I znowu nas zalała - tym razem jednak nie krew ale prozaiczna ulewa. Po raz
kolejny południe Polski stoi pod wodą. Oczywiście można wiele dyskutować na temat przyczyn tego stanu rzeczy i
skarżyć się na zaległości i niedociągnięcia w kwestii ochrony
przeciwpowodziowej. Nie zmieni to jednak niczego w tym, że powodzie nalezą do
naturalnych zjawisk przyrodniczych i nie dadzą się przez człowieka ujarzmić.
Mimo to chętnie byśmy poznali przyczyny wystąpienia tego zjawiska.
Oczywiście nie mam na myśli takich trywialności jak uzasadnienie powodzi wystąpieniem niżu genueńskiego. Tego typu
odpowiedzi nie są dla mnie żadnym wytłumaczeniem ale jedynie stwierdzeniem
zależności.
Dla mnie o wiele ważniejsze jest pytanie, co tak naprawdę powoduje
powstanie ekstremalnych zjawisk pogodowych?
I na to pytanie moja teoria daje bardzo przekonywującą odpowiedz.
Oczywiście dla tych czytelników którzy
są w stanie wyjść poza zaścianek współczesnej nauki.
Pisałem już o tym wielokrotnie, że za powstanie niżów czy tez wyżów
barometrycznych oraz za zmiany temperatur atmosfery jest odpowiedzialne Tło
Grawitacyjne, czyli wartość pola oscylacji podstawowych jednostek przestrzeni.
Ta wartość z kolei jest uzależniona od wzajemnego położenia planet w naszym
Układzie Słonecznym. Konkretnie chodzi o wpływ koniunkcji i grupowania się
planet naszego US.
O znaczeniu tego zjawiska pisałem już wielokrotnie w związku z tornadami i
tajemniczymi efektami akustycznymi obserwowanymi na całym świecie a dotychczas
nie znajdujących wytłumaczenia w ramach obowiązującego paradygmatu.
Również w moich ostatnich dwóch notkach o przymrozkach przygruntowych
zwróciłem uwagę na to jaką specyficzną sytuację mieliśmy w dniu 11.05.2014
związana z koniunkcją Saturna i Ziemi oraz wyjściem naszej planety ze
zgrupowania planet między Jowiszem a Saturnem (Grafika 1).
Moje ostrzeżenia o globalnym spadku temperatur jak i o niebezpieczeństwie
wystąpienia ekstremów pogodowych potwierdziło się w całej pełni
Dokładnie w trakcie koniunkcji i zaraz po jej zakończeniu wystąpiły
katastrofy pogodowe w USA
jak i w Chinach, gdzie w mieście Senchen, największe od lat ulewy dosłownie
zamieniły to miasto w jedno wielkie jezioro.
Oczywiście na tym nie koniec i zjawisko ekstremalnych opadów deszczu
dotknęło też Europe i Polskę. Wprawdzie tym razem powodzie w Polsce nie były
rekordowe za to na Bałkanach mieliśmy do czynienia z powodzią stulecia.
To nie koniec tych ekstremów i również w A. Południowej a konkretnie w
Brazylii pogoda zwariowała. W San Paulo spadł grad zasypując to miasto
kompletnie.
Jak więc możemy wytłumaczyć to nagromadzenie katastrof pogodowych na
świecie?
W tym celu proponuje zapoznać się z moimi starszymi notkami na temat
prognozowania pogody.
Mechanizmy pogodowe które tam opisałem mają uniwersalny charakter i również
w przypadku ostatniej powodzi były za nią odpowiedzialne.
Jak widzimy główną przyczyną były zmiany warunków bazowych zjawisk
fizycznych na Ziemi objawiających się w zmianach proporcji w jakiej znajdują
się podstawowe parametry ziemskiej atmosfery.
Już pod koniec wzeszłego roku Ziemia znalazła się w strefie zgrupowania się
planet miedzy Jowiszem i Saturnem. Podniosło to wartość Tła Grawitacyjnego i
materia ziemska została zmuszona do oscylacji ze wzmożoną częstotliwością.
Oczywiście oznaczało to też że generowana przez wakuole przestrzeń uległa
zmniejszeniu. Odpowiednio do tego zmniejszyła się też wielkość atomów oraz
zbudowanych z nich molekuł a co za tym idzie również stosunek wzajemny gazów
ziemskiej atmosfery. Ostatnia koniunkcja z Saturnem pogłębiła jeszcze bardziej
to zjawisko i częstotliwość materii ziemskiej w tym roku osiągnęła swoje
maksimum.
Szczególnie na materię w stanie gazowym miało to bardzo duży wpływ i gazy
atmosferyczne, w tym para wodna, relatywnie szybko przystosowały się do nowych
warunków brzegowych. To w jaki sposób atomy reagują na zmiany TG zależy od ich
budowy wewnętrznej.
Atomy zbudowane z malej ilości wakuol reagują oczywiście gwałtowniej na
takie zmiany. To znaczy woda, w składzie której występują atomy wodoru jest w
stanie najbardziej z wszystkich substancji gazowych w atmosferze zmienić swoją
wielkość. W przypadku gwałtownych wzrostów TG molekuły pary wodnej maleją
dramatycznie i ich ilość w jednostce objętości atmosfery rośnie odpowiednio
bardzo gwałtownie.
Jednak ten stan nowej równowagi gazowej przy zwiększonych wartościach TG
był bardzo krotki i jednocześnie z zakończeniem koniunkcji z Saturnem Ziemia
wyszła ze zgrupowania planet. Miało to dramatyczny wpływ na atmosferę ziemską.
Atomy gazów gwałtownie zwiększyły swoja objętość przy czym para wodna
zareagowała na ten spadek najbardziej i molekuły wody stały się większe. Jednocześnie grubość atmosfery
ziemskiej wzrosła gwałtownie przy globalnym zmniejszeniu jej temperatury.
Musiało to doprowadzić do przesycenia pary wodnej w wysokich warstwach
atmosferycznych i wytworzenia wielkich frontów burzowych. Cały nadmiar wody w
atmosferze musiał wydzielić się z niej i opaść na Ziemię w formie śniegu,
deszczu czy też gradu. Tak jak to widzimy na zaprezentowanych linkach.
Mieliśmy więc tu do czynienia z podobnym zjawiskiem jakie wystąpi w
przesyconym roztworze po obniżeniu jego temperatury. Nadmiar rozpuszczonych w
nim związków musi się z niego wytrącić.
Podobna sytuacja nastąpiła w atmosferze ziemskiej gdzie w tym ogromnym
zbiorniku roztworu gazów musiał wytracić się ten składnik którego było tam
nadmiar czyli woda.
Oczywiście zjawisko to miało globalny charakter i zostało zarejestrowane na
wszystkich kontynentach.
Nasuwa się jednak pytanie co mogłoby się zdążyć, jeśliby zmiany TG miały
jeszcze bardziej gwałtowny charakter. Oczywiście spowodowałoby to katastrofę
przy której ostatnia powódź byłyby po prostu bez znaczenia.
W istocie, w historii ludzkości zdarzały się już częściej podobnego typu
zjawiska jak ostatnio, ale o o wiele większej intensywności.
Przykładem może być tak zwana powódź Magdaleny
w lipcu roku pańskiego 1342 (Grafika 2)
Zauważymy bardzo duże podobieństwa pomiędzy położeniem planet w trakcie
tamtej powodzi a obecną z tą różnicą że zgrupowanie planet było o wiele
ściślejsze a wiec i wartości TG o wiele wyższe. W tych warunkach przesycenie
atmosfery parą wodną po wyjściu Ziemi ze zgrupowania planet było o wiele
większe i opady bardziej intensywne.
Identyczna sytuacje mieliśmy też w trakcie innej wielkiej powodzi na
terenie Polski w lecie roku 1813 gdzie również i tym razem Ziemia wyszła ze
zgrupowanie planet i wartość TG spadła zdecydowanie. (Grafika 3)
Inaczej możemy też spojrzeć na zagadnienie legend i podań wielu cywilizacji
ludzkich z powtarzającym się wątkiem potopu. Zjawisko katastrofalnych powodzi
obejmujących całą Ziemię jest po prostu naturalnym przejawem zjawisk pogodowych
na Ziemi i powtarza się w regularnych odstępach.
Jeśli będziemy argumentować odwrotnie to musimy przyjąć że proces
stopniowego wzrostu wartości TG na Ziemi musi prowadzić do wystąpienia
dłuższych okresów suszy i katastrof z nią związanych, ale o tym może przy innej
okazji.