Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Historia Polski. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Historia Polski. Pokaż wszystkie posty

W odpowiedzi na komentarz

 

Czytelnik mojego bloga przesłał mi link do ciekawego znaleziska archeologicznego.

W trakcie wykopalisk w Danii, w rejonie Tietgenbyen znaleziono zardzewiały przedmiot, po oczyszczeni którego pojawił się wyryty na nim napis. W opisywanie szczegółów tego artykułu nie będę się wdawał, bo to tylko turbogermański bełkot. Dla zainteresowanych podaję tu link.


https://www.onet.pl/turystyka/onetpodroze/odnaleziono-noz-z-najstarsza-wygrawerowana-runa-sprzed-2-tys-lat/b0w4v7r,07640b54


Na marginesie chciałbym się jednak odnieść do szerszego kontekstu postrzegania archeologii i badania historii w państwach skandynawskich.

Generalnie państwa te postrzegają te badania poprzez pryzmat głębokich kompleksów wynikających z niemożności poznania własnej przeszłości. Wynika to prozaicznie z tego, że sami Skandynawowie nie zadbali o to aby tę przeszłość zachować. Dokładniej mówiąc, jest to rezultatem odcięcia się od korzeni własnego dziedzictwa na rzecz wyimaginowanej historii, tworzonej przez pokolenia oszustów i mitomanów na zamówienie rządzących tymi krajami elit, dla których słowiańska przeszłość tych krajów była egzystencjalnym zagrożeniem ich władzy.


https://krysztalowywszechswiat.blogspot.com/2018/01/skandynawia-sowianska.html


W rezultacie nie ma chyba w świecie drugich takich krajów gdzie od stuleci fałszuje się i powiela się fantazje o jakoby germańskim pochodzeniu tych narodów i fabrykuje się do tego celu potrzebne dowody.

Wielu osób które tylko pobieżnie zetknęły się z tym tematem, zauważyło pewnie, że jedynym rejonem w świecie, w którym dewastuje się zabytki archeologiczne, jest Skandynawia. To u nich przyjął się zwyczaj zamalowywania wyrytych w kamieniu tekstów farbą.



Jaki jest jednak cel tych działań? Cel jest najzupełniej prosty. Chodzi o zniszczenie dowodów na fałszerstwo tych napisów.


W przeciwieństwie do tzw. „Biblii Gockiej”, którą można zamknąć w sejfie i zabronić wszelkich badań jej autentyczności, z napisami w terenie nie jest tak prosto. Jest prawie niemożliwe ochronić je przed niepowołanym zbadaniem.

W przypadku nielicznych autentycznych napisów, zamalowywanie liter ma również na celu narzucenie jedynej prawdy objawionej i zapobieżeniu możliwości dostrzeżenia niespójności i kłamstw w ich odczytaniu.


Prawda jest jednak taka, że Skandynawowie w trakcie reformacji z premedytacją zniszczyli dowody o ich Słowiańskim pochodzeniu i wytworzyli pustkę historyczną, którą następnie musieli wypełnić wyimaginowaną sztuczną mitologią własnych dziejów.


https://krysztalowywszechswiat.blogspot.com/2018/01/szwecja-norwegia-i-dania-zapomniane.html


Ta mitologia stała się częścią agresywnej państwowotwórczej propagandy, której celem było nie tylko własne społeczeństwo, ale również inne narody europejskie.


Miało to po części katastrofalny wpływ na społeczności innych krajów np. Niemiec, a i wśród Słowian przyczyniło się do ich narodowych tragedii, czego przykładem może być Ukraina.


Również Polacy stali się celem tej agitacji i coraz częściej próbuje się nam wmówić, że nasz naród to nie żadni Słowianie, ale kto wie może nawet Niemcy. Jeśli nie cały naród to przynajmniej elity były obcego pochodzenia. Nie jest to zjawisko nowe i od wieków podejmowane są próby oderwania naszego narodu od wspólnoty słowiańskiej. Wcześniej wmawiano szlachcie, że pochodzi od Sarmatów, współcześnie wmawia się Polakom, że jeśli cokolwiek znalezione zostanie w ziemi, to albo gockie, albo celtyckie, albo w ostateczności to pozostałości po Wikingach.


Nie jest to przypadkowe, ponieważ elity zachodnie mają panicznego stracha przed odrodzeniem się idei wspólnoty słowiańskiej i tym samym uniezależnienia się Słowian od zachodniego kolonializmu.


Weźmy na przykład znalezisko średniowiecznego miecza który wyciągnięto z Wisły, w trakcie jej pogłębiania. Należy on do stosunkowo rzadkich egzemplarzy z napisem „Ulfberht”


https://wiadomosci.wp.pl/za-granica-z-zachwytem-pisza-o-odkryciu-w-polsce-ulfberht-lezal-na-dnie-wisly-6987785324198560a


Na temat tych mieczy już pisałem i wyjaśniłem w moich artykułach zarówno znaczenie tego napisu jaki i pochodzenie tych mieczy.


https://krysztalowywszechswiat.blogspot.com/2019/04/wunderwaffe-cesarza-bolesawa-chrobrego.html


https://krysztalowywszechswiat.blogspot.com/2019/04/miecz-czcibora-i-cesarskie-klejnoty.html


https://krysztalowywszechswiat.blogspot.com/2019/05/jak-piastowie-produkowali-najlepsza-w.html


Owszem liczba znalezisk tych mieczy w Skandynawii jest znaczna, ale na to mamy całkiem inne wytłumaczenie.


Wyobraźmy sobie, że nasza cywilizacja ulegnie zagładzie i za 2000 lat jakiś archeolog zajmie się szukaniem jej pozostałości. Powiedzmy, że jego uwagę zajmą szczątki samochodów Ferrari.


Oczywiście najwięcej znajdzie ich w Dubaju i zgodnie z logiką naszych przygłupawych archeologów musiały być one tam produkowane. Na to, że miejscem ich produkcji było Maranello nawet nie wpadnie, bo tam najprawdopodobniej nie zostanie znaleziony żaden egzemplarz.


Tak samo jest też z tymi mieczami. Znaleziska występują najliczniej tam, gdzie mieszkańcy mogli sobie pozwolić na zakup tak ekskluzywnej broni.

No ale dlaczego Skandynawia?

Te kraje naprawdę to nigdy nie były bogate i ludność przez wieki żyła na granicy ubóstwa. W wyniku tej biedy młodzi wojownicy szukali zarobku za granicami. Ich rzemiosłem stała się wojna i tworzyli oni zaciężne oddziały na usługach obcych władców. Tak na przykład, osobista ochrona cesarzy bizantyjskich składała się ze Słowian i zapewne w znacznej części ze Skandynawów.

Jako najemnicy, wojownicy ci zarabiali krocie i było ich też stać na to, aby kupić sobie najlepszą broń, i miecze Ulfberht były właśnie tym, na co mogli sobie pozwolić. Oczywiście nie tylko oni, miecze te spotykamy w całej Europie od Francji po Rosję.


Mimo to dalej wmawia się Polakom kłamstwa, że miecze te pochodzą od Wikingów, co jest ewidentną bzdurą, ponieważ zostało to już wielokrotnie udowodnione, że Skandynawowie nie dysponowali w tych czasach potrzebną do tego technologią.


Tak więc sugerowanie czytelnikom tego, że znalezisko tego miecza ma coś wspólnego z Wikingami, to tylko ideologiczne pranie mózgu Polakom. Ma to ich utrzymać w stanie akceptacji ich podrzędności w kształtowaniu oblicza średniowiecznej Europy.


https://krysztalowywszechswiat.blogspot.com/2020/12/wikingowie-czy-sowianie.html


No cóż, na ten temat można by pisać w nieskończoność, ale pozostawmy tych apologetów zachodnich „Übermeschen” lepiej psychiatrom i psychoanalitykom.


Zastanówmy się więc, co tak naprawdę widać na tym przedmiocie i jak należy zinterpretować ten napis.



Po pierwsze zauważymy, że nie są to jakieś runy, ale typowe znaki alfabetu starosłowiańskiego (etruskiego) i tak powinny też być interpretowane.


Odczytywanie zaczynamy od ustalenia kierunku zapisu. Jak widzimy po lewej stronie napis zaczyna się dwoma znakami które możemy zinterpretować jako „I”.



Oczywiście wystąpienie dwóch tych samych liter na początku wyrazu jest mało prawdopodobne. Nasi przodkowie nie byli szaleni i kształtowali pismo, którym się posługiwali, w sposób racjonalny i zapewne nigdy nie wpadliby na pomysł używania do zapisu liter, które nie odpowiadają chociaż w przybliżeniu brzmieniu słowa mówionego. Takie pomysły to raczej domena współczesności.


A w realnej mowie podwójne głoski na początku wyrazu to raczej rzadkość.


Możemy więc przyjąć, że kierunek zapisu to z prawej na lewą.


Tu nie mamy problemów, aby rozpoznać pierwszą literę, którą jest typowe etruskie (starosłowiańskie) „SZ”.



Kolejna litera to oczywiście równie typowe etruskie „G”



Następna to „I”



Przy kolejnej literze musimy się trochę zastanowić. W zasadzie wygląda jak typowe „A”,

ale czym dłużej jej się przyglądamy, tym coraz mniej jest to przekonywujące.



Czyżby i tym razem mamy tu do czynienia z tak czestym u starożytnych Słowian traktowaniem napisów jako zagadki do rozwiązania, jako rodzaj zabawy w której czytelnik musi wytężyć swoją spostrzegawczość i wykazać się dostateczną inteligencją dla zrozumienia ich przesłania?


Ta forma zabawy stała się dla współczesnych historyków i językoznawców barierą nie do przekroczenia, ponieważ nie wykazują się oni cechą konieczną dla zrozumienia tych starożytnych słowiańskich tekstów, a mianowicie inteligencją.


W istocie, możemy przyjąć, że ta litera nie bez przyczyny jest zdeformowana. Możemy łatwo zauważyć, że składa się ona tak naprawdę z dwóch liter. Z łatwo rozpoznawalnej litery „A”



i nieco ukrytej litery „D”



Jako ostatnie występują tu już wyżej wymienione dwie litery „I”,


Ponieważ wiemy już, że mamy tu do czynienia z formą rebusu, to możemy się teraz domyśleć, że i w tym przypadku chodziło o ukrycie znaczenia tej ostatniej litery i że czytelnik musi się zdecydować co tam brakuje, aby przybrała ona prawidłowy wygląd.



Jaka to litera sugerują nam dwie jej poprzedniczki „D” i „A”.

Najwyraźniej chodzi tu o literę „N” dającą nam słowo „DAN”, które znamy w języku polskim np. w imieniu Bogdan, Dana czy też np. w serbskim Slobodan. Mamy też jeszcze takie rzeczowniki jak Danina albo Danie.


Trzy początkowe litery tworzą nam słowo „SZGI”.


Jeśli uwzględnimy to, że w piśmie starosłowiańskim było o wiele mniej znaków literowych niż występujących głosek, to możemy przyjąć, że poszczególne litery reprezentowały te głoski które swoim brzmieniem są do siebie bardzo podobne i które czytelnik mógł bardzo łatwo zidentyfikować.


W tym przypadku są to „SZ” „Ż” i „Dź” I w tym momencie znajdujemy cały szereg wyrazów, które w identycznej formie występują w naszym języku do dzisiaj, jak np. „dźgać” albo źgać.


Od tych slow pochodzi też określenie broni „Dzida” które to słowo oznaczało przedmiot „dający dzi”. I jeśli dalej zastanowić się nad znaczeniem tego słowa, to bez problemu znajdziemy w języku polskim rozwiązanie, ponieważ tworzy ono rdzeń takich wyrazów jak „dzik” czy „dziczyzna”.


I to jest właśnie rozwiązanie tego rebusa.


Poszukiwane przez nas słowo to „SZGIDAN lub ŻGIDAN”, którego odpowiednikiem jest polskie określenie „DZIDA”


Nie wiem czy inni, też mają takie wrażenie, ale jeśli wsłuchać się w polską mowę, to wydaje się ona mieć jakby szereg nałożonych na siebie generacji występujących w niej wyrazów i to nie pod względem formalnym, ale tylko pod względem ich melodyki i brzmienia.


W naszym języku daje się wyróżnić grupę wyrazów o szczególnie prymitywnej formie. Są one krótkie i gardłowe. Swoim brzmieniem odróżniają się od innych bardziej rozbudowanych z licznymi samogłoskami i o łagodnym, śpiewnym brzmieniu.

Do tych pierwszych zaliczyłbym też słowo „Żgać” które wydaje się pochodzić jeszcze z pradziejów mowy ludzkiej. Kto wie czy nie jest ono nawet starsze od naszego gatunku.


https://krysztalowywszechswiat.blogspot.com/2018/07/o-ewolucji-czowieka.html


Wracając do tematu, to dzięki odczytaniu tego napisu możemy określić funkcję tego kawałka metalu .

Nie był to „mały miecz”, jak sugerują to archeolodzy, ale po prostu ostrze dzidy.

Zresztą jak na mały miecz, to byłaby to niezła przesada. To ostrze z łatwością mieści się w dłoni i naprawdę trzeba mieć niezłą wyobraźnię żeby skojarzyć je z mieczem.



Myślę, że funkcja tego napisu była bardzo prozaiczna. Było to po prostu oznaczenie towaru na sprzedaż. Tak aby zarówno handlarz jak i kupujący znali przeznaczenie tego ostrza. To, że nadano temu napisowi formę rebusa, podwyższało tylko wartość towaru, dodając mu jeszcze więcej atrakcyjności.


Dla nas ważne jest to, że odczytanie tego napisu udowadnia po raz kolejny słowiańskość Europy i że współczesna narracja historyczna nie ma nic wspólnego z realnym przebiegiem jej dziejów.





Kolejna słowiańska inskrypcja na etruskim hełmie odczytana

Kolejna słowiańska inskrypcja na etruskim hełmie odczytana


Anonimowy czytelnik przesłał mi niedawno link do strony internetowej


https://kopalniawiedzy.pl/etruski-helm-inskrypcja-Museo-Nazionale-Etrusco-di-Villa-Giulia-Narodowe-Muzeum-Etruskie-Vulci-Osteria-di-Vulci,34623


z prośba abym zajął się przedstawioną tam etruską inskrypcją.


Strona ta prowadzi nas do krótkiego filmiku na YouTube, gdzie możemy dokładnie przyjrzeć się temu napisowi.


https://youtu.be/QvXR0llD7iY


Napis ten zainteresował mnie natychmiast, bo od razu można było rozpoznać, że jest on zaszyfrowany w typowy dla Etrusków sposób.


Ten sposób szyfrowania tekstów etruskich nie jest specjalnie wyrafinowany i w gruncie rzeczy łatwy do odczytania dla każdego przeciętnie inteligentnego człowieka.


Znacznie trudniejsza do zrozumienia jest nieudolność „naukowców” w tej sprawie.


Czyżby oznaczało to, że na tych wysoko dotowanych posadkach w nauce usadowiły się same gamonie z wrodzoną aleksją.


Oczywiście nie, to spryciarze, którym udało się wystawić społeczeństwo do wiatru i którzy doskonale wiedzą gdzie i jak najłatwiej zapełnić sobie kabzę judaszowymi srebrnikami.


Tzw. „nauka” z premedytacją rozpowszechnia kłamstwa o Etruskach i świadomie przemilcza prawdziwe znaczenie etruskich tekstów i ich słowiański język.


W zasadzie unikam przeklinania, również prywatnie, ale w tym przypadku nie mogę znaleźć na to innego określenia. Tzw „historycy” to jedna wielka banda skorumpowanych skur.....ów.


Trochę mi ulżyło, a więc możemy przejść do sedna tej notki czyli do wyjaśnienia znaczenia napisu na tym etruskim hełmie.



Napis nie jest niestety za dobrze czytelny, a więc odwróciłem kolory aby polepszyć rozpoznawalność znaków.



W przypadku takich tekstów pierwszym krokiem do ich rozszyfrowania jest odgadniecie kierunku zapisu. W wielu, szczególnie wyrafinowanych przypadkach, nie jest to specjalnie ważne, bo teksty etruskie dają sensowne zdania zarówno czytając z lewej na prawą jak i odwrotnie.


W tym przypadku znalazłem rozwiązanie tylko dla zdania czytanego z lewej na prawą.


Następnym krokiem jest wydzielenie pojedynczych wyrazów. Na szczęście autorzy tych zagadek dają czytelnikom co do tego jednoznaczne wskazówki.


W tym przypadku zauważamy obecność nietypowych znaków literowych w których możemy domyśleć się obecności ligatur czyli złożenia wielu liter we wspólnym znaku.


Zauważamy również, że dwie litery, a mianowicie „D” i etruskie „Ż” mają typowy wygląd i występują samodzielnie, co pozwala nam przyjąć założenie, że to właśnie one są literami początkowymi poszczególnych wyrazów. Jeśli chodzi o pierwszy znak, to mamy tu do czynienia również z ligaturą, ale w tym przypadku nie ma to większego znaczenia, bo początek wyrazu jest tu jednoznacznie definiowany po prostu początkiem zdania.


Jako ostatnie zadanie pozostaje nam rozłożenie pozostałych ligatur na pojedyncze litery.


Pierwsza ligatura wygląda następująco.



W żaden sposób nie można się tam dopatrzeć litery „H”, ale łatwo rozpoznać w tym znaku złączenia liter „V” i „I”. Pierwsza z tych liter odpowiada znaczeniowo naszemu „W”.



Druga ligatura jest znaczni bardziej skomplikowana.



Na pierwszy rzut oka odpowiada postawionej do góry nogami literze „A”. Jednak brak połączenia kresek na szycie litery, jak i nietypowe wybrzuszenie jednej z jej stron, wskazują na konieczność innej interpretacji.


W tej ligaturze dają się wydzielić litery „T”, „A”, oraz etruskie „S”




W takim razie pierwszy wyraz musimy odczytać jako „WITAS”.



Nie jest on w języku polskim łatwy do identyfikacji, jeśli jednak odgadniemy jego znaczenie, to znajdziemy w języku polskim, nie mówiąc już o innych językach słowiańskich, jego liczne zastosowania.


Na jego prawidłową interpretację trafiłem w języku słowackim gdzie słowo „VIT'AZ” oznacza „ZWYCIĘZCA”.


W języku polskim występuje natomiast słowo „WITEŹ” oznaczające „BOHATER” lub „RYCERZ” tak samo jak w rosyjskim „витязь”.


Zresztą rdzeń w słowie „ZWYCIĘZCA” pochodzi też od tego określenia.


Tym samym możemy być pewni tego, że pierwsze słowo etruskiej inskrypcji możemy przetłumaczyć jako „ZWYCIĘZCA”.


Jako ciekawostkę zwróćmy uwagę na to, co za bzdury na temat imienia „Witek” wypisuje turbogermańska propaganda w wikipedii.


https://pl.wikipedia.org/wiki/Witold_(imi%C4%99)


Oczywiście imię to jest jak najbardziej słowiańskie, a jego litewska forma Witold podkreśla jeszcze raz to, że pierwotnie język litewski należał do rodziny języków słowiańskich, a jego późniejsza modyfikacja w kierunku oddzielenia się od słowiańskich korzeni miała tylko i wyłącznie podłoże polityczne i była sposobem litewskich elit na zabezpieczenie swojego stanu posiadania na ich terenach.


Zresztą podobne propagandowe bredzenie znajdziemy również w objaśnieniu znaczenia imienia Siemowit tak powszechnego wśród dynastii piastowskiej.


https://pl.wikipedia.org/wiki/Siemowit_(imi%C4%99)


Polacy prawidłowo rozpoznali jego rzeczywiste znaczenie rozpowszechniając to imię w formie Ziemowit.

Imię Siemowit rzeczywiście oznaczało „Zwycięzca Świata (ZIEMI)” i było jednoznacznym przesłaniem dynastii piastowskiej podkreślając jej prawa do przywodzenia narodom Europy. Władcy piastowscy nadając to imię swoim synom ogłaszali jednocześnie całemu światu, że to oni mają, jako jedyni, niezaprzeczalne prawo do tytułu Cesarza (Cara).


https://krysztalowywszechswiat.blogspot.com/2015/10/starozytna-historia-polakow-piastowie.html



https://krysztalowywszechswiat.blogspot.com/2019/04/miecz-czcibora-i-cesarskie-klejnoty.html



Drugi wyraz zaczyna się jednoznacznie literą „D”.



Po niej występuje ligatura złożona z trzech liter, a mianowicie z zapisanej w lustrzanym odbiciu litery „L” oraz równie łatwo rozpoznawalnej etruskiej litery „G”.



Te dwie litery ustawione są w formie widełek tak, że daje to formę litery „V”, która w etruskich zapiskach często występuje jako znak litery „U”.


Możemy więc rozłożyć tę ligaturę na litery „L”, „U” i „G”



Ostatnia literę tego wyrazu tworzy nit na tym hełmie którego okrągła forma odpowiada idealnie literze „O” z alfabetu etruskiego.




W całości mamy tu więc ciąg liter „D”, „L”, „U”, „G”, „O” które jednoznacznie dają wyraz „DLUGO” odpowiadający w języku polskim słowu „DŁUGO” .


Ostatni wyraz zaczyna się wspomnianą już literą „Ż” po której występuje litera przypominająca „Y” lub odwrócone „T”.



W rzeczywistości są to dwie połączone litery „I”.


Pierwsze „I” pełni tu taką samą funkcję jak w języku polskim, natomiast drugie odpowiada raczej naszemu „J”.



Ostatnią literą jest typowe etruskie „E”.



Po złożeniu tych liter otrzymujemy wyraz „ŻIIE”, czytanym jako „ŻIJE” i odpowiadającym dokładnie w brzmieniu i znaczeniu jego polskiemu odpowiednikowi „ŻYJE”.


W całości zdanie


VITAS DLUGO ŻIIE


odczytujemy jako


WITAZ DLUGO ŻIJE


i tłumaczymy jako


ZWYCIĘZCA DŁUGO ŻYJE


Sens tego napisu na etruskim hełmie bojowym musi być tak naprawdę dla każdego zrozumiały. Dla żołnierza najważniejsze jest przeżycie i to gwarantowało mu tylko zwycięstwu w bitwie.

Napis ten był więc dla osoby noszącej ten hełm tak jak by ciągłym przypomnieniem tego prostego, ale jednocześnie bezlitosnego faktu.


Ten typ napisów przetrwał wśród Słowian bardzo długo i z podobnym ostrzeżeniem spotkaliśmy się już na mieczu znalezionym w twierdzy Kraka w Bułgarii.


https://krysztalowywszechswiat.blogspot.com/2020/01/legenda-o-czechu-rusie-i-lechu-sladami.html


Tym samym znaleźliśmy jeszcze jeden niepodważalny dowód na to, że Etruskowie byli Słowianami i że historia Europy jest w rzeczywistości historią Słowian.


Ta prawda jest skrzętnie ukrywana przed narodami słowiańskimi aby zapobiec temu, aby wykształciło się wśród nich, po wielu stuleciach sporów, poczucie wspólnej przynależności i chęć zjednoczenia i wspólnego pójścia w ślady ich wielkich i wspaniałych przodków, którzy przez całe tysiąclecia tworzyli europejską cywilizację i których dorobek w tak podły sposób próbują zakłamać tak zwani „nasi historycy”.


Jest to już ostatni moment na to, aby Polacy uświadomili sobie to, że ich tzw elity nie reprezentują ani ich interesów, ani nie wykazują najmniejszego zainteresowania działaniem na rzecz polepszeniem bytu wspólnoty słowiańskiej. Tak zwane „elity” wśród słowiańskich narodów są w rzeczywistości 5 kolumną pracującą na rzecz naszych wrogów, dążących do fizycznej eliminacji Słowian i zniszczenia naszej tożsamości narodowej i naszej kultury.


Ten odczytany przeze mnie napis ma dla nas wprost prorocze znaczenie.


Przypomina nam bowiem o tym, że jesteśmy w stanie globalnej i ostatecznej wojny z szatanem i jego pedalsko-pedofilskim zagonami. Jeśli chcemy aby nasz naród przeżył i zachował swoją tożsamość i wartości moralne i kulturalne to musimy zwyciężyć w tej walce z siłami ciemności i zła.

tertium non datur


Wikingowie czy Słowianie – Uzupełnienie.

W komentarzach do powyższego artykułu pojawiły się wątpliwości co do prawidłowości wyciągniętych w nim wniosków i postulatów.

Pomimo że uważam je za tendencyjne i motywowane głównie ideologią i chęcią obrony błędnych paradygmatów obowiązujących w „naukach historycznych”, to postanowiłem jednak się do nich ustosunkować.

Zasadniczo ograniczają się one do podważania interpretacji zestawu liter „VIC“ lub VIK jako przekręcone słowiańskie określenie „WIEŚ“, zapisane pierwotnie alfabetem starosłowiańskim (etruskim). Z tym określeniem ściśle związana jest nazwa WIKING, która jest niczym innym jak nieudolną transkrypcją określenia „WIEŚNIAK” do tzw. „języków germańskich”.

Inne wątpliwości powstały, jeśli chodzi o nazwę stolicy Islandii Rejkiawiku. I tu również moi przeciwnicy uważają, że nazwa ta oznacza w tłumaczeniu „Dymiąca Zatoka”, powołując się w tym przypadku na znaczenie słów składowych we współczesnym języku islandzkim.

Moja interpretacja tej nazwy to „Rzeczna Wieś”, co zostało poddane w wątpliwość twierdzeniem jakoby przez Rejkiawik nie przepływają żadne rzeki.

Oczywiście twierdzenia te są delikatnie mówiąc nieprawdziwe, co udowadnia zwykle spojrzenie na mapę, ale i moja interpretacja ma też swoje słabe strony, ale nie te, które zostały jej zarzucone, co jeszcze dokładniej omówimy.


Zacznijmy jednak od pierwszego tematu.


To że VIC w nazewnictwie topograficznym Skandynawii nie może mieć nic wspólnego z zatoką, to nie podlega moim zdaniem dyskusji. Nazwa VIC, w znaczeniu wieś, jest nie tylko udokumentowana lingwistycznie co również potwierdzają to najstarsze zachowane mapy Skandynawii.

Jeśli przykładowo weźmiemy mapę „Carta Marina” szwedzkiego biskupa Olausa Magnusa z roku 1539



to zauważymy, że zawsze przy nazwie w której znajduje się człon VIC występuje oznaczenie miejscowości w formie schematycznej budowli, natomiast nigdzie nie zauważymy tego członu w nazwach odnoszących się do topografii wybrzeża.

https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/e/ea/Carta_Marina.jpeg

Poniżej widzimy to wyraźnie na podanych przykładach.




Co ciekawe znajdziemy też na tej mapie miejscowości jak np. ARVICA w głębi lądu oraz bez bezpośredniego sąsiedztwa z jakimkolwiek zbiornikiem wodnym.



Również we współczesnych oznaczeniach miejscowości w Szwecji występują często takie które posiadają człon VIK i nie leżą nad żadnym zbiornikiem wodnym ani żadną zatoką. Co jednoznacznie dowodzi braku kauzalnego związku pomiędzy wyrazem VIC a elementem topograficznym jakim jest zatoka. Możemy to zobaczyć na poniższych przykładach.





Nie można jednak tego ukryć, że słowo VIK we współczesnych językach skandynawskich oznacza rzeczywiście zatokę.

Czyżby to był tylko przypadek, czy też mamy tu do czynienia z celowym zafałszowaniem znaczenia tego wyrazu?

Oczywiście to drugie przypuszczenie jest prawidłowe. Co jednak motywowało skandynawskie elity rządzące do tak bezsensownej manipulacji znaczeniem tego wyrazu?

Oczywiście była to obawa przed tym, że jeśli zachowane zostałoby w nazewnictwie miast i wsi określenie WIŚ, to znaczyłoby to dla każdego nawet najbardziej zaciętego germanofila, że miejscowości te zakładali i żyli w nich całe wieki Słowianie.

Jednocześnie pozbawiano w ten sposób prosty wiejski lud świadomości tego, że należą oni do całkiem innej kultury, do kultury słowiańskiej, i ich najbliżsi nie mieszkają wcale w Kopenhadze, Oslo, Helsinkach czy Sztokholmie, ale w Polsce i Rosji. To właśnie ta obawa skłoniła te elity do tak głębokiego zafałszowania historii Skandynawii.

Musimy sobie uświadomić to, że kraje skandynawskie maja za sobą czasy o których tylko niechętnie się mówi, a jeszcze niechętniej pisze.

Kraje te w swojej przeszłości przeszły przez okresy straszliwego terroru w trakcie którego fizycznie likwidowano wszystkich tych, którzy swoją mową i obyczajem nie pasowali do wizji narodu „Wikingów”.

Okazuje się, że nie tylko katolicy w swojej historii maja za sobą ten przerażający rozdział palenia na stosie politycznych przeciwnikowi, ale i protestanci w tej dziedzinie prześcignęli swoich religijnych rywali i prekursorów o wiele długości.

Zastanawiające jest to, dlaczego religijny ruch protestancki, u którego zarania stało dążenie mieszczaństwa do wywalczenia swobód i wolności, aż tak się zdegenerowali i dopuścili w krajach skandynawskich do tak niewyobrażalnie krwiożerczych zbrodni.

Trochę światła na to zagadnienie rzuci nam historia mieszkańców wioski Vardo, na samej północy Norwegii.

Wioska ta „wsławiła” się szczególnie brutalnymi prześladowaniami „czarownic” w trakcie których jedna trzecia ludności wioski, a więc praktycznie większość dorosłych jej mieszkańców została od roku 1621 spalona na stosach.

https://en.wikipedia.org/wiki/Vard%C3%B8_witch_trials_(1621)

Oczywiście co do przyczyn rozpowszechnia się tu już od stuleci kłamstwa, próbując holokaust Słowian w Norwegii przedstawić jako religijne szaleństwo.

W rzeczywistości protestantom chodziło o wyeliminowanie rdzennych mieszkańców Skandynawii i zatarcie śladów ich tysiącletniej egzystencji.

We wszystkich krajach skandynawskich, po przejęciu przez nich protestantyzmu, rozpoczął się proces eliminowania świadomości historycznej jej mieszkańców i zastępowania go mitami i wymysłami mającymi na celu stworzenie nowego typu obywatela. Również historia tych krajów uległa kompletnemu zafałszowaniu i zamiast prawdy zaczęto rozpowszechniać historyczne wymysły.

Jest to typowy proces towarzyszący wszystkim rewolucyjnym ruchom i dlatego o Skandynawach możemy mówić jako o narodach, które przetarły drogę dla późniejszych zbrodni faszyzmu i komunizmu.

Już sama nazwa Vardo (Wardo) wskazuje na jej słowiańskie pochodzenie. Nazwa ta pochodzi od słowa War (obrona) i jest powszechnie używana w nazewnictwie słowiańskich miejscowości jak np. w nazwie Warszawa, ale jeszcze lepiej pasuje tu nazwa rzeki Warta.

Vardø, to nazwa oficjalna, natomiast wśród mieszkańców przetrwała nazwa Vardöe czytana jako Wardoje. Tak samo nazywa się też wyspa Vardøya na której to miasto się znajduje. Nazwa ta podkreśla jeszcze bardziej słowiańskość tego miasteczka, bo tłumaczymy ja po prostu jako


War Daje – Obronę Dająca.


https://en.wikipedia.org/wiki/Vard%C3%B8


Wystarczy spojrzeć na mapę, aby zrozumieć to, że ta nazwa pasuje w tym przypadku jak ulał do geograficznego położenia tej miejscowości.

Do znaczenia tej miejscowości wrócimy jeszcze, ale już w całkiem innym kontekście, ponieważ stanowi ona klucz dla zrozumienia historii Słowian i otwiera nam naprawdę niesamowicie ciekawe dzieje ekspansji słowiańskiej w Europie zachodniej i brutalnej walki dwóch wielkich rodów o władzę nad ludami Europy.

Wracając do tematu, podobne pogromy odbywały się w tym czasie w całej Skandynawii, a po ich zakończeniu, przystąpiono do zamazywania również pozostałych śladów Słowian, również tych które istniały w nazewnictwie topograficznym tych krajów.

Terror i prześladowania w Skandynawii trwały całe wieki i pod pretekstem dbania o porządek i prawo obcinano niepokornym dalej nogi i ręce i pozbawiano ich w ten sposób możliwości godnego życia i spychano na margines społeczeństwa.

Przez stulecia tego terroru skandynawscy władcy wychowali nowy typ człowieka pozbawionego potrzeby wolności i niezależności. To dlatego Skandynawia jawi się nam obecnie jako przykład komunistycznego „raju” w którym to wszelkiego typy lewackie dewiacje znajdują możliwość pełnego wyzwolenia ich niszczycielskiej siły.

Również w nazewnictwie topograficznym zrobiono wszystko, aby zamazać ślady słowiańskiej przeszłości. I najlepszą metodą było po prostu nadanie miejscowościom całkiem nowej nazwy bez słowiańskiej konotacji.

To jednak było zdecydowanie za mało i nowi władcy Skandynawii Protestanci postanowili nadać starym słowiańskim nazwom całkiem nowe znaczenie i w ten sposób z WIOSKI zrobiła się nagle zatoka.

Oczywiście sprzyjała temu jeszcze jedna okoliczność.

W połowie XIV wieku wybuchła w Europie epidemia dżumy. Kraje skandynawskie odczuły tę epidemię szczególnie silnie, ponieważ z natury nie były ludne i utrata 2/3 liczby mieszkańców miała dla nich całkiem inne ekonomiczne znaczenie niż w pozostałych europejskich krajach.

https://de.wikipedia.org/wiki/Pestepidemien_in_Norwegen

Z pośród 70000 gospodarstw na terenie północnej Norwegii po pierwszej fali dżumy ostało się 20000. Dodatkowo tysiące ludzi wyemigrowało do miast ociekając przed głodem.

W rezultacie doszło do rozpadu władzy państwowej i struktury społeczne legły w gruzach.

Tam gdzie przedtem na wybrzeżu Norwegii leżały wioski, na każdym nadającym się do tego skrawku lądu, tam w ciągu następnych dziesięcioleci nie zostało z tych budowli ani śladu.

Tylko w pamięci ludzkiej zachowały się jeszcze nazwy tych miejscowości.

Kiedy Duńczycy przejęli władzę nad tymi terenami, to ich urzędnicy w miejscach których nazwa kończyła się na WIK nie znaleźli już żadnych śladów osadnictwa i wywnioskowali z tego, że ta nazwa musi mieć znaczenie topograficzne.

Ponieważ po epidemii dżumy Norwegowie stracili również swój pierwotny język i narzucony został im siłą duński, to też nikt nie protestował, kiedy określenie Wieś w tym nowym dla nich języku, nagle zaczęło oznaczać zatokę.

Podobny proces wystąpił również i w innych państwach skandynawskich.

Jest to też zatrważający przykład tego, jak szybko w społeczeństwie może nastąpić proces wymiany języka, co jest przez historyków kompletnie ignorowane. Lingwiści wmawiają nam, że w rozwoju jeżyków europejskich mieliśmy do czynienia z jakimś procesem dywersyfikacji pierwotnego języka do języków współczesnych trwającym tysiące lat, tymczasem w rzeczywistości mamy do czynienia z błyskawicznym procesem wypierania języków słowiańskich w Europie przez sztuczne konstrukcje językowe narzucone tej ludności przez nowe władze centralne w celu jej bezwzględnego kontrolowania.

Norwegia jest tego najlepszym przykładem.

Pewną specyfiką odznaczała się tutaj Finlandia.

I tam dokonała się również rewolucja językowa polegająca na wyparciu języka słowiańskiego i wyniszczenia wszystkiego co było związane z pierwotnymi mieszkańcami Finlandii - Słowianami.

W prawdzie i tutaj Duńczycy nadali słowu Lahti znaczenie zatoka, tak jak to już zrobili w Norwegii i w Szwecji ze słowem WIK, bo i tam w wioskach w których nazwa kończyła się na WIC lub WIK żyli pierwotnie Lachowie, ale na starszych mapach widać jeszcze, że w pisowni zachowała się nazwa LACHY tak jak np. na tej najstarszej mapie miejscowości Lahti.





Na tej mapie miejscowość ta ma jeszcze prawie że „polskie” brzmienie LACHTOWY, jeśli prawidłowo przeczytać tam litery które pierwotnie zapisano cyrylicą.

W walce o polityczną niezależność od Danii i Szwecji wladcy Finlandii zdecydowali się na drastyczny krok, przyjmując język lokalnej mniejszości narodowej, jako metodę podkreślenia własnej odmienności.

W okresie tworzenia się państw narodowych proces niszczenia wszystkiego co słowiańskie przybrał jeszcze na sile i każda z władz tych nowych państw próbowała za wszelką cenę umocnić swoją pozycję poprzez odcięcie się od wszystkiego co mogło się kojarzyć z prawdziwą ich przeszłością.


To dlatego nastąpił błyskawiczny proces tworzenia się nowych języków i Finlandia wciśnięta między Szwedów i Rosjan zdecydowała się rozpowszechnić u siebie niewiele znaczący język, byleby tylko jej mieszkańcy nie mogli się dogadać ze swoimi sąsiadami, i byli bardziej podatni na propagandę lokalnych władz.

Był to identyczny proces jaki wcześniej wystąpił np. w Grecji, starożytnym Rzymie, Francji Anglii, Hiszpanii czy też na Węgrzech.

W trochę mniejszym nasileniu proces ten objął również tereny obecnej Polski i Rosji, których mieszkańcy przed 1200 laty mówili jeszcze tym samym językiem i stanowili kulturalną i polityczną jedność, a gdzie rywalizacja katolików z prawosławiem doprowadziła, poprzez ciągłe reformy językowe, w krótkim czasie do tak znacznego zróżnicowania się tych języków.

Oczywiście władzom państw Skandynawskich, wywodzących się od napływowej ludności ze wczesnośredniowiecznych miast, nie pasowało to, że na terenach obecnej Skandynawii mieszkały we wczesnym średniowieczu plemiona lechickie i że to nasi przodkowie tworzyli historyczne fundamenty tych państw.

Do dzisiaj Skandynawowie zaprzeczają temu faktowi i gotowi są do najpodlejszych kłamstw ab zapobiec rozpowszechnianiu prawdy o własnej przeszłości.


Przejdźmy teraz do sprawy Rejkjawiku.


Dalej uważam, że proponowana przeze mnie etymologia jest prawdopodobna i że nazwa ta pierwotnie mogła oznaczać Rzeczna Wieś.

W międzyczasie szukając podbudowy tej tezy trafiłem jednak na parę interesujących faktów, które naprowadziły mnie na jeszcze jedną, niezmiernie fascynującą możliwość interpretacji tej nazwy.

Decydującym momentem był to, że na mapie zauważyłem nazwę sąsiadującej z Rejkiawikiem gminy.


 Gmina ta nazywa się Kopavogur. Slowo Kopa od razu skojarzyło mi się z łacińskim wyrazem

„Caput” oznaczającym głowę. Podobne znaczenie ma to słowo i w polskim gdzie oznacza okrągłe wzgórze, pagórek albo usypany ręką ludzką kopiec. Na Rusi słowem tym nazywano zgromadzenie mieszkańców (Głów) w celach sądowniczych lub w celu podjęcia ważnych decyzji.

Oczywiście w drugiej części wyrazu mamy do czynienia z typową podmianą pomiędzy literami „W” i „B”, tak więc i ten wyraz był pierwotnie wymawiany jako „BOGU”.

„R” dodano później, aby nadać temu słowu „germańskie” brzmienie

Łatwo się domyśleć, że chodzi tu o słowo „BÓG”.

Słowianie nadali więc temu charakterystycznemu wzniesieniu na terenie raczej płaskiego Rejkiawiku imię „Głowa Boga”

Dla tych, którzy jako pierwsi dopłynęli do Islandii, widoczne na tej wyspie czynne wulkany musiały wywrzeć na nich piorunujące wrażenie i można z pewnością przyjąć, że uznali tę wyspę za siedzibę Boga.

Z tego powodu dopatrywali się też w każdym charakterystycznym elemencie krajobrazu Jego obecności.

Wskazówkę na to z jakim bogiem mamy tu do czynienia znajdziemy kilkanaście kilometrów na południowy zachód od Rejkiawiku, tam bowiem zaczyna się półwysep Reykjanes


https://pl.wikipedia.org/wiki/Reykjanes


I w tym przypadku Islandczycy skojarzyli ten półwysep z Bogiem i nadali mu imię „Ręka Jana”. przypuszczając, że cały ten zachodni skrawek Islandii jest częścią boskiej postaci.

Tak jak to już pisałem o tym wcześniej, Jan był jednym z imion boga Jawy (Jahwe) czczonym jako Bóg Jasności.

https://krysztalowywszechswiat.blogspot.com/2018/10/o-bursztynie-i-bursztynowym-szlaku.html


https://krysztalowywszechswiat.blogspot.com/2018/10/o-bursztynie-i-bursztynowym-szlaku_27.html

 

Tak więc widzimy, że zapewne o wiele więcej nazw topograficznych na Islandii musi być kojarzona z Bogiem.

Co ciekawe sama nazwa Is-landia ma również boskie pochodzenie i wywodzi się od imienia Jezusa – ISA, Kraj Jezusa.


Zresztą również nazwy topograficzne w innych częściach Europy maja podobną etymologię jak Reykjanes. Na przykład stolica Słowienii, Lubljana, której nazwa oznacza „Kochający Jana”


Przy okazji możemy też wyjaśnić, od czego pochodzi określenie naszych wschodnich sąsiadów Rosjan.


W tym celu musimy sięgnąć do norweskiego, jako do języka w którym wpływy dialektów słowiańskich z terenów obecnej Rosji były szczególnie silny.

W norweskim słowo „ROS” oznacza POCHWALIĆ, SŁAWIĆ.

 

Tak więc Rosjanie to ludzie „Sławiący Jana” - Sławjanie.


Widzimy więc, że nazwa Rosjanie jest identyczna z nazwą innych ludów słowiańskich.

Przy okazji mamy też rozwiązanie zagadki skąd pochodzi określenie Słowianin. Nie jest ono bezpośrednio związane ze słowem SŁOWO ale ze słowem SŁAWIĆ i określało wszystkich tych którzy wierzyli w jedynego Boga Jana (Jawę) i sławili Jego imię.

Oczywiście słowo ROS nie ma nic wspólnego z „językami germańskimi”, ale jest słowem wywodzącym się z mowy słowiańskiej gdzie funkcjonuje jeszcze do dzisiaj w takich wyrazach jak Prosić, Prośba, Rosa itd.

To słowo jak i większość słów w językach zachodnioeuropejskich zostało przejęte z naszej mowy, a następnie podlegały mniejszym lub większym modyfikacjom w celu zatajenia ich pochodzenia.

Nasuwa się jednak pytanie, dlaczego współczesny język islandzki tak niewiele ma wspólnego ze słowiańskim.

Jak zwykle przyczyną było pismo.

Skandynawscy Słowianie używali początkowo pismo, które było modyfikacja pisma starosłowiańskiego (etruskiego) dostosowanego do specyfiki materiału na którym zapisywano teksty. A tym była kora brzozowa. Przykład tego pisma znajdziemy również na mapie Olausa Magnusa z roku 1539.


Na mapie tej, na terenach północnej Skandynawii, właśnie w okolicach miejscowości Wardo, autor namalował postać wokół której widzimy napis zapisany pismem przypominającym pismo runiczne. Moim zdaniem znaki tego pisma odpowiadają bardziej pismu starosłowiańskiemu jakim posługiwali się Etruskowie.


W każdym razie, kiedy Islandia przyjęła Katolicyzm, to mnisi i księża przysłani tam przez Rzym nie mieli oczywiście zielonego pojęcia jak się czyta to pismo. Poza tym ich zadanie polegało na oderwaniu ludności Islandii od starej wiary przodków i tych obyczajów które przypominałyby im ich prawdziwe pochodzenie i przynależność do wspólnoty słowiańskiej.

Najlepszą metodą było po prostu poprzekręcanie znaczenia poszczególnych znaków pisma starosłowiańskiego, tak aby w rezultacie wymawiane wyrazy zatraciły jakiekolwiek podobieństwa z językiem słowiańskim, a następnie zniszczenie oryginalnych tekstów.

Poprzez to, że monopol na pismo posiadali mnisi katoliccy, a następnie urzędnicy duńscy, zmuszono ludność Islandii do posługiwania się tym dziwolągiem językowym. Tylko w paru nazwach topograficznych zachowało się jeszcze oryginalne słowiańskie brzmienie ich starodawnej mowy.

Również obecne pokolenie skandynawskich historyków z zatwardziałym fanatyzmem obstaje przy tej baśniowej wersji ich własnej historii i to mimo tego, że tysiące znalezisk archeologicznych opowiada nam całkiem inne dzieje ich narodów.

Pod tym względem nie możemy mieć do nich zbyt dużych pretensji, bo i w krajach słowiańskich zakłamywanie własnej historii jest na porządku dziennym i jest posunięte aż do fałszowania wszystkiego co zaprzecza obowiązującej narracji historycznej .


To fałszowanie historii nigdy nie zostanie przerwane w ramach procesu samokontroli nauki, ponieważ kłamstwo należy do immanentnej cechy metodologii naukowej, o czym możemy się przekonać we wszystkich bez wyjątków działach nauki.


To od ciebie drogi czytelniku zależny to, czy społeczny oddolny nacisk na naukowców zmusi ich do zaprzestania tych moralnie podłych praktyk. Jak by nie było to właśnie Ty płacisz niestety za rozpowszechnianie tych naukowych bzdur i to szczególnie Tobie powinno zależeć na tym, aby jak najszybciej ukrócić te bandyckie praktyki.

Translate

Szukaj na tym blogu