Ser a sprawa polska




Moja kolejna notka nie jest poświęcona bezpośrednio fizyce ale jak się dalej przekonamy nie sposób analizować jakieś zjawisko w przyrodzie bez odwołania się do jego fizycznej natury. Również w tak zdawałoby się odległym od fizyki przypadku jak znalezisko archeologiczne.

Temat jest jeszcze z innego względu interesujący bo dotyczy znaleziska z terenów Polski.


Co więcej znalezisko to rzuca całkiem nowe światło na rozwój kultury europejskiej, w tym również naszych korzeni jako Polaków.
W środowiskach naukowych ale również w środkach masowego przekazu obserwujemy nie od dzisiaj tendencję do zaprzeczania zdolnościom naszych przodków do wytworzenia samodzielnie własnej odrębnej kultury.
Modne stało się szerzenie nie popartych żadnymi dowodami ani nawet poszlakami bredni że państwowość polska jest tworem obcym. Mimo oczywistości że pierwsi władcy piastowscy bez wątpienia wywodzili się z lokalnego plemienia Polan, próbuje się im przypisywać albo wielkomorawskie albo skandynawskie pochodzenie.
Oczywiście nie jest to jednostkowy przypadek.
Również w odniesieni do innych okresów naszej historii tendencja do „odbrązawiania“ naszej tożsamości narodowej jest obecna na każdym kroku.
Oczywiście działania te nie są przypadkowe. Ci tak zwani „odbrązawiacze“ robią to nie bez przyczyny, wiedzą bowiem dobrze że każda bzdura pomniejszająca naszą narodową dumę spotka się z entuzjastycznym przyjęciem wrogich nam mocarstw i szanse na lukratywne kontrakty z Hollywood albo dochodowe odczyty od Moskwy przez Berlin do Washingtonu D.C. rośną dramatycznie. Niestety polskie elity cierpią na ciężki przypadek judaszowskiej mentalności i są gotowe za parę srebrników poświecić wszystkie swoje zasady i zdradzać interes narodowy dla własnych korzyści.
Niestety nauka nie jest w tym przypadku wyjątkiem. Wprost przeciwnie, już od dawna gra ona centralną rolę w dążeniach wrogich nam sił do pozbawienia Polaków własnej tradycji historycznej i wzmacniania w społeczeństwie polskim kompleksów niższości.
Tak naprawdę jednak nie mamy się czego wstydzić. Nasza historia nie jest może przykładem szczególnie wybitnych osiągnięć cywilizacyjnych ale jest niewątpliwie autonomicznym dziełem naszych przodków, w wielu przypadkach wyprzedzającym czas danej epoki.
Nie dotyczy to jedynie początków polskiej państwowości ale być może korzenie nasze sięgają tysiące lat dalej w głąb historii i możliwe że do naszych bezpośrednich przodków należą ludzie którzy jako jedni z pierwszych zaczęli tę cywilizację aktywnie tworzyć.
Znalezienie ceramicznych sit do produkcji sera na terenie Kujaw świadczy o tym że ludność tubylcza wyprzedziła w tej dziedzinie inne regiony świata o tysiąclecia.
Świadczy to jednocześnie o tym że tak usilnie propagowana teza jakoby na terenach Polski nie powstały żadne rodzime kultury ale że ciągle istniał napływ z tak zwanych „ośrodków cywilizacyjnych “ a szczególnie że zarówno rolnictwo jak i hodowla zwierząt przybyły z Bliskiego Wschodu nie może być dalej utrzymane w pierwotnej postaci.
W czasach gdy na Kujawach ludność prowadziła zaawansowany technologicznie przerób mleka, na Bliskim Wschodzie hodowla ograniczała się do pasienia stad na wpół zdziczałych kóz.
Ze zrozumiałych względów propaguje się jednak od dziesięcioleci bajeczkę jakoby wszystkie osiągnięcia cywilizacyjne pochodziły z Bliskiego Wschodu. Nie można zapominać o tym że propaganda ta ma podłoże polityczne i istnieją określone wpływowe koła zainteresowane w rozprzestrzenianiu tej bzdury.
Jako główny „dowód“ semickiego pochodzenia korzeni kultury europejskiej podaje się przykład rozprzestrzeniania się w świecie zdolności spożywania mleka przez dorosłych ludzi. Zdolność ta miała się pojawić na Bliskim Wschodzie i rozprzestrzeniła się następnie na całą Europę.
Zdolność ta nie jest w świecie powszechna i najprawdopodobniej pojawiła się przed około 7 tys. lat a wiec w czasie egzystencji w Polsce kultury ceramiki wstęgowej rytej. Już ta zbieżność czasowa połączona z udowodnieniem produkcji sera na Kujawach każe nam powątpiewać w zapewnienia naukowców o pierwszeństwie Bliskiego Wschodu w procesie udomawiania zwierząt jak i konsumpcji mleka. Powszechność znalezisk tych sit świadczy o tym że konsumpcja mleka i produktów mlecznych była podstawą wyżywienia ludności tej kultury.
Jest po prostu kompletnie nieprawdopodobne to żeby tolerancja na mleko w tak szybkim tempie rozprzestrzeniła się na tak dużym obszarze na zasadzie doboru naturalnego czyli przekazania potomkom przypadkowej mutacji.
I tu niestety muszę się znowu odwołać do fizyki aby wytłumaczyć na jakich zasadach nastąpiło rozprzestrzenienia się tej zdolności do tolerancji laktozy.
Zacznijmy od wideo które wprowadzi nas w temat, oczywiście z punktu widzenia obowiązującej w świecie „nauki“ doktryny.


Wystąpienie tolerancji w trawieniu laktozy jest spowodowane mutacjami na zewnątrz genu laktazy wpływających na jego ekspresję.


konkretnie chodzi o niewielką zmianę w wyniku której następuje zamiana cytozyny


w obrębie DNA odpowiedzialnym za ekspresję genu laktazy na nukleotyd tyminę


Zmiana jest wprawdzie niewielka ale powoduje że osoby posiadające w tym miejscu DNA parę nukleotydów CC inaczej regulują aktywność genu LCT a tym samym nie posiadają zdolności trawienia mleka krowiego zawierającego laktozę.
W przypadku zestawu TT lub TC zjawisko intolerancji nie występuje.





„Naukowcy“ twierdzą że taka mutacja wystąpiła przed 7000 lat u jednej osoby gdzieś na Bliskim Wschodzie, gdzie według nich zapoczątkowano hodowlę zwierząt, a następnie rozprzestrzeniła się wśród ludności dając większe szanse przeżycia i płodzenia potomków osobom posiadającym tę mutację. Oczywiście to twierdzenie jest absurdalne ponieważ oznacza że mutacja ta decydowała o przeżyciu i śmierci delikwentów. Tymczasem mleko nigdy nie było wyłącznym produktem odżywczym i jak wiemy z doświadczenia albo z relacji o głodzie w Afryce, plemiona pasterskie, zależne od hodowli, są znacznie bardziej narażone na śmierć głodową w przypadku klęsk suszy niż rolnicy. Poza tym nie można zapominać o tym że prawdopodobieństwo śmierci takiego nosiciela mutacji było o wiele większe niż jego przeżycie. Jak by nie było wśród noworodków przeżywał gdzieś co trzeci a w pierwszych latach życia ta mutacja nie miała kompletnie żadnego znaczenia.
Trzeba być po prostu stukniętym aby wierzyć w te naukowe bajki. Takie rozprzestrzenienie mutacji w tak krótkim czasie jest fizycznie niemożliwe.
Dlaczego wiec doszło do jej rozprzestrzenienia.
Aby to zrozumieć muszę czytelnikom polecić moje starsze notki o przyczynach zmian morfologicznych organizmów




Już w moich poprzednich pracach zwróciłem na to uwagę że zmiany morfologiczne organizmów nie są spowodowane pojedynczymi mutacjami i ich rozprzestrzenianiem w wyniku procesów selekcji organizmów, czyli tak jak to przedstawiają ewolucjoniści, ale występuje w obrębie całej populacji jednocześnie.
Przemyślenia które tam przedstawiłem wskazują jednoznacznie na to, że przeobrażenie się archaicznych form człowieka w formy współczesne nastąpiło na całym świecie jednocześnie. Zgodnie z moją teorią ludność europejska nie wywodzi się z elementu napływowego z Afryki ale jest w przeważającej części potomkami neandertalczyków. Przed około 30000 laty zmiany Tła Grawitacyjnego były tak poważne że doprowadziło to do raptownych zmian morfologicznych w populacji neandertalczyków owocujących w takiej zmianie ich morfologii że doprowadziło to do wykształcenia się cech współczesnego europejczyka. Te same zmiany wystąpiły też w innych rejonach na Ziemi i to z takim samym skutkiem tak więc różnorodne populacje Homo Sapiens objawiły przeistoczenia idące w tym samym kierunku.
Istnieją liczne dowody potwierdzające tę tezę. Niektóre z nich dotyczą rozwoju technologicznego.
Coraz więcej znalezisk świadczy o tym że wiele odkryć technologicznych i kulturowych przypisywanych pierwotnie ludziom współczesnym dokonane zostały przez neandertalczyków np. tutaj


Technologia używana przez neandertalczyków była następnie bez zmian przejęta przez człowieka współczesnego. Podobnie miało się to z dziegciem produkowanym z kory brzozowej.
Technologia produkcji tego pierwszego w dziejach produktu chemicznej destylacji jest bardzo skomplikowana i wymaga opanowania szeregu skomplikowanych kroków technologicznych.
Udowodniono ponad wszelką wątpliwość że odkrycia tej technologii dokonali neandertalczycy i była ona bez istotnych zmian stosowana prawie że do współczesności.

Tak więc w Europie nie nastąpiła żadna wymiana ludności tylko stopniowe przejście ich morfologii od neandertalczyków poprzez człowieka Cro-Magnon do człowieka współczesnego i wraz z tym przejściem nastąpiło płynne przekazanie zdobyczy technologicznych.

Wróćmy teraz jeszcze raz do przykładu zdolności trawienia mleka w populacji dorosłych europejczyków.

Zdolność ta pojawiła się w wyniku zmian Tła Grawitacyjnego w początkowym okresie tak zwanego „optimum klimatycznego“.

Zmiana ta nie mogla pozostać bez wpływu na własności fizyczne materii i odbiła się też na wielkości molekuł substancji chemicznych. Oczywiście również nukleotydy DNA nie uniknęły wpływu tej zmiany.
Proponuję następującą kolejność wydążeń:
W okresie przed okolu 8000 lat doszło da przejściowego i gwałtownego zwiększenia wartości TG związanego z innym wzajemnym układem planet w systemie słonecznym niż obecnie. Doprowadziło to wprawdzie do przejściowego ochłodzenia klimatu ale jednocześnie zwiększyło częstotliwość oscylacji materii ziemskiej w trwały sposób, co zaowocowało następnie długim okresem cieplejszego klimatem po spadku TG. Spowodowało to też zmianę wielkości nukleotydów.

Cystyna i Tymina różnią się w zasadzie swoją wielkością ale w okresach szybkich zmian wartości TG może się zdarzyć że jednocześnie istnieją dwie formy o rożnej wielkości w zależności od tego czy są chemicznie związane czy też nie.





W okresie o stałej wartości TG oba te nukleotydy różnią się więc znacznie wielkością. W okresie przejścia do wysokiej wartości TG stosunek ich wielkości ulega zmianie tak że może on przyjąć taką wartość że wielkość molekuły tyminy przyjmie taka wielkość jaką miała wcześniej cytozyna.

Nukleotydy DNA w jądrach komórkowych są w normalnym przypadku związane i nie mogą tak łatwo zmienić swojej wielkości. Inaczej ma się to w przypadku jeśli dany odcinek DNA jest odczytywany w celu replikacji czy też syntezy RNA. Do tego służy specjalny rodzaj substancji inicjujących aktywizację tego genu. Wydzielanie tych substancji jest zależne od zapotrzebowania organizmu.

Tak więc oznacza to że w trakcie zmian TG nie wszystkie nukleotydy mają szansę dopasować swoją fizyczną wielkość do nowej wartości TG. Tylko te nukleotydy które są aktywnie odczytywane albo ulegają replikacji mogą tę wielkość zmienić. Oczywiście zmiana taka jest ograniczona mechanicznie wielkością cząstki DNA co oznacza że w trakcie replikacji DNA na miejsce w nowym łańcuchu DNA będą pasować tylko takie molekuły które wielkością odpowiadają lukom w tym łańcuchu. Oznacza to że w miejsce cytozyny zostanie wbudowana tymina która w międzyczasie przyjęła tę samą wielkość jaką miała wcześniej cytozyna.

W ten oto sposób może dojść do zmian w genotypie populacji niezależnie od mechanizmów rozrodczych i osobniki całej populacji wykażą tendencję do tych samych zmian genetycznych.
Przedstawiony mechanizm zmian genomu jest głównym mechanizmem ewolucyjnym i wyjaśnia dlaczego ewolucja nie jest procesem przypadkowym ale aktywnie sterującym zmianami w organizmach.
Te elementy które w klasycznej formie przedstawiane są jako motor napędzający ewolucję a więc przypadkowe mutacje i dobór naturalny nie mają takiego znaczenia jakie im się przypisuje. Co więcej interpretacja tego działania w przypadku doboru naturalnego przez ewolucjonistów jest całkowicie fałszywa. Dobór naturalny nie ma na celu rozprzestrzeniania zmian w organizmie zwiększających jego dostosowanie do środowiska, ale wprost przeciwnie. Dobór naturalny chroni organizmy przed takimi zmianami i powoduje że organizmy te są w stanie zachować ich typową formę.
W przypadku tolerancji na laktozę ludność Kujaw wyspecjalizowała się w produkcji mleka i produkcji serów. Jednocześnie z racji dostępności tego produktu był on powszechnie spożywany przez młode niedojrzałe osobniki u których ciągłe spożycie krowiego mleka utrzymywało na wysokim poziomie produkcje laktazy. Powodowało to ciągłą aktywność odpowiednich odcinków DNA aż do czasów dojrzałości płciowej

Zmiana TG i zamiana cytozyny na tyminę nastąpiła u bardzo wielu osobników w okresie rozrodczym u ktorych występowała jeszcze aktywność odpowiednich genów. Zmiana ta została w ten sposób na trwale wprowadzona do genomu tych ludzi i przekazana została na następne pokolenia.
Oczywiście Kujawy nie były jedynym miejscem w którym w tym czasie wystąpiła ta mutacja w genomie. Wszędzie tam gdzie ludzie znali hodowlę i używali mleka zaistniały podstawy do tych zmian.

Moje podejście do ewolucji pokazuje nam że sama idee ewolucji została wprawdzie przez naukę właściwie rozpoznana ale jej mechanizmy i molekularne podstawy zostały fałszywie zinterpretowane.
Oznacza to również że dla wyjaśnienia postępu cywilizacyjnego w Europie Środkowej nie potrzebujemy żadnej migracji z krajów Bliskiego Wschodu. Wprost przeciwnie, musimy sobie zadać pytanie czy cywilizacja która wydała takie wspaniałości jak malowidła jaskiniowe i budowle megalityczne nie była właśnie tym zalążkiem cywilizacyjnym dla innych rejonów świata i czy tak naprawdę początki współczesnej cywilizacji nie narodziły się na Kujawach.

W mojej notce


zwróciłem również na to uwagę że postulat migracji ludności w Europie Środkowej jest często uzasadniany znaleziskami szkieletów o zmienionej morfologii. Zgodnie z moją teorią to uzasadnienie jest fałszywe i wynika z naturalnej i powszechnej zmiany morfologi człowieka przy zmianach wartości TG.
Oznacza to również że istnieje duże prawdopodobieństwo że Polacy są bezpośrednimi potomkami ludności kultury ceramiki wstęgowej rytej a tym samym należą do bezpośrednich potomków twórców naszej cywilizacji.

Powodzie glacjalne a mechanizm funkcjonowania wszechświata





Tak jak to już wielokrotnie podkreślałem zasady prowadzące do powstania różnorodnych zjawisk geofizycznych opierają się na jednym i tym samym mechanizmie. Interesujące jest przy tym to, że mimo tych samych przyczyn efekty mogą być całkowicie inne w zależności w jakim środowisku ten mechanizm się ujawni.
Na pierwszy rzut oka, trzęsienia ziemi czy tez powodzie glacjalne nie mogą mieć ze sobą nic wspólnego. W ramach mojej teorii okazuje się jednak że te zjawiska są w gruncie rzeczy tym samym. Co więcej również prawie wszystkie zjawiska geofizyczne są przejawem tego mechanizmu i to co powoduje zjawisko powodzi glacjalnych w lodowcu, w środowisku litosfery prowadzi do trzęsień ziemi i wybuchów wulkanów, w hydrosferze do zjawiska tsunami i monstrualnych fal, a w atmosferze do zjawiska huraganów czy też trąb powietrznych.

Zatrzymajmy się na krotko przy zjawisku powodzi glacjalnych.


Te mianowicie są doskonałym przykładem pokazującym w sposób niepodważalny że źródłem ich powstania jest zjawisko zaćmień słonecznych. Tutaj w tej liście znajdziecie Państwo informacje o największych powodziach glacjalnych w historii Islandii

I zawsze, w każdym przypadku takiej powodzi, znajdziemy zaćmienie słoneczne które objęło teren powodzi na krotko przed jej wystąpieniem

1580 – Katla
1612 – Katla
1625 – Katla
1660 – Katla
1721 – Katla
1755 – Katla
1802 – Grimsvötn
1918 – Katla
1934 – Grimsvötn
1983 – Grimsvötn
1996 -  Grimsvötn

Ta 100% zbieżność nie może być przypadkiem. Takie rzeczy się po prostu nie zdarzają. To jest niemożliwe aby na przestrzeni 400 lat zawsze po tym jak wystąpiło zaćmienie słońca na Islandii następowała krotko po tym katastrofalna powódź glacjalna i zaraz potem wybuch wulkanu.
Oczywiście tak zwani naukowcy są za durni aby zauważyć te zbieżności. W ich horyzoncie myślowym zawężonym do jednego punktu który nazywają „naukowym punktem widzenia“ nie ma miejsca na takie zależności. W tym środowisku pełnym fanatyków, autystów, oszustów i zwykłych durni poznanie rzeczywistosci zastąpione zostało codziennymi rytuałami przysięgi wierności obowiązującej dogmie.
Obserwacje prawdziwej natury jest źródłem ciągłych pytań na które nie znamy tak naprawdę odpowiedzi, ale prawdziwa natura natury nie interesuje nauki. Zabarykadowani w swoich laboratoriach i zamknięci na dziesięć spustów ich matematycznych teorii ,naukowcy już dawno zapomnieli co to jest rzeczywistość. Nigdy od pokoleń żaden z nich nie ważył się wyjść z tych zatęchłych kazamatów ich durnowatych teorii i zaczerpnąć świeżego powietrza realnego życia.
Tak więc najprostsze zależności i najbanalniejsze korelacje przerastają o niebo ich intelektualne możliwości. Tylko tym mogę wytłumaczyć to że mimo że zbieżność miedzy powodziami glacjalnymi i zaćmieniami słonecznymi jest niepodważalna nauka robi tak jakby coś takiego nie istniało zamykając oczy na realia.

Z punktu widzenia mojej teorii zależność ta nie jest czymś zagadkowym ale jest naprawdę banalnie prosta.

Zaćmienie słońca oznacza że Ziemia, Księżyc i Słońce znajdują się w jednej linii. Każde z tych ciał niebieskich moduluje przestrzeń zmieniając częstotliwość jej oscylacji. Jednak na skutek tego specjalnego położenia oscylacje te ulegają zjawisku interferencji na skutek czego częstotliwość oscylacji przestrzeni a tym samym materii (materia jest tylko innym rodzajem przestrzeni) ulega zmianie. W tym momencie musimy zastanowić się jak taka zmiana wpływa na zjawisko oddziaływania przyspieszenia ziemskiego. Zjawisko „grawitacji“ wynika z koordynacji oscylacji podstawowych jednostek przestrzeni. Jeśli wakuole, jako jej jednostki, koordynują te oscylacje tak, że ekspansja następuje wtedy kiedy kierunek tej ekspansji wskazuje środek ciała materialnego, to oczywiście każda zmiana częstotliwości oscylacji musi doprowadzić do zaburzenia tego rytmu i ekspansja takiej wakuoli nastąpi albo za wcześnie albo za późno.
Jeśli wakuola taka jest częścią cząstki materii i materia ta znajduje się w trakcie przejścia fazowego, to zmiana tego kierunku ekspansji zostanie zamrożona w tej cząstce aż do momentu następnego przejścia. Oznacza to że w trakcie zaćmienia słonca tworzą się różne generacje wakuol których ekspansja jest minimalnie przesunięta względem centrum ciała materialnego. Pomiędzy tymi generacjami wakuol dochodzi do wzajemnego oddziaływania polegającego na destruktywnej i konstruktywnej interferencji. To z kolei prowadzi do rezonansu w kryształach i molekułach materii.

Tym samym molekuły te zaczynają oscylować z coraz większą amplitudą i oscylacje sieci krystalicznej staja się coraz bardziej chaotyczne. Taki chaotyczny przyrost oscylacji to nic innego jak wzrost temperatury. Ten postępujący wzrost temperatury obejmuje coraz większą objętość skal czy też lodu w lodowcu i strefa podgrzana oraz jej temperatura rośnie nieustannie a materia w tej strefie zbliża się stopniowo do granicy przy której następuje przejście z fazy stałej w ciekłą.
Najczęściej przejście to ma charakter bardzo gwałtowny i jest inicjowane kolejnym zaćmieniem słonecznym albo wybuchem na słońcu albo innego typu zaburzeniami Tła Grawitacyjnego np. w skutek koniunkcji planet.

Tak wiec wybuchy wulkanów i powodzie glacjalne różnią się od siebie tylko środowiskiem w którym zachodzą te zjawiska. Nie może wiec nikogo dziwić to że powodzie glacjalne poprzedzają późniejsze wybuchy wulkaniczne. Po prostu procesy te w lodzie lodowców przebiegają znacznie szybciej niż w skalach podłoża.

Podany przykład pokazuje też w jaki sposób należy podchodzić do poznania natury. Nie wystarczy gapienie się na porąbane formułki i toczenie chorych dywagacji o boskiej naturze wszechświata i jego matematycznej doskonałości. Trzeba otworzyć oczy i wyjść zobaczyć jak to jest właściwie naprawdę. Fizycy zachowują się jak ten chytry żyd w tym starym jak świat dowcipie, który zarzuca Bogu że nie daje mu wygrać miliona w totolotku. Na co ten odpowiada mu „zagraj w końcu, daj mi choć jedną szansę“.

Zagadka Enceladusa

O tym że procesy fizyczne we wnętrzach ciał niebieskich zależne są nie od jakichś tam przemian zachodzących w głębi tych ciał czy też innych banialuków ale są wynikiem zmian ich pozycji w obrębie pola Tła Grawitacyjnego pisałem już wielokrotnie przy okazji omawiania rożnych obserwacji związanych z geofizyką Ziemi i nie tylko. Przypomnę tylko moje notki o księżycu Mimasie


czy też notkę o księżycu Thetys


W obu przypadkach widoczne jest jednoznacznie to że ogrzewanie wnętrza tych księżyców następuje w wyniku przecinania się ich orbity z orbita największego księżyca Saturna - Tytana.
Oczywiście w efekcie doszło na tych księżycach, jako ciałach skalistych, do wykształcenia się ekstremalnego wulkanizmu w formie centralnych wulkanów oraz otaczającej ich kaldery.

Ten sam mechanizm występuje na Ziemi gdzie wulkanizm jest wynikiem topienia się skał pod wpływem zaćmień słonecznych.
Oczywiście wulkanizm nie jest jedynym skutkiem koniunkcji ciał niebieskich co widzimy na przykładzie zjawisk w atmosferze i hydrosferze ziemskiej.
Ostatnio jednak lista dowodów potwierdzających moją teorię wzbogacona została o kolejną bardzo spektakularną obserwację.

A mianowicie zauważono że intensywność wybuchów „gejzerów" na księżycu Saturna Enceladusie jest zależna od położenia na jego orbicie i jest szczególnie intensywna w momencie największego oddalenia względem Saturna.


Jest to bezpośredni dowód na to że za zjawiskiem ogrzewania wnętrza tego małego księżyca ukrywają się nie jakieś procesy wewnętrzne ale że musi on otrzymywać tę „energię“ z zewnątrz.
Do tego dochodzi problem temperatury tego ciała niebieskiego. Pytanie jakie nie zostało rozwiązane przez tych niedołęgów fizyków jest takie: Jak to możliwe że ciało niebieskie o temperaturze -200°C jest w stanie utrzymać w swoim wnętrzu ocean płynnej wody zasilający regularnie "gejzery". Oczywiście poza bla bla bla nikt nie znajdzie w tym co piszą fizycy nic rozsądnego. Co prawda bredzą jak zwykle coś o siłach pływowych ale doskonale zdają sobie sprawę z obliczeń ich durnowatych formułek że taka ewentualność jest wykluczona.

Oczywiście prawda jest całkiem inna.

Enceladus znajduje się w takiej strefie zmiennosci pola Tła Grawitacyjnego że panujące tam procesy fizyczne przebiegają w całkiem innych warunkach brzegowych niż ma to miejsce na Ziemi. Na skutek niskiej wartości Tła Grawitacyjnego również temperatury panujące na tym księżycu są nieporównywalne z ziemskimi. Te -200 °C wyglądają na bardzo niską temperaturę ale na Enceladusie woda nie zamarza przy ziemskich 0°C ale w o wiele niższej temperaturze możliwe że dopiero przy -100°C tak więc już z tego względu płynna woda nie jest tam czymś wyjątkowym ale najnormalniejsza rzeczą pod słońcem.
Enceladus obraca się wokół Saturna prawie że w płaszczyźnie równikowej tej planety i jest związany rezonansem orbitalnym z księżycem Dione w stosunku 1:2.

To znaczy oba te księżyce znajdują się regularnie w koniunkcji i to zawsze w tym samym położeniu na orbicie. Księżyc Enceladus ma orbitę bardziej nieregularną i w trakcie apocentrum kiedy następuje ta koniunkcja tylko jego południowy biegun znajduje się w płaszczyźnie łączącej Dione z Saturnem. Przyrost Tła Grawitacyjnego jest w tym obszarze tak duży że powoduje to eksplozywny przyrost oscylacji cząstek wody w płynnych zbiornikach wody w podłożu „gejzerów“ i ich wzmożoną aktywność.

Strefa w której przebiega koniunkcja pomiędzy Dione i Enceladusem składa się zatem z sieci kriowulkanow którym w dla zmyłki fizycy nadali miano gejzerów.
To co widzimy na Enceladusie jako tak zwane prążki tygrysie jest strefą w której regularnie zachodzi przecięcie się plaszczyzn orbit obu księżyców. Z racji olbrzymiej regularności ich parametrów orbitalnych, koniunkcje zachodzą zawsze przy takich samych wzajemnych położeniach co prowadzi do wykształcenia tych prążków.

Tak więc ta obserwacja potwierdza w całej rozciągłości moje wytłumaczenie funkcjonowania zjawisk geofizycznych na Ziemi jak i zjawisk aktywności słonecznej czy planetarnej. Widzimy że wszystkie te procesy są wynikiem zmiennosci Tła Grawitacyjnego a każda inna próba ich wytłumaczenia to tylko mydlenie oczu przez bandę oszustów nazywających siebie fizykami ale zasługujących najwyżej na miano alchemistów i szamanów.

Translate

Szukaj na tym blogu