Strony

Lista

Jak na paradzie





W moim artykule nie chodzi oczywiście o paradę naszych, jedynych w swoim rodzaju, sił zbrojnych ale o interesujące zjawisko pogodowe. Tym razem wprawdzie daleko od nas, ale za to bardzo spektakularne. Wzdłuż jednej linii, nanizane jak perełki na sznurku wędrują aktualnie Tajfuny po Oceanie Spokojnym ze wschodu na zachód.


Takiego nasilenia tajfunów nie obserwowano tam już od lat. i jest to co najmniej dziwne, że ich ilość ni z tego nie z owego tak raptownie wzrosła.

To zdziwienie nie będzie już tak wielkie jeśli zwrócimy uwagę na to jakie są przyczyny tej sytuacji.
W tym celu musimy się cofnąć do paru moich notek w których opisałem mechanizm powstawania plam słonecznych na Słońcu. Wbrew pierwszemu odruchowi, odrzucającemu jakikolwiek związek pomiędzy tymi dwoma zjawiskami, istnieje zdecydowane pokrewieństwo, a nawet identyczność, w mechanizmach ich powstania. W obu przypadkach za powstanie tych zjawisk odpowiedzialne są koniunkcje planet w tym oczywiście i koniunkcje z udziałem naszego Księżyca, czyli zaćmienia słoneczne. Mechanizm powstawania plam słonecznych opisany został przeze mnie tutaj.


I na takiej samej zasadzie przebiegają też zjawiska na Ziemi. W tym przypadku w głębinach oceanów dochodzi do wytworzenia się bąbli z wody której atomy zmniejszyły minimalnie swoja wielkość. Bąble te tworzą się na dużej głębokości, niekiedy nawet paru tysięcy metrów i atomy budujące tę wodę zwiększają, w trakcie koniunkcji planet z udziałem Ziemi, minimalnie swoja częstotliwość oscylacji a tym samym zmniejszają swoją masę dostosowując się do nagłego wzrostu Tła Grawitacyjnego. To zwiększenie częstotliwości oscylacji atomów ma wpływ na zachowanie molekuł wody, które są z tych atomów zbudowane, i oznacza minimalny spadek temperatury mas wodnych.

Wynika to z prostej zależności w której częstotliwość oscylacji atomów determinuje częstotliwość oscylacji molekuł, której miarą wielkości jest temperatura. Dla tych mas, jako całości, zjawiska te równoważą się na tyle, że nie dochodzi do gwałtownych przemieszczeń mas wodnych. Jednak do czasu. Taka chwiejna równowaga panuje dopóty, dopóki Tło Grawitacyjne jest w miarę stabilne. W przypadku jednak gwałtownych zmian następują znaczne ruchy takich bąbli wodnych, o wielokilometrowych średnicach, i to w kierunku zależnym od charakteru tych zmian. 

W przypadku wzrostu TG wszystkie atomy wód oceanu reagują wzrostem częstotliwości oscylacji w stosunku do ich częstotliwości początkowych. Oczywiście czym wyższe częstotliwości początkowe, tym słabsza reakcja, tym samym, spadek masy atomów o niższej częstotliwości jest większy niż tych, w obrębie bąbli, o dużej częstotliwości. Oznacza to też że ciężar właściwy wody bąbla wzrasta w stosunku do otoczenia co powoduje ich przemieszczanie w kierunku dna oceanu i przy powierzchni oceanu tworzy się możliwość napływu ciepłych mas wodnych z otoczenia. 

Inaczej ma się sprawa wtedy kiedy TG raptownie spada a więc kiedy spada tez częstotliwość oscylacji materii ziemskiej. I w tym tez przypadku spadek ten odbija się silniej na materii o niższej częstotliwości co powoduje nie tylko zmiany temperatury ale też znaczny przyrost masy takich atomów. Również woda oceaniczna staje się przez to cięższa.
Oczywiście zjawisko nie ogranicza się tylko do oceanu ale występuje z takim samym natężeniem również w litosferze o czym pisałem tutaj:


W przypadku bąbli zjawisko to przebiega mniej intensywnie co powoduje że różnice w ciężarze właściwym tym mas wodnych rosną gwałtownie i bąble zimnej i lekkiej wody głębinowej zaczynają wędrować ku powierzchni oceanu.
I tego typu zjawisko wystąpiło właśnie teraz. Ziemia już od paru tygodni znajduje się w strefie Układu Słonecznego o niskich wartościach TG.



I pomijając okres na początku września 


należy się spodziewać dalszych jego spadków. Musiało to oczywiście wywołać reakcje takich bąbli w głębinach oceanicznych i spowodować ich wędrówkę na powierzchnie. I tak jak na Słońcu prowadzi to do powstania plam słonecznych tak na Ziemi musiało to spowodować powstanie rejonów w formie plam o wyraźnie zaniżonej temperaturze mas wodnych. I to zjawisko jest bardzo dobrze widoczne na najnowszych mapach NOAA podających anomalie temperatur wód oceanicznych na Ziemi.


Widzimy tam ze na Oceanie Spokojnym pojawiły się dwa rejony o animalnie niskich temperaturach. Jeden u wybrzeża A. Południowej w rejonie Peru



i drugi na wschód od Hawajów.



Nie można nie zauważyć niesamowitej wprost zbieżności między wyglądem tych rejonów a grupami plam słonecznych na Słońcu.



Obie formy składają się z sierpowato zagiętego łańcuszka plam z materią o niższej temperaturze niż otoczenie. Rożnica polega na tym że różnice temperatur z otoczeniem na Ziemi są za małe dla powstania zjawisk typu erupcji. Wystarczają jednak do tego aby wpłynąć na zmiany ruchów mas powietrza w atmosferze i przyczyniają się do powstanie centrów niskiego ciśnienia w rejonach tych anomalii. Centra te usamodzielniają się następnie, na skutek większej dynamiki atmosfery, i staja się zalążkiem niżów atmosferycznych przeradzających się w tajfuny w miarę wzrostu koordynacji oscylacji materii budującej taki niż i powstania lokalnego centrum TG. I w ten sposób anomalie te produkują tajfuny jeden po drugim.

Oczywiście Tajfuny takie przyczyniają się też do przyspieszenia cyrkulacji wody w oceanie i zwiększają wymieszanie wód o rożnym charakterze oscylacji własnych. W dalszym etapie musi to prowadzić do tego że masy wodne, coraz intensywniej wymieszane, tracą jednolitość oscylacji własnych i dochodzi do przyrostu chaotycznych ruchów molekuł co prowadzi do bezpośredniego wzrostu temperatury wód powierzchniowych oceanu, a to zjawisko z kolei jest nam znane jako efekt El Niño. Tym samym szanse na pojawienie się El Niño na koniec roku wzrosły dramatycznie.


Tak na marginesie, na zamieszczonej grafice NOAA z ostatnich dni widać, że tendencje w kierunku wzrostu anomalnych temperatur u wybrzeży A. Południowej zaznaczają się coraz bardziej i potwierdzają moją tezę, sprzed paru miesięcy, o czekającym nas kolejnym El Niño.