A nie mówiłem!!!

02.04.2014 miało miejsce trzęsienie ziemi w Chile. Należało ono do najsilniejszych w tym roku i do jednych z silniejszych w historii pomiarów sejsmicznych. Wprawdzie szkody nie są wielkie ale tylko dlatego że miało ono miejsce z dala od lądu, pod dnem oceanicznym.


Już przed rokiem zwróciłem uwagę na to, że teren ten nawiedzi w najbliższej przyszłości silne trzęsienie ziemi.


Warunki do takiego trzęsienia stworzyło zaćmienie Słońca w dniu 13.11.2012.


Bezpośrednią przyczyną była seria wybuchów na Słońcu skierowanych w kierunku Ziemi.
Ich szczególną cechą było to że nastąpiły one w krótkim czasie po sobie i były skierowane w tym samym kierunku.



Ponieważ powoduje to większą szybkość ruchu materii wybuchów późniejszych podążających śladem wcześniejszego wybuchu, to już w rejonie Ziemi nastąpiło ich połączenie.


Spowodowało to falę następujących po sobie wzrostów i spadków Tła Grawitacyjnego i było zapalnikiem takich samych procesów na Ziemi. Pech chciał że to właśnie rejon zaćmienia z dnia 13.11.2012 był w tym momencie zwrócony w kierunku Słońca i wystawiony na te oscylacje TG. W rezultacie doszło do raptownych skoków wartości przyciągania ziemskiego co objawiło się trzęsieniem Ziemi.
Mogło się skończyć jeszcze gorzej gdyby te oscylacje przeszły w dudnienie wielkosci molekuł wody w oceanie. Wtedy to nie byłoby kogo tam ratować.

Darmowa energia. Przykład drugi

W mojej poprzedniej artykule przedstawiłem przykład urządzenia wykorzystującego oscylacyjne zmiany objętości gazu zamkniętego w szczelnym zbiorniku do produkcji energii elektrycznej.
Omawiane zmiany objętości są wynikiem oscylacji wartości Tła Grawitacyjnego i związanymi z tymi oscylacjami zmianami wielkosci atomów materii.

Podany przykład takiego urządzenia ma bardziej znaczenia poznawcze niż praktyczne i nie nadaje się (chyba?) ze względu na koszty do wdrożenia technologicznego.
Zasady według których funkcjonuje to urządzenie możemy jednak wykorzystać inaczej i zwiększyć przez to ilość pozyskiwanej energii. W tym celu proponuję najpierw zajęcie się pokrewnym zjawiskiem, zresztą powszechnie znanym, którego ideę wykorzystamy do naszych celów.

Zjawiskiem tym jest energia geotermiczna.

Mało ludzi zastanawia się nad tym, dlaczego występuje w ogóle coś takiego jak wzrost temperatury wraz z głębokością we wnętrzu Ziemi.


Oczywiście istnieją już wytłumaczenia fizyków, ale to co na ten temat mówi nauka nie może być prawdą.
Co ciekawe również w Polsce obserwujemy fenomen który zdecydowanie przeczy tej zasadzie.


Nie jest więc to wcale takie oczywiste, że temperatura rośnie wraz ze wzrostem głębokości, co widać na przykładzie Udrynia.

Dlaczego jednak obserwujemy w tym rejonie taką anomalię?

Wynika to z budowy geologicznej tego rejonu. Rejon Udrynia obił się zapewne nielicznym czytelnikom o uszy. Nie? No to może słyszał ktoś coś niecoś o Krzemiankach? I tu zapewne powędrują może z dwie ręce do góry. Tak jest, jest to ten rejon w którym odkryto złoża polimetaliczne w obrębie skał metamorficznych Platformy Wschodnioeuropejskiej.


Złoża te powstały w rezultacie procesów geologicznych przed około „1.5“ miliarda lat. W trakcie krystalizacji tych mas skalnych doszło do zamrożenia, że tak powiem, częstotliwości oscylacji atomów w obrębie sieci krystalicznej powstających minerałów. Częstotliwość TG była w tym czasie przejściowo bardzo niska. W ten sposób rejon ten tworzy lokalną anomalię TG i wykazuje się zaniżonymi wartościami oscylacji przestrzeni.


Oznacza to jednak że materia dostająca się z zewnątrz do takiego rejonu musi zmniejszyć częstotliwość własnych oscylacji a tym samym zwiększyć własna objętość i masę. To zmniejszenie częstotliwości oscylacji musi spowodować zmniejszenie się oscylacji molekuł zbudowanych z tych atomów oraz zmniejszyć intensywność oscylacji sieci krystalicznej minerałów.
Zmniejszenie oscylacji molekuł to nic innego jak zmniejszenie temperatury materii.
Tak więc tak zwany Suwalski Biegun Zimna oraz tworzenie się ośrodka wysokiego ciśnienia atmosferycznego w tym rejonie, ma swoja przyczynę w obecności intruzji magmowej w podłożu tego terenu.

Dlaczego więc w innych rejonach Ziemi obserwujemy zjawisko odwrotne?

Wszędzie na Ziemi, z wyjątkiem takich przypadków jak Udryń, częstotliwość oscylacji przestrzeni rośnie wraz z głębokością. Powoduje to też, że zmniejsza się odpowiednio wrażliwość materii na te oscylacje, poniewaz wielkość atomów proporcjonalnie spada. W normalnym przypadku prowadzi to do stałości temperatury materii w skali bezwzględnej (gdyby oczywiście taka istniała) niezależnie od głębokości. Każdy jednak teraz temu zaprzeczy i powie że przecież ten wzrost jest udowodniony przez odpowiednie pomiary. 

Oczywiście to nie jest prawda. 

Pomiary te dokonywane są za pomocą urządzeń zbudowanych z materii znajdującej się na powierzchni Ziemi, a to znaczy, że materia ta wpuszczona w głąb otworu wiertniczego podlega zmianom TG i jest zmuszona do zwiększenia częstotliwości własnych oscylacji, bez możliwości proporcjonalnego zmniejszenia wielkosci budujących ją atomów. Musi to prowadzić do interferencji i zmusza molekuły i sieć krystaliczną do zwiększonych oscylacji. 

Czyli temperatura rejestrowana przez urządzenie pomiarowe rośnie.


W przypadkach szczególnych, jak np. w trakcie wiercenia rekordowego odwiertu na półwyspie Kola, prowadzi to do paradoksalnych wyników pomiarów temperatury gdzie odpowiednie termometry zarejestrowały ekstremalnie wysokie temperatury w otworze.
Oczywiście takie pomiary są bezwartościowe i nie odpowiadają żadnym realnym wartościom in situ.
Mimo to nie da się ukryć, że fluidy wydobywające się z tak dużych głębokości mają bardzo wysoką temperaturę. Wynika to jednak nie z tego, że ich temperatura była pierwotnie tak wysoka ale z tego, że na drodze w kierunku powierzchni, zmniejsza się systematycznie wartość TG, co oczywiście pogłębia dysproporcje pomiędzy tą wartością a możliwościami powiększenia się wielkosci atomów i prowadzi bezpośrednio do wzrostu oscylacji molekuł.

Czyli temperatura takich fluidów rośnie.

To co opisałem poprzednio wystarcza nam do zmodyfikowania naszego urządzenia tak by zwiększyć jego produktywność. W tym celu posłużymy się znowu szczelnym zbiornikiem ale nie wypełnionym gazem tylko cieczą. Zbiornik ten umieścimy na jak największej głębokości w którejś z nieczynnych kopani na Śląsku. Jego wielkość musi być też wprawdzie znaczna ale zdecydowanie mniejsza niż w pierwszym modelu. Powiedzmy że musiałby on mieć objętość 10000 m³. Kopalnię tę musielibyśmy całkowicie zatopić, a zbiornik połączyć z powierzchnia ziemi przy pomocy rurociągu o średnicy dopasowanej do ilości wody dopływającej do chodników kopalni. Zbiornik ten zaopatrujemy w dwa wentyle umożliwiające przepływ wody tylko w jednym kierunku. Pierwszy umożliwiałby dopływ wody kopalnianej do zbiornika a drugi łączyłby go z rurociągiem kierującym wodę na powierzchnię.

Oscylacje TG prowadziłyby do okresowego wzrostu objętości cieczy w zbiorniku, co prowadziłoby do jej wypływu ze zbiornika w kierunku rurociągu. Przy kolejnej oscylacji powodującej zmniejszenie objętości cieczy w zbiorniku następowałby dopływ wod kopalnianych do zbiornika. Przy następnym takim cyklu cześć wody ze zbiornika wypychana byłaby z rurociągu na powierzchnię Ziemi.

Uzyskalibyśmy więc rodzaj pompy tłoczącej wodę z głębokich warstw na powierzchnię. Co jednak o wiele ważniejsze woda ta w drodze ku powierzchni Ziemi byłaby wystawiona na coraz niższe wartości TG, co prowadzi bezpośrednio do wzrostu wielkosci molekuł wody oraz przyrostu jej temperatury. 

W efekcie pozwala to na znaczne zwiększenie ciśnienia wody w rurociągu i ilość energii w tym strumieniu gwałtownie rośnie. 

W tym przypadku uzyskujemy podwójną korzyść. Po pierwsze ruch strumienia wody możemy wykorzystać do napędu generatora prądu elektrycznego. Po drugie w drodze ku powierzchni wody kopalniane zwiększają swoją temperaturę i możemy je wykorzystać jako źródło ciepła.

Ktoś może się spytać czy nikt dotychczas tego zjawiska nie zaobserwował?

Ależ oczywiście że tak, obserwujemy je stale i ma to bardzo przykre konsekwencje. 
Tak zwane samozapłony węgla na hałdach są przykładem tego jak mocno materia potrafi zwiększyć swoją temperaturę jeśli zostanie wydobyta z dużych głębokości na powierzchnię.
 
Oczywiście metoda ta będzie jeszcze lepiej funkcjonować jeśli nasze urządzenie umieścimy w głębokich warstwach oceanu na głębokości paru tysięcy metrów. Dzięki temu możemy uzyskać dowolnie wielki strumień wody i produkować energię w nieskończonych ilościach. 

Oczywiście również w przypadku oceanu zjawisko które opisałem jest znane i na podobnej zasadzie funkcjonuje też fenomen klimatyczny El Niño w Ameryce Południowej, o czym pogadamy sobie przy innej okazji

Darmowa energia. Przykład pierwszy


Temat „darmowej energii“ fascynuje wielu i wzbudza wiele emocji, zarówno wśród fascynatów jak i fizyków, przy czym ci ostatni drą sobie najczęściej łacha z tak bzdurnej ich zdaniem idei i zwracają uwagę na ograniczenia wynikające z odpowiednich praw termodynamiki.
Jak dotychczas wszystkie próby zbudowania urządzenia dostarczającego energii inaczej niż w znanych procesach jej przekształcenia zakończyły się niepowodzeniem.

Czy jednak ostatnie słowo w tym względzie już zostało powiedziane, w to śmiem wątpić.
Ci co czytają moje notki wiedza już że jestem zwolennikiem istnienia dodatkowego elementu regulującego własności fizyczne wszechświata. Tym elementem jest nieciągła przestrzeń.
Oczywiście musi to prowadzić do tego że obecny paradygmat w fizyce posiada olbrzymie luki wynikające z jego statyczności, gdzie rzeczywistość jest jednak totalnie zmienna.

Prowadzi to do rozbieżności pomiędzy teoriami fizyków a ich doświadczeniami. Rozbieżności te są oczywiście sprytnie pomijane przy pomocy statystyki i tak zwanego rachunku błędów.

Ogólnie można powiedzieć tak że wszystkie wyniki nie zgadzające się z przewidywaniami teorii są już do czasów Galileusza po prostu ignorowane i nie ewaluowane.
Żeby nie zanudzać więcej bezsensownością fizyki chciałbym zwrócić uwagę na to że obecność Tła Grawitacyjnego ma oczywiście olbrzymie znaczenie dla przebiegu zjawisk fizycznych na Ziemi.
Zwróciłem już szereg razy uwagę na konsekwencje tego dla przebiegu procesów geofizycznych na Ziemi. Miedzy innymi na to, że zmienność TG pod wpływem wybuchów słonecznych może doprowadzić do dramatycznych zjawisk atmosferycznych na Ziemi w formie cyklonów czy tez trąb powietrznych.


Oczywiście tego typu zjawiska ze względu na ekstremalne natężenie nie za bardzo nadają się jako źródło dla pozyskiwania energii. Ale oczywiście zmiennosci TG nie ograniczają się tylko do tego typu zjawisk ale są w znacznie mniejszym natężeni obserwowane ciągle.
Tak jak już to opisywałem w moich notkach, zwiększenie wartości TG jest równoznaczne ze zwiększeniem częstotliwości oscylacji podstawowych jednostek przestrzeni wakuol. Oznacza to jednak ze w przypadku molekuł materii, która jest niczym innym jak związkiem wakuoli,  
musi to prowadzić do zwiększenia częstotliwości jej składowych a tym samym do zmniejszenia ich wielkosci Ponieważ każdy atom takiej molekuły reaguje odrębnie na takie zmiany musi to prowadzić w następnym etapie do zburzenia harmonii oscylacji jej składowych i powiększenia ruchów takiej molekuły objawiającego się w podwyższeniu temperatury i objętości. Oczywiście zmniejszenie wartości TG prowadzi do odwrotnych zjawisk.

I tu dochodzimy do sedna naszego rozumowania. Jeśli tak, to w zamkniętym zbiorniku musi się to objawić w regularnych wahaniach ciśnienia zawartego w tym zbiorniku gazu. Oczywiście w przypadku niewielkich zbiorników zmian tych nie zaobserwujemy bo są one zbyt małe. Inaczej ma się sprawa ze zbiornikami o bardzo dużej objętości. Tam muszą być obserwowane ciągle zmiany ciśnienia w ich wnętrzu, co oczywiście można wykorzystać do produkcji energii elektrycznej.

Przykładowo taki generator energii składał by się z ze szczelnego zbiornika o pojemności powiedzmy 100000 m³ wypełnionego np. CO2, z racji struktury tej molekuły reagującej szczególnie mocno na zmiany TG, oraz mniejszego elastycznego zbiornika w formie balonu. Pomiędzy nimi musiałaby się znajdować turbina zdolna do obracania generatora prądu niezależnie od kierunku przepływu gazu.
Urządzenie produkowałoby energie korzystając z cyklicznych zmian ciśnienia w zbiorniku głównym
Jest to wprawdzie dość prymitywne wykorzystanie TG ale niewątpliwie bardzo proste w realizacji.

W następnych notkach z tego cyklu podam inne sposoby na uzyskiwanie „darmowej energii“.

Słowianie byli pierwsi


Teza jaka teraz postawię może się wydawać nieprawdopodobna, ale wiele wskazuje na to że pierwszymi mieszkańcami Ameryki byli ludzie wywodzący się z terenów obecnej Polski i co ciekawe z ludem tym jesteśmy bezpośrednio spokrewnieni.
Przesłanki na to że pierwszymi mieszkańcami Ameryki mogli być Europejczycy są dosyć mocne ale większość "naukowców", szczególnie amerykańskich, broni się przed taką interpretacją.
Wynika to z obowiązującego w Ameryce political correctness jeśli chodzi o tematykę pierwszeństwa ludności pochodzenia azjatyckiego w zasiedleniu kontynentu (ale i nie tylko).
Dlaczego obowiązują tego typu ograniczenia jest dla nas ciężkie do zrozumienia, ale niewątpliwie zasadniczą rolę odgrywa tu poczucie winy białej ludności USA za zbrodnie jakie wyrządzono ludności tubylczej w trakcie kolonizacji Ameryki.
Tak czy owak faktem jest że w Ameryce pojawia się pod koniec ostatniego zlodowacenia kultura ludzka wykazująca zadziwiające materialne zbieżności z kulturami późnego paleolitu ewentualnie mezolitu w Europie.


Zbieżność wytwarzanych w tej kulturze narzędzi z podobnymi wyrobami w Europie jest tak wielka że nie uszło to uwadze archeologów i doprowadziło do powstania hipotezy że członkowie solutreńskiej kultury z rejonów Francji przeniknęli, wzdłuż czoła sięgającego daleko na południe zalodzenia północnego Atlantyku, do Ameryki i zasiedlili ten kontynent. Ta hipoteza spotkała się z dużym oporem w środowisku amerykańskich archeologów, stojących pod naciskiem organizacji amerykańskich Indian, obawiających się utraty ich pierwszeństwa w zasiedleniu kontynentu.
Co więcej środowiska Indian Północnoamerykańskich przeciwstawiają się wszystkim próbom badan szczątków ludzi z okresu kultury Clovis pod pretekstem łamania ich praw religijnych żądając wydawania im szczątków tych pradawnych ludzi, i to mimo togo że już nawet pobieżna analiza tych szczątków wskazuje na brak podobieństwa do współczesnych Indian za to bardzo duże podobieństwo do współczesnych Europejczyków.


Powoli jednak zmowa milczenia na temat zasiedlenia Ameryki zanika i ostatnie badania rzucają coraz więcej światła na to zagadkowe historyczne zdarzenie.
Szczególnie genetyka przyczyniła się do postępu w wyjaśnieniu zasiedlania Ameryki choć z drugiej strony jej badania ujawniły kolejne zagadki ciężkie do rozwiązania na bazie obecnie obowiązujących teorii.
Proponuję nową interpretację wyników tych badan na bazie mojej teorii fizyki.
Zacznijmy jednak od mojej wzmianki w której wspomniałem o możliwości zasiedlenia Ameryki przez Słowian.


W istocie ilość faktów potwierdzających obecność ludności o haplogrupie R1a na dalekiej Syberii rośnie coraz bardziej, a wraz z nimi rośnie też pewność, że to właśnie ta grupa ludzka jako pierwsza osiągnęła amerykański kontynent.
W istocie w okresie maksymalnego rozprzestrzenienia się lodowca w Europie warunki życiowe ludności pogorszyły się tak bardzo, że cześć tych grup z terenów obecnej Polski zmuszona została do poszukiwania nowych terenów łowieckich. Dla tych ludzi obszary czoła lodowca były naturalnym środowiskiem ich bytu tak więc tylko nieliczni przenieśli się na południe. Większość tych grup przemieszczała się wzdłuż czoła lodowca na wschód w miarę trzebienia zwierzyny na zajętych terenach.
Ekspansja na wschód była bardzo szybka i już przed 24000 do 15000 lat temu zasiedlone zostały tereny na wschód od jeziora Bajkał aż po Ocean Spokojny. Przynajmniej z tego rejonu dotrwały do naszych czasów szczątki ludzi oraz ślady ich materialnej egzystencji.
Bardzo dokładny opis tych znalezisk znajdziemy tutaj.


Możemy się przekonać jak wysoki poziom cywilizacyjny miała już ta kultura z przed 24000 lat. Zarówno wyroby sztuki jak i przedmioty praktycznego użytku wykazują taki poziom artyzmu jakby były wykonane 20000 lat później. 
Znaczenie tego stanowiska nabrało jednak całkiem nowego wymiaru kiedy przeprowadzono badania genetyczne szczątków chłopca pochowanego na terenie osiedla Mal'ta.
W wyniki tych badan opublikowanych w zeszłym roku rozgrzały od nowa dyskusje o zasiedleniu Ameryki.
Szczególnie interesujące było stwierdzenie występowania u tych ludzi całkiem nowego haplotypu którego cechy zbliżone były najbardziej do europejskiej haplogrupy R1. Z uwagi na wiek znaleziska czyli 24000 lat odpowiada to rzeczywiście okresowi przed podziałem tej haplogrupy na R1a i R1b (patrz moje poprzednie notki).
Naukowcom udało się zsekwencjonować cały genom chłopca co pozwoliło na porównanie go z genomem innych ludów na Ziemi.


Okazało się że genotyp chłopca z Mal'ty znajduje się gdzieś pośrodku pomiędzy tym charakterystycznym dla Europy a tym charakterystycznym dla ludności Ameryki, nie ma jednak odpowiednika u żadnego współczesnego przedstawiciela gatunku ludzkiego.


Przy tej obserwacji musimy się na krotko zatrzymać.
Nie jest to bowiem pierwszy przypadek tego że badanie kopalnego DNA prowadzi do rezultatów w którym badany genom nie znajduje współczesnego odpowiednika.
„Naukowcy“ ignorują to zjawisko pod pretekstem, że przecież to musi być normalne i że badane organizmy nie miały potomków, i ze przecież od tamtych czasów tak wiele się zmieniło.
Wszystko to są durne i bezczelne uniki.

Oczywiście to nie jest normalne i jest to jeden z większych skandali w nauce że ignoruje się tę oczywistą nielogiczność w badaniu kopalnego DNA.

Również w przypadku chłopca z Mal'ty mamy do czynienia z takim przekłamaniem.
W rzeczywistości w jego DNA poszczególne nukleotydy różnią się od wersji współczesnej bardzo znacznie a w trakcie sekwencjonowania badane są nie oryginalne sekwencje nukleotydów ale ich współczesne kopie otrzymane w rezultacie tak zwanej reakcji łańcuchowej polimerazy.


Problem polega na tym że współczesne nukleotydy nie maja tej samej wielkosci co te z materiału kopalnego i w związku z tym kopie te nie są identyczne z wzorcem, ale pojedyncze nukleotydy są zastępowane przez inne ale o tej samej wielkosci. Prowadzi to oczywiście do zakłamań i błędów w wyniku czego otrzymujemy tak naprawdę całkiem nowe DNA nie podobne do pierwowzoru.
Zjawisko to opisałem już w mojej notce dotyczącej wykształcenia się u Słowian zdolności trawienia surowego mleka.


To co robią obecnie "naukowcy" odpowiada dokładnie temu co się dzieje w zapisie DNA jeśli na Ziemi dochodzi do gwałtownych zmian Tła Grawitacyjnego. Przeprowadzona obecnie na tym kopalnym materiale reakcja jego powielania prowadzona jest rowniez w warunkach drastycznie zmienionych wielkosci fizycznych.
Jednak różnica miedzy wartością TG przed 24000 lat a obecnie jest mniejsza niż jego wzrost w okresie końca epoki lodowcowej. Wtedy wzrost ten był jeszcze gwałtowniejszy i doprowadził w Ameryce do bardzo dużych zmian w genomie tych ludzi. Tak dużych że wykształciły się całkiem nowe haplotypy nieznane w Starym Świecie. Jednak co najważniejsze bazę do tych zmian stanowiły haplotypy występujące w Europie a szczególnie te z jej północno-wschodniego obszaru czyli haplotypy charakterystyczne dla Słowian.

To właśnie ludzie haplotypu R1a stanowili większość mieszkańców Syberii w tamtych czasach i to oni jako pierwsi przekroczyli cieśninę Beringa. Ich kultura materialna odpowiadała temu co znamy w Europie ale została oczywiście dopasowana do nowych warunków w ktorych polowania na średniej wielkosci zwierzęta roślinożerne zastąpione zostało przez polowania na olbrzymie stada nieznających człowieka mamutów i mastodontów. Odpowiednio do wielkosci zwierzyny łownej musiała się zwiększyć też wielkość narzędzi łowieckich do tych polowań.

Kiedy przebiegunowania Ziemi albo lepiej powiedziawszy obroty Ziemi o 180°, zainicjowane przez nagły wzrost TG, zapoczątkowały drastyczne zmiany klimatyczne, większość dużych roślinożerców wymarła a wraz z nimi rowniez zdziesiątkowana została ludność Syberii i Ameryki. To co nie zamarzło na miejscu po spadkach temperatury w ciągu jednej doby o 100°C, wyginęło kiedy tereny równinne zostały spustoszone przez gigantyczne tsunami.Reszty dokonał głód spowodowany brakiem zwierzyny łownej.


Zarówno w Ameryce jak i na Syberii liczebność ludności pochodzenia Słowiańskiego nie zdążyła odrodzić się po tej katastrofie. Gwałtowne ocieplenie spowodowało napływ ludności o cechach azjatyckich ze środkowej Azji i rozproszenia jej w tym nowym żywiole. Świadectwa jej obecności jednak przetrwały i cala kultura i zdobycze techniczne zostały przez Azjatów przejęte i zachowały się u ludów północy do dziś.
Zmiany DNA objęły jednak nie tylko mieszkańców dawnej Ameryki ale rownież mieszkańców Syberii i w ten sposób zatarły się europejskie ślady genetyczne w genomie jej mieszkańców.
O tym że pomiędzy kultura Clovis a tą z terenów Mal'ty występuje bliskie pokrewieństwo, żeby nie powiedzieć identyczność, mogliśmy się przekonać po ostatnich doniesieniach na temat badan genomu jej przedstawiciela w Ameryce


również i w tym przypadku mamy do czynienia z podobnymi albo lepiej powiedziawszy identycznymi przekłamaniami. Dlatego też genom ten nie pasuje dokładnie do żadnego współczesnego. Ponieważ pomiędzy chłopcem z Mal'ty i chłopcem z Montany istnieje przerwa ponad 10000 lat również i w tym przypadku nie jest możliwa pełna identyczność wyników. Ale jak wskazują sami autorzy pracy podobieństwo to jest najwieksze z wszystkich możliwych.
Problem przekłamań genomu kopalnego jest problemem zasadniczym dla wiarygodności genetyki jako nowej dziedziny nauki. Dotychczasowe wyniki nie mogą być traktowane jako ścisłe dowody. 

Dopiero zmiana metod badawczych i bezpośrednia identyfikacja nukleotydów w pierwotnym materiale kopalnym bez konieczności replikacji otworzy nam drogę do rzeczywistego poznania ścieżek rozwojowych współczesnych ludzi, ale już teraz można powiedzieć że rezultat tych badan zmieni diametralnie nasze widzenie i pokaże nam to że to właśnie Słowianie dali poczatek naszej cywilizacji i zrewolucjonizowali całą kulturę materialną na długo przed jakimikolwiek krokami w tym kierunku w innych rejonach kuli ziemskiej.

Wały Śląskie - najstarsza monumentalna budowla na Ziemi



Wały Śląskie - najstarsza monumentalna budowla na Ziemi

Wszyscy słyszeliśmy o Murze Chińskim ale zapewne niewielu słyszało o tym że w Polsce też znajduje się coś podobnego. Na terenie zachodniej Polski występują, ciągnące się przez dziesiątki kilometrów, nasypy ziemne. Składają się one najczęściej z trzech równolegle do siebie przebiegających wałów oddzielonych rowami o całkowitej szerokości do 18 m i wysokości do 2.5 m. Budowa ich jest bardzo prosta i jest to zwykły nasyp z materiału znajdującego się na miejscu jego budowy, najczęściej więc z piasku.


Wały te nie były tak naprawdę nigdy w centrum zainteresowania archeologów mimo że znane są od kilkuset lat.
W literaturze brak jest wzmianek o ich twórcach tak ze stało się to podstawą do snucia mniej lub bardziej fantastycznych przypuszczeń o ich pochodzeniu. Na przykład przypisywano ich powstanie mitycznym plemionom słowiańskim np. Ślężanom lub też nawet Bolesławowi Chrobremu wiążąc je z celem obrony terytorium. Stad wywodzi się ich inna nazwa „Wały Chrobrego“.


Jak się dalej czytelnicy będą mieli okazję przekonać, przypuszczenia te i teorie bledną w porównaniu do rzeczywistych okoliczności ich powstania.

W ostatnich latach rozpowszechniany jest pogląd że wały te powstały w późnym Średniowieczu i miały za celu oznaczanie granic Księstwa Głogowskiego.
Nie będę się w to wgłębiał dokładniej bo teoria ta jest nierealna. Pomijając to że znalezienie trzech kawałków ceramiki w jednym miejscu, i to nie w trakcie regularnych wykopalisk, i to jeszcze przez twórcę hipotezy, nie może być uznawane jako dowód. Szczególnie że budowa takich wałów również w Średniowieczu musiałaby pochłonąć krocie i proporcjonalnie równałaby się przedsięwzięciu budowy sieci autostrad w Polsce. Ile to kosztuje i jaki jest tego jest rezultat każdy widzi i nie inaczej byłoby rowniez w Średniowieczu. Taka inwestycja przekraczała możliwości finansowe i logistyczne Księstwa Głogowskiego o rzędy wielkosci. Szczególnie że wały te przebiegały w znacznej części przez nieprzebyte knieje Borów Dolnośląskich. Budowa wałów w tym rejonie nie miała po prostu najmniejszego sensu. Ich zgodność przebiegu z granicami księstwa wynikała tylko z tego że ludzie w średniowieczu nie byli w ciemię bici i wiedzieli bardzo dobrze że do ustalania granicy najlepiej nadają się charakterystyczne i niepowtarzalne formy topograficzne i do takich należały Wały Śląskie. A wiec wykorzystano je prowadząc granicę wzdłuż wałów, które w tamtych czasach były pewnie jeszcze lepiej widoczne niż obecnie. Rozpowszechnianie tej hipotezy musi mieć wiec inne przyczyny jak prawda historyczna.

Wracając wiec do meritum musimy sobie postawić pytanie kto i w jaki techniczny sposób mógł zbudować te olbrzymie wały ciągnące się przez środek największych obszarów leśnych w Europie.

Odpowiedz na to pytanie jest zaskakująca i stawia te wały na szczycie osiągnięć ludzkości w całej jej historii.

Wały Śląskie maja genezę starszą o 10000 lat niż to się najodważniejszym fantastom przyśniło.

W moich ostatnich trzech notkach zajmowałem się zagadnieniem pochodzenia Słowian. W trakcie pisania nadmieniałem czasami o szczególnych okolicznościach ich historii nie wgłębiając się bardziej w temat aby nie odwodzić czytelnika od głównego przesłania w tym tekście.


Miedzy innymi wspomniałem o tym ze Słowianie, w okresie końca zlodowacenia, jako pierwsi podjęli próby hodowli zwierząt. W początkowym okresie tylko w celu zapewnienia sobie świeżego mięsa na okres pomiędzy jesienną i wiosenną wędrówką mamutów.

Z racji wielkosci oraz otwartości terenu pomiędzy lądolodem a Sudetami i Karpatami łowcy nie mieli większych problemów z wypatrzeniem stad mamutów i wiedzieli dokładnie którymi szlakami mogą się takie stada przemieszczać.

Sytuacja zmieniła się gwałtownie kiedy mamuty wymarły i osiadła ludność słowiańska zmuszona była do przestawiania się na inne zwierzęta łowne. Należały do nich dzikie konie, renifery i tury. Te jednak były o wiele bardziej mobilne i szybsze. Ich przemarsz w kierunku Ukrainy na letni wypas trwał kilkakrotnie krócej a możliwości ich wytropienia znacznie zmalały, ponieważ po wymarciu mamutów zabrakło zwierząt które regularnie otrzymywałyby te tereny w formie stepu poprzez wyjadanie młodych drzew.

Już w ciągu kilkudziesięciu lat tereny te zamieniły się w stepo-las porośnięty brzozą i wierzbą a w tych warunkach stada zwierząt z łatwością przenikały przez zastawiane przez łowców zasadzki.

Jak już nadmieniłem, ludność ta była już w tym czasie zorganizowana w struktury plemienne posiadające rowniez kasty przywódcze i wojownicze. Pozwoliło to na podjecie działań polepszających sukcesy łowieckie tych plemion i jednym z głównych takich działań była idea budowy pierwszych budowli wykonanych przez człowieka na Ziemi. I takimi właśnie były Wały Śląskie. W tamtych czasach tereny te były jeszcze łatwo dostępne i nie porośnięte dużymi lasami tak wiec dobrze zorganizowane parotysięczne plemiona poświęcały cały swój czas pomiędzy wędrówkami zwierząt na budowę zapór prowadzących te zwierzęta do miejsc przy ktorych czekali już na nie łowcy. Najczęściej bagien utrudniających ich ucieczkę. Pozwoliło to na zwiększenie sukcesów w polowaniach w sposób dramatyczny i plemiona te żyły znowu w dostatku.
W miarę zmian tras wędrówek zwierząt łownych powstawały coraz to nowe odcinki takich walów i ich położenie przesuwało się coraz bardziej na północ. Oczywiście większość tych wałów nie zachowała się i została zniszczona, po tym jak na tych terenach rozpowszechniło się rolnictwo.

Oczywiście łowcy zorientowali się bardzo szybko że natychmiastowe zabijanie zwierzyny prowadzi do olbrzymich strat, a wtedy nie znano jeszcze innych metod przechowywania żywności poza suszeniem mięsa na słońcu. Było to wiec jak najbardziej logiczne że zaczęto wykorzystywać te wały do skierowania tych zwierząt do ogrodzonych z wszystkich stron zagród w ktorych mogły żyć jeszcze długie miesiące czekając na upolowanie.

Zdarzało się rowniez i tak, że w niektórych latach, ze szczególną obfitością żywności, nie wszystkie zwierzęta trafiały pod nóż myśliwych i cześć z nich rozmnażała się w niewoli. Nie trzeba być geniuszem aby się zorientować, że jest to o wiele prostsza metoda pozyskiwania mięsa niż uganianie się za dzikimi zwierzętami.

W trakcie tych polowań przy użyciu wałów-pułapek łapane były rowniez dzikie tury i to właśnie one dały początek udomowieniu bydła. To samo dotyczy zresztą koni ktorych udomowione przez Słowian umożliwiło bezprzykładne sukcesy w podbojach nowych ziem przez kastę wojowników znaną nam pod osobnym określeniem „Scytów“.

Podsumowując Wały Śląskie są zabytkiem nie mającym odpowiednika nigdzie na świecie i zasługują na to aby przeprowadzić ich pełną dokumentacje i postawić je na najwyższym stopniu ochrony zabytków. Jest to prawdziwy 8 cud świata.
Są one przykładem niesamowitej inwencji i genialności naszych przodków i zasługują na to aby stać na czele symboli identyfikacyjnych Polaków.

Translate

Szukaj na tym blogu