Wołanie na puszczy



Od lat pojawiają się doniesienia w prasie na temat odkrycia nowych planet obiegających odległe gwiazdy. Tzw. astrofizycy próbują przedstawić te kontrowersyjne wyniki swoich obserwacji jako rzeczywisty dowód na istnienie egzoplanet. Oczywiście przedstawione dowody tak naprawdę pokazują nam istnienie całkiem innych zjawisk w obrębie obcych systemów słonecznych, o czym pisałem w mojej notce sprzed półtora roku.


W notce tej przedstawiłem tezę, że to co naukowcy interpretują jako dowód na istnienie egzoplanet, jest w rzeczywistości dowodem na istnienie długowiecznych plam słonecznych o takiej samej charakterystyce jaką ma tzw. Olbrzymia Czerwona Plama na Jowiszu.

Przyczyną powstania takich długowiecznych plam są w rzeczywistości niewielkie planety okrążające te słońca po bardzo ciasnych orbitach pomiędzy którymi dochodzi do regularnych koniunkcji zsynchronizowanych z obrotem własnym takiego słońca. Powoduje to oczywiście powstanie innego typu plam słonecznych niż ma to miejsce w przypadku naszego Słońca ale podobnych do tych  plam jakie obserwujemy na Jowiszu, których trwałość liczona może być w tysiącach lat.


Ostatnio pojawiło się kolejne doniesienie na temat egzoplanet w którym astrofizyczni szarlatani znowu próbują interpretować obserwacje tak, aby pasowało to do ich chorych teorii.

Tym razem próbują nam wmówić, że w systemie słonecznym Kepler-56 dwie „planety”, oznaczone symbolami Kepler-56b i Kepler-56c, zostaną wchłonięte przez własną gwiazdę za odpowiednio 130 i 155 milionów lat.


Zgodnie z ich tezami system Kepler-56 osiągnął już daleko bardziej zaawansowaną fazę swego rozwoju, w porównaniu do Układu Słonecznego, i gwiazda ta jest na najlepszej drodze do stania się czerwonym olbrzymem.
W miarę wzrostu wielkości, gwiazda Kepler-56 przybliża się coraz bardziej do bliskich jej powierzchni „planet“

Autorzy artykułu podają przy okazji dwie interesujące informacje które, tak naprawdę, przeczą ich tezom, a mianowicie że:
Kepler-56b obiega gwiazdę w ciągu 10,5 dnia, a Kepler-56c w ciągu 21,4 dnia.
Oraz ze system planetarny Kepler-56 jest pierwszym systemem słonecznym, w którym zauważono, iż orbity planet są w znacznym stopniu odchylone od równika gwiazdy. Podano że odchylenie to wynosi 37 i 131 stopni.

Zapomnijmy teraz na chwilę o tych planetach i spójrzmy jak mają się te obserwacje do tego co obserwujemy na naszym Słońcu. oraz do tego o czym pisałem w moim artykule o plamach na Słońcu.
Obserwacje Słońca potwierdzają mianowicie że rozkład plam słonecznych nie jest przypadkowy i grupie plam słonecznych prawie zawsze odpowiada inna grupa plam dokładnie po przeciwnej jego stronie.
Nasze egzoplanety odpowiadają dokładnie swoim okresem obiegu, takiej sytuacji jaką obserwujemy na Jowiszu. Wielokrotne koniunkcje planet doprowadzają do wykształcenia albo pojedynczej plamy (plama ta zajmuje pozycje dokładnie na przeciw Ziemi z częstotliwością odpowiadającą okresowi obrotu tego słońca), albo odpowiednie inne układy koniunkcji tworzą plamy słoneczne zarówno po jednej jak i po drugiej stronie gwiazdy. W związku z tym, częstotliwość ich pojawiania się będzie dwukrotnie większa niż okres obrotu gwiazdy wokół własnej osi.
W przypadku wielokrotnych synchronizacji obiegu planet wokół słońca powstają bardziej skomplikowane układy plam słonecznych ale cechujące się perfekcyjnym rozkładem na powierzchni danej gwiazdy. Widzimy to na przykładzie naszego Jowisza gdzie w rejonach na południe i północ od równika Jowisza tworzą się wielokrotne systemy plam co doskonale widać na animacji poniżej.


Oczywiście w takim przypadku obserwator na Ziemi zinterpretuje pojawiające się regularnie wahania emisji światła danej gwiazdy jako tranzyty planet o odpowiednio 1, 1/2, 1/3, 1/4 itd. okresu obiegu „planety“ najbardziej odległej od tej gwiazdy.

I to właśnie odpowiada danym obserwacyjnym gwiazdy Kepler-56.

W tym przypadku występują dwie grupy plam słonecznych po przeciwnych stronach Keplera 56, z tym że jedna grupa znajduje się na północ a druga na południe od równika gwiazdy.
I tu przechodzimy do drugiej ciekawej informacji w tym artykule, dla której możemy przedstawić teraz całkiem inną i oczywiście bardziej logiczną interpretację.
W artykule podano że planety tego systemu mają się jakoby poruszać w dwóch płaszczyznach obrotów z odchyleniem od równika gwiazdy wynoszącymi odpowiednio 37 i 131 stopni.

Również i te obserwacje możemy zinterpretować w prostszy sposób i do tego w sposób zgodny z obserwacjami naszego Słońca i planety Jowisz. Oczywiście obserwacje astrofizyków nie dotyczą rozłożenia planet w tym systemie ale rozłożenia plam słonecznych na powierzchni tej gwiazdy.

Tak samo jak i na naszym słońcu plamy słoneczne nie grupują się wzdłuż równika, ale pojawiają się w obrębie dwóch pasów położonych około 40° na północ i południe od równika. W przypadku Jowisza pasy takich plam maja pozycję stalą, w przypadku Słońca zmieniają ją w miarę upływu czasu danego cyklu.

Oczywiście interpretacja astrofizyków obserwacji Keplera 56 nie odpowiada prawdzie i myli występowanie plam słonecznych na tej gwieździe z tranzytem planet. Co gorsza interpretuje rozkład tych plam na powierzchni gwiazdy jako dowód na dwa przeciwstawne nachylenia orbit „planet” tego systemu.

W rzeczywistości ta gwiazda ma oczywiście planety ale o wiele mniejsze i dalej położone od powierzchni tego słońca. Co więcej na podstawie tych danych możemy wysunąć wniosek, że ilość tych planet jest zapewne większa i ich orbity przebiegają prawie że w jednej płaszczyźnie nachylonej w stosunku do ekliptyki Ziemi o około 2°, co widzimy z różnicy nachylenia pomierzonych „planet“.

Tak wiec drodzy czytelnicy to co wmawiają wam naukowcy to szamański bełkot. Wprawdzie wiele pomiarów dokonywanych przez naukowców jest bardzo wartościowych ale to co robią oni z ich interpretacją, naginając ją wbrew logice do ich bzdurnych doktryn, woła o pomstę do nieba.

Skąd ta powódź





I znowu nas zalała - tym razem jednak nie krew ale prozaiczna ulewa. Po raz kolejny południe Polski stoi pod wodą. Oczywiście można wiele dyskutować na temat przyczyn tego stanu rzeczy i skarżyć się na zaległości i niedociągnięcia w kwestii ochrony przeciwpowodziowej. Nie zmieni to jednak niczego w tym, że powodzie nalezą do naturalnych zjawisk przyrodniczych i nie dadzą się przez człowieka ujarzmić.

Mimo to chętnie byśmy poznali przyczyny wystąpienia tego zjawiska. Oczywiście nie mam na myśli takich trywialności jak uzasadnienie powodzi  wystąpieniem niżu genueńskiego. Tego typu odpowiedzi nie są dla mnie żadnym wytłumaczeniem ale jedynie stwierdzeniem zależności.
Dla mnie o wiele ważniejsze jest pytanie, co tak naprawdę powoduje powstanie ekstremalnych zjawisk pogodowych?

I na to pytanie moja teoria daje bardzo przekonywującą odpowiedz. Oczywiście  dla tych czytelników którzy są w stanie wyjść poza zaścianek współczesnej nauki.

Pisałem już o tym wielokrotnie, że za powstanie niżów czy tez wyżów barometrycznych oraz za zmiany temperatur atmosfery jest odpowiedzialne Tło Grawitacyjne, czyli wartość pola oscylacji podstawowych jednostek przestrzeni.
Ta wartość z kolei jest uzależniona od wzajemnego położenia planet w naszym Układzie Słonecznym. Konkretnie chodzi o wpływ koniunkcji i grupowania się planet naszego US.

O znaczeniu tego zjawiska pisałem już wielokrotnie w związku z tornadami i tajemniczymi efektami akustycznymi obserwowanymi na całym świecie a dotychczas nie znajdujących wytłumaczenia w ramach obowiązującego paradygmatu.



Również w moich ostatnich dwóch notkach o przymrozkach przygruntowych



zwróciłem uwagę na to jaką specyficzną sytuację mieliśmy w dniu 11.05.2014 związana z koniunkcją Saturna i Ziemi oraz wyjściem naszej planety ze zgrupowania planet między Jowiszem a Saturnem (Grafika 1).


Moje ostrzeżenia o globalnym spadku temperatur jak i o niebezpieczeństwie wystąpienia ekstremów pogodowych potwierdziło się w całej pełni
Dokładnie w trakcie koniunkcji i zaraz po jej zakończeniu wystąpiły katastrofy pogodowe w USA 


jak i w Chinach, gdzie w mieście Senchen, największe od lat ulewy dosłownie zamieniły to miasto w jedno wielkie jezioro.


Oczywiście na tym nie koniec i zjawisko ekstremalnych opadów deszczu dotknęło też Europe i Polskę. Wprawdzie tym razem powodzie w Polsce nie były rekordowe za to na Bałkanach mieliśmy do czynienia z powodzią stulecia.
To nie koniec tych ekstremów i również w A. Południowej a konkretnie w Brazylii pogoda zwariowała. W San Paulo spadł grad zasypując to miasto kompletnie.


Jak więc możemy wytłumaczyć to nagromadzenie katastrof pogodowych na świecie?

W tym celu proponuje zapoznać się z moimi starszymi notkami na temat prognozowania pogody.



Mechanizmy pogodowe które tam opisałem mają uniwersalny charakter i również w przypadku ostatniej powodzi były za nią odpowiedzialne.
Jak widzimy główną przyczyną były zmiany warunków bazowych zjawisk fizycznych na Ziemi objawiających się w zmianach proporcji w jakiej znajdują się podstawowe parametry ziemskiej atmosfery.

Już pod koniec wzeszłego roku Ziemia znalazła się w strefie zgrupowania się planet miedzy Jowiszem i Saturnem. Podniosło to wartość Tła Grawitacyjnego i materia ziemska została zmuszona do oscylacji ze wzmożoną częstotliwością. Oczywiście oznaczało to też że generowana przez wakuole przestrzeń uległa zmniejszeniu. Odpowiednio do tego zmniejszyła się też wielkość atomów oraz zbudowanych z nich molekuł a co za tym idzie również stosunek wzajemny gazów ziemskiej atmosfery. Ostatnia koniunkcja z Saturnem pogłębiła jeszcze bardziej to zjawisko i częstotliwość materii ziemskiej w tym roku osiągnęła swoje maksimum.

Szczególnie na materię w stanie gazowym miało to bardzo duży wpływ i gazy atmosferyczne, w tym para wodna, relatywnie szybko przystosowały się do nowych warunków brzegowych. To w jaki sposób atomy reagują na zmiany TG zależy od ich budowy wewnętrznej.






Atomy zbudowane z malej ilości wakuol reagują oczywiście gwałtowniej na takie zmiany. To znaczy woda, w składzie której występują atomy wodoru jest w stanie najbardziej z wszystkich substancji gazowych w atmosferze zmienić swoją wielkość. W przypadku gwałtownych wzrostów TG molekuły pary wodnej maleją dramatycznie i ich ilość w jednostce objętości atmosfery rośnie odpowiednio bardzo gwałtownie.



Jednak ten stan nowej równowagi gazowej przy zwiększonych wartościach TG był bardzo krotki i jednocześnie z zakończeniem koniunkcji z Saturnem Ziemia wyszła ze zgrupowania planet. Miało to dramatyczny wpływ na atmosferę ziemską. Atomy gazów gwałtownie zwiększyły swoja objętość przy czym para wodna zareagowała na ten spadek najbardziej i molekuły wody stały się  większe. Jednocześnie grubość atmosfery ziemskiej wzrosła gwałtownie przy globalnym zmniejszeniu jej temperatury. Musiało to doprowadzić do przesycenia pary wodnej w wysokich warstwach atmosferycznych i wytworzenia wielkich frontów burzowych. Cały nadmiar wody w atmosferze musiał wydzielić się z niej i opaść na Ziemię w formie śniegu, deszczu czy też gradu. Tak jak to widzimy na zaprezentowanych linkach.

Mieliśmy więc tu do czynienia z podobnym zjawiskiem jakie wystąpi w przesyconym roztworze po obniżeniu jego temperatury. Nadmiar rozpuszczonych w nim związków musi się z niego wytrącić.

Podobna sytuacja nastąpiła w atmosferze ziemskiej gdzie w tym ogromnym zbiorniku roztworu gazów musiał wytracić się ten składnik którego było tam nadmiar czyli woda.

Oczywiście zjawisko to miało globalny charakter i zostało zarejestrowane na wszystkich kontynentach.

Nasuwa się jednak pytanie co mogłoby się zdążyć, jeśliby zmiany TG miały jeszcze bardziej gwałtowny charakter. Oczywiście spowodowałoby to katastrofę przy której ostatnia powódź byłyby po prostu bez znaczenia.

W istocie, w historii ludzkości zdarzały się już częściej podobnego typu zjawiska jak ostatnio, ale o o wiele większej intensywności.

Przykładem może być tak zwana powódź Magdaleny


w lipcu roku pańskiego 1342 (Grafika 2)



Zauważymy bardzo duże podobieństwa pomiędzy położeniem planet w trakcie tamtej powodzi a obecną z tą różnicą że zgrupowanie planet było o wiele ściślejsze a wiec i wartości TG o wiele wyższe. W tych warunkach przesycenie atmosfery parą wodną po wyjściu Ziemi ze zgrupowania planet było o wiele większe i opady bardziej intensywne.

Identyczna sytuacje mieliśmy też w trakcie innej wielkiej powodzi na terenie Polski w lecie roku 1813 gdzie również i tym razem Ziemia wyszła ze zgrupowanie planet i wartość TG spadła zdecydowanie. (Grafika 3)


Inaczej możemy też spojrzeć na zagadnienie legend i podań wielu cywilizacji ludzkich z powtarzającym się wątkiem potopu. Zjawisko katastrofalnych powodzi obejmujących całą Ziemię jest po prostu naturalnym przejawem zjawisk pogodowych na Ziemi i powtarza się w regularnych odstępach.

Jeśli będziemy argumentować odwrotnie to musimy przyjąć że proces stopniowego wzrostu wartości TG na Ziemi musi prowadzić do wystąpienia dłuższych okresów suszy i katastrof z nią związanych, ale o tym może przy innej okazji.

Przygruntowy przymrozek



Przygruntowy przymrozek.

Zbliżają się zimni ogrodnicy i wielu działkowców zadaje sobie pytanie jak to będzie z przymrozkami w tym roku. Sadzić pomidory do gruntu już teraz czy czekać jeszcze na lepsze czasy?
Oczywiscie temat ten interesuje nie tylko działkowców ale jest również w sferze zainteresowań naukowców.
Niestety jak zwykle kończy się na zainteresowaniu, o zrozumieniu problemu nie ma nawet mowy.
Zdawałoby się że tak banalna sprawa jak przymrozek przygruntowy nie ma w sobie nic niezrozumiałego i nasi bohaterscy fizycy już dawno wyjaśnili wszelkie niejasności w tej sprawie.


Tymczasem to prozaiczne pytanie w dalszym ciągu jest dla nauki kompletną zagadką.

Dlaczego tak jest, możemy zobaczyć na zamieszczonej grafice, 
przedstawiającej przebieg wykresu temperatury powietrza w ciągu ostatnich 24 godzin. Przebieg ten jest typowy z tą różnicą że dzisiaj było wyjątkowo ciepło z powodów o których wspomnę w dalszej części artykułu.


Na pierwszy rzut oka nie ma na tym wykresie nic interesującego. Cieplej w dzień, zimniej w nocy, gdyby nie to załamanie temperatury od godziny 4:30.

To niesamowite ale fizycy patrzą na takie wykresy, jak sroka w gnat, od dziesięcioleci i w ich zakutych łbach ani przez moment nie pojawiły się wątpliwości co do słuszności przedstawionych przez nich mechanizmów zjawisk pogodowych.

Przecież nawet ostatni gamoń musi na tym przykładzie widzieć, nielogiczność teorii fizycznych i ich sprzeczność z realiami.

Dlaczego przez całą noc temperatura kształtowała się na poziomie 16 °C by nagle spaść o dwa stopnie i to właśnie w tym momencie gdy na dworze zrobiło się już jasno i lada moment miało wzejść słońce.?
Jak to możliwe że właśnie w momencie wschodu Słońca temperatura spadła znowu ciut bardziej.

Na chłopski rozum coś tu przecież nie gra. Przyroda włącza grzejnik a tu powietrze zamiast się ogrzać to się oziębia.

Oczywiscie nasi durni fizycy udają że wszystko jest w porządku. Natychmiast tworzą średnie albo trendy i wszelkie niezgodności znikają w ich statystycznych manipulacjach jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. W końcu nie na darmo to spadkobiercy takich alchemistów jak Newton.
W ten sposób od lat mogą ludziom nawijać makaron na uszy a oni, jak te cielaki boże, rozdziawiając gęby i nie rozumieją  ani w ząb.

To obniżenie temperatury kłóci się z nasza logiką, bo jeśli Słońce rzeczywiście ogrzewa Ziemie na zasadzie wchłaniania przez materię energii fotonów promieniowania słonecznego to przecież temperatura w żaden sposób nie może spaść akurat tam gdzie to następuje czyli w bezpośredniej bliskości gruntu.

Odwrotnie, w momencie kiedy pojawi się jutrzenka powinniśmy obserwować stopniowy wzrost temperatury. Tymczasem każdy górol wie że jak robi się jasno to niebezpieczeństwo przymrozków gwałtownie rośnie.

Oczywiscie wytłumaczenie tego fenomenu w ramach mojej teorii jest bardzo proste. Temperatura powietrza nie jest regulowana tylko przez promieniowanie słoneczne ale cała materia ziemska posiada wewnętrzny potencjał temperaturowy wynikający z obecności Tła Grawitacyjnego, czyli zdolności generacji przestrzeni przez pojedynczą jej jednostkę.

Zmiana tego potencjału wpływa na oscylacje wielkosci atomów a w dalszej kolejności molekuł materii.

Lokalnym centrum pola Tła Grawitacyjnego jest nasze Słońce, a dokładniej mówiąc, centrum naszego Układu Słonecznego (co w praktyce jest prawie ze tożsame).

Ziemia należy wprawdzie do małych planet, ale zmiany wartości TG zaznaczają się rowniez w zależności od tego czy dany obszar znajduje się bliżej Słońca czy też jest od niego bardziej oddalony. Innymi słowy w trakcie doby występują cykliczne wahania tej wartości związane z obrotem naszej planety.
W nocy wartość lokalnego TG oczywiście jest najniższa i w związku z tym materia ziemska w niewielkim stopniu zmniejsza częstotliwość własnych oscylacji. Odpowiednio wzrasta ich amplituda i ten mechanizm działa stabilizująco na temperaturę materii nie dopuszczając do jej drastycznego spadku.
W momencie wschodu Słońca zaznacza się proces odwrotny. Nie tylko wzrasta wartość TG na skutek zmiany pozycji Ziemi względem Słońca, co dochodzi do tego jeszcze dopływ fotonów pochłanianych przez atmosferę ziemską. Atmosfera ta jest w pewnym sensie naczyniem o skończonej objętości wypełnionym całkowicie oscylującymi wakuolami (czyli podstawowymi jednostkami przestrzeni) i to niezależnie od tego czy wakuole te związane są w formie materii czy też występują w formie swobodnej budując naszą przestrzeń. Jeśli teraz do tej objętości dojdą kolejne wakuole w formie fotonów promieniowania słonecznego to musie to oznaczać zmniejszenie możliwości ekspansji dla każdej z tych wakuoli z osobna.

Oznacza to jednak wzrost częstotliwości ich oscylacji oraz odpowiedni spadek amplitudy.

A to oznacza w okresie przejściowym, kiedy Słońce nie ukazało się jeszcze w pełni nad horyzontem, że materia ziemska zacznie wykazywać przejściowo mniejsza zdolność do oscylacji własnych a to znaczy jej temperatura musi spaść. Szczególnie silnie musi się to oczywiście zaznaczyć na powierzchni granicznej wchłaniania fotonów promieniowania słonecznego czyli tuż przy powierzchni gruntu.

I to jest właśnie cały mechanizm powstawania przymrozków przygruntowych.

No a jak to się ma do sytuacji obecnej. Aby to wyjaśnić musimy spojrzeć jaka jest sytuacja z poziomem lokalnego TG w Układzie Słonecznym w dniu obecnym a w szczegolnosci jakie jest położenie Ziemi w stosunku do innych planet (Grafika 2).

Widzimy że Ziemia zbliża się do koniunkcji z Saturnem co powoduje systematyczny wzrost średniej wartości TG, niezależnie od jego dobowych oscylacji. Oznacza to że prawdopodobieństwo przymrozków przygruntowych jest niewielkie, przynajmniej do 11.05.2014, to znaczy do momentu koniunkcji z Saturnem.


Po tym terminie Ziemia wyjdzie z obszaru zgrupowania planet wokół Saturna i Jowisza i oznacza to gwałtowny spadek wartości lokalnego TG. Materia ziemska nie jest w stanie przystosować się natychmiast do tych zmian i będzie dalej oscylować z poprzednia częstotliwością a to oznacza że będzie mniej wrażliwa na oscylacje TG co zwiększy dobowe wahania temperatury atmosfery ziemskiej.

Od 12.05.2014 wzrasta więc gwałtownie niebezpieczeństwo przymrozków. Jeśli pogoda w tym czasie będzie bezdeszczowa to okres zagrożenia może trwać nawet do polowy czerwca.

Jeśli wystąpią deszcze to materia będzie w stanie poprzez przejście fazowe wcześniej dostosować się do tych zmian i okres zagrożeń będzie krotki.

A wiec drodzy ogrodnicy nie zapomnijcie przykryć waszych pomidorów na noc.

Translate

Szukaj na tym blogu