąże się z tym, że założyciel dynastia Merowingów, Miro, wywodził się najprawdopodobniej albo z tego plemienia albo z sąsiadującego z nim plemienia Iasi, pod którą to nazwą ukrywa się określenie Lachy.

U wszystkich tych plemion które przejęły chrześcijaństwo, kult Łady został zastąpiony kultem Marii-Magdaleny i jej potomstwa.

Przykładem może być (Ch)lodwig którego biskup Remigiusz w trakcie jego chrztu określa mianem „Sicamber” a które to odpowiada określeniu mieszkańca miasta Siscia w Pannoni a więc na terenach przylegających bezpośrednio do siedzib „Latobitów”.



Jeszcze bardziej fascynujące jest to, że nazwa kolejnego plemienia Katari (Catari) wiąże się już bezpośrednio z historią Hiszpanii.

Kiedy w 5 i 6 wieku naszej ery plemiona z rejonu środkowych Bałkanów, a głownie z terenów zajmowanych przez poprzednio omówione plemiona, podjęły wędrówkę na zachód, to również plemię Katarów znalazło się wśród nich. Plemię to wyznawało szczególnie radykalny typ religii ariańskiej i w Hiszpanii Katarzy stali się synonimem Arian, natomiast inne, mniej radykale formy, zostały następnie wchłonięte przez Kościół Katolicki.

Do dzisiaj tak zwani historycy muszą posługiwać się wyszukaną werbalną ekwilibrystyką aby wyjaśnić silne wpływy a nawet jedność hiszpańskich Katarów i ariańskiej sekty Bogomiłów z terenów Bałkanów.

Oczywiście nie ma w tym nic tajemniczego, bo plemiona które podbiły Półwysep Iberyjski po upadku Rzymu były plemionami słowiańskimi i utrzymywały dalej ścisły kontakt ze swoimi pobratyńcami w ojczyźnie.

Ten wpływ nie odgraniczył się tylko do Bałkanów, ale z czasem religia ta zaczęła zdobywać coraz większą popularność wśród pozostałych mieszkańców Europy.

Szczególnie tam gdzie tradycje słowiańskie były jeszcze bardzo żywe coraz więcej naszych rodaków porzucało oficjalną wiarę ówczesnych elit na rzecz religii która lepiej odpowiadała mentalności słowiańskiej i słowiańskim zasadom moralnym.

W szczycie popularności olbrzymie tereny współczesnej Francji Niemiec, krajów Beneluxu, Skandynawii i oczywiście krajów słowiańskich znalazły się praktycznie we władaniu religii ariańskiej. Europa była na najlepszej drodze do tego aby zerwać z narzuconą jej ideologią wykorzystywania człowieka przez człowieka jak i do odrodzenia słowiańskich tradycji i słowiańskiego języka.

W tym właśnie momencie dziejowym dynastia Piastów zgłosiła swoje aspiracje do korony cesarskiej i do władzy nad chrześcijanami w Europie co zmobilizowało elity anglosaskie i Kościół Rzymski do zawiązania sojuszu i podjęcia krucjaty przeciwko Słowianom.

Ówczesne elity zarówno polityczne jak i religijne musiały zastosować najcięższe represje aby zdławić ten rewolucyjny ruch. Powołana w tym celu Inkwizycja obrała sobie za cel likwidowanie wszystkiego co słowiańskie w krajach Europy Zachodniej. Kto przyznawał się do swojego słowiańskiego pochodzenia ten kończył na stosie.


Dla ówczesnego Kościoła fizyczna likwidacja Słowian jak i niszczenie ich dorobku kulturalnego i odbieranie im pamięci o własnej przeszłości stało się najważniejszym celem, jeszcze przed celami doktryny religijnej.

Symptomatyczne jest to, że ostatnia ofiara która spłonęła na stosie na terenie ówczesnych państw Rzeszy Niemieckiej była Polką.

Po tym holokauscie naszych przodków


przyszła kolej na wymazywanie ich dziedzictwa i fałszowanie historii Europy.

CDN

Słowiańska historia Hiszpanii. Zacznijmy od nazw

Słowiańska historia Hiszpanii. Zacznijmy od nazw

Hiszpania kojarzy się nam raczej z przyjemnymi rzeczami. Dla jednych z urlopem, słońcem i relaksem, dla innych z piłką nożną.
Ale przeszłość tego kraju ma i swoje ciemne strony, które dotknęły również naszych słowiańskich przodków.

Tu jednak nasuwa się pytanie, jakie postawi sobie zapewne wielu czytelników: co wspólnego ma Hiszpania ze Słowianami?

Odpowiedz na nie nie jest prosta, bo te związki sięgają tysięcy lat wstecz i ich ślady zostały już częściowo zatarte.

Spróbujmy jednak podążyć tym tropem i odsłonić prawdziwą historię tego kraju.

Już sama nazwa Hiszpania powinna być dla nas zastanawiająca. Wprawdzie podawane są liczne wytłumaczenia tej nazwy, ale nie mogę się pozbyć wrażenia, że są to tylko wymysły, nie odpowiadające w najmniejszym stopniu rzeczywistości.


Moim zdaniem nazwa tego kraju wiąże się z tym, że już od najdawniejszych czasów tereny Hiszpanii były zasiedlane przez kolejne fale słowiańskich osadników z obszaru Europy Środkowej. Ta napływowa ludność była wprawdzie nieliczna, ale przejęła najwyższe pozycje w hierarchii społecznej i przez następne tysiąclecia kształtowała historię tego kraju.

Ponieważ byli to Słowianie, to i język słowiański ukształtował nazewnictwo geograficzne tego rejonu Europy.


Nazwa Hiszpania składa się ze złożenia dwóch określeń. His i Pania.

O ile dla „Panii” znajdziemy łatwo wytłumaczenia znaczenia tego słowa, pochodzi ono jednoznacznie od naszego słowa „Pan” w znaczeniu „Władca” „Właściciel” „wolny obywatel”, od tego wywodzi też nasze określenie „państwo”, o tyle pierwsza część tego wyrazu jest trochę zagmatwana.

Wynika to z tego, że pierwsza litera „H” jest podmieniona i pierwotnie w tym miejscu występowała litera „W”. Kiedy greka i łacina zdominowały piśmiennictwo w Europie, to musiało dojść do wyeliminowania litery „W”, bo ta nie występuje w greckim ani w łacinie. Z jakichś tam względów nie zastąpiono jej literą „B”, co czyniono najczęściej, ale literą „H”.


Tak więc pierwotnie Hiszpanię nazywano Wispania, a dokładniej Wiśpania.
W polskich gwarach ludowych do dzisiaj ostało się słowo „wiśta” jako określenie kierunku na lewo.

https://pl.wiktionary.org/wiki/wi%C5%9Bta

Podobnie określano również kierunek zachodni, bo patrząc prosto w kierunku gwiazdy polarnej kierunek zachodni znajduje się dokładnie po naszej lewej stronie. Tak więc nazwa ta oznaczała kraj „Zachodnich Panów”.

Potwierdzenie tej interpretacji znajdziemy również w określeniu „Wizygoci”.
Również i tu tzw. nauka rozpowszechnia wierutne kłamstwa wiążąc ten lud z niemieckojęzycznymi Germanami, których tam tak naprawdę nigdy nie było.


I w tym przypadku mamy do czynienia ze złożeniem dwóch określeń. Pierwsze już znamy, to omówione powyżej „Wis”.
Określenie „Goci” to temat na osobny artykuł.


Wspomnę tutaj tylko krótko, że występuje ono również w nazwie plemienia Ostrogoci. U tych ostatnich pierwszy człon nazwy pochodzi jednoznacznie od słowiańskiego określenia na wyspę - „Ostrów”. Musimy więc wnioskować, że nazwa Ostrogoci oznaczała po prostu Goci z wysp.
Jeśli skojarzymy to np. z wyspą Gotlandią, to oznacza to, że chodzi tu o skandynawskich Słowian zamieszkujących wyspy na Bałtyku.


Pozostaje wyjaśnienie nazwy Goci. Nazwa ta, lub nazwami pokrewnymi, określano liczne plemiona i to w wielu zakątkach Europy. Spotkamy ją w Skandynawii jak i na Bałkanach.
Moim zdaniem odnosi się ona do plemion świętujących „Gody” czyli święto zimowego przesilenia, przejęte następnie przez chrześcijaństwo jako „Święta Bożego Narodzenia”.


Do tego tematu wrócimy jednak kiedy indziej.

Zastanawiające jednak jest to, że historycy zachodni i ich polskie pieski z upartością maniaków obstają przy germańskim (to znaczy niemieckojęzycznym) pochodzeniu Wizygotów.

Jeśli byłaby to prawda, to musiałoby to pozostawić jakieś ślady w języku hiszpańskim, a szczególnie w nazewnictwie geograficznym. Jednak czegoś takiego w Hiszpanii nie ma.
Tylko z dużym wysiłkiem i z dużą dozą dobrej woli można znaleźć parę nazw gdzie możemy mieć jakieś skojarzenia z językiem niemieckim.

Jak to jest jednak możliwe, że całe wieki obecności „niemieckojęzycznych” Wizygotów, Wandali, Suewów i Alanów nie pozostawiło w tym kraju po sobie żadnych śladów?

Odpowiedz na to pytanie jest bardzo prosta. Wszystkie te plemiona nie mają z Niemcami ani z językiem niemieckim nic wspólnego, bo byli to Słowianie i nasi bezpośredni przodkowie z terenów między Renem a Dnieprem, włączając w to wybrzeże Bałtyku łącznie z południową częścią Skandynawii.

To właśnie ta ostatnia fala słowiańskiego osadnictwa pozostawiła największe ślady w języku hiszpańskim a szczególnie w nazewnictwie geograficznym tych terenów.

Dlaczego jednak nikt na to nie zwraca uwagi?

Również i w tym przypadku odpowiedz jest prosta. To nasze umysłowe lenistwo i wiara w oszukańcze autorytety nie pozwala nam zobaczyć podobieństw z naszym językiem, mimo że są one tak naprawdę nie do przeoczenia.

To stwierdzenie spotka się pewnie z niedowierzaniem, bo znamy przecież wiele przykładów na to, że nazewnictwo geograficzne Hiszpanii nie pasuje do języków słowiańskich.

Jest to jednak wynikiem tego, że od czasów reconquisty i dominacji Inkwizycji i Kościoła w polityce tego kraju, świadomie starano się zatrzeć wszystkie ślady powiązań Hiszpanii ze Słowiańszczyzną.
Te starania uwieńczone zostały sukcesem i hiszpanizacja tego kraju, czyli wyparcie dialektów słowiańskich przez nowe języki oparte na łacinie, oraz tworzenie hiszpańskobrzmiących neologizmów, zatuszowało skutecznie słowiańskość tego kraju.

Całe szczęście ta akcja nie we wszystkich przypadkach była skuteczna. Po prostu w przypadku największych miast, gór, czy ważnych rzek nie tak łatwo nakłonić ludzi do używania nowego nazewnictwa i stare nazwy zachowują się na przekór staraniom rządzących w formie tylko niewiele zmienionej od pierwotnej.

Temu właśnie zjawisku zawdzięczamy to, że szczególnie wśród największych miast hiszpańskich słowiańskie nazwy są jeszcze powszechne.

Przykłady te są tak oczywiste, ze nie mogę się temu nadziwić dlaczego nikt tych związków nie podejmował.

Zanim przejdziemy do przykładów muszę jeszcze kolejny raz zwrócić uwagę czytelników na metodykę zacierania słowiańskich śladów językowych.

Metodyka ta została zastosowana we wszystkich krajach Europy Zachodniej. Polegała ona na nadaniu poszczególnym literom innego brzmienia niż to było pierwotnie. W angielskim czy francuskim posunięte to jest do skrajności ale i w hiszpańskim udało się zmienić wymowę wyrazów poprzez takie triki jak np. literę „C” wymawia się częściowo jako „S” lub „K” a np. literę „H” nie wymawia się w ogóle, za to literę „J” zaczęto wymawiać jako „H”.
Wystarczy wprowadzić zaledwie parę takich zmian i trochę neologizmów i już mamy nowy język, nie podobny w niczym do pierwotnego.


Niekiedy jednak słowiańskie nazwy ostały się w Hiszpanii w całej okazałości.

Np. w nazwie miasta Cordoba.

Tu wymawia się „C” jak w łacinie i otrzymujemy wyraz KORDOBA. Jest on niczym innym jak złożeniem wyrazu KOR DOBA. W przeszłości miasto to nazywano jednak trochę inaczej: KOR DUBA,


a to oznacza po prostu „Kora Dębu”.

Jest to tym bardziej oczywiste, bo Korduba znajduje się w centrum uprawy dębu korkowego w Hiszpanii i otoczona jest milionami rosnących tam drzew.

Innym przykładem jest bliska Polakom, z racji wojen napoleońskich, Saragossa.
Po hiszpańsku nazwa tego miasta jest jeszcze bardzie związana ze słowiańskim, bo zapisuje się je jako ZARAGOZA i oznacza po prostu „Za ragoza”.
Ragoza to nic innego jak trochę fałszywie zapisane określenie „rogoża”. Oznacza ono roślinę bagienną nazywaną obecnie pałką szerokolistną. Nazwa „rogoża” jest jednak jej "prawdziwą" polską nazwą.


W chorwackim nazwa tej rośliny pokrywa się prawie że idealnie z nazwą "Za ragoza"

https://hr.wikipedia.org/wiki/%C5%A0irokolisni_rogoz 

I w istocie tereny Saragossy w przeszłości były jednym wielkim bagniskiem porośniętym tą ważną rośliną jadalną.

Jeśli jedzie się z Madrytu do Saragossy, to po przekroczeniu przełęczy otwiera się nam wspaniały widok na olbrzymią nieckę w której leży to miasto i przejeżdżając przez nie nie sposób nie zauważyć, że wiele nieużytków porośniętych jest trzciną i rogożą i tylko liczne kanały i system melioracyjny chroni to miasto przed zamienieniem się powtórnie w bagno.

Dla wędrujących między Hiszpanią i ojczyzną Słowian te bagniska były bardzo ważnym punktem orientacyjnym i ważnym źródłem pokarmu.

Stanowiły też jedno z ważniejszych centrów osadnictwa, co pozostawiło też dalsze ślady w nazewnictwie geograficznym tego zakątka Hiszpanii.

Przez Saragossę przepływa rzeka Ebro.

Nazwa tej rzeki jest dobrym przykładem tego jak Polakom i Słowianom robiona jest woda z mózgu i jak przez subtelne przemilczenia i kłamstwa odwodzi się ich od prawidłowych skojarzeń.

Jeśli przeczytamy hasło Ebro w wikipedii to wszystko to co mogłoby nas skierować na słowiańskie tropy zostało z tego wpisu usunięte.


Wystarczy jednak zajrzeć na stronę niemiecką i nagle pojawiają się tam rzeczy, które każdego Polaka muszą tak naprawdę wprowadzić w osłupienie.


Nagle rzeka Ebro po łacinie nie nazywa się Hiberus ale Iberus i ma też swoja nazwę po baskijsku Ibar, którą z wersji polskiej skwapliwie usunięto.

Oczywiście nie bez przyczyny, bo ci co interesują się trochę historią Polski mogliby sobie przypomnieć to, że ta nazwa nie jest im obca. Nad rzeka Iber, tylko, że ta płynie przez obecną Ukrainę, doszło do jednej z ważniejszych bitew polskiego oręża.


Tak jak jej hiszpański odpowiednik, rzeka ta jest silnie zabagniona i to właśnie skłoniło Słowian napływających na tereny Hiszpanii do nadania rzece Ebro tej samej nazwy co podobnej rzece znanej im z ich ojczyzny.


Zresztą nie jest to ostatni tego typu przykład. Z polskiej wikipedii usunięto skwapliwie również wszystkie nazwy dopływów rzeki Ebro w których nazewnictwie na pierwszy rzut oka widzimy ich słowiańskie korzenie, no może poza rzeką Eserą która jest oczywiście odpowiednikiem naszej Izery.
Takich rzek jak np. OCA (OKA) szukać tam jednak na próżno.
Inne dopływy to np. rzeka Bayas. Po baskijsku zwana Baia wypływając u podnóża góry GORbeia, czyli po naszemu Góry Białej.

Albo kolejna o nazwie RIBAGORZANA, czyli rzeka z górskimi rybami.

Te przykłady są tylko drobnym wycinkiem tego bogactwa słowiańskich nazw które tak naprawdę są jeszcze obecne na tym terenie, ponieważ na oficjalnych mapach nie podaje się oczywiście tych nazw, które używane są jeszcze lokalnie przez ludność tubylczą.


W Hiszpanii znajdziemy jednak jeszcze inne rzeki o zadziwiająco słowiańskich nazwach jak np. rzeka Lena, rzeka Ruecas, a nawet znajdziemy odpowiednik naszej Odry


Wracając do miast, to również miasto Granada zawdzięcza swoja nazwę Słowianom.
Oznacza ona po prostu „Grana da”. Słowo „grana” jest liczbą mnogą od łacińskiego „grano” - „ziarno”, możliwe również że od słowiańskiego grono, używanego jako zamiennik słowa kłos.

Tak więc miasto to otrzymało swoją nazwę od tego, że było (jest) centrum produkcji zboża w Hiszpanii i jego korzystne położenie wynikające z żyzności gleb i z dostatku wody zapewniało wyśmienite plony.

Ten dostatek wody wynikał z bliskości gór. Ich nazwa to Sierra Nevada.

O ile określenie Sierra jest późniejsze o tyle słowo Nevada (Newada) jest typowo słowiańskie i wywodzi się od określenia „Na woda”. Oznacza to więc, ze Słowianie nazywali je „Górami Nawadniającymi” co też jak najbardziej odpowiada rzeczywistości.

Kolejne miasto to Malaga. Miasto to należy do najstarszych w Hiszpanii i egzystuje co najmniej od 1 tys. przed naszą erą. Jego nazwa w najstarszych zapiskach zapisana jest alfabetem starosłowiańskim interpretowanym jako fenicki i składa się z liter M,L i K.

Starożytni Grecy nazywali je MALAKA. Oczywiście nazwa ta pochodzi od naszego określenia Mleka. Słowianie nazwali więc to swoje miasto „Mlekowa”.


Możliwe, że dotyczyło to białości ścian domostw tego miasta, ale jeszcze bardziej prawdopodobne jest to, że odnosiło się to faktycznie do tego, że było ono centrum hodowli bydła i owiec i jego mieszkańcy specjalizowali się w produkcji przetworów mlecznych.
Geograficznie jest to bardzo prawdopodobne, bo południowa Andaluzja jest bardzo górzysta i słabo nadaje się do uprawy roślin, ale za to doskonale do hodowli zwierząt.

Zresztą znajdziemy na to i inny przykład.

Niedaleko od Malagi znajduje się miejscowość Maclinejo. Czytamy ją jako Maklineho. Przynajmniej tak czyta się ją od czasu reform językowych przeprowadzonych w celu zamazania słowiańskich śladów.

W przeszłości zapisywano nazwę tego miasteczka alfabetem słowiańskim w którym literę „C” wymawiamy jako „S”, natomiast „J” tak jak przystało, a nie jak „H”, jak to czyni się obecnie.
Jeśli więc wymówimy nazwę tego miasteczka prawidłowo, to powinno się ono nazywać „MASLINEJO” i odpowiada naszemu określeniu Maślana lub tez bardziej z rosyjska „Maslinnaja”.

To potwierdza jak ważną rolę odgrywało mleko i produkty mleczne dla mieszkańców tego regionu Hiszpanii.

I jeszcze jedno powinno rzucić się nam w oczy. To nazewnictwo nie zostało dobrane chaotycznie ale podlegało dość sztywnym zasadom. Nasi przodkowie dobierali te nazwy zgodnie z tym, czym dany region się charakteryzował, Kordoba od Kory dębowej, Malaga od Mleka, Saragossa od rogoży. Jest to bardzo praktyczne podejście i może być użyte do odszyfrowania słowiańskich korzeni innych hiszpańskich miejscowości. Oczywiście jest to możliwe tylko w przypadku tych największych i najbardziej znanych. Hiszpanizacja nazw geograficznych była bardzo skuteczna i do dziś rząd centralny dba o to, aby odradzający się lokalny nacjonalizm nie doprowadził do przywrócenia starych zapomnianych już określeń geograficznych.

Oczywiście oprócz tych przykładów znajdziemy w Hiszpanii setki a może i tysiące podobnych, ale wykracza to już daleko poza zakreślone przez nas ramy.

W kolejnej notce odbiegniemy trochę od tematu aby nakreślić szerszą perspektywę zdarzeń historycznych.

Translate

Szukaj na tym blogu