Przyczyny problemów z odczytaniem etruskich napisów



Przyczyny problemów z odczytaniem etruskich napisów

Zasadniczym problemem jest zdecydowana niechęć „historyków” do ujawnienia prawdziwego przebiegu historii Europy. Ta grupa socjopatów zdaje sobie doskonale sprawę z tego, że ich egzystencja zależy od potulnego powtarzania germanofilskich kłamstw. Oczywiście wtórują im wszelkiej maści sprzedawczyki od polityków począwszy, a na kulturalnych „elitach” skończywszy.
Nie można się więc temu dziwić, że normalny Polak jest bezradny wobec tego nasilenia propagandy.
Jeszcze przed rozbiorami tak zwani „historycy” mogli sobie gadać, co im tylko ślina na język przyniosła, a i tak ludzie wiedzieli swoje. Dla nich historia nie było tym, co jeden głupek z drugim ponawypisywali w uniwersyteckich podręcznikach, ale to co dowiedzieli się od swoich rodziców, dziadków i pradziadków.
Na skutek wojen, deportacji i rozbiorów ta tradycja rodzinna została zniszczona i młode pokolenie Polaków stoi bezradne wobec nawału kłamstw i wymysłów jakie serwują nam na co dzień media.

Oczywiście w przypadku etruskich napisów jest podobnie i od dziesięcioleci wmawia się nam, że nie można ich odczytać, i to mimo tego, że nasz wielki rodak Tadeusz Wolański odczytał je już przed 200 laty.

Czy te teksty były prawidłowo odczytane, to już jest inna sprawa, ale w każdym razie udowodnił on to, że w tych tekstach jest rozpoznawalne słowiańskie słownictwo.

W międzyczasie, prace wykopaliskowe pozwoliły na zwielokrotnienie ilości dostępnych etruskich tekstów i dzisiaj próby ich rozszyfrowania teoretycznie powinny być o wiele prostsze.

Tak zwana „nauka” nie robi jednak w tym kierunku nic i to z tego względu, ponieważ już dawno nie reprezentuje ona interesów narodów słowiańskich, ale interes ich zaborców. Co gorsza zasada prawdy historycznej wywołuje wśród tego naukowego badziewia tylko sataniczny chichot.

Kiedy przez przypadek zainteresowałem się historią Etrusków to oczywiście przyjąłem, że to co opowiadają ci „polscy historycy” jest prawdziwe i rzeczywiście tych napisów nie można odczytać.

Jakież jednak było moje zdziwienie, kiedy okazało się to banalnie proste (przynajmniej w odniesieniu do niektórych tekstów).
Okazało się, że te napisy nie są nawet specjalnie skompilowane, a co jeszcze bardziej mnie zaskoczyło to to, że język Etrusków jest prawie że identyczny z językami Słowian południowych. Szczególnie bośniacki okazał się językiem blisko spokrewnionym z etruskim i jest kluczem do jego zrozumienia.



Oczywiście nie jest to język identyczny z językami współczesnymi, ale ma on w znacznej części wspólne ze współczesnym słownictwo. Najlepsze było to, że tam gdzie brakuje odpowiednich wyrazów w serbskim czy też w bośniackim, to można je znaleźć w czeskim, polskim albo rosyjskim.

Tak więc widać wyraźnie, że stanowił on jakby mieszankę języków wszystkich Słowian. Co więcej udało mi się udowodnić, że wiele wyrazów z języka Etrusków ma swoją kontynuację we współczesnym języku niemieckim co potwierdza moją tezę, że język niemiecki jest tylko rodzajem zniemczonego języka Słowian. Powstał on na skutek świadomego dopasowania języka tubylczych zachodnich Słowian do mowy Sasów, którzy we wczesnym średniowieczu zaczęli podbijać tereny między Renem a Łabą, przejmując z pomocą kleru, na tym obszarze, władzę.

Na usprawiedliwienie tzw. „naukowców” trzeba jednak stwierdzić to, że Etruskowie nie ułatwili nam specjalnie pracy nad odszyfrowaniem ich języka.

Ja akurat nie miałem z tym większych problemów, ale jeśli jakiś „naukowiec” podchodzi do tego problemu jak do matematyki i uważa że język musi funkcjonować tak jak matematyczny wzór, to oczywiście musi być skazany na klęskę.

W większości przypadków zachowane teksty nie są bowiem prostym przekazem jakiejś informacji, ale stanowią rodzaj zabawy słownej w której dopuszczalne są odstępstwa od standardu zapisywanych liter jeśli ułatwia to tylko konstrukcję takiej zagadki.

Przykładem tego był tekst na lustrze etruskim


w którym litera „D” zapisana była tak, że można ją było czytać aż na trzy rożne sposoby.

Skłoniło mnie to do zastanowienia się nad tym, czy aby inne zachowane napisy nie były w ten sam sposób zaszyfrowane.

I tu okazało się że istotnie, szczególnie proste napisy, składające z pojedynczych wyrazów albo krótkich zdań, są właśnie takimi słownymi zagadkami.

Tak więc te teksty które udało mi się już odczytać muszą mieć jeszcze dodatkowe, „drugie dno”.

Spróbujmy więc sprawdzić czy istotnie coś się za tym kryje.

Oczywiście sprawdziłem to już przedtem i muszę stwierdzić, że nie wszystkie te zdania nadają się do publikacji a więc skoncentrujmy się na tych mało problematycznych.

Pierwszym etruskim zwrotem który udało mi się odczytać był ten:

„MILA DUŚ”


To proste zdanie można jednak czytać również w odwrotnym kierunku i wtedy mamy do czynienia z następującym ciągiem liter „Śudalim”.

Jego znaczenie jest wprawdzie intuicyjnie rozpoznawalne, ale dopiero jeśli znamy trochę rosyjski, to możemy je natychmiast zrozumieć.
Jest to bowiem zlepek dwóch etruskich słów.
Pierwszym jest słowo „Śuda” odpowiadające rosyjskiemu słowo „сюда”, co po polsku znaczy „tutaj”

Drugie słowo jest jednak wymyślnie zaszyfrowane w etruskiej literze „M”, tak jak widać to na tym rysunku.



Widzimy że piszący w przemyślny sposób manipuluje tu kreskami w tej literze tak, aby ukryć to, że składa się ona tak naprawdę aż z trzech rożnych liter. Z etruskiego „U”, „T” i „I”.
W ten sposób możemy tu odczytać wyraz „LIUTI”. Odpowiada on dokładnie słowu „wlać”, które po serbsko-chorwacku zapisujemy jako „ULITI”.

Tak więc za niewinnym przesłaniem pierwotnego napisu „miłej drzemki” ukrywa się przewrotnie żądanie ponownego napełnienia kielicha „Śuda liuti” czyli „Tutaj nalej”.

Kolejnym napisem który odczytałem były słowa „idę chrapać”




I ten daje się czytać w obie strony i odwrotnie daje wyrażenie „Czari vdi” 


Brakuje tu wprawdzie jednej litery „I” ale w takich zabawach jest to dopuszczone.
Wyrazy te są dla nas łatwo zrozumiałe i oznaczają „czary widzę” co przy odpowiednio intensywnym nadużyciu alkoholu nikogo nie powinno dziwić.

Również dłuższe zdania możemy odczytywać w obie strony.
Dla przykładu weźmy zdanie które dotychczas nie analizowaliśmy

Tak wygląda ono w oryginale:



A tak jeśli je podzielimy na wyrazy.


Składa się ono z następujących liter

„ZA NICA SE ZDAM”

Zrozumie chyba je każdy i to po pierwszym przeczytaniu. Należy ono do wielu przykładów sprośności na które pozwalali sobie nasi etruscy bracia i siostry.

Przetłumaczymy je jako zdanie „ZA NIC SIĘ ODDAM”

To samo zdanie daje się odczytać w druga stronę, a więc z prawej na lewą w następujący sposób.


„MAD SESALI I VAŚ

Co przetłumaczymy korzystając ze słownictwa bośniackiego i serbsko-chorwackiego jako

„Szaleni to widzą, a ty?”

Chodzi oczywiście o dwuznaczność tego zdania i to nie tylko w jego znaczeniowej sferze.

Kolejnym przykładem takiej zagadki jest ten napis poniżej na etruskim kielichu.

Na pierwszy rzut oka napis wygląda na niewinny.


Czytamy go jako „LAD” co może mieć związek z imieniem słowiańskiego bóstwa „LADY”

Jeśli dokładniej przyjrzymy się ostatniej literze tego wyrazu „D” to zauważymy, że jej kreski krzyżują i przecinają się tak, że ukrywają przed nami dwie osobne litery a mianowicie „T” i „I”.



Tak więc prawdziwym przesłaniem tego napisu był wyraz „LATI” a więc „NALEJ”

No cóż, Etruskowie mieli po prostu słowiańską duszę, razem z jej drobnymi przywarami i całe szczęście te ostały się również w nas.

Cdn.

O Heraklesie, Herosach, Cheruskach i Harnasiach



O Heraklesie, Herosach, Cheruskach i Harnasiach

Młody Arminius po przybyciu do Rzymu zastał tu, ku swojemu zdziwieniu, ludzi z którymi mógł się porozumieć w swoim ojczystym języku. Ci mieszkańcy Rzymu nie należeli do plebsu, wprost przeciwnie, stanowili jego przywódcze warstwy. Mimo to zachowali oni odrębność i coś na wzór indyjski tworzyli osobną kastę, w ramach rzymskiego systemu społecznego.
Jego opiekunowie przekazali mu nie tylko tę wiedzę którą potrzebował aby zintegrować się wśród elit Rzymu, ale również wiedzę o ich narodzie, ujarzmionym przed wiekami przez Rzymian i mimo to pielęgnującym wiernie tradycje swoich przodków.

Ku jego zdziwieniu okazało się, że te tradycje są takie jakie wyniósł z rodzinnego domu, tylko że o wiele obszerniejsze i bardziej wyszukane.
Etruskowie zachowali w swoim dziedzictwie elementy które u Słowian zachodnich już dawno poszły w zapomnienie.

Ale część z tych opowieści i podań była mu doskonale znana, jak chociażby podania o bliźniakach Lelum i Polelum i ich historii zdobycia władzy i chwały.

W etruskich domach pełno było przedmiotów na których te opowieści zostały utrwalone przy pomocy malowideł i opisów.
Tak jak naprzykrzy na tym etruskim lustrze



Na tym rysunku widzimy legendarnych braci w trakcie ich zmagań w zapasach o czym jednoznacznie świadczy istniejący tam napis.

Na innych jednak widzimy w opisie imię LELE, a zamiast Polele pojawia się postać Heraklesa.



Już wtedy bowiem mity o Lelum i Polelum przeplotły się nieodwołalnie z mitami innej pary słowiańskich bohaterów, a mianowicie z mitem o Waligórze i Wyrwidębie. 


Opowieści o tej drugiej parze herosów rozprzestrzenione były raczej wśród bałkańskich i greckich Słowian. Również na terenie Polski egzystowały one w symbiozie z mitami o Lelum Polelum.
Moim zdaniem były jednak zdecydowanie młodsze.

Postać Waligóry była niezwykle popularna i jego przygody opowiadane były w całej Europie. Wszędzie tam gdzie dotarli Słowianie, wszędzie tam docierały też opowieści o Waligórze i Wyrwidębie.
Oczywiście nie wszędzie bohaterowie ci byli znani pod takimi właśnie imionami, ale każdy z ludów Słowiańskich zachował znaczenie tych imion tłumacząc je na lokalną gwarę.

Słowianie z terenów Kultury Łużyckiej, czyli przodkowie Polaków, preferowali imiona Waligóra i Wyrwidąb. Równolegle jednak istniały takie formy imion, które upowszechniły się na terenie Bałkanów i nad Renem.

Tam nazywano Waligórę „HORAKLEZ”. Było to dokładne przetłumaczenie imienia Waligóra z języka polskiego.

U zachodnich i południowych Słowian słowo „Góra” wymawiane jest jako „HORA” natomiast słowo „Wyrwać” z polskiej nazwy zostało zastąpione przez słowo „KLEZAT”, które do dzisiaj ostało się np. w czeskim, gdzie oznacza ono „przewrócić”, „obalić”.

Z czasem Grecy przerobili nasz mit o tym herosie na własny i z Horakleza zrobił się Herakles.

Ten mit dotarł następnie do Etrusków i wymieszał się u nich z podaniami o Lelum Polelum.

Również Etruskowie nadali Waligórze własne imię ale to wywodzili już od innej cechy tego bohatera. A mianowicie od tego że został jako dziecko wykarmiony przez wilczycę.

W ten sposób ich imię Waligóry brzmiało już inaczej i jeśli przyjąć że prawidłowo rozumiemy zasady wymowy etruskich głosek to musi ono brzmieć tak jak to widzimy na przyklad na tym rysunku



czyli Hedsle, gdzie „Hed” oznaczało wilczycę albo sukę a „sle” pochodziło od słowa wykarmiony albo „ssący”. W tym słowie widzimy również bliskie powiązania z językiem niemieckim w którym „pies” nazywany jest określeniem „Hund”

Z czasem zaczęła jednak dominować Grecka wersja imienia i na następnym rysunku widzimy Waligórę podpisanego imieniem Hersele.



Waligóra nie był zapewne postacią mityczną ale za tym imieniem ukrywał się człowiek z krwi i kości. Musiała to być jednostka rzeczywiście wybitna i jego osiągnięcia wydawały się ludziom tamtych czasów tak wspaniałe, że uznali go za postać boską. Kogoś kto stal się przykładem dla dziesiątków następnych generacji w walce o run i sławę.

Ten podziw i szacunek otrzymali w spadku po nim również jego potomkowie którzy uznani zostali przez większość Słowian jako jedyni godni miana królewskiego. Ci potomkowie Waligóry i Wyrwidęba otrzymali miano HEROSÓW (noszących góry) a ich poddani przyjęli od tego miana nazwę Cherosków, czyli poddanych Herosów z rodu Waligóry.

Herosami nazywano również tych którzy w rytualnych zmaganiach w trakcie corocznych świąt rywalizowali w rzucani olbrzymimi głazami albo w próbach ruszenia z miejsca głazów czy skał, udowadniali swoją nieludzką wprost silę. Tego typu zawody zachowały się jeszcze u niektórych ludów o słowiańskich korzeniach np. u Szkotów.


Na terenie Polski tylko Górale są tymi, u których te tradycje są jeszcze żywe. Do dzisiaj opowieści o Janosiku i Harnasiach pobudzają wyobraźnie ludzi. Teraz dopiero rozumiemy to, dlaczego w Europie istnieje nieprzerwana ciągłość kulturalna, podtrzymywana przez Słowian, objawiająca się np. w tej ciągłości egzystencji i użycia określeń od Waligóry przez Heraklesa do Harnasia.
To ostatnie imię składa się przecież jednoznacznie ze słów Har (Hor) i słowa „nosi”, co razem oznacza „Noszący Górę”.
Podawana w „polskiej” Wikipedii etymologia słowa Harnaś jest kolejnym przykładem tego w jak chamski i bezczelny sposób fałszuje się historie Polaków i języka polskiego.

Na ale gdzie tu miejsce na imię Chrobry?

Jak się okazuje nie tak daleko, bo jego bliźniak Wyrwidąb stał się też wzorcem dla potomnych. Jego osiągnięcia nie były mniejsze niż jego brata i jego imię stało się synonimem odwagi i męstwa.

W językach południowosłowiańskich dąb nazywany jest słowem „CHRAST” a ze słowem obrócić czy też przewrócić spotkaliśmy się już w poprzednim artykule - „ZARVTI”.


We współczesnym macedońskim słowo przewrócić wymawiamy jako „преврти”. Z połączenia tych dwóch słów mamy dokładne tłumaczenie imienia Wyrwidęba na południowosłowiański i otrzymujemy słowo Chrawrti, które dalej uległo skróceniu i dostosowaniu do mowy Słowian północnych. Uległo ono też typowej przy tym podmianie litery „W” na „B”, aby przyjąć w efekcie brzmienie „CHROBRY”, czyli osoby z odwagą i męstwem Wyrwidęba.

Charakterystyczne jest to, że plemię Cherusków występuje dokładnie do moment do którego jeszcze żyli bezpośredni potomkowie Waligóry. W momencie kiedy zmarł ich ostatni król Chariomer lud ten znikną z kart historii nieodwołalnie. Nie znaczy to, że zniknęli również wszyscy członkowie tego plemienia. Po prostu związek plemienny który nazywany był Cheruskami rozpadł się nieodwołalnie a jego przedstawiciele odzyskali swoją polityczną niezależność i egzystowali dalej, ale już pod własną, lokalna nazwą.

Kim jednak byli tak naprawdę Waligóra i Wyrwidąb? Gdzie należy szukać pierwowzorów dla tych postaci?

Byłem zaskoczony tym, jak łatwo jest je wyśledzić w odmętach historycznych podań. Trzeba tylko spróbować tam, gdzie nikt inny nie odważył się dotychczas szukać.

Postacie te nie mogły żyć w czasach bliskich Arminiusowi. Nie mogły też istnieć wtedy kiedy Etruskowie wykształcili już swoja kulturę i swoje pismo, ponieważ oni sami wiedzieliby również o nich znacznie więcej.
Ten czas gdzie takie postacie mogły dokonać tych niesamowitych wyczynów przypisywanych Lele, Polele, Waligórze i Wyrwidębowi czy też Hedsle (Heraklesowi) musiał przypadać na okres największych przemianach społecznych i rewolucyjnych zmian form życia społeczeństw ludzkich. I takim okresem była niewątpliwie epoka brązu oraz przejścia do epoki żelaza.

Był to czas wielkich rewolucji oraz powstania pierwszych naprawdę wielkich organizmów państwowych. Czas w którym, jak grzyby po deszczu, powstawały i ginęły wspaniałe cywilizacje.

Najważniejszą była oczywiście cywilizacja egipska. Również państwo faraonów przeżywało w tym okresie serię rewolucyjnych przemian. To był czas życia i panowania Faraona Ehnatona. Dynastia do której on należał wydała największych wodzów ale i największych reformatorów w historii Egiptu.

Dzisiaj już wiemy, dzięki badaniom genetycznych, że ci władcy nie mieli wiele wspólnego z ludnością tubylczą i należeli do najeźdźców przybyłych z terenów obecnej Hiszpanii. Ludy o haplogrupie R1b zamieszkujące tereny Hiszpanii znalazły się wraz z rozprzestrzenieniem technik metalurgicznych w szczęśliwym położeni. Z jednej strony Hiszpania słynęła z zasobów miedzi, z drugiej strony leżała dokładnie na szlaku handlowym, który łączył wschodnie wybrzeża Morza Śródziemnego z Kornwalią, głównym ośrodkiem wydobycia cyny w tym okresie. Pozwoliło to tym ludom na szczególnie szybki postęp w technikach militarnych i na ekspansję wzdłuż wybrzeża Afryki aż do Egiptu i Azji centralnej. Kierunek ekspansji haplogrupy R1b był więc dokładnie odwrotny do tego co próbuje nam wmówić nauka.

Reformy Ehnatona wywarły wielki wpływ na Egipt, niestety w negatywnym znaczeniu. Jego chorzy i nieudolni następcy nie potrafili zapobiec dalszemu osłabieniu Państwa. Nie dziw więc, że elity Egiptu szukały na gwałt osoby zdolnej zapobiec katastrofie. I w tym to momencie pojawiają się dwie wybitne jednostki o których wcześniejszym życiu niewiele wiadomo (dokładnie mówiąc, to nic nie wiadomo).
Tymi postaciami są Horemheb i Ramzes I.

O Horemhebie wiemy tylko to, że wyznaczony został przez ostatniego faraona XVIII dynastii na swojego następcę. Wiadomo też, że był on dowódcą armii egipskiej i walecznym żołnierzem.
Wszystko wskazuje jednak na to, że nie był on Egipcjaninem. Nic nie wiemy o jego rodzicach ani o miejscu skąd pochodził, poza wzmianka, że urodził się w Abaris.


W swoim życiu nie stosował się też ściśle do egipskich zwyczajów i nie używał tytułów przysługujących władcy ale do końca swego życia pozostał przy swoim imieniu. Wszystko wskazuje na to, że po śmierci został pochowany według obcego egipskiej tradycji rytu, a jego ciało nie zostało zmumifikowane. Mimo to jego zasługi w przywróceniu starych egipskich tradycji po okresie anarchii u schyłku XVIII dynastii są ogromne. To jemu Egipt zawdzięczał to, że władcy następnej dynastii poprowadzili to państwo do ostatniego wielkiego okresu jego świetności.

Kim jednak był Horemheb?

Jak łatwo się domyśleć był to pierwowzór słowiańskiego herosa Waligóry. To właśnie Horemheb i jego brat Ramzes I byli postaciami z legendy którzy ze zwykłych rozrabiaków i ryzykantów doszli do władzy nad królestwem i poślubili córki władcy a następnie odziedziczyli jego włości.

Już dawno imię Horemheb powinno zastanowić wszystkich historyków. Tymczasem ci przez generacje udawali chińskie trzy małpy. Ta banda oszustów i agitatorów zachodniej przewagi cywilizacyjnej nie miała nawet krzty odwagi aby zwrócić uwagę na to, że to imię jest słowiańskie. 

Szczególne zarzuty postawić tu trzeba archeologom polskim.

Ci już od dziesiątków lat zajmują się intensywnie tym okresem historii Egiptu i Polska finansowała olbrzymim kosztem wykopaliska na terenie Egiptu i przyczyniła się do restauracji świątyni królowej Hatszepsut.
Już samo to, że królowa to mogła dojść do władzy świadczy o tym, że jej rozumienie roli kobiecej było całkiem inne niż to, do którego przyzwyczajeni byli Egipcjanie.

Tylko w cywilizacji słowiańskiej kobiety były na tyle samodzielne i wyemancypowane (o czym musiał się przekonać obecny rząd) żeby uważać za normalne to, że maja takie same prawa do władzy jak mężczyźni. Jest więcej niż pewne to, że miała ona słowiańskie pochodzenie, co pozwoliło jej na przejęcie władzy w państwie, bo uważała to za coś najzupełniej normalnego.

Już w tym momencie archeolodzy polscy w Egipcie powinni zwrócić uwagę na niezwykłość zjawiska istnienia królowej Hatszepsut. Ale dalej było jeszcze gorzej. Przejecie władzy przez Horemheba, i jego niejasne pochodzenie powinno natychmiast spowodować w nich właściwe skojarzenia. Ale o myśleniu wśród tych ludzi możemy zapomnieć. Są to marionetki ich zachodnich sponsorów i do samodzielnego myślenia ani nie zdolne, ani też chętne. Klepanie na pamięć podsyłanych im prawd jest oczywiście o wiele wygodniejsze i daje się do tego namacalnie odczuć jako niezła kupka srebrników.

Nawet największy ciamajda musi tak naprawdę widzieć to, że Horemheb to nic innego jak imię Waligóra.
O górze w językach południowosłowiańskich, ale również w czeskim, już mówiłem. Również określenie „HEB” pochodzi z czeskiego i oznacza „przewrócić”, „ruszyć”  np w słowie „POHYB”.

Również jego brat Ramzes ma słowiańskie imię. Wprawdzie nie jest to na pierwszy rzut oka widoczne, ale od historyków można wymagać trochę więcej jak tylko klepania zdrowasiek.
Ramzes to było jego oficjalne imię, ale przedtem jako zwykły żołnierz, a następnie władca jego polowy królestwa, używał on imienia „PARAMESSU”.

Z określeniem Messu „Misza” spotkaliśmy się już wielokrotnie. Jest to nazwa dla niedźwiedzia w języku starodawnych Słowian.
Słowo „PR” (samogłosek w egipskim nie zapisywano) jest zapewne przekręconym i zniekształconym określenie dla słowa „wykarmiony” które w językach południowosłowiańskich brzmi „hrani”.
Przetłumaczone na polski imię Paramessu musiało więc znaczyć tyle co „Wykarmimy przez niedźwiedzicę”, i taka była według legendy historia życia Wyrwidęba. On został wykarmiony przez niedźwiedzicę a jego brat Horemheb przez wilczycę, kiedy ich rodziciele zginęli pozostawiając dzieci na pastwę los.

Tak więc kiedy Horemheb umarł bezpotomnie, to został pochowany po słowiańsku, tak jak jego przodkowie, a władzę po nim przejął jego brat Ramses I. Tak jak jego poprzednik zwalczał on zatęchłe zwyczaje na dworze królewskim i sprzeciwiał się zdecydowanie obowiązującej etykiecie. Jego rządy były krótkie ale założona przez niego dynastia wydala największych (w dosłownym znaczeniu tego słowa) faraonów w historii.

Jeśli spojrzeć na wizerunki mumii ciał jego następców to zauważymy, że geny Waligóry i Wyrwidęba nie dają się przeoczyć. Już syn Ramzesa I, Seti I wygląda jak kulturysta i przy swoim wzroście (około 175 cm) przewyższał swoich poddanych o głowę. Wnuk Ramzesa I , Ramzes II był już prawdziwym olbrzymem. Przy jego wzroście powyżej 182 cm przewyższał swoich żołnierzy o 30 cm zachowując przy tym proporcje ciała i sprawność fizyczną prawdziwego atlety.

Wiadomość o sukcesie tych bliźniaków w Egipcie rozeszła się aż do ich ojczyzny. Ich potomkowie, których zapewne tam spłodzili przed wyprawą do Egiptu, zostali uznani za potomków bogów. To właśnie ta legenda była fundamentem na której opierała się władza władców tej dynastii i dopóki ona istniała, dopóty istniało też plemię Cherusków, czyli poddanych tych wodzów.

Opisana tu historia tłumaczy też dlaczego Mojżesz i jego towarzysze napotkali na słowiańskie pozostałości wkraczając na półwysep Synaj.


Od czasów Horemheba Egipt był celem emigracji całych mas najemników i emigrantów z terenów słowiańskich i ci osiedlali się tam gdzie było jeszcze wolne miejsce i gdzie mogli żyć według takich zasad, jakie znali w swojej ojczyźnie. Górzyste tereny Synaju czy też Libanu i obecnego Izraela nadawały się klimatyczne dla nich najbardziej i tam powstały nowe państwa słowiańskie Filistynów i Fenicjan. Ale o tym w którymś z następnych artykułów.

Nasz późniejszy pogromca Rzymian musiał te historie słuchać z wypiekami na twarzy, szczególnie że jego opiekunowie obstawali przy tym, że jest on bezpośrednim potomkiem Waligóry i w jego żyłach płynie krew herosów którzy 1300 lat wcześniej podbili świat.
Był to też powód nazwania go imieniem Arminius. Dla opinii publicznej Rzymu istniało oficjalnie wytłumaczenie tego imienia, w ten sposób jak już to podałem.


Ale imię to niesie w sobie jeszcze ukrytą przed niewtajemniczonymi warstwę znaczeniową. Otóż jest ono prawie że identyczne z imieniem które używali Grecy w stosunku do faraona Horemheba. Przez Grekow był on bowiem nazywany imieniem „Armesis” a Rzymianie przerobili to imię na Armenius. Tak więc nazywając naszego bohatera imieniem „Armenius” Etruskowie postawili go przed moralnym wyborem: życia jako jeden z licznych rzymskich generałów, lub też podjęcia wyzwania dorównania w chwale i wielkości swojemu przodkowi Horemhebowi.

Można sobie wyobrazić jaki szok musiał ten młody człowiek przeżyć, kiedy okazało się, że Cezar August nie zamierza poprzestać na dotychczasowych zdobyczach i jego militarna maszyneria przystąpiła do zmiażdżenia Słowian na wschodnim brzegu Renu. Właśnie wtedy ten młody człowiek podjął swoją brzemienną w skutkach decyzję. Decyzję która zmieniła losy świata.

Postanowił rzucić Rzym na kolana i w tym pomogło mu jego szczęście, jego mądrość i odwaga.

I kto wie, może tak naprawdę swoje powodzenie „zawdzięczał” swoim wychowawcom Etruskom. Nie jest wykluczone że jego osoba była tylko pionkiem w wielkim planie przejęcia przez Etruskie senatorskie rody władzy w Rzymie. Zamach na Cesarza Tyberiusza mógł być jednym z elementów tego planu. Śmierć Arminiusa i przegrana spiskowców odwlokło na parę stuleci ostateczną klęskę Rzymu, ale miejsce Cherusków zajęli Wawelanie (Wandale)


i to oni dopełnili zemsty na Rzymie za cierpienia które zadał on ich braciom Słowianom.

Cdn.

Translate

Szukaj na tym blogu