Starożytna historia Polaków. Tajemnica „Wogastisburga”



Starożytna historia Polaków. Tajemnica „Wogastisburga”


Powstanie Rzeczpospolitej Samostojnej zmieniło układ sił zarówno wśród państw słowiańskich jak i w Europie. Po rozbiciu Obodrytów i przełamaniu perskiego oblężenia Konstantynopola, Rzeczpospolita Samostojna wyrosła na główną siłę militarną w Europie Środkowej i na głównego sojusznika cesarza Bizancjum Herakliusza. To musiało doprowadzić do konfliktu z najsilniejszym państwem słowiańskim na zachodzie czyli z Polanami galijskimi.

W tym czasie Polanami rządził król z dynastii Merowingów o imieniu Dagobert.


Nie sposób zrozumieć znaczenia tego imienia bez wiedzy na temat struktur funkcjonowania państwa Polan w Galii.

Tak jak to już nadmieniłem,


Słowianie na podbitych terenach stosowali system kastowy w społeczeństwie, obsadzając poszczególne jednostki administracyjne władcami pochodzącymi z własnego plemienia, a ci z kolei nadawali poszczególne majątki szczególnie zasłużonym w walkach wojownikom wywodzących się w większości też z własnych szeregów.

Ta struktura społeczna dała początki systemowi feudalnemu w Europie.

W rezultacie władca Polan nie sprawował swojej władzy bezpośrednio nad poszczególnymi rejonami kraju, ale za pośrednictwem swoich przedstawicieli. I ci właśnie przedstawiciele określani byli w języku Polan imieniem Dago. Trudno jest powiedzieć czy to słowo ma korzenie słowiańskie i wiele wskazuje na to, że wywodzi się ono z łaciny i było zapożyczeniem od słowa Dux czyli książę. Tak czy owak słowo to zostało, że tak powiem, „spolszczone” i przybrało formę „Dago”.
Podobną strukturę władzy znajdziemy też u innych państw słowiańskich powstałych w tym czasie na terenach Europy Zachodniej.
Znaczenie tego imienia jest dla naszej historii bardzo duże, ponieważ pojawia się ono później jako tytuł naszego pierwszego katolickiego władcy Mieszka I. Ale o tym innym razem.

Władcy merowińscy chętnie podkreślali swoją nadrzędną rolę względem poddanych i starali się to również zaznaczyć w doborze imion które przybierali w momencie dojścia do władzy.
Dagobert zastosował tę zasadę w sposób zaiste wyrafinowany przybierając imię Dagowara, tak mianowicie nazywał się on po słowiańsku.
Znaczenie słowa „War” omówiłem w poprzednim artykule.


tak więc możemy to imię przetłumaczyć jako „Obrońca książąt”. Oczywiście i w tym przypadku doszło do podmiany liter „B” i „W” z powodu typowego dla owych czasów chaosu i pomieszania z poplątaniem w wymowie litery „β” w greckim alfabecie.

Niemcy przeinaczyli później to imię dalej tak, aby pasowało do ich wersji historii Europy i do „germańskich” jakoby korzeni dynastii Merowingów i wyszedł im Dagobert.

Imię to jest propagandowo bardzo sprytnie dobrane i sugeruje pokojową i pojednawczą rolę tego władcy. O tej jego roli nie było jednak mowy w momencie, kiedy Słowianie Europy Środkowej wybili się na niezależność.

Dagowar postawił im ultimatum, albo podporządkują się jemu jako jedynemu królowi Słowian dobrowolnie, albo będą do tej roli zmuszeni.

Rzeczpospolita Samostojna uważała się jednak sama za spadkobiercę Wawelan, jako pogromców Rzymian,


i sama pretendowała do roli przywódczej wśród wszystkich plemion słowiańskich, szczególnie że mogła liczyć na poparcie potomka Wawelan i nieoficjalnego patrona słowiańskiego państwa, cesarza Herakliusza.

Tak więc obie strony przystąpiły do tworzenia koalicji przygotowując się do ostatecznej konfrontacji. Dagowar mógł liczyć na poparcie swoich sojuszników na zachodzie, Rzeczpospolita Samostoja natomiast, grupowała plemiona Wawelan, Słowian panońskich oraz Getów z Bałkanów.

Moment ataku został przez Dagowara wybrany idealnie, bo właśnie wtedy  cesarstwo Rzymskie było zmuszone do mobilizacji wszystkich swoich środków aby odeprzeć pierwszą inwazję Arabów i nie było w stanie efektywnie wspomóc Rzeczpospolitą.

Dagowar zaatakował pierwszy i to z trzech kierunków naraz. Od południa uderzyli „Langobardzi” a wzdłuż południowego brzegu Dunaju Alemanie idąc ze swoich siedzib nad Menem.


Langobardzi i Alemanie mieli za zadanie odciąć Wawelan od bizantyjskiej pomocy i związać walką Słowian południowych.

Tu jeszcze krótka uwaga co do imienia plemienia Longobardów. Jest to oczywiście jak zwykle wielkogermańska propaganda. Imię to nie wywodzi się z języka niemieckiego i nie ma z niemieckojęzycznymi Germanami nic wspólnego, bo tacy po prostu nigdy nie istnieli.
Plemię to wywodzi swoja nazwę od jednego z odłamów Obodrytów (Awarów) którzy osiedlili się po inwazji nad środkowym Dunajem w rejonie rzeki Lom.


Plemię to było więc nazywane „Obodrytami znad Lomu” co po wzajemnym złączeniu tych nazw dało określenie Lombodrytów. Dziejopisarze łacińscy i greccy zrobili z nich Lombardów i stąd nazwa rejonu we Włoszech zwanego Lombardią, w którym to rejonie ostatecznie osiedliło się to plemię.

Oczywiście Niemcy musieli tu namieszać jak zwykle po swojemu, aby zrobić z nich plemię niemieckogermańskie i wymyślili sobie Langobardów i do tego infantylną historyjkę powstania tej nazwy.

Tymczasem sam Dagobert z głównymi siłami zmierzał prosto w kierunku stolicy Samostojnej oraz osamotnionych Wawelan.

Do walnej bitwy doszło pod miejscowością zwaną Wogastisburg, przynajmniej taką nazwę nadał temu miejscu kronikarz Fredegar.
Sama bitwa należała do największych we wczesnym Średniowieczu w Europie i starły się w niej dwie największe armie słowiańskie tamtych czasów.

Zanim do tego doszło król Dagowar podjął ostatnią próbę zmuszenia Wawelan do ustępstw żądając od nich, aby władczyni Wawelan Wanda została jego żoną.

Niewątpliwie postać królowej Wandy warta jest tego aby zajęła ona w historii Polski znacznie ważniejszą rolę niż ma to miejsce dotychczas. Niewątpliwie byłaby to sensacja na skalę światową gdyby udało się udowodnić, że pierwsze zjednoczone państwo Słowiańskie Europy Środkowej było rządzone przez kobietę.
Przyjecie takiej ewentualności tłumaczy też dlaczego Dagowar odrzucił propozycje przymierza ze strony Wandy. Po prostu nie wyobrażał sobie tego, że on jako mężczyzna i władca miałby na równych prawach nawiązać sojusz z kobietą.
Oczywiście Fredegar jako starotestamentowy katolik nie odważył się podać prawdziwego przebiegu negocjacji. Dla katolików nawet obecnie kobiety są ludźmi drugiej kategorii a w tamtych czasach ujawnienie tego że kobieta była władczynią równało się zdradzie stanu.

Jak mówi legenda, królowa Wanda wolała wybrać śmierć niż zostać żoną „Niemca”. Oczywiście jest w tym duża przesada, aby nazwać galijskich Polan Niemcami. Niemców w tym czasie jeszcze nie było.

Dagobert i jego plemię podlegali już od dawna procesom asymilacyjnym w Galii i ich język uległ już znacznej ewolucji ale nie sądzę żeby nie mogli się oni dogadać ze swoimi ziomkami z Polski szczególnie, że wymiana ludności była ciągła i co rusz młodzi wojownicy z terenów Polski udawali się na zachód w poszukiwaniu chwały i bogactwa na słowiańskich dworach.

Niewątpliwie różnice były już jednak zauważalne i nie ma co się dziwić, że Wanda nie miała ochoty na to aby być którąś z kolei żoną Dagowara.

Decydującym aspektem jednak było postawienie przez Wandę wolności własnego plemienia ponad jej osobistym interesem i własnym życiem.

Z punktu widzenia galijskich Polan możliwość małżeństwa była dla nich najprostszą metodą uzyskania kontroli nad Rzeczpospolitą Samostojną. I kto wie, może dałoby to możliwość zapobieżenia upadkowi Słowian jako całości, ale historia w tym momencie potoczyła się inaczej.

Wanda nie widziała zapewne innego wyboru jak samobójcza śmierć, aby zapobiec temu porozumieniu, i ta jej decyzja okazała się skuteczną.

Wawelanom nie zostało nic innego jak podjąć rzuconą rękawicę i stanąć do walki.

Bitwa trwała trzy dni i noce i zakończyła się rzezią galijskich Polan. Król Dagowar i ci którym udało się przeżyć, ratowali się ucieczką pozostawiając na polu bitwy broń i całe zrabowane mienie.

Co do położenia pola bitwy to dyskusje na ten temat trwają od dziesięcioleci i nie ma prawie miasta w Europie Środkowej które by nie pretendowało do tej roli.


Oczywiście tak się jakoś „dziwnie” składa, że żadna z tych propozycji nie obejmuje terenów Polski.


Nie jest to jednak przypadek, ponieważ gdyby przyjąć taką możliwość, to już dawno udałoby się tę zagadkę rozwiązać.

Jeśli podejmiemy analizę nazwy Wogastisburg, to możemy z niej wykluczyć człon „burg” jako późniejszy i niewątpliwie będący tłumaczeniem na niemiecki słowa zamek lub gród.

Klucz do rozwiązania zagadki znajduje się zatem w słowie Wogastis.
Słowo to uległo zapewne przeinaczeniu w trakcie wielokrotnego przepisywania kronik oraz w trakcie tłumaczenia z łaciny na grekę i odwrotnie.

Moim zdaniem to litera „G” uległa przekształceniu wynikającemu z faktu tłumaczenia tej nazwy z greckiego. Jeśli napisalibyśmy to słowo po grecku, to litera „G” musiałaby przyjąć formę greckiej litery „γ” a tę literę bardzo łatwo pomylić z łacińskim „v”czytanym jako „W”.

W czasach wczesnego Średniowiecza dokonały się znaczne zmiany zarówno w języku greckim jak i w użyciu greckiego alfabetu. Jednym z najważniejszych problemów był brak w klasycznej grece litery odpowiadającej zgłosce „W”.

Dominacja Słowian w Bizancjum oraz w otaczających Bizancjum krajach spowodowała import słów i znaczeń z języka słowiańskiego, a w tym języku litera „W” występuje bardzo często. W okresie przejściowym postępowano pragmatycznie i korzystano bez zahamowań z alfabetu łacińskiego mieszając te dwa alfabety tak jak to się poszczególnemu skrybie podobało. Również w grackiej wersji nazwy „Wogastisburg” piszący skorzystał z takiego sposobu zapisu i wykorzystał łacińską literę „V” dla zapisania zgłoski „W”.
Czytający jest w stanie przeczytać taki tekst prawidłowo tylko wtedy, jeśli wie jakie reguły pisowni zostały zastosowane.

Problem w tym że takich reguł we wczesnym średniowieczu nie było.

Tak więc posługujący się łaciną czytając taki grecki tekst i widząc przed sobą literę „v” musiał przyjąć, że jest to niewyraźnie zapisana grecka litera „γ” czyli „G”. Kopiści ciągle przepisując i tłumacząc teksty z greki na łacinę i odwrotnie bardzo łatwo mogli zamienić te dwie litery ze sobą jak i wiele innych liter nie zdając sobie nawet z tego sprawy i spowodowali taki burdel jaki widzimy teraz we wczesnośredniowiecznych tekstach.

Oczywiście istnieje olbrzymia grupa „naukowców” którzy nie biorą takiej możliwości pod uwagę, obstając przy obowiązujących obecnie interpretacjach takich tekstów, ponieważ pasuje to do ich politycznych i religijnych przekonań.

Jeśli jednak podstawimy do słowa „Wogastis” zamiast „G” literę „V” to otrzymamy słowo „Wovastis” co w połączeniu ze słowem gród da nam formę wymawianą jako „Wowastis Gród”.

Nawet dla osoby kompletnie nie zorientowanej w tematyce, ale znającej nieco z praktyki w jak skandaliczny sposób Niemcy i Anglicy, nie mówiąc już o Francuzach, przekręcają wymowę polskich słów, jest natychmiast zauważalne to, że nazwa ta przypomina nam bardzo wyraźnie naszą swojską nazwę, a mianowicie:

„Wawelski Gród”

Takie rozwiązanie tej zagadki jest najzupełniej logiczne i jedynie możliwe. Jest więcej niż pewne to, że do finału tego konfliktu musiało dojść tam gdzie znajdowała się siedziba „Wendów” czyli tego ludu który był przeciwnikiem Dagowara według Fredegara.

Jak widać słowo „Wendowie” zastąpiło w późniejszych kronikach słowo „Wandale” dla określenia Słowian, aby odebrać Słowianom i Polakom prawa do ciągłości ich istnienia w historii Europy.

Jeśli jednak wiemy że „Wendowie i Wandale to rożne określenia tego samego ludu, to musimy się też spodziewać tego, że ich stolicą będzie to miejsce gdzie od tysiącleci znajdowała się siedziba Kraka.

Tak więc śladów tej bitwy należy szukać pod Krakowem i ich znalezienie nie jest zapewne wcale trudne. W trakcie tej bitwy poległo zapewne tysiące wojowników galijskich Polan i można sobie wyobrazić to, że Wawelanie postanowili uczcić w szczególny sposób swoją zmarłą królową, chowając ją na ciałach tysięcy pokonanych wrogów. 



Tak więc miejscem spoczynku Wandy, jak i galijskich Polan, może być kopiec Wandy lub inny podobnego typu kopiec w tej okolicy. Oczywiście możliwe są i inne miejsca pochowku ale na pewno opłaca się szukać śladów pola bitwy i szczątków poległych, bo takie znalezisko miałoby dla zrozumienia historii Europy kolosalne znaczenie, nie mówiąc już o ważności tej bitwy dla pojmowania własnej przeszłości przez Polaków.

Pytanie tylko czy to jeszcze interesuje „elity” tego regionu Europy określanego mianem Polska?

Starożytna historia Polaków. Wzlot i upadek.




Starożytna historia Polaków. Wzlot i upadek.

Pokonanie Wawelan był ostatnim wielkim triumfem Cesarstwa Wschodniego. Próba odbicia Europy zachodniej spod władzy Słowian zakończyła się niepowodzeniem a kiedy epidemia dżumy rozprzestrzeniła się na wschód, samo cesarstwo stanęło nad przepaścią a jego dalsza egzystencja zawisła na włosku. Głód i chaos spowodowany dżumą skłonił mieszkańców Bizancjum do zwrócenia się przeciw rządzącym elitom, słusznie zarzucając im bezczynność i nieudolność w zwalczaniu kryzysu. Również oficjalny kościół stał się celem krytyki, szczególnie, że nigdy nie był on kościołem szerokich mas, ale typową dla starożytności instytucją religijną pasożytującą na biedakach i wysługującą się oligarchom. W tej sytuacji arianizm okazał się być atrakcyjną alternatywą i znajdował coraz większe poparcie wśród mas społecznych, chociażby z tego względu, że zwalczał on wyzysk ludzi biednych przez możnowładców i wymuszał na państwie bardziej sprawiedliwy podział dóbr.

Te niepokoje musiały doprowadzić do wybuchu i do społecznej rewolucji. I w roku 602 rzeczywiście doszło do przewrotu w wyniku czego władzę objął Phokas, najprawdopodobniej Słowianin służący w armii bizantyjskiej.
Wprawdzie dowody na to nie są bezpośrednie, ale już sam jego wygląd zewnętrzny wskazuje, że mamy tu do czynienia z członkiem społeczności słowiańskiej. Długie włosy, broda i wąs to cechy słowiańskiej mody i żadnemu bizantyjskiemu władcy nie przyszłoby do głowy bić monety z takim wizerunkiem. 


Również jego niecodzienne imię zastanawia.

Tak naprawdę to nie wiemy jak się nazywał, znamy tylko jego pseudonim - Focas (Phokas). Podstawą tego przezwiska było zapewne jego prawdziwe słowiańskie imię i przy odrobinie wyobraźni daje się ono łatwo zidentyfikować jako słowiańskie imię „Pokosław” które po zgreczeniu przyjęło formę Phokas. Również nienawiść katolickich historyków do tego cesarza jest spowodowana jego pochodzeniem jak i faktem likwidacji przez niego władzy starego katolickiego kościoła.

Rządy Focasa oznaczały w praktyce koniec epoki Cesarstwa Rzymskiego.

Wraz z przejęciem przez niego władzy, stare elity związane z cesarstwem oraz tradycją łacińską zostały odsunięte od koryta i w większości nawet wymordowane, zapewne jeszcze w trakcie rewolucji. Również kościół oficjalny przeszedł dramatyczną przebudowę. Z poparciem Focasa funkcje kościelne zostały obsadzone przez Arian, głownie z zajętej przez Słowian Italii, co umożliwiło przeprowadzenie reform strukturalnych w cesarstwie i wyeliminowanie tak ważnych wcześniej grup nacisku.

Współpraca Focasa ze Słowianami zaszła tak daleko, że podporządkował on oficjalny kościół bizantyjski Arianom z Rzymu, za co zresztą spotkał się z ich entuzjastycznym poparciem. Jest też on ostatnim cesarzem któremu na Forum Romanum wystawiono obelisk, oczywiście w zamian za ustanowienie jedności kościoła tym razem pod egidą Arian. Spowodowało to stabilizację sytuacji na Bałkanach i pozwoliło mu na ratowanie cesarstwa przed inwazją Persów.

Cesarz ten był pierwszym z całego szeregu cesarzy wschodnich wywodzących się od Słowian, którzy przez następne 100 lat rządzili Konstantynopolem. W połączeniu z rządami Słowian na zachodzie dało to w praktyce kontrolę tej grupy ludnościowej nad całą Europą.
Jego następca Herakliusz kontynuował politykę arianizacji i konfiskaty dóbr kościoła oficjalnego. Również on był Słowianinem i wywodził się od potomków Wawelan z Kartaginy, co poznajemy po charakterystycznym „słowiańskim” wyglądzie na bitych przez niego monetach.


W przeciwieństwie do władców bizantyjskich przejął on bezpośrednie dowództwo armii i zwyczajem swoich wawelskich przodków osobiście prowadził oddziały do walki, szturmując w pierwszym szeregu nacierających. Jego polityka w stosunku do Słowian z Bałkanów przyczyniła się do powstania koalicji słowiańskiej mającej głownie na celu połączenie wszystkich chrześcijańskich Słowian we wspólnej politycznej strukturze. Koalicja ta zwrócona była przede wszystkim przeciw Awarom którzy w tym samym czasie kontrolowali znaczne tereny Europy środkowej.

Koalicja ta przeszła do historii pod nazwą Rzeszy Samo i miał ją utworzyć podobnież jakiś niemieckojęzyczny Frank do walki z Awarami. Oczywiście ta wersja jest czystą propagandą lansowaną przez kościół katolicki i skwapliwie podtrzymywaną przez historyków zachodnich i ich „polskich” sługusów. Państwo to wywodziło swą nazwę od określenia „Samostojna” co w języku słowiańskim oznacza „niezależna”. Było więc podkreśleniem tego, że chodzi tu o związek państw i plemion wyznających arianizm i niezależnych zarówno od Awarów jak i Cesarstwa.

W tym momencie wypada nadmienić coś więcej o innych ludach, które odegrały w tym czasie ważną role w historii Europy. Są to przede wszystkim Hunowie, Awarowie i Bułgarzy. Nauka oficjalna rozpowszechnia tu wszelkiego typu bujdy o azjatyckim pochodzeniu tych ludów. Oczywiście jest to durny wymysł aby odwieść społeczeństwa od  prawdziwego pochodzenia tych ludów a które, jak łatwo się domyśleć, było oczywiście  czysto słowiańskie.

Zacznijmy od Awarów. Mimo że pojawili się na scenie Europejskiej stosunkowo późno, to odegrali na niej ważną rolę, przez dziesięciolecia kształtując politykę tej części Europy. Ich pojawienie się było jednoznacznie związane z załamaniem demograficznym w rezultacie epidemii dżumy. Znaczne tereny Europy środkowej uległy w jej wyniku wyludnieniu a istniejące tam struktury plemienne i państwowe przestały praktycznie istnieć. Stworzyło to idealne warunki do ekspansji na te tereny tym ludom które nie uległy wyniszczeniu w wyniku pierwszych fal dżumy. Oczywiście oznaczało to, że musiały one zamieszkiwać tereny na tyle odlegle od ognisk epidemii, aby same nie ulec zarażeniu, ale jednocześnie na tyle bliskie, aby szybko dokonać inwazji po jej wygaśnięciu.

Wyklucza to moim zdaniem w sposób jednoznaczny wszelkiego typu teorie o azjatyckim pochodzeniu Awarów.


Spróbujmy więc przeanalizować fakty związane z tym ludem i poszukać alternatywy dla obowiązujących w „nauce” hipotez. Oczywiście te hipotezy które w niej obowiązują próbują odwieść uwagę społeczeństwa od słowiańskiej ewentualności. Dlatego na zachodzie lansowane są tezy jakoby Awarowie byli Turkami, Irańczykami a nawet ich chińskie pochodzenie uważane jest za prawdopodobne. Tym bezczelnym kłamstwom wtórują również tzw. „polscy historycy”

Oczywiście to są czyste bzdury pomijające najprostszą opcję, a mianowicie taką, że Awarowie musieli pochodzić z Europy, i to z terenów leżących na północ od znanych w tych czasach bizantyjczykom. A więc na północ od tych zamieszkałych przez Wawelan i Polan, bo tylko tam istniały tereny gdzie epidemia dżumy nie znalazła warunków do rozprzestrzenienia.
Tereny te w starożytności określano mianem Hiperborea. Herodot wymienia wśród mieszkańców tej mitycznej krainy również takich o nazwie Abaroi oraz ich przywódcę o imieniu Abaris


jeśli się uwzględni to że starogreckie „β” czyli nasze „B” już w starożytności zaczęto wymawiać jako „W” to widzimy, że nazwa tego ludu przyjmuje formę Awaroi czyli zadziwiająco dobrze oddaje nazwę Awarowie.

W opisach pojawienia się ich poselstwa na dworze cesarza Justyniana przedstawieni są oni jako wojownicy w strojach typowych dla Scytów oraz z włosami splecionymi w warkocze. To właśnie te warkocze są podawane jako argument ich chińskiego pochodzenia, ponieważ w Europie taka fryzura u wojowników była jakoby nieznana. Oczywiście są to jak zwykle „naukowe” kłamstwa.

Również wśród plemion słowiańskich znany był zwyczaj noszenia warkoczy i szczątki takich właśnie wojowników udało się znaleźć w bagnach obecnych północnych Niemiec, czyli tam gdzie według Herodota mieli żyć Abaroi (Awaroi). W Polsce na cmentarzysku w  miejscowości Czarnówka znaleziono również czarę z przedstawieniem głowy mężczyzny z warkoczem zwiniętym w kunsztowny kok, identyczny z tymi z Niemiec.


Ta specyficzna forma fryzury pozwala nam również zrozumieć dlaczego Scytowie posługiwali się tak dziwną formą hełmów bojowych (zdjęcie). Były one dlatego tak komicznie wygięte aby zmieścić w swoim wnętrzu warkocz zwinięty w kok. To podobieństwo do Scytów podkreśla również to, że Awarowie używali łuk refleksyjny oraz walczyli konno.


Zwróćmy uwagę na to, że dokładnie te właśnie tereny zamieszkiwało również plemię Obodrytów. Plemię to w wielu językach ma lekko zmieniona nazwę i zamiast „O” wymawiana jest litera „A”. Jeśli uwzględnimy to co pisałem już wyżej o zastępowaniu spółgłoski „B” w języku greckim przez spółgłoskę „W” to widzimy że grecka wymowa nazwy plemienia Obodrytów musiała przyjąć formę „Avaroiczyli znaną nam formę „Awarowie”

Awarowie nie byli więc żadnymi Azjatami ale słowiańskimi Obodrytami którzy wykorzystali klęskę Wawelan i osłabienie władzy Polan, na skutek dżumy, nad ich pierwotnymi terenami w Polsce, do ekspansji na południe.
W tym znaczeniu nie dziwi więc to, że Awarowie i Słowianie często przedstawiani są jako sojusznicy i w wyprawach przeciw Bizancjum zawsze występują w koalicji z innymi plemionami słowiańskimi.

Utworzenie Rzeczpospolitej Słowiańskiej „Samostojnej” było więc związane z próbą odbudowy państwa Wawelan na jego dawnych ziemiach przez ich potomka cesarza Herakliusza, na bazie wspólnej dla tych plemion religii ariańskiej. Obodryci jako nieliczni Słowianie byli dalej poganami i zwalczali chrześcijańskich Arian tak samo bezlitosne jak ich katoliccy prekursorzy.

W kontekście Awarów występuje jeszcze jedno określenie tego plemienia.

Równie często używano w starożytności określenia Warchuni.

To określenie jest bardzo ciekawe bo w jego skład wchodzi również słowo Chuni (Huni) i to prowadzi nas bezpośrednio do następnego ludu który wpłynął na losy Europy tak jak rzadko inny, czyli do Hunów.

Słowo Warchuni używane było w kontekście „buntownicy” i w tym samym kontekście występuje znane nam w Polsce określenie „Warchoły”. Ciekawe jest zastanowienie się nad tym co to słowo tak naprawdę oznacza. Pierwszym jego składnikiem jest słowo „War”. I to słowo występuje w języku polskim w szeregu wyrazów związanych z walką, wojną oraz obroną przed agresją. Np. znane wszystkim słowo „warownia” oraz w nazwie naszej stolicy „Warszawa”, która zapewne pierwotnie nazywana była określeniem „Warszowa lub Warszów” czyli z typową końcówką dla wielu polskich miast i miejscowości np. Hrubieszów, Boguszów itd. Nazwa ta oznacza w swoim pierwotnym znaczeniu miejsce obronne czyli warownię. Oczywiście legenda o Warsie i Sawie jest bardzo sympatyczna ale nie odpowiada niestety prawdzie.
W podobnym znaczenie słowo to występuje w określeniu rzeki Warty. Pierwotnie rzeka ta broniła tereny Polan przed inwazjami Obodrytów i Pomorzan stanowiąc rzekę graniczną.

Drugi składnik wyrazu Warchoł to „choł” a oznaczający tyle co „chłop” „poddany” co możemy wywnioskować z innego wyrazu a mianowicie z rzeczownika „Hołd”. Razem określenie to dotyczyło „uzbrojonych mężów” ale nie podlegających władzy plemiennej.
Określenie „warchoł” jest zatem równoznaczne z określeniem „banita”albo „rebeliant”. Czyli możemy stwierdzić, że Hunowie nie mogli być żadnym plemieniem które z Azji przywędrowało do Europy, ale byli wolnymi wojownikami, zbiegłymi spod jurysdykcji ich rodzinnych plemion i żyjących na terenach nie kontrolowanych przez jakąś centralną władzę.

Późniejszym odpowiednikiem będą Kozacy.

Tego typu zbrojne grupy zbierały się na bezdrożach Dzikich Pól i w sprzyjających okolicznościach atakowały tereny cesarstwa w poszukiwaniu łupu, albo zaciągały się jako najemnicy tego władcy który był im w stanie zapłacić najwięcej.

Z racji ich pochodzenia można twierdzić, ze Hunowie musieli posługiwać się językiem słowiańskim, ponieważ w przeważającej większości należeli właśnie do tej grupy ludnościowej Europy.

Co do Bułgarów to już sama ich nazwa wskazuje na ich pochodzenie. Tak jak i w przypadku Awarów nastąpiła tu zamiana litery „B” i „W”, tylko że tym razem odwrotnie i z plemienia Wolgarów powstało plemię Bułgarów. Wolgarowie nie mieli więc nic wspólnego z Turkami ani Irańczykami ale byli potomkami Słowian żyjących na obszarach przez które przepływała rzeka Wołga, i są bezpośrednimi przodkami ich wschodnioeuropejskiego odłamu.

To właśnie z tego względu nie zachowały się żadne ślady jakiegoś innego języka wśród Bułgarów, bo od samego początku ich istnienia mówili oni tylko po słowiańsku. Również badania genetyczne ludności Bułgarii potwierdzają, że nie występuje u niej żadna domieszka genów azjatyckich poza normą typową dla Słowian.

Utworzenie sojuszu plemion Słowiańskich powinno obejmować oczywiście również i Polan z terenu Galii zarówno z racji znaczenia jak i starszeństwa wśród władców Słowian. Wynikało to z tego, że po upadku królestwa Wawelan, to właśnie Polanie, a właściwie dynastia Merowingów, przejęła dla siebie przywództwo wszystkich Słowian, albo lepiej powiedziawszy, wysunęła roszczenia do tej roli.

Polanie z Galii i Polanie na terenach Polskich byli dalej związani unią personalną i władza nad Wielkopolska spoczywała dalej w rękach władców merowińskich. Upadek Wawelan spowodował, że Polanie wysunęli roszczenia terytorialne również do ich ziem w Małopolsce i to stało się  przyczyną konfliktu z Awarami a następnie z Rzeczpospolitą „Samostojną”, dla której cesarz Herakliusz przewidział Wawelan jako siłę przewodnią. Król Polan Dagobert nie chciał tej decyzji zaakceptować i wypowiedział wojnę temu jedynemu w swoim rodzaju państwu Słowian.

W tym decydującym dla Słowian momencie zabrakło przywódcy, który w sposób dalekowzroczny byłby w stanie nakreślić cele polityczne akceptowalne przez wszystkich oraz takiej osobowości która byłaby w stanie nadać tym celom słowiańskie ramy. W tym przypadku tak powszechna u Słowian skłonność do wewnętrznych waśni i warcholstwa stanęła na drodze do stworzenia nowego politycznego bloku obejmującego całą Europę.

Niewątpliwie znaczna część tej winy spoczywa też na barkach cesarza Herakliusza. Wprawdzie to on był twórcą idei wspólnoty słowiańskiej, ale traktował ją instrumentalnie, widząc w niej tylko możliwość zabezpieczenia północnych granic cesarstwa a nie jako globalny słowiański projekt polityczny.

Gdyby Herakliusz sam stanął na czele tego państwa, a wraz z nim całe Bizancjum, również Polanie, Geci i wszystkie inne plemiona słowiańskie  nie miałyby innego wyboru jak  przystąpienie do tego związku. Jego pozycja była, dla uzyskania tego celu, wystarczająco silna.

Niestety nie zdecydował się on na to, bo wiązało się to z koniecznością przejęcia przez Bizancjum zarówno języka jak i kultury słowiańskiej. I to było zapewne dla niego za ryzykowne mimo tego, że mieszkańcy Bizancjum byli i tak w większości Słowianami i greka była w praktyce językiem martwym, używanym wyłącznie przez administrację i ludzi wykształconych.

Językiem zwykłych ludzi w Bizancjum był język, że tak powiem, „prapolski”.

W tej nowej formie państwo to byłoby na pewno w stanie przetrwać zarówno najazdy perskie jak i arabskie, a co ważniejsze również ideologicznie byłoby w stanie przeciwstawić się ideologii islamu, dzięki alternatywie w postaci zbliżonego do religii muzułmańskiej Arianizmu

Dzięki typowej dla Słowian innowacyjności i ciekawości w odkrywaniu nowego, oraz skłonności do wyznaczania dalekosiężnych celów, państwo to z pewnością nie poprzestałoby na zachowaniu kontrolowanych przez siebie posiadłości, ale podjęłoby dalszą ekspansję terenów przyległych. Jest więc więcej niż prawdopodobne to, że ani Arabowie ani Turcy nie byliby w stanie osiągnąć takich sukcesów jakie stały się ich udziałem. Możliwe że te dwa narody nigdy nie uzyskałyby szansy aby zaistnieć jako niezależne państwo, a islam nie wyszedłby poza rangę lokalnej sekty. Z kolei nie da się też wykluczyć tego, że to słowiańskie Cesarstwo zjednoczyłoby pod swoją kontrolą cały ówczesny znany ludziom świat.

Ta wyjątkowa i jedyna w swoich możliwościach sytuacja została niewykorzystana a zamiast jedności, doszło do wojny domowej wśród Słowian. To ta właśnie wojna spowodowała ostateczne zerwanie więzi Merowingów ze swoimi słowiańskimi korzeniami i zapoczątkowała upadek religii ariańskiej w Europie.
Oczywiście z punktu widzenia obecnych Francuzów, Niemców i Anglików był to szczęśliwy punkt zwrotny ich historii, bo właśnie w tym momencie zaczęły się rodzić zarówno ich języki jaki i formy ich państwowości.

Dla Słowian natomiast zaczął się długi proces upadku, w wielu przypadkach prowadzący do utraty ich wolności oraz słowiańskiej tożsamości.

Translate

Szukaj na tym blogu