Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Prognozy i przewidywania. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Prognozy i przewidywania. Pokaż wszystkie posty

Trzęsienie ziemi za pasem

 Pierwszy temat którym się zajmiemy, to oczekujące nas w dniu 14.10.2023 zaćmienie Słońca.




Temat zaćmień poruszałem już wielokrotnie, dlatego nie będę już wracał do opisu wpływu tego zjawiska na Ziemię, ani też na jego teoretyczny opis. Kto chce może sobie doczytać.

Przyczyną tego, dlaczego chcę go jeszcze raz podjąć jest to, że tym razem mamy do czynienia z zaćmieniem słonecznym o relatywnie nietypowym przebiegu, ponieważ cień Księżyca na powierzchni kuli ziemskiej będzie się przesuwał (w uproszczeniu) w kierunki z północy na południe.

Jest to relatywnie rzadki typ zaćmienia i występuje tylko kilkanaście razy na stulecie, często z kilkudziesięcioletnimi przerwami.

Warto więc przyjrzeć się temu, czy w przeszłości podobnego typu zaćmienia były przyczyną większych katastrof lub nietypowych zjawisk geofizycznych.

Ograniczę się tylko do kilku spektakularnych przykładów, ale sprawdziłem oczywiście więcej tego typu zaćmień i mogę z całą pewnością stwierdzić, że we wszystkich znanych mi przypadkach występuje jednoznacznie nasilenie ekstremalnie silnych trzęsień ziemi tuż po wystąpieniu tego typu zaćmienia. Czasowo występują one zaledwie kilka dni po zaćmieniu, niekiedy odstęp czasu jest jednak trochę większy. Charakterystyczne jest również to, że często trzęsienia ziemi występują na przedłużeniu strefy zaćmienia, zarówno po jego północnej jak i południowej stronie.

Przejdźmy więc szybko do przykładów.

W roku 2005 zaćmienie miało miejsce w dniu 3 października. 




Oczywiście i z tym zaćmieniem związane są bardzo silne trzęsienia ziemi np. to w dniu 08.10 w Kaszmirze

https://pl.wikipedia.org/wiki/Trz%C4%99sienie_ziemi_w_Kaszmirze_(2005)

Jednak znacznie bardziej interesująca jest historia huraganu na Atlantyku, który dopiero znacznie później został zidentyfikowany przez meteorologów i dlatego na liście huraganów z roku 2005 nie ma nawet swojej nazwy.

Huragan ten powstał z niczego z 03.10 na 04.10 i bardzo szybko stracił na sile zamieniając się w zwykły strom.

https://en.wikipedia.org/wiki/2005_Azores_subtropical_storm

Dopiero w dniu 08.10, czyli w dniu w którym wystąpiło trzęsienie ziemi w Kaszmirze jego siła wzrosła i przerodził się on w Huragan Vince

https://en.wikipedia.org/wiki/Hurricane_Vince

Ten zaskoczył wszystkich, bo zamiast udać się, jak wszystkie inne, w kierunku Ameryki, powędrował jak po sznurku w kierunku Hiszpanii. Był to dopiero drugi tego typu przypadek od stu sześćdziesięciu lat.

Inne przykłady to trzęsienie ziemi w dniu 18.11.1929,

https://en.wikipedia.org/wiki/1929_Grand_Banks_earthquake

które nastąpiło na północnym przedłużeniu zaćmienia słonecznego z dnia 01.11.1929.



To trzęsienie ziemi jest o tyle ważne, bo wystąpiło w miejscu które sejsmicznie należy do obszarów bardzo spokojnych i w którym trzęsienia ziemi należą do rzadkości. Tym bardziej podkreśla to związek tego trzęsienia z poprzedzającym go zaćmieniem słonecznym.

Kolejnym przykładem jest trzęsienie ziemi w Chinach w dniu 25.08.1933

https://en.wikipedia.org/wiki/1933_Diexi_earthquake

Wystąpiło ono zaledwie 4 dniu po obserwowanym w tym rejonie zaćmieniu słonecznym w dniu 21.08.1933. W tym przypadku reakcja była prawie że natychmiastowa.



Jakie wnioski musimy wyciągnąć jeśli chodzi o zbliżające się zaćmienie słoneczne?

Przede wszystkim wystąpi duże prawdopodobieństwo trzęsienia ziemi na Aleutach oraz w terminie późniejszym dużego wybuchu wulkanu w tym rejonie.

Kolejnym terenem o zwiększonym zagrożeniu jest Ameryka Środkowa gdzie można się spodziewać

krotko po zaćmieniu słonecznym potężnego trzęsienia ziemi.

Inną sprawą jest zagrożenie huraganami, gdzie wystąpi duże prawdopodobieństwo pojawienia się silnego huraganu w zatoce meksykańskiej.

Te niebezpieczeństwa będą się nasilać aż do dnia 28.10.2023 kiedy to wystąpi zaćmienie księżyca połączone ze specyficzną konfiguracją planet w układzie słonecznym.



W tym przypadku możemy się spodziewać kolejnego nasilenia zjawisk geofizycznych na Ziemi których jednak lokalizacja jest ze zrozumiałych względów znacznie utrudniona. Pozostaje więc tylko ich czasowe ograniczenie.

Uzupelnienie:

16.10.2023 Długo nie trzeba było czekać. Sądzę jednak, że to nie koniec.



09.11.2023

Pare ciekawostek. Oczywiście i zaćmienie Księżyca w dniu 28.10.2023 przyniosło ze sobą zwiększenie aktywności sejsmicznej na interesującym nas obszarze.


 

Szczególnie interesujące jest również to, że siła trzęsień ziemi wzrosła również na terenie Texasu w USA i to dokładnie w rejonie zaćmienia słonecznego. To trzęsienie ziemi jest np. drugim co do siły w historii Texasu.



Czas na tymczasowy bilans zaćmienia słonecznego z dnia 10.06.2021

 Minęło już trochę czasu od omawianego wyżej zaćmienia słonecznego i nastał już czas, aby przyjrzeć się jego efektom.


Na wstępie trzeba stwierdzić, że zapowiadana wielka katastrofa całe szczęście nie doszła do skutku.


Nie jest to jednak powód do tego, aby spać spokojnie.


Te parę tygodni to za krótki okres czasu aby odwołać stan potencjalnego zagrożenia.


W większości przypadków potrzeba miesięcy na uspokojenie wywołanych zaćmieniem zmian, a nieraz i po latach mogą się objawić jego spóźnione efekty, o czym już wielokrotnie pisałem i przedstawiłem na to odpowiednie dowody.


https://krysztalowywszechswiat.blogspot.com/2013/09/kiedy-raj-zamieni-sie-w-pieko.html


Oczywiście jest to tylko subiektywne odczucie, że to zaćmienie słoneczne nie wywołało wyraźnych efektów.


Te efekty były i są jak najbardziej widoczne, tylko może mniej spektakularne (dla laika) niż tsunami czy wielkie trzęsienie ziemi z tysiącami ofiar śmiertelnych.


Spójrzmy wiec na to co zdarzyło się na tych obszarach nietypowego i dlaczego te zdarzenia możemy powiązać z zaćmieniem słonecznym.


Pierwszym takim zdarzeniem było relatywnie silne trzęsienie ziemi w północno-wschodniej Kanadzie.

 


Wystąpiło ono dokładnie w trakcie zaćmienia słonecznego i było dlatego tak wyjątkowe, bo na tym terenie nie notuje się prawie że żadnych trzęsień ziemi. Jest to obszar bardzo stary geologicznie i zbudowany z magmowych i metamorficznych skal.


Trzęsienia ziemi na tym terenie są niezmiernie rzadkie i ich przypadkowe wystąpienie akurat w trakcie zaćmienia słonecznego jest absolutnie niemożliwe.

Współczesna nauka nie zna żadnego logicznego mechanizmu tłumaczącego tę korelację.


Tym większe znaczenia ma wiec czasowy związek, jaki wystąpił między tym trzęsieniem ziemi a jednoczesnością zaćmienia słonecznego, bo pokazuje nam jednoznacznie ścisłe wzajemne powiązanie tych zjawisk.


Kolejną ciekawostkę mogliśmy zaobserwować w Islandii.


Już od tygodni miała tam miejsce erupcja wulkaniczna, która to parę dni przed zaćmieniem słonecznym zdawała się zbliżać ku końcowi.


Kto obserwował ten wulkan, ten mógł na własne oczy zobaczyć, że wypływ lawy ustał.


W trakcie zaćmienia słonecznego zaszło jednak coś zadziwiającego.


Sejsmografy rejestrujące bezustannie tzw. tremor wulkaniczny nagle przestały rejestrować jakiekolwiek ruchy we wnętrzu ziemi. W trakcie zaćmienia słonecznego wulkan zamarł i przestał wykazywać jakiekolwiek cechy aktywności, co widzimy na załączonej grafice.

 


Spodziewałem się, że w trakcie zaćmienia słonecznego lub krótko po nim, dojdzie do silnej erupcji wulkanicznej.

Okazało się, że nie uwzględniłem specyfiki magmy tego wulkanu, która okazała się być wyjątkowo uboga we fluidy. Nie mogło wiec w niej dojść do zmiany fazowej z fazy ciekłej w gazową, a tym samym nie mogło też dojść do jego gwałtowniej erupcji.


Zamiast tego zaobserwowaliśmy całkiem inne zjawisko, a mianowicie przejściowy zanik interferencji oscylacji podstawowych jednostek przestrzeni.


Jednak po krótkiej przerwie tremoru wulkanicznego w trakcie zaćmienia, wulkan zaczął szybko zwiększać swoją aktywność i z godziny na godzinę zwiększała się ilość wyrzucanej przez niego lawy. 

 


W szczytowym okresie wypływ lawy był tak intensywny, że dolina, w której się on znajduje, w oczach zaczęła zapełniać się lawą wulkaniczną. Sytuacja była tak poważna, że co bardziej lekkomyślni gapie znaleźli się w poważnym niebezpieczeństwie.


Okres tego wzmożonego wypływu lawy trwał około 2 tygodnie, po czym sytuacja wróciła do tej wyjściowej.


Wprawdzie tłumaczyłem już wielokrotnie, jak dochodzi do tworzenia się magmy pod wpływem zaćmień słonecznych, ale pozwolę sobie jeszcze raz powtórzyć w skrócie mechanizm jej powstawania.


https://krysztalowywszechswiat.blogspot.com/2019/08/o-wpywie-koniunkcji-cia-niebieskich-na.html


W trakcie zaćmienia słonecznego następuje zmiana częstotliwości oscylacji podstawowych elementów przestrzeni, czyli wakuoli.


Ta zmiana obejmuje tylko te z nich, które akurat w tym momencie nie są związane z innymi, bo przejściowo uwalniane są w trakcie reakcji chemicznych czy też przejść fazowych. Liczba tych wakuoli jest znikoma, ale po powtórnym związaniu się ich w atomy, czy elementy substancji chemicznych, oscylują one inaczej niż pozostałe wakuole takiej cząstki.


Powoduje to, że w takim związku wakuol dochodzi do częstych efektów konstruktywnej i destruktywnej interferencji tych oscylacji i te przekazywane są na wyżej zorganizowane elementy materii, a więc cząsteczki chemiczne czy innego typu jej elementy jak np. sieć krystaliczną.


Te interferencje powodują to, ze poszczególne cząsteczki zaczynają drgać częściej i z większą intensywnością, niż czyniły to poprzednio.


Miernikiem takich zmian jest temperatura materii.


W miarę wzrostu amplitudy tych oscylacji dochodzi do samoistnego zwiększenia się temperatury materii.


W skrajnym przypadku powoduje to stopienie się skal we wnętrzu ziemi albo jeśli magma znajduje się już w fazie ciekłej, do dalszego wzrostu jej temperatury i zwiększenia jej objętości. To właśnie miało miejsce w przypadku wulkanu Geldingadalir i po początkowym zaniku oscylacji, kiedy zwiększenie się TG spowodowało chwilową niewrażliwość cząstek materii na jego oscylacje, doszło do takiego procesu, jak to właśnie opisałem i ilość magmy w zbiorniku gwałtownie wzrosła i wulkan zwiększył swoją aktywność.

Oczywiście ten mechanizm nie prowadzi tylko do powstania zjawisk wulkanicznych, ale oddziałuje na wszystkie formy materii ziemskiej.


Szczególnie spektakularnie i niestety również śmiertelnie objawiło się to w zachodniej Kanadzie i przygraniczach rejonach USA.


W tym rejonie strefa zaćmienie słonecznego przemieszczała się pod szczególnie płaskim katem względem powierzani Ziemi i objęła tylko jej powierzchniowe warstwy oraz atmosferę i hydrosferę. Trzeba zaakcentować jednak to, ze jej rozległość była szczególnie duża.


Powstanie nowej generacji wakuol objęło więc w tym rejonie cząsteczki atmosfery i przypowierzchniowej warstwy grunt.


Po przejściowym spadku temperatury w trakcie zaćmienia nastąpiło opisane wyżej zjawisko samonagrzewania materii i temperatura atmosfery jak i gruntu zaczęła rosnąc z dnia na dzień.


W szczytowym okresie temperatura pobiła wszystkie rekordy i materia na tym terenie oscylowała tak intensywnie, że wśród łatwopalnych materiałów doszło do spontanicznych samozapłonów i gigantycznych pożarów.


https://www.dailymail.co.uk/news/article-9748115/Wildfires-raze-90-Canadian-village-amid-deadly-Pacific-Northwest-heat-dome.html


Całe szczęście istnieją mechanizmy zapobiegające dalszemu jej wzrostowi.


To właśnie pożary powodują, że interferencyjne podgrzewanie materii ulega zatrzymaniu, ponieważ w trakcie przemian fazowych z tym związanych dochodzi to nowej organizacji atomów i harmonizacji ich oscylacji.


Innym zjawiskiem zapobiegającym, są atmosferyczne „trzęsienia ziemi“, czyli wylądowania atmosferycznych. W szczególnie intensywnych dniu ich wystąpienia naliczono ich setki tysięcy.


Każde wylądowanie atmosferyczne przyczynia się do zmian fazowych oraz przebudowy cząstek gazów atmosferycznych, w wyniku czego oscylacje poszczególnych atomów ulegają wzajemnemu dopasowaniu i harmonizacji.


Błyskawice są zjawiskiem prowadzącym do przerwania interferencyjnej kaskady i przywracają atmosferze jej pierwotną organizację.


W efekcie te niesamowite upały mają już za sobą swój szczytowy punkt, jednak te tereny jeszcze do zimy pozostaną wyjątkowo gorące i takie samopodgrzewanie się atmosfery, ale oczywiście i gruntu jak i wód wystąpi tam jeszcze wielokrotnie, choć nie osiągnie już nigdy takich rekordowych wartości.


Jest to takie samo zjawisko, jakie opisałem już, wyjaśniając powstanie płoni na Antarktydzie.


https://krysztalowywszechswiat.blogspot.com/2017/09/czy-polacy-przezyja-nadciagajaca.html


Na Antarktydzie widzimy to w krystalicznie czystej postaci, bo nie istnieją tam żadne możliwości klasycznego wytłumaczenia tego zjawiska.


Upały w północno-wschodniej Kanadzie mają wprawdzie identyczne przyczyny, ale tu „nauka” może mieszać ludziom w głowach, wmawiając im nieistniejące klimatyczne ocieplenie lub jakiejś bliżej niezdefiniowane „kopuły ciepła“.


Oczywiście jest to „gówno prawda“.


Kto potrafi zliczyć, choć do dwóch ten zauważy to, że podawane przeze mnie związki przyczynowo-skutkowe nie mają dla siebie alternatywy i w przyszłości będzie bardziej uważnie i z większym respektem oczekiwał na każde zaćmienie Słońca czy też Księżyca.


Na zasadzie „strzeżonego Pan Bóg strzeże”.

 

Uzupełnienie z dnia 02.08.2021


W powyższym artykule przytoczyłem szereg przykładów fenomenów geofizycznych związanych z zaćmieniem słonecznym z dnia 10.06.2021.

Oczywiście ta lista nie wyczerpuje wszystkich tego typu zjawisk, dlatego pozwolę sobie przytoczyć jeszcze jedno tajemnicze (przynajmniej dla współczesnej „nauki“) zjawisko z terenów objętych zaćmieniem.Na załączonej grafice widzimy zasięg anomalnych temperatur oceanu. Ten gwałtowny przyrost temperatury to oczywiście nic innego jak już opisywane przeze mnie zjawisko płoni na Antarktydzie, które w tym przypadku nie jest tak spektakularne, bo brakuje na tym terenie pokrywy lodowej, która by namacalnie przekonała nas o jego niezwykłości.



O tym, że to wyłącznie zaćmienia słoneczne odpowiedzialne są za takie wzrosty temperatur wód w oceanach pisałem już wielokrotnie. Warto jednak jeszcze raz uzmysłowić sobie na tym przykładzie jak dominująco na warunki fizyczne na Ziemi wpływają koniunkcje ciał niebieskich w Układzie Słonecznym.

Żeby jednak nie było tak, że ten wzrost temperatury oceanu jest tylko przypadkowym zbiegiem okoliczności, przytoczę tu jeszcze jeden przykład z roku 2014.

Jest on jeszcze bardziej przekonywujący bo dotyczy jeszcze zimniejszych obszarów oceanu u wybrzeży Alaski i anomalia tam zaobserwowana była szczególnie wielka.


Temperatura oceanu była wyższa o 6°C od normalnej i spowodowała masowe zaburzenia w życiu fauny i flory oceanu.

Jej przyczyny należy szukać w zaćmieniu słonecznym z 20.05.2020 roku, które jednak z racji tego, że objęło głębsze warstwy skorupy ziemskiej nie spowodowało natychmiastowej zmiany warunków fizycznych hydrosfery, ale samonagrzewanie się materii w tym rejonie potrzebowało wielu miesięcy zanim osiągnęło rekordowe wartości.

W trakcie zimy 2013/2014 objawiło się to w sposób katastrofalny dla całej biosfery tego regionu

Te anomalne temperatury trwały tam jeszcze aż do roku 2015.

Również trzęsienie ziemi na Alasce z dnia 29.07.2021


wpisuje się doskonale w ten szereg geofizycznych zjawisk związanych z tym zaćmieniem


https://de.wikipedia.org/wiki/Datei:SE2021Jun10A.gif


Na tych przykładach widzimy, że w moich dotychczasowych artykułach zdecydowanie niedocenieniem wpływ zaćmień słonecznych i koniunkcji planet an naszą Ziemię.

Te zjawiska są tak naprawdę jedynym motorem zmian na Ziemi i to we wszystkich znanych nam aspektach.

 

W oczekiwaniu na katastrofę

Czasami jest to rzeczywiście lepiej, jeśli się nie ma pojęcia o tym, jak funkcjonuje nasza rzeczywistość. Można żyć w błogim przekonaniu, że wszystkim rządzi przypadek i że nie ma się osobiście najmniejszego wpływu na to, co niesie nam nasza przyszłość.

Co niektórzy nie zadowalają się tą sytuacją i chcieliby mieć możliwość zobaczenia tego co nastąpi. Innym wystarczyłoby już gdyby mieli choć możliwość przewidzenia przebiegu procesów, które te wydarzenia determinują.

Spośród tej grupy ludzi możemy wydzielić tych, którzy zdają się na religię, mniej lub bardziej biernie składając swoją przyszłość w ręce boskiego miłosierdzia.

Inni szukają rozwiązania, wierząc w to, że siły nadprzyrodzone dają nam możliwość przewidzenia zdarzeń, jeśli tylko znajdziemy możliwość komunikowania się z nimi.

W tej grupie znajdziemy wszelkiego typu ezoteryków, wariatów oraz kryminalistów wykorzystujących rozpowszechnioną wśród ludzi wiarę w nadprzyrodzone siły do bogacenia się ich kosztem.

Kolejni to oczywiście naukowcy, którzy wprawdzie od ezoteryków niewiele się różnią, ale przynajmniej ograniczeni są w swoich przepowiedniach koniecznością matematycznego dokumentowania swoich wróżb.

Kiedy jednak matematyka została wyparta przez statystykę i rachunek prawdopodobieństwa, to i ta dziedzina ludzkiej kultury zeszła na dziady i jest niczym innym jak zmatematyzowaną ezoteryką.

Osobną grupę tworzą technicy i inżynierowie. Tych nie interesuje żadna filozoficzna otoczka ich działalności, ale konkretne zastosowania ich badań w praktyce i jedynym miernikiem tej skuteczności jest komercyjny sukces rezultatów ich pracy.

Technicy i inżynierowie są też jedynymi, którzy mniej lub bardziej rozumieją to, jak funkcjonuje nasza rzeczywistość. Niestety wśród decydentów wiara w cuda dominuje i dlatego naukowcy posiadają tak wielki wpływ na nasze społeczeństwo.

Ten wpływ możemy pomierzyć tysiącami istnień ludzkich, które corocznie oddają swoje życie na ołtarzu współczesnej nauki.

Zadufani w swoim przekonaniu o własnej racji, naukowcy bez zmrużenia powieki wysyłają codziennie ludzi na śmierć, bo zamiast patrzeć na to jak działa przyroda i jak wydrzeć jej wszystkie tajemnice, wola bardziej bawić się swoimi po ...nymi matematycznymi formułkami.

Oczywiście daleki jestem od tego, aby wierzyć w to, że jako jedyny byłem w stanie rozpoznać tajemnice natury. Niestety zdaję sobie z tego sprawę, że też poruszam się po omacku i we mgle własnej niemożności tylko w zarysach rozpoznaję cień naszej rzeczywistości.

Niemniej jestem o tym przekonany, że nawet to co udało mi się już rozpoznać daje nam wprawdzie minimalną, ale jednak realną szansę w zmaganiach z silami przyrody i zwiększa nasze możliwości na przeżycie.

Wielokrotnie już ostrzegałem przed grożącymi nam katastrofami i zbyt wiele z tych ostrzeżeń już się niestety spełniło, bo nikt nie chciał ich wziąć na poważnie.

To ignorowanie kosztowało już tysiące istnień ludzkich i będzie zapewne kosztować jeszcze miliony, zanim odpowiedzialni za ten stan rzeczy obudza się ze swoich snów o własnej genialności, i odważą się spojrzeć w odchłań demonów ich duszy.

Pomimo to, że jak dotychczas moje starania to przysłowiowe wołanie na puszczy, to czuję się w obowiązku dalej zwracać uwagę na to, że przyroda cięgle zastawia na nas pułapki i że przy odrobinie szczęścia i wiedzy jesteśmy w stanie je ominąć.

Kluczem do tego jest umiejętność rozpoznania przyczyn, miejsca i czasu zagrażających mieszkańcom Ziemi katastrof.

Pod tym względem nauka zawiodła na całej linii, ponieważ z ideologicznych względów nie brane są pod uwagę związki, pomiędzy elementami rzeczywistości, które nauka zakwalifikowała jako niemożliwe do zaistnienia. Arogancja „naukowców” jest tak bezgraniczna, że przypisują oni sobie absolutne prawo rozstrzygania o tym, jakie związki są w naszej rzeczywistości możliwe a jakie nie, tak jakby naprawdę cokolwiek o istocie natury wiedzieli.

O tym pisałem już wielokrotnie i wskazałem na to, że zjawiska geofizyczne, szczególnie te powiązane z katastrofalnymi wydarzeniami, korelują jednoznacznie z rozłożeniem przestrzennym planet w Układzie Słonecznym.

Oczywiście podałem też racjonalne wytłumaczenie przyczyn tej zależności oraz skonstruowałem model fizyczny który jest w stanie wyjaśnić nam ich przyczyny.

Model ten jest, ze zrozumiałych względów, absolutnie sprzeczny z obowiązującymi w nauce dogmatami i dlatego nie może być on w żadnej, nawet najbardziej uproszczonej formie, przez tę „naukę” zaakceptowany.

Jest to jednak drugorzędny problem, którym tu nie będziemy się zajmować. Najważniejsze jest to, że mój model jest obiektywnie skuteczny i jednoznacznie wskazuje, że układ planet determinuje wiele, a może i wszystkie zjawiska fizyczne jakie obserwujemy na Ziemi.

Wśród tych zjawisk jest wiele takich, które nie maja znacznego wpływu na nasze życie, ale są wśród nich również i te, przed którymi każdy, dysponujący choć odrobiną wyobraźni, zamiera w panicznym strachu.

Nie bez przyczyny. Średnio rocznie ginie w rezultacie przeróżnych katastrof 60000 ludzi, o materialnych stratach nie wspominając.

Wprawdzie jest to znikoma liczba w porównaniu z ogólną liczbą ludności na Ziemi, ale dla ofiar i ich najbliższych wygląda to już całkiem inaczej.

Niebezpieczne jest to, że podana wyżej liczba nie oddaje w najmniejszym nawet stopniu prawdziwego zagrożenia dla ludzkości.

W niektórych latach, jak np. 2010, liczba ta była 5-krotnie wyższa i byłoby naiwnością twierdzić, że jeszcze większa liczba ofiar jest niemożliwa. Tak naprawdę nie ma w tym przypadku prawie że żadnej górnej granicy, łącznie z możliwością sterylizacji życia na Ziemi.

Oczywiście prawdopodobieństwo takich katastrof jest minimalne, z tym że cywilizacja ludzka jest szczególnie silnie podatna na wszelkiego typu zaburzenia warunków środowiskowych.

Wbrew przekonaniu większości, do wywołania globalnej katastrofy naszej cywilizacji nie trzeba wiele.

Przyroda ma na nas całą masę rożnych plag i czym bardziej nasza cywilizacja staje się zależna od środków technicznych, tym bardziej podatna jest ona na zaburzenia w jej funkcjonowaniu.

Obiektywnie biorąc największym zagrożeniem są erupcje słoneczne. Powodują on zaburzenia oscylacji Tła Grawitacyjnego i jeśli te zaburzenia obejmą Ziemię, to inicjują one cały szereg zjawisk, z których większość może być dla nas niestety śmiertelnym zagrożeniem.

Dla ilustracji tego chciałbym opowiedzieć ciekawe i niestety tragiczne wydarzenie.

Kiedy przed laty wypracowałem mój model funkcjonowania zjawisk fizycznych, to oczywiście spróbowałem również znaleźć praktyczne aspekty jego funkcjonowania i to tam, gdzie współczesnej „nauce” nawet się nie śni, że mogą istnieć odpowiednie zależności.

Bardzo szybko zauważyłem też, że pojęcie Tła Grawitacyjnego wymusza jego modulacje poprzez geometryczne zależności pomiędzy poszczególnymi jego źródłami.

A takimi źródłami są oczywiście Słońce i planety. Ich wzajemne położenie inicjuje wystąpienie zaburzeń Tła Grawitacyjnego i w konsekwencji szereg procesów, których skutki widzimy na ich powierzchniach.

W przypadku Słońca inicjuje to powstanie erupcji słonecznych, a na Ziemi takich zjawisk jak trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów czy też spektakularne zjawiska atmosferyczne.

Pewną odmianą takich zaburzeń jest zjawisko modulacji TG na Ziemi pod wpływem wejścia Ziemi w strefę, w której porusza się materia wyrzucona w przestrzeń kosmiczną w rezultacie erupcji słonecznych. Strefa taka posiada swoje własne pole TG o znacznie wyższym poziomie częstotliwości oscylacji podstawowych jednostek przestrzeni.

Również takie przejście może spowodować na Ziemi tak silne interferencyjne wzmocnienie TG, że powoduje to katastrofalne trzęsienia ziemi i wybuchy wulkanów w tym jej rejonie, który na te modulacje wystawiony jest najsilniej.

Tak zdarzyło się w marcu 2011, kiedy doszło do koniunkcji Saturna i Jowisza. 

 


W tym czasie zdawałem sobie już sprawę z tego, jakie konsekwencje mogą mieć erupcje słoneczne na zjawiska geofizyczne na Ziemi i kiedy 08.03.2011 doszło do wybuchu na Słońcu i wybuch ten okazał się wyjątkowym, bo materia wyrzucona ze Słońca osiągnęła ekstremalnie wysoką prędkość poruszania się, to śledziłem to zjawisko z zainteresowaniem graniczącym z niepokojem, kiedy okazało się, że Ziemia znajdzie się w strefie wpływu tej erupcji.

Kiedy jednak niecałe dwa dni później akurat w momencie w którym Ziemię objęła ta erupcyjna strefa, doszło do kolejnej, tym razem znacznie silniejszej erupcji na Słońcu, to moje zaniepokojenie przerodziło się w panikę .

https://www.spaceweather.com/archive.php?view=1&day=08&month=03&year=2011

Zdecydowałem się na opublikowanie ostrzeżenia o zbliżającym się wielkim trzęsieniu ziem, w mojej naiwności wierząc, że kogoś to zaniepokoi i zmusi do postawienia odpowiednich służb w stan alarmu.

Oczywiście skończyło się tak jak musiało się skończyć. Ta niemiecka gazeta, w której opublikowałem mój komentarz pod artykułem dotyczącym tej erupcji, bardzo szybko zablokowała możliwość jego czytania i cała zgraja „naukowych ujadaczy” rzuciła się na to co napisałem, zarzucając mi ezoteryzm i obrzucając mnie stekiem wyzwisk.

To bardzo znane czasopismo, (wtedy jeszcze o światowej renomie, teraz to tylko lewacki szmatławiec), zmanipulowało mój komentarz zmieniając zamieszczone tam linki na inne, które prowadziły do stron obrażających mnie jako człowieka i Polaka.

Jeszcze raz okazało się, że lewacy to tacy zakamuflowani faszyści.

Niecały dzień później doszło do tragedii.

W regionie Tōhoku doszło do gigantycznego trzęsienia ziemi połączonego z jeszcze bardziej gigantycznym tsunami, które o mały włos nie spowodowało największej katastrofy nuklearnej w historii, przy której Czernobyl byłby tylko zabawą w piaskownicy.

To zdarzenie uświadomiło mi dobitnie, że tzw. naukowcy i związane z nimi elity to nie żadni zagubieni geniusze ale banda krwiożerczych sk...nów których działalność jest największym zagrożeniem dla ludzkości, znacznie większym niż największy wybuch na Słońcu.

Uświadomiło mi to również, że nauka zbudowana jest na kłamstwie i że nie ma w niej ani jednej dziedziny w której kłamstwo nie stanowiłoby fundamentu jej działalności.

Ta trochę deprymująca anegdota jest dobrym wstępem do tego, aby zwrócić Waszą uwagę na to co aktualnie dzieje się z Tłem Grawitacyjnym.

Otóż już niedługo (10.06.2021) dojdzie do kolejnego zaćmienia słonecznego tym razem połączonego z potrójną koniunkcją Ziemi, Księżyca i Merkurego.

 


To zjawisko jest tym bardziej niepokojące, bo Ziemia znajduje się właśnie w strefie niskich wartości TG, co objawia się między innymi bardzo niskimi globalnymi temperaturami atmosfery, a więc różnice wartości TG (przed, w trakcie i po zaćmieniu) będą szczególnie duże.

Taka wielokrotna koniunkcja połączona z zaćmieniem słonecznym musi spowodować gwałtowny wzrost TG i odpowiednio cały szereg zjawisk geofizycznych.

Może też spowodować wzrost aktywności słonecznej i całkiem niespodziewaną erupcję słoneczną skierowaną prosto na naszą planetę. Jeśli tak się stanie, to kolejne wielkie trzęsienie ziemi jest nieuniknione.

Tym razem szczególnie zagrożone są rejony południowej Kalifornii, ale również Islandii, Kamczatki i Japonii

Na poniższym linku widzimy symulację przebiegu tego zaćmienia.

https://de.wikipedia.org/wiki/Datei:SE2021Jun10A.gif

Czego również nie unikniemy to wzrost aktywności wulkanicznej.

Jeśli przyjrzeć się dokładniej to zauważymy, że obszar zaćmienia słonecznego, w którym to wahania TG będą największe, zaczyna się już po nocnej stronie Ziemi i początkowo dotyka ją pod bardzo ostrym kątem w rejonie Kalifornii tak, że najbardziej wystawione na jego działanie będą przypowierzchniowe warstwy skorupy ziemskiej. Jest to właśnie miejsce tworzenia się trzęsień ziemi i wybuchów wulkanów.

Po opuszczeni terenu Ameryki Północnej obszar wzrostu TG obejmie również Islandię i to jest tym groźniejsze bo obecnie na Islandii aktywne są co najmniej dwa zbiorniki magmy w tym ten w pobliżu Rejkiawiku i ten zareaguje natychmiastowym wzrostem ciśnienia w obrębie zbiornika, spowodowanego przejściami fazowymi występujących w nim cieczy i gazów i intensyfikacją wypływu lawy.

 


Drugi rejon znajduje się w obrębie masywu Grimsvotn.

 


Wulkan ten należy do najgroźniejszych na Islandii, ponieważ przykryty jest grubą czapą lodową i cechuje się więc wyjątkowo eksplozywnym charakterem.

Już od miesięcy obserwujemy tam dowody na wzrost aktywności zbiornika magmowego np. w formie ciągłego podwyższania się terenu i brakuje tylko inicjującego zjawiska, które spowoduje jego gwałtowny wybuch. 

 

To zjawisko nastąpi 10.06.2021 i albo spowoduje wygaszenie tej aktywności na skutek destruktywnych interferencji modulacji TG albo odwrotnie, relatywnie szybki ich wzrost i wybuch tego wulkanu.

Na załączonej poniżej grafice widzimy przebieg aktywności sejsmicznej w tym rejonie i już bez zaćmienia słonecznego był on powodem do niepokoju.

 

Po zaćmieniu słonecznym może być jeszcze gorzej.

Wybuch tego wulkanu może mieć tragiczne skutki klimatyczne. Już samo obniżenie TG w ostatnich miesiącach spowodowało katastrofalny spadek globalnej temperatury i anomalnie niskie temperatury w wielu rejonach kuli ziemskiej.

Jeśli dojdzie do wybuchu, to zbiory produktów rolnych na półkuli północnej będą poważnie zagrożone i jeśli przyjdzie głód to niech nas Bóg ma w opiece.

Podobnie ma się sprawa na Kamczatce, gdzie jednak bezpośredni wpływ na ludzi będzie minimalny. Co innego w Japonii, tam może nas oczekiwać kolejne wielkie trzęsienie ziemi.

Bezpośrednio nie będziemy tymi zjawiskami zagrożeni, ale jeśli przybiorą one ekstremalne rozmiary, to w tej czy innej formie również i my nie będziemy się mogli przed nimi uchronić.

A więc nie pozostaje nam nic innego jak biernie czekać na rozwój wydarzeń, skoro odpowiedzialne za to elity mają moje ostrzeżenia w dupie.

O wpływie koniunkcji ciał niebieskich na wulkanizm


O wpływie koniunkcji ciał niebieskich na wulkanizm

O wpływie tym pisałem już wielokrotnie i wskazałem na istotną zależność pomiędzy faktem wystąpienia zaćmienia słonecznego a erupcjami wulkanicznymi.




Moim zdaniem, to właśnie zjawisko wystąpienia koniunkcji ciał niebieskich (zaćmienie słoneczne jest najbardziej znaną formą takich koniunkcji) decyduje o sile i częstości występowania zjawisk geofizycznych na Ziemi, w tym również wybuchów wulkanicznych.

Ta zasada jest odrzucana przez współczesną naukę z przyczyn dogmatycznych.

Po prostu przyznanie się do istnienia tej zależności jest równoznaczne z przyznaniem się do kompletnego fiaska wszystkich teorii naukowych obowiązujących w fizyce od dziesiątków lat.

Z wiadomych względów taka zmiana paradygmatu w nauce jest niemożliwa, bo implikuje pytanie, za co płaciliśmy tej bandzie darmozjadów przez ostatnie dziesięciolecia.

Jak dotychczas naukowcom udaje się skutecznie wprowadzać w błąd opinię publiczną i tylko nieliczni przeczuwają, że są robieni przez nich w ciula.

W trakcie prowadzenia mojego bloga przedstawiłem już dziesiątki przykładów konieczności istnienia Tła Grawitacyjnego jako zasadniczego elementu kształtującego naszą rzeczywistość, a i niezależne badania wskazują coraz częściej na niezbędność jego występowania.

Niestety na skutek kryminalnego wprost bojkotu realiów przez naukę, jedyna szansa zmiany tej sytuacji odbędzie się kosztem tysięcy ofiar kolejnej straszliwej katastrofy, której jednoznaczne powiązanie z koniunkcjami ciał niebieskich wstrząśnie opinią publiczną tak bardzo, że ta zacznie się domagać głów winnych tej sytuacji. I te głowy które się potoczą będą należeć (i to najzupełniej słusznie) w pierwszej kolejności do naukowców.

Póki co, mnożą się jednak informacje o słuszności mojej teorii i natłok tych argumentów zbliża nas do momentu ostatecznego obalenia obowiązujących w „nauce” kłamstw.

Również w przypadku wulkanizmu pojawiło się kolejne takie doniesienie.

Pomimo, że przedstawiłem już bardzo liczne przykłady powiązań wybuchów wulkanów na Ziemi z zaćmieniami słonecznymi, moja argumentacja przemówiła tylko do nielicznych. Wśród lewackich naukowców panuje dalej samozadowolenie i błogi nastrój taplania się w bogactwie wypracowanym przez niedoinformowany „motłoch”.

Ta sytuacja jest tylko dlatego możliwa, ponieważ powiązania pomiędzy wulkanizmem i koniunkcjami ciał niebieskich nie są trywialnej natury i wymagają selektywnej analizy obserwowanych faktów. Do tego dochodzi też rozciągłość tych dwóch zjawisk w czasie, co powoduje, że ich wzajemna korelacja jest przez środowisko naukowców ignorowana, lub też jest przez nie, z przyczyn ideologicznych, całkowicie odrzucana.

Problem ze znalezieniem tej korelacji wynika z tego, że obecność olbrzymiego księżyca w układzie Ziemia – Księżyc powoduje też wyjątkowo liczną częstotliwość zjawisk geofizycznych na Ziemi i duże trudności w znalezieniu statystycznie niepodważalnej zależności tych zjawisk (szczególnie jeśli tak postawione pytanie jest z dogmatycznych względów odrzucane).

Całe szczęście zjawisko wulkanizmu nie jest ograniczone tylko do Ziemi, ale występuje powszechnie w Układzie Słonecznym i to czasami w niewyobrażalnie wysokim nasileniu.


Takim ciałem niebieskim, na którym wulkanizm jest szczególnie intensywny, jest wewnętrzny księżyc Jowisza o nazwie Io, należący do grupy tzw. księżyców galileuszowych.

O tym, że na tym księżycu występują wulkany i że ich wybuchy przewyższają intensywnością wszystko to co obserwujemy na Ziemi, o tym wiedziano już od dawna.

Jak dotychczas nikomu nie chciało się przeprowadzić dokładniejszej analizy wybuchów wulkanicznych na Io i dlatego nie zdawano sobie z tego sprawy, że ta analiza może ujawnić naprawdę spektakularne fakty.

Jednak znaleźli się tacy, którzy postanowili sprawdzić jak to jest z tymi wulkanami na Io dokładnie.

Grupa naukowców skupiona wokół Katherine de Kleer z California Institute of Technology przeprowadziła właśnie tego typu badania, korzystając nie tylko z danych przesłanych na Ziemię w trakcie przelotów sond Voyager, Cassini i Galileo, ale również zebranych w trakcie długoletnich obserwacji teleskopami na podczerwień z obserwatoriów Keck- i Gemini North na Hawajach.


Wyniki tych obserwacji są absolutnie spektakularne.

Zauważono między innymi fakty, których wytłumaczenie nie da się w żaden sposób uzasadnić obowiązującymi w nauce teoriami.

Symptomatyczne w tym wszystkim jest to, że pani Katherine de Kleer zajmuje się niszową dziedziną badań, a mianowicie geologią planetarną i tylko zapewne z tego względu nikt nie spodziewał się tego, że jej badania mogą być tak przełomowe.

Gdyby to wiedziano wcześniej, albo gdyby pani Katherine de Kleer wygadała się przedwcześnie o wynikach tych obserwacji, to już dawno cofnięto by jej finansowanie tych badań i zabroniono dostęp do teleskopów.
Pod tym względem rządząca nauką mafia degeneratów nie ma najmniejszych skrupułów.

Dobrze jednak, że cenzura tym razem zawiodła, bo wyniki jej badań potwierdzają moją teorię Tła Grawitacyjnego w całej rozciągłości i wiszą jak miecz Damoklesa nad głowami oszukańczej mafii fizyków, astrofizyków i astronomów.

Można być tego pewnym, że ta banda spróbuje najpierw zignorować te fakty w nadziei, że sprawa przycichnie i że dalej będą mogli kręcić te swoje przestępcze lody.

Przejdźmy jednak do konkretów.

W wyniku tych obserwacji zauważono dwie zadziwiające rzeczy związane z wybuchami wulkanów na Io.

Po pierwsze wybuchy te nie są rozłożone równomiernie w czasie, ale wykazują zdecydowaną cykliczność i to taką, że nie sposób jest jej zaprzeczyć, nie narażając się na śmieszność.

Jest to oczywiście absolutna niespodzianka, bo zaprzecza temu, że wulkanizm jest skutkiem „sił pływowych” inicjowanych „grawitacją” Jowisza. Te mianowicie nie podlegają żadnej cykliczności, przynajmniej nie w takim zakresie, bo nie może być mowy o tym, aby „siła grawitacji” Jowisza podlegała jakimś wahaniom.

Kolejna niespodzianka jest jeszcze bardziej niesamowita. Okazuje się bowiem, że siła wybuchów wulkanów też nie podlega przypadkowi.

Najbardziej energetyczne wybuchy wulkanów występują na ciemnej, w stosunku do Jowisza, stronie tego księżyca. Przypomnę tylko, że tak samo jak nasz Księżyc w stosunku do Ziemi, Io zwrócona jest zawsze tą samą stroną do Jowisza.


No ale to już jest prawdziwa bomba, bo jeśli rzeczywiście grawitacja Jowisza ma coś wspólnego z wulkanizmem, to dlaczego do czorta jest on silniejszy tam, gdzie ta „siła” jest zdecydowanie mniejsza, bo maleje ona przecież z kwadratem odległości.

Dodatkowego smaczku nadaje tej zagadce to, że te różnice dotyczą tylko siły wybuchów wulkanów na obu półkolach Io.

Jeśli chodzi o absolutną ilość wulkanów, to jest ona dla obu półkul identyczna.

Trzeba podkreślić że Pani Katherine de Kleer uczciwie przyznaje się do tego, że nie jest w stanie wyjaśnić tych zagadek, i nie ma pojęcia jak wytłumaczyć ich występowanie na Io.

Gdyby to byli fizycy, to dawno by wymyślili jakieś porąbane matematyczne formułki i próbowaliby zrobić z nas durni wmawiając nam ich rzekomą prawdziwość.

Oczywiście wytłumaczenie tych zagadek na bazie obowiązujących teorii w fizyce to zwykła strata czasu. Takiego wytłumaczenia po prostu nie ma.

Spójrzmy jednak na to, co mówi na ten temat moja „Teoria Wszystkiego”.

Zacznijmy od cykliczności wybuchów wulkanów. W tym celu skorzystajmy z grafiki przedstawianej w pracy Pani Katherine de Kleer oraz jej współpracowników.


Zauważymy, że okresy wzmożonej aktywności wulkanicznej występują co mniej więcej półtorej roku, ale przebieg tej aktywności nie jest identyczny.
Zgodnie z moją teorią możemy oczekiwać, że wybuchy wulkaniczne muszą występować w trakcie koniunkcji Io z pozostałymi księżycami glileuszowymi.

Taka możliwość nie pasuje jednak do cyklu wybuchów wulkanów na Io, ponieważ ten cykl jest zdecydowanie za długi.

Gdzie w takim razie szukać rozwiązania?

Oczywiście najlepiej zacząć od sprawdzenia tego, jak wyglądał Układ Słoneczny w trakcie maksimum aktywności wulkanicznej na Io.

Na przedstawionej powyżej grafice możemy wydzielić te okresy wzmożonej aktywności wulkanicznej i porównać z układem planet w US.
Jeszcze lepiej jest to widoczne jeśli porównamy największe wybuchy wulkaniczne z ułożeniem planet w Układzie Słonecznym.

W tym celu posłużmy się tabelą takich wybuchów przedstawioną w tej pracy:



W roku 2013 takim wielkim wybuchem była eksplozja Rarog Petera w dniu 15.08.2013. A teraz zobaczmy jak wyglądał tego dnia Układ Słoneczny.


Kolejny większy wybuch to Kurdalegon 04.05.2015 oraz pasujący do niego układ planet:



następny to UP 254W z dnia 10.05.2018



Wszystkie te wybuchy mają jedną wspólną cechę, a mianowicie tę, że wystąpiły one w krótkim przedziale czasu trwania koniunkcji Jowisza z planetami wewnętrznymi tzn. z Ziemią, Marsem, Venus i Merkurym, lub też z wieloma planetami jednocześnie. Szczególnie te podwójne koniunkcje generowały wyjątkowo intensywne wybuchy wulkanów.

Mamy tu więc do czynienia z jednoznacznym dowodem wpływu Tła Grawitacyjnego na zjawisko wulkanizmu. Możemy jednak przyjąć, że efekt ten dotyczy wszystkich zjawisk geofizycznych, czy to na Ziemi, czy też na innych planetach Układu Słonecznego.



Możemy też wnioskować z obserwowanego przebiegu wybuchów, że czym bardziej precyzyjny układ planet w trakcie koniunkcji, oraz czym większa liczba uczestniczących w koniunkcji komponentów, tym gwałtowniejszy przebieg będą miały zjawiska wulkaniczne.


Oczywiście ta obserwacja tłumaczy również dwie pozostałe zagadki wulkanizmu na Io.

To, że największe wybuchy następują po ciemnej w stosunku do Jowisza stronie Io jest jak najbardziej zrozumiale, ponieważ ta właśnie strona Księżyca zwrócona jest w stronę planet wewnętrznych US uczestniczących w koniunkcji.

Rożnica siły wybuchów na obu półkolach wynika z tego, że ta półkola która jest bliżej źródła modulacji TG czyli Marsa, Ziemi i Venus doznaje największych wahań jego wartości i generuje w trakcie tego najwięcej „energii”.

To samo zjawisko obserwujemy na Słońcu w trakcie generowania plam słonecznych i ich wybuchów, o czym pisałem tutaj


Oczywiście sama materia nie stanowi znacznej przeszkody dla rozprzestrzeniania się modulacji TG i dokładnie na przedłużeniu linii łączącej uczestników takiej koniunkcji, ale już na półkuli bliższej Jowiszowi, dochodzi do takich samych wybuchów wulkanicznych, tylko że zdecydowanie słabszych. Ponieważ punkty przecięcia linii koniunkcji planetarnych obejmują ciągle te same obszary księżyca, to powstają tam wulkany o powtarzających się okresach aktywności.

Takie same punkty znajdują się również na Ziemi i tworzą obszary nazywane przez geologów „Hotspots”.


Oczywiście przyczyny występowania takich obszarów są przez nich kompletnie fałszywie interpretowane, ponieważ nie maja zielonego pojęcia jak naprawdę funkcjonuje nasz wszechświat.


Skąd zresztą mieliby mieć takie pojęcie, skoro fizycy wmawiają nam kompletnie idiotyczny obraz rzeczywistości.

W rzeczywistości „Hotspoty” są punktami przecięcia linii koniunkcji Ziemi, z planetami wewnętrznymi oraz Księżycem, z powierzchnią Ziemi. Z racji regularnej powtarzalności tych zjawisk, związanej z mechaniką Układu Słonecznego, punkty przecięcia linii koniunkcji znajdują się zawsze na tych samych obszarach jej powierzchni.

Wypada jeszcze wyjaśnić najciekawszą zależność zaobserwowaną na Io. Otóż wulkan Loki Patera wybucha regularnie jak w zegarku co 465 dni.

Taki sam regularny cykl występuje w trakcie koniunkcji Jowisza z Ziemią oraz Marsem. Co 465 dni występuje naprzemiennie koniunkcja Jowisza albo z Marsem albo z Ziemią.








Na ten regularny cykl nakładają się jeszcze dodatkowo koniunkcje księżyców galileuszowych i do największych wybuchów wulkanów na Io dochodzi wtedy, kiedy ustawiają się one na jednej linii z trwającą właśnie koniunkcją z jedną lub wieloma planetami wewnętrznymi US.


Ponieważ okres wzrostów i spadków Tła Grawitacyjnego związany z koniunkcją planet jest stosunkowo długi, to w tym czasie dochodzi do wielokrotnych koniunkcji księżyców galileuszowych skoordynowanych z koniunkcją główną i każdy taki okres powoduje gwałtowne wzmożenie wulkanizmu na Io.

Na zakończenie wypada wyciągnąć parę wniosków jeśli chodzi o znaczenie tego zjawiska dla naszej planety.

Najważniejszy i dla mnie szczególnie odkrywczy wniosek to taki, że nie tylko zaćmienia słoneczne mają wpływ na zjawiska geofizyczne na Ziemi, ale przede wszystkim takie zaćmienia które występują w trakcie koniunkcji z innymi planetami Układu Słonecznego.

Trzeba też przyjąć, że wpływ Jowisza jest mniejszy niż to przypuszczałem i główny nacisk należy zwrócić na najbliższe nam planety.

Oczywiście układy koniunkcji planet u udziałem Jowisza i Saturna są również inicjatorami zjawisk geofizycznych na Ziemi, ale w tym przypadku raczej w momencie równoczesnego zaćmienia Księżyca lub co najmniej jego pełni.

Te wnioski pozwalają nam też na przedstawienie prognozy wybuchów wulkanów, trzęsień ziemi czy też katastrofalnych zjawisk atmosferycznych.

Najbliższym takim terminem to tranzyt Merkurego w dniu 11.11.2019.



Całe szczęście Księżyc będzie się znajdował w pełni, w związku z czym po przeciwnej stronie Ziemi w momencie koniunkcji i nie spowoduje znacznego wzmocnienia modulacji TG. Przy odwrotnym układzie, wystąpienie katastrofalnych zjawisk geofizycznych byłoby jak w banku.

11.08.1999 roku nie mieliśmy takiego szczęścia i również Wenus znalazła się pomiędzy Ziemią Księżycem i Słońcem. 



To zaćmienie spowodowało w ciągu następnych miesięcy i lat katastrofalne zniszczenia, poczynając od trzęsienia ziemi w Turcji 17.08.1999, a na trzęsieniu ziemi na Sumatrze w dniu 26.12.2004 kończąc. To ostatnie nie miałoby tak katastrofalnych skutków, gdyby obszar ten nie był wcześniej wystawiony na oscylacje TG związane z tranzytem Wenus w dniu 06.06.2004.



Podobnych zjawisk możemy się niestety spodziewać i to już wkrótce.

W przyszłym roku wystąpi szczególne nasilenie niekorzystnych, z naszego punktu widzenia, koniunkcji planet połączonych z zaćmieniami Księżyca i Słońca.

Już zaćmienie księżyca w dniu 05.06.2020 będzie problematyczne, bo wystąpi jednocześnie z koniunkcją Wenus.
Niebezpieczne jest również to, że uczestniczące w koniunkcji ciała niebieskie znajdować się będą w płaszczyźnie ekliptyki.



Kolejne zaćmienie Słońca w dniu 21.06.2020 może być jeszcze groźniejsze, bo połączone jest z potężnym zgrupowaniem prawie wszystkich planet Układu Słonecznego.



To samo dotyczy kolejnego zaćmienia Księżyca z dnia 05.07.2020.



Przy odrobinie pecha każde z tych kolejnych koniunkcji będzie działać wzmacniająco na oscylacje TG na Ziemi i inicjować katastrofalny przebieg zjawisk geofizycznych.

Katastrofalnie dla Ziemi zapowiada się też termin 10.06.2021. 



W tym dniu wystąpią jednocześnie zaćmienie słoneczne jak i koniunkcja Merkurego i Ziemi. Najbardziej prawdopodobne jest wystąpienie wybuchów wulkanów na Kamczatce jak i trzęsienia ziemi w tym rejonie.

Źle zapowiada się też zaćmienie Słońca w dniu 29.03.2025, kiedy to równocześnie dojdzie, do tak ciasnego położenia Ziemi, Venus i Merkurego, że możemy mówić prawie o ich koniunkcji.



W przyszłości radzę sprawdzać dokładnie położenia planet US w momencie zaćmień czy to Słońca czy to Księżyca. Pomoże to nam przewidzieć szczególnie katastrofalne zjawiska geofizyczne na Ziemi i pozwoli nam na odpowiednie przygotowania dla złagodzenia ich wpływu.

Jak katastrofalne rezultaty mają koniunkcje ciał niebieskich dla Ziemi, przedstawiłem już w całym szeregu artykułów na ten temat.

Dla przypomnienia parę szczególnie spektakularnych wybuchów wulkanicznych.

Oczywiście nie sposób pominąć największego wybuchu wulkanu w czasach nowożytnych czyli wybuchu wulkanu Tambora.

Zainicjowało go zaćmienie słoneczne w dniu 04.04.1810. 



Generacja magmy została jeszcze bardziej wzmocniona przez zaćmienie słoneczne w dniu 07.08.1812 ponieważ przypadło ono jednocześnie z koniunkcją pomiędzy Ziemią a Wenus oraz nastąpiło w momencie w którym wulkan Tambora wystawiony był bezpośrednio na ten wpływ.










Koniunkcja ta doprowadziła do pierwszych wybuchów tego wulkanu które jednak nie przerwały generacji lawy w komorze wulkanicznej aż do momentu jej całkowitego opróżnienia. Główny wybuch natomiast zainicjował prozaiczny nów Księżyca w dniu 09.04.1815.

Kolejny wybuch wulkanu, o którym nie możemy zapomnieć, to wybuch Krakatau w dniu 27.08.1883. Bezpośrednią przyczyną był gwałtowny wzrost TG na Ziemi spowodowany symetrycznym ustawieniem planet wewnętrznych w formie krzyża.



Oczywiście aby doszło do takiego wybuchu potrzebne jest wcześniejsze inicjujące zjawisko kosmiczne, które spowoduje generację magmy we wnętrzu Ziemi.

To zjawisko łatwo jest ustalić. Było nim zaćmienie Słońca w dniu 12.12.1871.



Zdecydowane przyspieszenie generacji magmy nastąpiło jednak w wyniku tranzytu Wenus w dniu 06.12.1882. 

Pól roku później ilość magmy w zbiorniku wzrosła tak bardzo, że pierwsze silniejsze zaburzenie TG na Ziemi, w tym przypadku wspomniany powyżej układ planet, doprowadziło do wybuchu.

Jeśli sięgniemy dalej wstecz to trafimy na przykład na wybuch Wezuwiusza w w dniu 16.12.1631.

Zainicjowal go wczesniejszy tranzyt Merkurego w dniu 07.11.1631, który odegrał tu szczególnie ważną role, ponieważ wystąpił on jednocześnie z zaćmieniem Księżyca oraz koniunkcją z udziałem Saturna.



Takie nagromadzenie ciał niebieskich w jednej linii musiało spowodować gwałtowne zmiany TG, w tym i wzmożoną generację magmy we wnętrzu Wezuwiusza.

Sam zaś wybuch był wynikiem tranzytu Wenus w dniu 07.12.1631

Skoro jesteśmy przy Wezuwiuszu to nie sposób pominąć najbardziej znanego wybuchu z dnia 24.08.79.


Początków trzeba szukać w wystąpieniu zaćmienia słonecznego w dniu 05.01.75 




a może jeszcze wcześniej w tranzycie Wenus z dnia 23.05.60 który przebiegał szczególnie spektakularnie, bo połączony był z jednoczesną koniunkcją Ziemi i Marsa oraz Księżyca, który znajdował się właśnie w pełni.



Koniunkcja ta spowodowała gwałtowną generację magmy w komorze magmowej Wezuwiusza, a następnie jego wybuch, w momencie kolejnej zmiany wartości TG w trakcie zgrupowania się większości planet US w jednej linii.

Ostatni przykład który zamierzam przedstawić to wybuch wulkanu St. Helens w USA w dniu 18.05.1980.

Generację magmy w wulkanie zapoczątkowało zaćmienie słoneczne z dnia 26.02.1979 które objęło dokładnie teren przyszłego wybuchu. 

 

Tragedią było to, że zaćmienie to odbyło się w trakcie szczególnie symetrycznego rozłożenia planet w US.



To spowodowało, że generacja magmy w wulkanie była szczególnie intensywna i już po roku doprowadziła do jego wybuchu. Sam wybuch był tym razem zainicjowany wyjściem Ziemi ze zgrupowania planet



co pociągnęło za sobą gwałtowny spadek TG oraz uwolnienie się z lawy w komorze magmowej setek tysięcy ton fluidów i reakcję jak przy otwarciu butelki szampana.


W krótkim czasie został wyrzucony z wulkanu ponad kilometr sześcienny materiału skalnego.

Oczywiście te przykłady można by mnożyć w nieskończoność, ale dalsze ich przytaczanie nie zmieni niczego w tym, że udało się nam, tym razem jednoznacznie, udowodnić przyczynę tak ważnego zjawiska przyrodniczego jakim są wybuchy wulkanów.

Translate

Szukaj na tym blogu