O różdżkarstwie bez (lania) wody.



Dyskusja o radiestezji tutaj:


zbacza coraz bardziej w kierunku magiczno-religijnym z jednej strony i zgrywy co niektórych komentatorów z drugiej.
A wiec staje się bezsensowna. Z maniakami religijnymi nie ma co dyskutować a ze zgrywusami tym bardziej. Z mojej strony chciałbym podsumować moja interpretacje tego zjawiska.
To że różdżkarstwo może wykazać się sukcesami w poszukiwaniu wód gruntowych co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Jest to zawód bazujący na popycie ze strony klientów. Ludzie są wprawdzie nieracjonalni z natury, ale w większości nie są wariatami, przynajmniej jeśli chodzi o wydawanie własnych pieniędzy.

Tak wiec gdyby różdżkarstwo nie zapewniało sukcesów w poszukiwaniu wody to już dawno zanikłoby chociażby z tego powodu ze ciąży na nim znamię gusła i zabobonu. A mimo to ani kościołowi ani komunistom nie udało się go wyplenić. Co więcej różdżkarze już wielokrotnie udowodnili że ich metoda jest lepsza od wszystkiego czym dysponuje nauka. Przypomnę tylko anegdotę o reaktorze w Świrku i bezskutecznych poszukiwania przez geologów wody.
Mamy więc do czynienia z faktem ale brakuje nam tego jak ten fakt pogodzić z nasza wiedza o naturze.
Ten dylemat jest nie do rozwiązania przynajmniej dopóty, dopóki w fizyce dominują poglądy nie mające nic wspólnego z realiami. Innymi słowy fizyka nie rożni się w niczym od tej części różdżkarzy którzy z tej godnej poparcia działalności próbują zrobić szamańskie bzdury.

Zastanówmy się nad tym jakie fakty możemy uznać za pewne.

Pewne jest to że różdżkarze znajdują wodę. Z doświadczenia wiedzą, że woda nie jest w gruncie wszędzie w tym samym zakresie dostępna, i że w stosunkowo niewielkiej odległości od siebie dwie studnie mogą mieć dramatycznie rożną wydajność. Często mają ją tak niską że potocznie będziemy twierdzić że wody w nich nie ma. Oczywiście nie odpowiada to prawdzie. Po prostu wspolczynniki filtracji gruntów zmieniają się w olbrzymim zakresie nie tylko w obrębie tej samej warstwy skalnej ale również w obrębie rożnych horyzontów gruntu. Tak więc woda w nich jest ale nie w takiej ilości którą użytkownik potrzebuje.

Drugim faktem jest to że różdżkarze posługują się przyrządami, albo różdżkami albo wahadełkiem.

Innym faktem jest to że zdolności różdżkarskie są u ludzi rożnie wykształcone. Niektórzy wykazują te zdolności w wysokim stopniu, inni wcale. Co więcej zdolności te u tego samego różdżkarza ulegają też wahaniom. W miarę trwania eksperymentów ulegają zdecydowanemu osłabieniu.
Co ciekawe pojawiają się też często u różdżkarzy dopiero w wieku dojrzałym.

Czwartym faktem jest to że kierunek wychylenie różdżki jest zależny od osoby. U jednych różdżka wychyli się ku dołowi u innych do góry.
Oczywiście pomijam w moich rozważaniach wszystkie brednie które nagromadziły się wokół tego tematu i cały ten szarlatański cyrk jaki wytworzył się wokół różdżkarstwa. Pod tym względem naukowcy i psedoróżdżkarze mogą sobie podać ręce. To jest ten sam typ ludzi wyspecjalizowanych w oszukiwaniu i okradaniu społeczeństwa.
Można by pewnie listę tych faktów jeszcze powiększyć ale zostańmy przy tych które są mniej lub bardziej dla wszystkich niepodważalne.

W jaki więc sposób połączyć te fakty ze sobą tak aby uzyskać logiczny ciąg dowodowy uzasadniający mechanizmy tego zjawiska?

Kluczową rolę przypisuję w tym przypadku samej różdżce. Już sam kształt przyrządu sugeruje że mamy tu do czynienia z silą zewnętrzną, ponieważ różdżka swoją budową nie rożni się od dźwigni a wiec ma za zadanie, wykorzystując zjawisko dźwigni, wzmocnić impuls na tyle aby stal się widoczny dla obserwatora.


Możemy to porównać do termometru rtęciowego. Bez kapilary zmiany rozszerzalności cieplnej rtęci nie były by dla nas widoczne.

Co powoduje jednak pojawienie się tej siły?

Moim zdaniem chodzi o oddziaływanie grawitacyjne, a konkretnie o tak zwany efekt Magnusa.
Zacznijmy od tego że „siła grawitacji“ nie jest żadnym dopustem bożym tak jak to sobie ubzdurali fizycy. Jest to efekt koordynacji oscylacji składowych atomów, czyli elementarnych jednostek przestrzeni, w materii ziemskiej. Dominujący jest oczywiście efekt skierowany w kierunku środka Ziemi ale w każdym miejscu na Ziemi mogą wystąpić odstępstwa od tej reguły jeśli tyko dojdzie do lokalnego skoordynowania tych oscylacji w jakiejś części materii.

Zjawisko jest tak powszechne ze przez nas nie zauważalne. Po prostu przyzwyczailiśmy się do tego że coś jest i jest to dla nas tak oczywiste ze nawet nie przychodzi nam do glowy postawienie pytania, dlaczego? Oczywiście fizyka odegrała w tym otumanieniu decydującą role propagując magiczne mechanizmy funkcjonowanie rzeczywistosci.
Tymczasem większość zjawisk w naszym najbliższym otoczeniu czeka jeszcze na swoje wyjaśnienie. Tak naprawdę fizyka stworzyła tylko namiastki tych wyjaśnień, szerząc ułudę tego że rozumiemy to co się w naturze dzieje.

Ze zjawiskiem różdżkarstwa, pośrednio, związane są tez inne zjawiska których natura jest dla nas niewyjaśniona.
Na przykład: dlaczego tworzą się chmury, jako dość ściśle odgraniczone obszary o większej zawartości skroplonej pary wodnej? I dlaczego, zanim dojdzie do ich wytworzenia, kropelki te nie spadają na powierzchnie Ziemi?
Pytania z tej dziedziny są rozliczne i oczywiście fizyka znalazła na nie pseudo-odpowiedzi. Jeśli się jednak nad nimi głębiej zastanowić to te odpowiedzi są bzdurne a ich logika poroniona.
Innego typu zagadką jest to, dlaczego zwierzęta, szczególnie ryby i ptaki poruszają się w zwartych stadach i w jaki sposób są w stanie skoordynować ze sobą kierunki tego poruszania. Również w tej dziedzinie napotykamy tylko pseudo-odpowiedzi.

Wszystkie te przykłady maja jednak coś co je łączy. Wszystkie one są związane z ruchem a w dwóch ostatnich z ruchem pulsującym.

To właśnie lokalna pulsacja prowadzi do koordynacji oscylacji przestrzeni i wykształcenia się lokalnego pola grawitacyjnego. To właśnie lokalne pole grawitacyjne prowadzi do powstania chmur i ono jest tez odpowiedzialne za zmiany kierunku poruszania się pojedynczych zwierząt w stadach ryb czy tez ptaków.
Jest to rezultatem tego że zjawisko grawitacji wynika z koordynacji oscylacji wakuol w ten sposób, że ich ekspansja nie jest jednorodna we wszystkich kierunkach. Jako byłe fotony wakuole posiadają impuls powstały w trakcie ich emisji nadający im określoną prędkość. To znaczy określony kierunek ekspansji jest dominujący. W przypadku wakuol związanych w materii dochodzi do koordynacji kierunków ekspansji oraz do koordynacji składowej impulsu w taki sposób ze ekspansja dominującego kierunku następuje najczęściej w kierunku centrum koordynacyjnego. W normalnym przypadku jest to centrum planety ale jeśli dochodzi do wykształcenia się lokalnych zsynchronizowanych pulsacji materii może pojawić się składowa odbiegająca od tego dominującego kierunku.

Każda więc forma skoordynowanych pulsacji niesie z sobą możliwość powstania lokalnego pola grawitacyjnego.
Oddziaływanie takiego pola jest mniej zależne od tego jaka masa jest z nim związana, co bardziej od skali takiej koordynacji.

Czym bardziej zgrane se sobą są te pulsacje tym bardziej zaznacza eis oddziaływanie takiego pola.
Jak zapewne się już zorientowała, przynajmniej cześć czytelników, wprost idealna koordynacja ruchów pojedynczych osobników w stadzie ma za zadanie wytworzyć takie właśnie lokalne pole grawitacyjne. Każde zaburzenie takiego pola wynikłe z tego że pojedyncze egzemplarze zmieniają kierunek swoich ruchów w wyniku zaatakowane przez drapieżnika powoduje efekt odwrotny i desynchronizacje oscylacji. Zmienia to jednak drastyczne położenie wspólnego środka lokalnego Tła Grawitacyjnego i ta zmiana rozprzestrzenia się z prędkością światła na wszystkie osobniku w stadzie co my odbieramy jako jednoczesną reakcję wszystkich osobników. Oczywiście powoduje to zmianę w kierunku poruszania się pojedynczych osobników w sposób idealnie skoordynowany bez potrzeby aktywnego działania ze strony jednostki.


Temat ten pogłębię może innym razem, a teraz przejdźmy do tego co ma wspólnego podane przeze mnie zjawisko z różdżkarstwem. Zanim to jednak wyjaśnię może krótki wypad w kierunku piłki nożnej. Piłka, jak wiadomo, jest okrągła a bramki są dwie.


To co tam widzimy zakrawa na większe cuda niż różdżkarstwo. Oczywiście fizycy twierdza ze wiedzą o co chodzi, ale jak zwykle w fizyce to zwykła ściema.
Ruch piłki nie ma nic wspólnego z wytłumaczeniem efektu Magnusa.


Twierdzenie że można zmierzyć różnicę ciśnień jest wyssane z palca. Nikt nigdy czegoś takiego nie zmierzył.
Niewątpliwie efekt ten ma coś wspólnego z rotacją.
Wynika on z tego że rotujące ciało materialne nie możemy traktować jako niepodzielną jedność, tylko jako sumę poszczególnych budujących je elementów. Nadanie piłce w trakcie egzekwowania rzutu wolnego znacznej prędkości połączonej z rotacją powoduje że kierunek ekspansji wakuol budujących piłkę nie zgadza się więcej z kierunkiem do środka Ziemi ta zmiana kierunku ekspansji oznacza rowniez zmianę kierunku lotu samej piłki. A wiec zjawisko to jest wytłumaczalne na poziomie rotujących wakuol w atomie.

Mamy wiec już wszystkie elementy potrzebne do tego aby wytłumaczyć co dzieje się z różdżka i dlaczego reaguje ona na "żyły" wodne.

Przepływ wody w gruncie polega na pokonywaniu objętości pomiędzy poszczególnymi jego ziarnami. Przeciskając się pomiędzy ziarnami piasku, w miejscu gdzie one się ze sobą kontaktują, molekuła wody oddziałuje z atomami ziaren piasku i dostosowuje własne oscylacje do oscylacji atomów piasku. W następnym momencie jednak przechodzi do obszaru wolnego pomiędzy ziarnami w której oddziaływania są o wiele słabsze. Oscylacje tej molekuły mogą przyjąć w tym miejscu optymalne dla nie wartości. W kolejnej fazie musi ona znowu przecisnąć się miedzy ziarnami.
Jeśli uziarnienie jest niejednorodne, wywołane przez nie pulsacje molekuły wody są chaotyczne.
Jednocześnie przy niejednorodnym uziarnieniu współczynnik filtracji jest niski.

Co innego w piaskach które składają się z ziaren o tej samej wielkości. W piaskach takich porowatość jest maksymalna i wynosi około 30% a jednocześnie przeciskająca się miedzy ziarnami woda pulsuje w sposób skoordynowany ponieważ obszary swobodne sa tej samej wielkości. Powoduje to wytworzenie się lokalnego źródła pola grawitacyjnego modulującego wartość ziemskiego pola grawitacyjnego.

Pole to jest mierzalne i przy pomocy nowoczesnych grawimetrów łatwe do stwierdzenia.

Różdżkarze znają jednak już od pradziejów prosty sposób na wykazanie obecności tego pola.
W tym celu posługują się różdżka. Sama różdżka to jednak za mało aby wywołać zmianę kierunku oscylacji wakuol budujących atomy różdżki. Aby pojawiła się siła zmieniająca położenie różdżki musi się pojawić w niej Efekt Magnusa a ten jak wiemy powstaje tylko w poruszającym się i obracającym się obiekcie.
I tutaj dochodzimy do znaczenia różdżkarza w wizualizacji tego efektu.

Otóż nie jest przypadkiem to że istnieją różnice w zdolnościach różdżkarskich. Niestety ludzie którzy chlubią się tymi zdolnościami nie maja się z czego cieszyć. Ich zdolności wynikają z tego że ich układ nerwowy generuje regularne impulsy powodujące skurcze mięśni. Nawet jeśli oni sami tego nie zauważają ich ręce drżą bez ustanku. Jest to też niestety oznaka początków parkinsona.

Wyjaśnia to też dlaczego różdżkarze to ludzie dojrzali, ponieważ symptomy parkinsona pojawiają się późno i w początkowym okresie są u ludzi niezauważalnie .
Takie drżące ręce nadają różdżce ruch wahadłowy a ten możemy traktować jako ekwiwalent ruchu obrotowego.
Drżenie końcówki różdżki powoduje w zmiennym polu grawitacyjnym pojawienie się siły oddziałującej na jej końcówkę. Ponieważ ludzie inaczej ustawiają ręce w trakcie trzymania różdżki wykonują one tak jakby ruch obrotowy lewo albo prawoskrętny odpowiednio do tego następuje wychylenie końcówki różdżki w dol albo do góry.

Tak wiec za zjawiskiem różdżkarstwa nie ukrywa się nic takiego co ma coś wspólnego z tym ezoterycznym bełkotem propagowanym przez radiestetów. Żadne promieniowanie i żadne funkcje falowe ani inne myślowe śmieci.
Różdżkarstwo pokazuje że ludzie wykorzystuja zjawiska fizyczne w sposób korzystny dla człowieka nie wiedząc nawet o tym co sie za tymi zjawiskami kryje.

Cala współczesna technologia jest tego przykładem.

Świadczy to jednocześnie o tym jak genialnymi obserwatorami byli nasi przodkowie i jakimi beznadziejnymi głupcami są współcześni naukowcy.
Durniejsi niż ustawa przewiduje.

O istocie natury. Cześć trzecia. Co to jest proton.




Proton jest drugim po elektronie podstawowym, niezależnie istniejącym, elementem materii. Z jego istnieniem związane są miedzy innymi dwie największe nierozwiązane zagadki natury.
Pierwsza to to dlaczego proton, mimo że tak różniący się swoimi właściwościami od elektronu, posiada ten sam co do wielkości ładunek elektryczny oraz zagadka tego, dlaczego wszechświat nie jest zbudowany z antymaterii. Co  jest przyczyna złamania symetrii pomiędzy materią i antymaterią.
Jeśli chodzi o to drugie pytanie to muszę stwierdzić że w mojej teorii traci ono w znacznej mierze swoja ostrość. W mojej teorii nie ma tak zdecydowanej granicy pomiędzy obiema formami, tak jak to sugeruje współczesna fizyka. Ale zacznijmy najpierw od podstaw.
Od tego mianowicie jak dochodzi do powstania protonu.
Mechanizm w gruncie rzeczy nie rożni się zasadniczo od tego opisanego w mojej notce na temat elektronu.
Warunkiem powstania protonu jest znaczna różnica w częstotliwości oscylacji wakuol ulegających połączeniu. Powoduje to ze generują one diametralnie rożną objętość przestrzeni. Innymi słowy maja one rożną wielkość.
Warunkiem ich połączenia jest to że wakuola o mniejszej częstotliwości oscylacji a wiec ta generująca większą przestrzeń musi się właśnie znajdować w stanie kolapsu i posiadać w tym momencie taka mniej więcej wielkość jak jej partnerka. Tylko w tym momencie może się zaznaczyć interferencja miedzy nimi i wykształcić na granicy wakuol absolutna pustka . To właśnie istnienie tej absolutnej pustki (inne określenie na to nie przychodzi mi do głowy. Przyznam się ze nie wiem jak można nazwać objętość bez przestrzeni) jest klejem łączącym te dwie wakuole w całość.
Po połączeniu się tych wakuol zachodzą tam identyczne zjawiska jak opisane w elektronie, tylko ich powstanie nie zaznacza się w momencie maksymalnej ekspansji danego kierunku wakuol (Tak jak w elektronie) ale w momencie przyjęcia przez nie wartości minimalnych, odpowiadających wielkością mniejszej z obu składowych.
Spójrzmy na parę rysunków ułatwiających zrozumienie zjawiska.
Rysunek 1 pokazuje mniejsza wakuole zamkniętą w przestrzeni większej z nich.


Oczywiście mniejsza z tych wakuol nie ma szans na to aby w tej fazie pojawiły się jakieś specyficzne efekty które moglibyśmy na zewnątrz większej z nich zarejestrować, no może poza masą.
Ze względu na całkowitą zależność od oscylacji większej z nich, mniejsza z wakuoli jest przyspieszana przez ekspansję lub kolaps większej co prowadzi do jej chaotycznych ruchów w obrębie wakuoli większej.
I właśnie te chaotyczne ruch są tym co odbieramy jako zjawisko masy

 

To właśnie reakcje wzajemnego przyspieszenia obu wakuol (a szczególnie mniejszej przez większą) odpowiedzialne są za pojawienie się efektu masy. Masa nie jest wiec podstawową cechą materii ale jest zjawiskiem wtórnym silnie zależnym od częstotliwości oscylacji wakuol a tym samym ściśle zależną od własności oscylacyjnych samej przestrzeni.
Jeśli poszukamy analogi pozwalającej nam bardziej to sobie uzmysłowić to taką może być grzechotka. Ruchy jej powodują uderzanie kuleczek w jej wnętrzu co powoduje powstanie nacisku na ścianki grzechotki i w danym momencie zwiększenie jej ciężaru. Do analogii tej wrócę jeszcze omawiając budowę atomu.
Zmiany charakteru oscylacji przestrzeni muszą się w drastycznym stopniu odbić na wartości tego artefaktu jakim jest masa.
Ponieważ oscylacje przestrzeni (tak na marginesie nadałem temu zjawisku nazwę Tła Grawitacyjnego) są bardzo zmienne, zmienna jest też masa materii. Jest to zjawisko które odpowiada za zmianę jednostki kilograma masy którą ci pajace fizycy uważają za stałą, a o czym pisałem już w tej notce.


Prześledźmy teraz co dzieje się w protonie w trakcie kolapsu wakuoli w danym kierunku. W tym celu wykonałem parę schematycznych rysunków. Na początek sytuacja w której oscylacje obu wakuoli maja przeciwny kierunek.
W kolejnym ujęciu dochodzi do sytuacji nie różniącej się w niczym od tej podanej przeze mnie przy opisie pozytronu.


Dalsze zmniejszanie się wakuoli większej w danym kierunku oraz interferencja z wakuola mniejsza  znajdującą się w trakcie ekspansji musie prowadzić do destruktywnej interferencji pomiędzy nimi i pojawienia się na granicy obu, zaburzenia w postaci pojawienia się nicości, absolutnej próżni, czy jak kto woli miejsca gdzie nie występuje przestrzeń. Rys 4


Oczywiście w tym momencie pojawia się takie samo zaburzenie przestrzeni jak w przypadku pozytronu i jest tak samo rejestrowane przez instrumenty pomiarowe . Rozprzestrzenienie się zarejestrowanych zaburzeń w otaczającej przestrzeni odbierane jest jako pole elektryczne i pole magnetyczne. Przy czym zaburzenie magnetyczne jako pochodzące z podwójnego sygnału po biegunowo przeciwnych "stronach" protonu odpowiada interferencji dwóch fal kulistych i daje tak charakterystyczny dla pola magnetycznego obraz linii magnetycznych.
Pole elektryczne mające pojedyncze źródło zaburzenia jest jednorodne.
Oczywiście widzimy tez od razu dlaczego ładunek elektronu i protonu są identyczne pod względem wielkości mimo że ich masa jest tak dramatycznie rożna.
Oczywiście analogicznie przedstawia się sytuacja z wyjaśnieniem powstania antycząstki protonu.



Antyproton odpowiada takiej interferencji wakuol w której po zrównaniu się ich wielkości dochodzi do ich konstruktywnej interferencji i pojawienia się zaburzeń przestrzeni typowych dla elektronu.



 Tak wiec obserwowana symetria w budowie czastek elementarnych wynika tylko z charakteru oscylacji budujacych je wakuol.
Nasuwa się oczywiście pytanie jak w takim układzie wytłumaczyć charakterystyczna dla obserwowanego w badaniach podziału cząstek na trzy rodziny.
Dla przykładu w obrębie fermionów wyróżniono elektron, mion i taon.


Różnice jakie obserwujemy wynikają tylko i wyłącznie z tego w ilu kierunkach występuje koordynacja oscylacji obu wakuol tworzących dany fermion.
W przypadku elektronu koordynacja obejmuje 1 kierunek w trójwymiarowej przestrzeni a wiec XX albo YY albo ZZ. W przypadku mionu skoordynowane są już dwa kierunki np. XX i YY lub XX i ZZ albo YY i ZZ.
Odpowiednio dla taonu występuje koordynacja wszystkich trzech kierunków oscylacji wakuol.

Występujące w teorii w obrębie fermionów neutrina nie maja w rzeczywistości żadnego istniejacego w naturze odpowiednika i są tworem chorej wyobraźni fizyków. Patrz moja notka na temat nieistniejących neutrin.


Oczywiście masy jakie rejestrowane są dla poszczególnych rodzin fermionów wynikają tylko i wyłącznie z różnic w częstotliwości oscylacji budujących je wakuoli. Oznacza to również że obserwowane wartości są stale tylko dla warunków ziemskich. W skali wszechświata występuje pełny rozkład energii jakie mogą przyjąć poszczególne cząstki elementarne.

Oczywiście mówienie w tym przypadku o rożnych cząstkach elementarnych jest grubą przesadą.

W istocie występują tylko dwie rożne cząstki, jedna odpowiadająca elektronowi a druga o cechach protonu. Wszelkie inne cząstki wynikają ze skalowania ich masy i energii i są w tym rozumieniu sztucznymi tworami fizyków nie rozumiejących tego co udaje im się obserwować i tworzących na postawie fałszywych założeń teorie pełną artefaktów i nieistniejących tworów o nazwie fizyka cząstek elementarnych.

O istocie natury. Cześć druga. Zacznijmy od elektronu.



 Schematycznie w przekroju można go przedstawić w ten sposób.



Każda z obu wakuoli oscyluje indywidualnie, ale na skutek różnicy składowej prędkości, środki generacji przestrzeni każdej z wakuol nie pokrywają się ze sobą.
W elektronie jako elemencie przestrzeni pojawiają się własności, których w przypadku zbioru wakuoli nie spotykamy.
Wynika to z niesymetryczności tego tworu i istnienia niepełnego wypełnienia objętości na granicy pomiędzy obiema wakuolami elektronu.
Jeśli przestrzeń wyobrazimy sobie jako zbiór podstawowych elementów Rys. 2



to, to co nazywamy silami podstawowymi jest dążeniem natury do całkowitego wypełnienia objętości pomiędzy pojedynczymi wakuolami czyli tych pól w rysunku które pozostają białe. Oczywiście rysunek ten jest tylko przybliżeniem. W rzeczywistosci zróżnicowanie wielkości wakuol w jednostce czasu i w danej objętości jest wprost nieograniczone tak że występuje praktycznie całkowite wypełnienie przestrzeni pojedynczymi jej elementami.
Inaczej ma się sprawa z elektronem. Na skutek połączenia się dwóch wakuoli we wspólna jednostkę, zaznacza się konstruktywna interferencja pomiędzy nimi co zwiększa ekspansję każdej z nich z osobna Rys. 3.  Oznacza to jednak pojawienie się sił oddziałujących na wszystkie inne wakuole w otaczającej elektron przestrzeni na skutek wypychania wakuoli przestrzeni przez ekspandującą wakuolę elektronu.



Jednocześnie w innym kierunku prostopadłym do ekspansji pojawia się niecałkowite wypełnienie przestrzeni pomiędzy objętością zajmowana przez elektron a otaczającą go przestrzenią
Na rysunku tym widzimy dwie połączone ze sobą wakuole tworzące elektron oraz zajmowaną przez nie przestrzeń przy maksymalnej ich ekspansji.Widzimy też że w dwóch obszarach dochodzi do wytworzenia się absolutnej pustki (oznaczonej kolorem zółtym) którą otaczające elektron wakuole próbują wypełnić zwiększając generację przestrzeni Rys. 4.i wywierają ukierunkowana sile dążącą do wypełnienia absolutnej pustki. Te dwie siły to to co fizycy określają elektrycznością oraz magnetyzmem.



Oczywiście nasuwa się od razu pytanie jak w tym modelu wyjaśnimy istnienie przeciwieństwa elektronu o nazwie pozytron.
Pozytron jest taką formą połączenia wakuol gdzie dochodzi do destruktywnej interferencji pomiędzy dwoma wakuolami o podobnej częstotliwości oscylacji Rys. 5



W związku z czym generacja przestrzeni przez pozytron jest mniejsza niż generacja przestrzeni przez każdą z tych wakuoli z osobna.
Oczywiście tak jak w przypadku elektronu pojawia się tu siła magnetyczna skierowana jednak przeciwnie niż normalne pole magnetyczne elektronów Rys. 6.



Zaznaczające się punktowe odstępstwa od symetrycznej generacji przestrzeni (obszary zaznaczone na żółto) rejestrowane są jako tak zwany spin elektronu. Spin nie ma wiec nic wspólnego z rotacją, jak to się popularnie przedstawia, ale ma charakter cyklicznie pojawiającego się sygnału w trakcie oscylacji dwóch wakuoli. Oczywiście sygnał ten pojawia się jednocześnie na dwóch biegunowo przeciwnych "stronach" elektronu co interpretowane jest jako spin ½ czyli powtarzanie się sygnału co „połowę obrotu“

Pozostałe fenomeny związane z istnieniem elektronu zostaną przeze mnie omówione w trakcie kolejnych odcinków z tej serii.

O istocie natury. Cześć pierwsza.


Miałem zamiar kontynuować mój cykl notek o Słońcu ale stwierdziłem że dla lepszego zrozumienia tematu nie mogę zwlekać dalej z opisem mojego modelu budowy materii, a tym samym podstaw budowy wszechświata, oraz przyczyn istnienia tak zwanych sil podstawowych. Po prostu istnieje konieczność posiadania wspólnej wiedzy pomiędzy piszącym a czytelnikiem i wspólnej akceptacji określonych założeń aby możliwe było zrozumienie przedstawionych idei.

W związku z tym pogadajmy sobie o rzeczach podstawowych, o tym jak zbudowany jest wszechświat w mikroskali.

W moich artykułach wspominam o tym że materia jest tylko innym rodzajem przestrzeni. A przestrzeń z kolei jest nagromadzeniem pojedynczych oscylujących w trzech kierunkach elementów zwanych przeze mnie wakuolami.
Cząstki materii powstają w procesie łączenia się wakuol w większe jednostki. Takie nagromadzenie wakuol we wspólnej przestrzeni nazywać będę dalej atomem. Oczywiście połączenie się wakuol nie oznacza że każda ze składowych zatraca swój indywidualny charakter. Wakuole budujące atom zachowują swoją indywidualność a z nią charakterystyczne dla nich oscylacje. Oscylowanie wakuoli we wspólnej przestrzeni oznacza jednak ze musi nastąpić wzajemna koordynacja tych oscylacji.

Oscylacje wakuoli we wspólnej przestrzeni przybierają wiec charakter regularny. Czym więcej wakuoli zgromadzonych jest w atomie tym bardziej skomplikowane interakcje występują pomiędzy oscylacjami pojedynczych składowych.

Oczywiście interakcje te nie pozostają bez skutków dla własności takiego związku wakuoli oraz jego stosunku do otaczającej przestrzeni.

Efektem takich interakcji jest pojawienie się np. efektu masy czy też ładunku oraz innych własności fizycznych o czym jeszcze obszerniej w dalszej części artykułu.

Naturalna własnością przestrzeni jest takie ułożenie wakuoli aby ich oscylacje zaburzały się wzajemnie w jak najmniejszy sposób.

Jeśli w przybliżeniu wyobrazimy sobie wakuole jako pulsujący balon a zbiór takich balonów jako przestrzeń naszego wszechświata to już w tej formie wystąpi niemożliwość pełnej koordynacji oscylacji tak aby nastąpiło całkowite jego wypełnienie. Czym mniejszy jest badany przez nas wycinek przestrzeni tym większe proporcjonalnie są te zaburzenia. W malej skali objawia się to pojawieniem się nagle sil które nazywamy silami podstawowymi.

W istocie to co obserwujemy pod postacią sil podstawowych jest tylko rożna forma zaburzeń w trakcie dążenia wakuol do pełnego wypełnienia przestrzeni.

To co dotychczas napisałem nie jest może tak od razu zrozumiale a wiec proponuje zająć się konkretnymi przykładami tłumaczącymi powstanie takich obserwacji jak cząstki elementarne zjawisko ładunku elektrycznego, spinu, grawitacji, magnetyzmu i innych. Wszystkie te efekty dają się wytłumaczyć z prostej zasady nieciągłości przestrzeni i zdolności do łączenia się jej podstawowych jednostek w większe formy.

Na początek proponuję definicję podstawowych pojęć.

Wakuolą będziemy nazywać najmniejsza niepodzielną jednostkę generującą przestrzeń. Generowanie przestrzeni odbywa się w trzech kierunkach przy czym w podstawowej formie jeśli w danym kierunku wakuola osiąga swoja największa możliwą ekspansje to w innym jest w jej połowie a w jeszcze innym osiąga minimum.

Przestrzeń jest zbiorem wakuoli.

Foton jest wakuolą wyswobodzoną ze zbioru i poruszającą się swobodnie w obrębie przestrzeni z prędkością światła.
Przemieszczanie to nie odbywa się na zasadzie czynnej, tylko wynika z oscylacji innych wakuol i popychania, że tak powiem, fotonu w obrębie zbioru wakuol tworzących przestrzeń.

Elektron jest związkiem dwóch wakuoli generujących przestrzeń o podobnej rozciągłości (czyli mających podobna częstotliwość oscylacji) tworzących wspólna jednostkę przestrzeni ale zachowujących w niej własną indywidualność.

Proton jest odpowiednikiem elektronu z tą różnicą że dwie złączone wakuole różnią się znacznie swoja częstotliwością oscylacji a tym samym wielkością generowanej przez siebie przestrzeni.

Ładunek elektryczny jest zdolnością cząstki do generacji albo większej albo mniejszej przestrzeni w stosunku do jej otoczenia,w tym znaczeniu ze natura nie toleruje nicości i przeciwdziała temu starając się wypełnić każda lukę pomiędzy wakuolami pojawiającą się w trakcie ich oscylacji.

Masa jest zaburzeniem oscylacji związku wakuoli pojawiającym się w wyniku ich wzajemnego oddziaływania na siebie co prowadzi do interferencyjnego wzmacniania czy tez osłabiania ich oscylacji a tym samych ich przyspieszenia.

Myślę ze zrozumienie pojęcia wakuoli czy też fotonu nie przysparza czytelnikom żadnych problemów, szczególnie że pisałem już o tym wielokrotnie tłumacząc zjawiska „kwantowe“.


Gorzej jest zapewne z pojęciem elektronu czy protonu bo tutaj szkody wyrządzone przez fizyków w myśleniu ludzi są chyba największe. Propagowanie od ponad 100 lat fałszywego widzenia rzeczywistosci nie pozostało bez wpływu na nasze myślenie i przełamanie tej intelektualnej obstrukcji wymaga ze strony czytelnika zerwania z dotychczasowymi schematami myślenia.

O Słońcu, cześć pierwsza




O Słońcu można powiedzieć wiele. Jak by nie było jest ono w centrum zainteresowania ludzi już od pradziejów. Ale czy rzeczywiście wiemy coś na temat słońca co odpowiada realiom?

Tak naprawdę nie wiemy o Słońcu, jak też o innych gwiazdach, nic pewnego.

Nasze obserwacje sprowadzają się do rejestracji zjawisk na jego powierzchni a i to nie jest wcale pewne co my tam właściwie obserwujemy.

Jak zajrzymy do wiki to znajdziemy na ten temat cała furę danych, pytanie tylko które z nich odpowiadają rzeczywistości, o co jest tylko poezją „fizyków“?
Jak zapewne moi czytelnicy sobie przypominają w artykule pod tytułem


Tak jak wszystko w „fizyce“ realia mieszają się z wymysłami i przypuszczeniami które jednak podawane są na tacy absolutnej prawdy.

W artykule,

Dlaczego nasz Wszechświat jest coraz mniejszy


przedstawiłem krótki zarys modelu wszechświata w którym przebieg procesów fizycznych odbywa się na całkiem innych zasadach niż te przyjmowane przez współczesną „fizykę“.

Z modelu tego wynika, że dominującym procesem w ewolucji wszechświata jest transformacja przestrzeni w materię i odwrotnie. Proces ten odbywa się na olbrzymią skalę i objawia się we wszystkich aspektach naszej rzeczywistości.

Z konieczności musimy zatem przyjąć że również Słońce (gwiazdy) nie jest w tym procesie wyjątkiem i podlega takim samym zasadom jak cały wszechświat.

Świadomie nie użyłem w tym zdaniu sformułowania „prawom“ ponieważ prawa, rozumiane jako funkcje matematyczne obowiązujące wszędzie i zawsze, nie istnieją.

Zamiast praw fizycznych musimy używać pojęcia „zasad“ które opisują reguły i mechanizmy jakim podlegają zjawiska we wszechświecie bez próby ich matematycznej kwantyfikacji, ponieważ ta jest zmienna zarówno co do czasu jak i miejsca obserwacji.

Zasady jednak pozostają niezmienne i to również jeśli chodzi o skale opisywanych zjawisk.

Zgodnie z przyjętym modelem wszechświata również nasze Słońce musi podlegać zasadzie tworzenia materii z przestrzeni.
Wprost niezachwianym przekonaniem fizyków jest to, że źródłem światła naszej gwiazdy są procesy termonuklearne w jej wnętrzu. To że może być inaczej jest przez fizyków w ogóle nie brane pod uwagę. Idea że źródło światła naszej gwiazdy może być całkiem inne jest tak obca fizykom jak wyobrażenie, że papież mógłby przyznać publicznie że Boga nie ma.

Samo wyobrażenie takiej ewentualności wykracza poza możliwości umysłowe każdego fizyka.

Nie może wiec nikogo dziwić to, że od 100 lat, na temat budowy gwiazd, ciągle wygadywane są przez fizyków bzdury i wokół tych bzdur ukształtowała się już cała religia, gdzie wiara jest ważniejsza od faktów, a jak fakty przeczą tej wierze, to tym gorzej dla nich.

A fakty jeśli chodzi o słońce są bezlitosne. Niezależnie od tego którym aspektem się zajmiemy, fakty przeczą fizykom w sposób jednoznaczny.

Jest mi trudno w sposób systematyczny przedstawić dowody obalające ten stek bzdur fizyków który nagromadził się przez dziesięciolecia, po prostu jest tego za dużo. Z konieczności zajmę się wiec niektórymi tylko aspektami, zaczynając od najważniejszego.

Źródło energii Słońca

Zgodnie z obowiązującą mitologią źródłem energii Słońca (gwiazd) jest synteza termojądrowa wodoru do helu. Opracowano nawet odpowiednie warunki jakie musi spełniać Słońce (gwiazdy) dla podtrzymania takiej reakcji, jak i wypracowano zasady, według których ewoluuje słońce w ramach tak zwanego diagramu Hertzsprunga-Russella


Oczywiście na to, że na słońcu zachodzą reakcje termojądrowe nie ma najmniejszego dowodu.

Po prostu jest to jedyne źródło znane fizykom, które jest w stanie dostarczyć tyle „energii“, aby było to zgodne z obserwacjami.

W gruncie rzeczy nie rożni się to od sytuacji w XVIII i XIX wieku kiedy co niektórzy z fizyków wyobrażali sobie, że na Słońcu spala się węgiel kamienny.

Ich teorie są po prostu determinowane możliwościami ich wyobraźni.

W rzeczywistości to co wiemy o słońcu sprowadza się głównie do tego, że jest to niewątpliwie bardzo duże nagromadzenie materii. Jak duże na to nie znamy odpowiedzi. Co prawda równanie Newtona sugeruje taką możliwość, ale nie jest ono prawdziwe, ponieważ z obserwacji już w naszym układzie słonecznym widzimy, że obliczone z tego równania masy księżyców np. Phobosa wskazują, że musiałyby one być w środku puste, ponieważ ich wielkość nie koresponduje z własnościami materii na jego powierzchni.


Oczywiście w typowo bezczelny dla fizyków sposób ignoruje się tego typu fakty, halucynując dalej coś o wiedzy o masie ciał niebieskich. Nie wspomnę już o bzdurach wypisywanych o planetach innych gwiazd, gdzie z obliczeń szamanów (astrofizyków) wychodzą masy planet lżejsze od korka.

Co jest wiec źródłem energii słonecznej?

Źródłem energii słonecznej jest cały nasz wszechświat.

Brzmi to wprawdzie na pierwszy rzut oka dość ezoterycznie, odpowiada jednak prawdzie. Źródłem fotonów emitowanych przez Słońce są oscylacje podstawowych jednostek przestrzeni, wakuoli. Te z kolei są elementem oscylacji wszystkich wakuoli budujących przestrzeń naszego wszechświata.

Oczywiście jest to bardzo generalizujące podejście. W praktyce produkcja fotonów przez nasze Słońce zależy od oscylacji lokalnego Tła Grawitacyjnego.

Fotony nie są więc produkowane przez reakcje termojądrowe we wnętrzu słońca, ale powstają na granicy odpowiednio dużego nagromadzenia materii i swobodnej przestrzeni.

Nagromadzenie materii powoduje zwiększenie frekwencji oscylacji wakuol budzących materię, a tym samym zwiększenie częstotliwości oscylacji samych atomów i budowanych przez nie molekuł.

To zwiększenie oscylacji molekuł jest możliwe tylko na granicy ośrodków, i tylko tam objawi się we wzroście temperatury materii. We wnętrzu takiego nagromadzenia materii, jakim jest Słońce, zwiększenie częstotliwości ma efekt odwrotny. Czym większa częstotliwość tym niższa oscylacja molekuł a tym samym temperatura. Tak że wraz z przesuwaniem się w kierunku centrum naszej gwiazdy następuje systematyczny spadek temperatury. We wnętrzu słońca temperatura przyjmuje wartości podobne jak temperatura pyłu galaktycznego w danym rejonie galaktyki, wynosi wiec kilkadziesiąt stopni powyżej zera „absolutnego“.

Silne oscylacje molekuł materii słonecznej na powierzchni słońca wybijają systematycznie wakuole z ich związku zamieniając je w fotony światła. W zależności od impulsu fotony te maja rożną częstotliwość oscylacji a tym samym reprezentują różna długość "promieniowania elektromagnetycznego".

Część z fotonów posiada jednak tak wysoką częstotliwość oscylacji, że jest w stanie połączyć się z bierną wakuolą przestrzeni tworząc materię. Tak więc strumień cząstek elementarnych wysyłanych przez słońce nie jest produktem procesów w jego wnętrzu, ale powstaje poza nim w strefie zwanej atmosfera słoneczną w wyniku łączenia fotonów i wakuolami.

Oczywiście zjawisko to oznacza generację materii. Tak więc Słońce nie traci swoją masę w wyniku reakcji termojądrowych, ale jest tak naprawdę odwrotnie. 

Słońce produkuje bez ustanku miliony „ton“ masy na sekundę kosztem przestrzeni w jego bezpośredniej bliskości. Oczywiście nie może to pozostać bez wpływu na własności przestrzeni w bezpośredniej bliskości Słońca. W atmosferze słonecznej występuje permanentny niedobór wakuol dla wypełnienia przestrzeni co powoduje że pozostałe wakuole mogą w pojedynczym cyklu ekspandować dłużej i generować brakującą przestrzeń. Oznacza to jednak zmniejszenie częstotliwości ich oscylacji. To samo zjawisko dotyczy też wakuol świeżo połączonych z fotonami i tworzących materię. Dla wakuoli tych pojawiają się nagle możliwości dalszej ekspansji jeśli nagle znika wakuola w ich bezpośredniej styczności. Powoduje to jednak nierównowagę w systemie foton – wakuola tworzącym proton albo elektron i tym samym zwiększa oscylację atomu jako całości.
To właśnie „rozrzedzenie przestrzeni w koronie słonecznej jest odpowiedzialne za zwiększenie oscylacji atomów i molekuł w koronie słonecznej a tym samym za tak zagadkowy dla "fizyków" wzrost jej temperatury.

Przyjęcie takiego modelu oznacza jednak, że zarówno Słońce jak i Układ Słoneczny nie jest czymś stałym i "martwym", ale jest wysoko dynamicznym systemem, zmieniającym się z dramatyczną szybkością. Oznacza to również, że gwiazdy z czasem zwiększają swoją wielkość oraz, że planety z nim związane muszą też bez ustanku rosnąć.
Konsekwencje takiego podejścia są więcej niż rewolucyjne dla zrozumienia naszego wszechświata.

Oznacza to mianowicie że gwiazdy nie są skazane na egzystencję w tej formie w jakiej je obserwujemy, ale są w stanie ewoluować od gwiazd karłowatych, a nawet od planet do gwiazd coraz bardziej masywnych. Gwiazdy są bowiem w stanie same tworzyć materię która je buduje, a nawet w sprzyjających warunkach, tworzyć materię dla planet i umożliwić tym samym ich przeskok z formy planety do gwiazdy. Również nasz Jowisz jest na drodze takiego rozwoju i w ciągu następnych miliardowe lat zamieni się w prawdziwą gwiazdę.

Oznacza to również, że już przy obecnych możliwościowych obserwacyjnych, istnieją przypadki obserwowania powstania układów podwójnych gwiazd, tam gdzie przedtem była obserwowana tylko pojedyncza gwiazda.

Oczywiście nie jest to jedyny aspekt takiego widzenia rzeczywistości. W kolejnych artykułach postaram się przedstawić następne przykłady interpretacji obserwacji związanych ze Słońcem, zmieniające radykalnie nasze widzenie utaczającego nas świata.

Translate

Szukaj na tym blogu