Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Aktywność słoneczna. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Aktywność słoneczna. Pokaż wszystkie posty

Czy będzie miało to wpływ na pogodę?

Oczywiście, że aktywność słoneczna ma wpływ na zjawiska atmosferyczne, z prostej przyczyny, bo Słońce jest tak jakby katalizatorem wszystkiego tego co się na Ziemi dzieje.

Weźmy choćby ostatni przykład wybuchu wulkanu na Islandii na półwyspie Reykjanes.

Tu odejdę trochę od tematu i zwrócę uwagę na to, że nazwa tego półwyspu jest oczywiście słowiańska i Słowianie kolonizując Islandię, gdzieś w VIII wieku naszej ery, nadali jemu nazwę Ręka Jana. I rzeczywiście do złudzenia przypomina on wystającą z masy lądu rękę.



Istnieją również inne przesłanki takiej interpretacji. Np. miejscowość gdzie nastąpił ten wybuch nazywa się Grindavik. Grind to w językach południowosłowiańskich „mielić“ a „vik“ to oczywiście przekręcone słowiańskie „wieś“ gdzie późniejsi kronikarze literę „s” zapisaną alfabetem starosłowiańskim „c“ zinterpretowali jako łacińskie „k“. Tak więc wieś ta przyjęła swoją nazwę od zajęcia jej mieszkańców którzy zajmowali się mieleniem zboża.

Inna miejscowość na mapie nazywa się Krusuvik co oczywiście pochodzi od słowiańskiego Krasna Wieś czyli inaczej Czerwona Wieś.


Ale przejdźmy do tematu. Ta szczelina wulkaniczna wytworzyła się dokładnie po tym, jak Ziemię osiągnął najsilniejszy od dawna koronalny wyrzut masy (CME) w dniu 17.12.2023.


https://www.spaceweather.com/archive.php?view=1&day=17&month=12&year=2023


Oczywiście zbiornik magmowy utworzył się znacznie wcześniej i był wynikiem dwóch zaćmień słonecznych na tym terenie. Pierwsze miało miejsce w dniu 03.10.1986,



a drugie w dniu 31 05 2003



To właśnie interferencje pomiędzy oscylacjami utworzonych w tym czasie minerałów i molekuł doprowadziły w ciągu ostatnich 20 lat do utworzenia się zbiorników magmy.


Tzw. Burza magnetyczna w dniu 17.12.2023 była tylko takim zapalnikiem tej erupcji i spowodowała taki wzrost oscylacji cząsteczek magmy, że jej objętość wzrosła gwałtownie i rozerwała skorupę ziemską.


Już za dwa dni szykuje się jednak ciekawe wydarzenie, które może pomóc zweryfikować przedstawiony przeze mnie mechanizm zjawisk wulkanicznych. Otóż an Słońcu wystąpił kolejny CME, który może osiągnąć Ziemię w dniu 27.12.2023



Aktualnie erupcja magmy zanikła i aktywność wulkaniczna jest minimalna. Jeśli CME rzeczywiście trafi Ziemie, to można oczekiwać ponownego wznowienia wypływu lawy w dniu 28.12.2023. Niestety ten CME jest dosyć słaby i może nie spowodować oczekiwanego przeze mnie wybuchu. Ale nic straconego, w najbliższej przyszłości na pewno pojawi się silniejszy CME.

Generalnie perspektywy nie są za różowe. Generacja magmy postępuje dalej i wybuchy lawy będą się intensyfikować. Jeśli będziemy mieć pecha, to oczekuje nas erupcja porównywalna z erupcją wulkanu Laki.


https://pl.wikipedia.org/wiki/Laki


Pożyjemy, zobaczymy.


12-02-2024

Tym razem prawdopodobieństwo trafienia CME bardzo duże. Od jutra zobaczymy jakie będą skutki.


15.02.2024

Prognoza się nie sprawdziła. CME się nie pojawił.  



Czas na tymczasowy bilans zaćmienia słonecznego z dnia 10.06.2021

 Minęło już trochę czasu od omawianego wyżej zaćmienia słonecznego i nastał już czas, aby przyjrzeć się jego efektom.


Na wstępie trzeba stwierdzić, że zapowiadana wielka katastrofa całe szczęście nie doszła do skutku.


Nie jest to jednak powód do tego, aby spać spokojnie.


Te parę tygodni to za krótki okres czasu aby odwołać stan potencjalnego zagrożenia.


W większości przypadków potrzeba miesięcy na uspokojenie wywołanych zaćmieniem zmian, a nieraz i po latach mogą się objawić jego spóźnione efekty, o czym już wielokrotnie pisałem i przedstawiłem na to odpowiednie dowody.


https://krysztalowywszechswiat.blogspot.com/2013/09/kiedy-raj-zamieni-sie-w-pieko.html


Oczywiście jest to tylko subiektywne odczucie, że to zaćmienie słoneczne nie wywołało wyraźnych efektów.


Te efekty były i są jak najbardziej widoczne, tylko może mniej spektakularne (dla laika) niż tsunami czy wielkie trzęsienie ziemi z tysiącami ofiar śmiertelnych.


Spójrzmy wiec na to co zdarzyło się na tych obszarach nietypowego i dlaczego te zdarzenia możemy powiązać z zaćmieniem słonecznym.


Pierwszym takim zdarzeniem było relatywnie silne trzęsienie ziemi w północno-wschodniej Kanadzie.

 


Wystąpiło ono dokładnie w trakcie zaćmienia słonecznego i było dlatego tak wyjątkowe, bo na tym terenie nie notuje się prawie że żadnych trzęsień ziemi. Jest to obszar bardzo stary geologicznie i zbudowany z magmowych i metamorficznych skal.


Trzęsienia ziemi na tym terenie są niezmiernie rzadkie i ich przypadkowe wystąpienie akurat w trakcie zaćmienia słonecznego jest absolutnie niemożliwe.

Współczesna nauka nie zna żadnego logicznego mechanizmu tłumaczącego tę korelację.


Tym większe znaczenia ma wiec czasowy związek, jaki wystąpił między tym trzęsieniem ziemi a jednoczesnością zaćmienia słonecznego, bo pokazuje nam jednoznacznie ścisłe wzajemne powiązanie tych zjawisk.


Kolejną ciekawostkę mogliśmy zaobserwować w Islandii.


Już od tygodni miała tam miejsce erupcja wulkaniczna, która to parę dni przed zaćmieniem słonecznym zdawała się zbliżać ku końcowi.


Kto obserwował ten wulkan, ten mógł na własne oczy zobaczyć, że wypływ lawy ustał.


W trakcie zaćmienia słonecznego zaszło jednak coś zadziwiającego.


Sejsmografy rejestrujące bezustannie tzw. tremor wulkaniczny nagle przestały rejestrować jakiekolwiek ruchy we wnętrzu ziemi. W trakcie zaćmienia słonecznego wulkan zamarł i przestał wykazywać jakiekolwiek cechy aktywności, co widzimy na załączonej grafice.

 


Spodziewałem się, że w trakcie zaćmienia słonecznego lub krótko po nim, dojdzie do silnej erupcji wulkanicznej.

Okazało się, że nie uwzględniłem specyfiki magmy tego wulkanu, która okazała się być wyjątkowo uboga we fluidy. Nie mogło wiec w niej dojść do zmiany fazowej z fazy ciekłej w gazową, a tym samym nie mogło też dojść do jego gwałtowniej erupcji.


Zamiast tego zaobserwowaliśmy całkiem inne zjawisko, a mianowicie przejściowy zanik interferencji oscylacji podstawowych jednostek przestrzeni.


Jednak po krótkiej przerwie tremoru wulkanicznego w trakcie zaćmienia, wulkan zaczął szybko zwiększać swoją aktywność i z godziny na godzinę zwiększała się ilość wyrzucanej przez niego lawy. 

 


W szczytowym okresie wypływ lawy był tak intensywny, że dolina, w której się on znajduje, w oczach zaczęła zapełniać się lawą wulkaniczną. Sytuacja była tak poważna, że co bardziej lekkomyślni gapie znaleźli się w poważnym niebezpieczeństwie.


Okres tego wzmożonego wypływu lawy trwał około 2 tygodnie, po czym sytuacja wróciła do tej wyjściowej.


Wprawdzie tłumaczyłem już wielokrotnie, jak dochodzi do tworzenia się magmy pod wpływem zaćmień słonecznych, ale pozwolę sobie jeszcze raz powtórzyć w skrócie mechanizm jej powstawania.


https://krysztalowywszechswiat.blogspot.com/2019/08/o-wpywie-koniunkcji-cia-niebieskich-na.html


W trakcie zaćmienia słonecznego następuje zmiana częstotliwości oscylacji podstawowych elementów przestrzeni, czyli wakuoli.


Ta zmiana obejmuje tylko te z nich, które akurat w tym momencie nie są związane z innymi, bo przejściowo uwalniane są w trakcie reakcji chemicznych czy też przejść fazowych. Liczba tych wakuoli jest znikoma, ale po powtórnym związaniu się ich w atomy, czy elementy substancji chemicznych, oscylują one inaczej niż pozostałe wakuole takiej cząstki.


Powoduje to, że w takim związku wakuol dochodzi do częstych efektów konstruktywnej i destruktywnej interferencji tych oscylacji i te przekazywane są na wyżej zorganizowane elementy materii, a więc cząsteczki chemiczne czy innego typu jej elementy jak np. sieć krystaliczną.


Te interferencje powodują to, ze poszczególne cząsteczki zaczynają drgać częściej i z większą intensywnością, niż czyniły to poprzednio.


Miernikiem takich zmian jest temperatura materii.


W miarę wzrostu amplitudy tych oscylacji dochodzi do samoistnego zwiększenia się temperatury materii.


W skrajnym przypadku powoduje to stopienie się skal we wnętrzu ziemi albo jeśli magma znajduje się już w fazie ciekłej, do dalszego wzrostu jej temperatury i zwiększenia jej objętości. To właśnie miało miejsce w przypadku wulkanu Geldingadalir i po początkowym zaniku oscylacji, kiedy zwiększenie się TG spowodowało chwilową niewrażliwość cząstek materii na jego oscylacje, doszło do takiego procesu, jak to właśnie opisałem i ilość magmy w zbiorniku gwałtownie wzrosła i wulkan zwiększył swoją aktywność.

Oczywiście ten mechanizm nie prowadzi tylko do powstania zjawisk wulkanicznych, ale oddziałuje na wszystkie formy materii ziemskiej.


Szczególnie spektakularnie i niestety również śmiertelnie objawiło się to w zachodniej Kanadzie i przygraniczach rejonach USA.


W tym rejonie strefa zaćmienie słonecznego przemieszczała się pod szczególnie płaskim katem względem powierzani Ziemi i objęła tylko jej powierzchniowe warstwy oraz atmosferę i hydrosferę. Trzeba zaakcentować jednak to, ze jej rozległość była szczególnie duża.


Powstanie nowej generacji wakuol objęło więc w tym rejonie cząsteczki atmosfery i przypowierzchniowej warstwy grunt.


Po przejściowym spadku temperatury w trakcie zaćmienia nastąpiło opisane wyżej zjawisko samonagrzewania materii i temperatura atmosfery jak i gruntu zaczęła rosnąc z dnia na dzień.


W szczytowym okresie temperatura pobiła wszystkie rekordy i materia na tym terenie oscylowała tak intensywnie, że wśród łatwopalnych materiałów doszło do spontanicznych samozapłonów i gigantycznych pożarów.


https://www.dailymail.co.uk/news/article-9748115/Wildfires-raze-90-Canadian-village-amid-deadly-Pacific-Northwest-heat-dome.html


Całe szczęście istnieją mechanizmy zapobiegające dalszemu jej wzrostowi.


To właśnie pożary powodują, że interferencyjne podgrzewanie materii ulega zatrzymaniu, ponieważ w trakcie przemian fazowych z tym związanych dochodzi to nowej organizacji atomów i harmonizacji ich oscylacji.


Innym zjawiskiem zapobiegającym, są atmosferyczne „trzęsienia ziemi“, czyli wylądowania atmosferycznych. W szczególnie intensywnych dniu ich wystąpienia naliczono ich setki tysięcy.


Każde wylądowanie atmosferyczne przyczynia się do zmian fazowych oraz przebudowy cząstek gazów atmosferycznych, w wyniku czego oscylacje poszczególnych atomów ulegają wzajemnemu dopasowaniu i harmonizacji.


Błyskawice są zjawiskiem prowadzącym do przerwania interferencyjnej kaskady i przywracają atmosferze jej pierwotną organizację.


W efekcie te niesamowite upały mają już za sobą swój szczytowy punkt, jednak te tereny jeszcze do zimy pozostaną wyjątkowo gorące i takie samopodgrzewanie się atmosfery, ale oczywiście i gruntu jak i wód wystąpi tam jeszcze wielokrotnie, choć nie osiągnie już nigdy takich rekordowych wartości.


Jest to takie samo zjawisko, jakie opisałem już, wyjaśniając powstanie płoni na Antarktydzie.


https://krysztalowywszechswiat.blogspot.com/2017/09/czy-polacy-przezyja-nadciagajaca.html


Na Antarktydzie widzimy to w krystalicznie czystej postaci, bo nie istnieją tam żadne możliwości klasycznego wytłumaczenia tego zjawiska.


Upały w północno-wschodniej Kanadzie mają wprawdzie identyczne przyczyny, ale tu „nauka” może mieszać ludziom w głowach, wmawiając im nieistniejące klimatyczne ocieplenie lub jakiejś bliżej niezdefiniowane „kopuły ciepła“.


Oczywiście jest to „gówno prawda“.


Kto potrafi zliczyć, choć do dwóch ten zauważy to, że podawane przeze mnie związki przyczynowo-skutkowe nie mają dla siebie alternatywy i w przyszłości będzie bardziej uważnie i z większym respektem oczekiwał na każde zaćmienie Słońca czy też Księżyca.


Na zasadzie „strzeżonego Pan Bóg strzeże”.

 

Uzupełnienie z dnia 02.08.2021


W powyższym artykule przytoczyłem szereg przykładów fenomenów geofizycznych związanych z zaćmieniem słonecznym z dnia 10.06.2021.

Oczywiście ta lista nie wyczerpuje wszystkich tego typu zjawisk, dlatego pozwolę sobie przytoczyć jeszcze jedno tajemnicze (przynajmniej dla współczesnej „nauki“) zjawisko z terenów objętych zaćmieniem.Na załączonej grafice widzimy zasięg anomalnych temperatur oceanu. Ten gwałtowny przyrost temperatury to oczywiście nic innego jak już opisywane przeze mnie zjawisko płoni na Antarktydzie, które w tym przypadku nie jest tak spektakularne, bo brakuje na tym terenie pokrywy lodowej, która by namacalnie przekonała nas o jego niezwykłości.



O tym, że to wyłącznie zaćmienia słoneczne odpowiedzialne są za takie wzrosty temperatur wód w oceanach pisałem już wielokrotnie. Warto jednak jeszcze raz uzmysłowić sobie na tym przykładzie jak dominująco na warunki fizyczne na Ziemi wpływają koniunkcje ciał niebieskich w Układzie Słonecznym.

Żeby jednak nie było tak, że ten wzrost temperatury oceanu jest tylko przypadkowym zbiegiem okoliczności, przytoczę tu jeszcze jeden przykład z roku 2014.

Jest on jeszcze bardziej przekonywujący bo dotyczy jeszcze zimniejszych obszarów oceanu u wybrzeży Alaski i anomalia tam zaobserwowana była szczególnie wielka.


Temperatura oceanu była wyższa o 6°C od normalnej i spowodowała masowe zaburzenia w życiu fauny i flory oceanu.

Jej przyczyny należy szukać w zaćmieniu słonecznym z 20.05.2020 roku, które jednak z racji tego, że objęło głębsze warstwy skorupy ziemskiej nie spowodowało natychmiastowej zmiany warunków fizycznych hydrosfery, ale samonagrzewanie się materii w tym rejonie potrzebowało wielu miesięcy zanim osiągnęło rekordowe wartości.

W trakcie zimy 2013/2014 objawiło się to w sposób katastrofalny dla całej biosfery tego regionu

Te anomalne temperatury trwały tam jeszcze aż do roku 2015.

Również trzęsienie ziemi na Alasce z dnia 29.07.2021


wpisuje się doskonale w ten szereg geofizycznych zjawisk związanych z tym zaćmieniem


https://de.wikipedia.org/wiki/Datei:SE2021Jun10A.gif


Na tych przykładach widzimy, że w moich dotychczasowych artykułach zdecydowanie niedocenieniem wpływ zaćmień słonecznych i koniunkcji planet an naszą Ziemię.

Te zjawiska są tak naprawdę jedynym motorem zmian na Ziemi i to we wszystkich znanych nam aspektach.

 

W oczekiwaniu na katastrofę

Czasami jest to rzeczywiście lepiej, jeśli się nie ma pojęcia o tym, jak funkcjonuje nasza rzeczywistość. Można żyć w błogim przekonaniu, że wszystkim rządzi przypadek i że nie ma się osobiście najmniejszego wpływu na to, co niesie nam nasza przyszłość.

Co niektórzy nie zadowalają się tą sytuacją i chcieliby mieć możliwość zobaczenia tego co nastąpi. Innym wystarczyłoby już gdyby mieli choć możliwość przewidzenia przebiegu procesów, które te wydarzenia determinują.

Spośród tej grupy ludzi możemy wydzielić tych, którzy zdają się na religię, mniej lub bardziej biernie składając swoją przyszłość w ręce boskiego miłosierdzia.

Inni szukają rozwiązania, wierząc w to, że siły nadprzyrodzone dają nam możliwość przewidzenia zdarzeń, jeśli tylko znajdziemy możliwość komunikowania się z nimi.

W tej grupie znajdziemy wszelkiego typu ezoteryków, wariatów oraz kryminalistów wykorzystujących rozpowszechnioną wśród ludzi wiarę w nadprzyrodzone siły do bogacenia się ich kosztem.

Kolejni to oczywiście naukowcy, którzy wprawdzie od ezoteryków niewiele się różnią, ale przynajmniej ograniczeni są w swoich przepowiedniach koniecznością matematycznego dokumentowania swoich wróżb.

Kiedy jednak matematyka została wyparta przez statystykę i rachunek prawdopodobieństwa, to i ta dziedzina ludzkiej kultury zeszła na dziady i jest niczym innym jak zmatematyzowaną ezoteryką.

Osobną grupę tworzą technicy i inżynierowie. Tych nie interesuje żadna filozoficzna otoczka ich działalności, ale konkretne zastosowania ich badań w praktyce i jedynym miernikiem tej skuteczności jest komercyjny sukces rezultatów ich pracy.

Technicy i inżynierowie są też jedynymi, którzy mniej lub bardziej rozumieją to, jak funkcjonuje nasza rzeczywistość. Niestety wśród decydentów wiara w cuda dominuje i dlatego naukowcy posiadają tak wielki wpływ na nasze społeczeństwo.

Ten wpływ możemy pomierzyć tysiącami istnień ludzkich, które corocznie oddają swoje życie na ołtarzu współczesnej nauki.

Zadufani w swoim przekonaniu o własnej racji, naukowcy bez zmrużenia powieki wysyłają codziennie ludzi na śmierć, bo zamiast patrzeć na to jak działa przyroda i jak wydrzeć jej wszystkie tajemnice, wola bardziej bawić się swoimi po ...nymi matematycznymi formułkami.

Oczywiście daleki jestem od tego, aby wierzyć w to, że jako jedyny byłem w stanie rozpoznać tajemnice natury. Niestety zdaję sobie z tego sprawę, że też poruszam się po omacku i we mgle własnej niemożności tylko w zarysach rozpoznaję cień naszej rzeczywistości.

Niemniej jestem o tym przekonany, że nawet to co udało mi się już rozpoznać daje nam wprawdzie minimalną, ale jednak realną szansę w zmaganiach z silami przyrody i zwiększa nasze możliwości na przeżycie.

Wielokrotnie już ostrzegałem przed grożącymi nam katastrofami i zbyt wiele z tych ostrzeżeń już się niestety spełniło, bo nikt nie chciał ich wziąć na poważnie.

To ignorowanie kosztowało już tysiące istnień ludzkich i będzie zapewne kosztować jeszcze miliony, zanim odpowiedzialni za ten stan rzeczy obudza się ze swoich snów o własnej genialności, i odważą się spojrzeć w odchłań demonów ich duszy.

Pomimo to, że jak dotychczas moje starania to przysłowiowe wołanie na puszczy, to czuję się w obowiązku dalej zwracać uwagę na to, że przyroda cięgle zastawia na nas pułapki i że przy odrobinie szczęścia i wiedzy jesteśmy w stanie je ominąć.

Kluczem do tego jest umiejętność rozpoznania przyczyn, miejsca i czasu zagrażających mieszkańcom Ziemi katastrof.

Pod tym względem nauka zawiodła na całej linii, ponieważ z ideologicznych względów nie brane są pod uwagę związki, pomiędzy elementami rzeczywistości, które nauka zakwalifikowała jako niemożliwe do zaistnienia. Arogancja „naukowców” jest tak bezgraniczna, że przypisują oni sobie absolutne prawo rozstrzygania o tym, jakie związki są w naszej rzeczywistości możliwe a jakie nie, tak jakby naprawdę cokolwiek o istocie natury wiedzieli.

O tym pisałem już wielokrotnie i wskazałem na to, że zjawiska geofizyczne, szczególnie te powiązane z katastrofalnymi wydarzeniami, korelują jednoznacznie z rozłożeniem przestrzennym planet w Układzie Słonecznym.

Oczywiście podałem też racjonalne wytłumaczenie przyczyn tej zależności oraz skonstruowałem model fizyczny który jest w stanie wyjaśnić nam ich przyczyny.

Model ten jest, ze zrozumiałych względów, absolutnie sprzeczny z obowiązującymi w nauce dogmatami i dlatego nie może być on w żadnej, nawet najbardziej uproszczonej formie, przez tę „naukę” zaakceptowany.

Jest to jednak drugorzędny problem, którym tu nie będziemy się zajmować. Najważniejsze jest to, że mój model jest obiektywnie skuteczny i jednoznacznie wskazuje, że układ planet determinuje wiele, a może i wszystkie zjawiska fizyczne jakie obserwujemy na Ziemi.

Wśród tych zjawisk jest wiele takich, które nie maja znacznego wpływu na nasze życie, ale są wśród nich również i te, przed którymi każdy, dysponujący choć odrobiną wyobraźni, zamiera w panicznym strachu.

Nie bez przyczyny. Średnio rocznie ginie w rezultacie przeróżnych katastrof 60000 ludzi, o materialnych stratach nie wspominając.

Wprawdzie jest to znikoma liczba w porównaniu z ogólną liczbą ludności na Ziemi, ale dla ofiar i ich najbliższych wygląda to już całkiem inaczej.

Niebezpieczne jest to, że podana wyżej liczba nie oddaje w najmniejszym nawet stopniu prawdziwego zagrożenia dla ludzkości.

W niektórych latach, jak np. 2010, liczba ta była 5-krotnie wyższa i byłoby naiwnością twierdzić, że jeszcze większa liczba ofiar jest niemożliwa. Tak naprawdę nie ma w tym przypadku prawie że żadnej górnej granicy, łącznie z możliwością sterylizacji życia na Ziemi.

Oczywiście prawdopodobieństwo takich katastrof jest minimalne, z tym że cywilizacja ludzka jest szczególnie silnie podatna na wszelkiego typu zaburzenia warunków środowiskowych.

Wbrew przekonaniu większości, do wywołania globalnej katastrofy naszej cywilizacji nie trzeba wiele.

Przyroda ma na nas całą masę rożnych plag i czym bardziej nasza cywilizacja staje się zależna od środków technicznych, tym bardziej podatna jest ona na zaburzenia w jej funkcjonowaniu.

Obiektywnie biorąc największym zagrożeniem są erupcje słoneczne. Powodują on zaburzenia oscylacji Tła Grawitacyjnego i jeśli te zaburzenia obejmą Ziemię, to inicjują one cały szereg zjawisk, z których większość może być dla nas niestety śmiertelnym zagrożeniem.

Dla ilustracji tego chciałbym opowiedzieć ciekawe i niestety tragiczne wydarzenie.

Kiedy przed laty wypracowałem mój model funkcjonowania zjawisk fizycznych, to oczywiście spróbowałem również znaleźć praktyczne aspekty jego funkcjonowania i to tam, gdzie współczesnej „nauce” nawet się nie śni, że mogą istnieć odpowiednie zależności.

Bardzo szybko zauważyłem też, że pojęcie Tła Grawitacyjnego wymusza jego modulacje poprzez geometryczne zależności pomiędzy poszczególnymi jego źródłami.

A takimi źródłami są oczywiście Słońce i planety. Ich wzajemne położenie inicjuje wystąpienie zaburzeń Tła Grawitacyjnego i w konsekwencji szereg procesów, których skutki widzimy na ich powierzchniach.

W przypadku Słońca inicjuje to powstanie erupcji słonecznych, a na Ziemi takich zjawisk jak trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów czy też spektakularne zjawiska atmosferyczne.

Pewną odmianą takich zaburzeń jest zjawisko modulacji TG na Ziemi pod wpływem wejścia Ziemi w strefę, w której porusza się materia wyrzucona w przestrzeń kosmiczną w rezultacie erupcji słonecznych. Strefa taka posiada swoje własne pole TG o znacznie wyższym poziomie częstotliwości oscylacji podstawowych jednostek przestrzeni.

Również takie przejście może spowodować na Ziemi tak silne interferencyjne wzmocnienie TG, że powoduje to katastrofalne trzęsienia ziemi i wybuchy wulkanów w tym jej rejonie, który na te modulacje wystawiony jest najsilniej.

Tak zdarzyło się w marcu 2011, kiedy doszło do koniunkcji Saturna i Jowisza. 

 


W tym czasie zdawałem sobie już sprawę z tego, jakie konsekwencje mogą mieć erupcje słoneczne na zjawiska geofizyczne na Ziemi i kiedy 08.03.2011 doszło do wybuchu na Słońcu i wybuch ten okazał się wyjątkowym, bo materia wyrzucona ze Słońca osiągnęła ekstremalnie wysoką prędkość poruszania się, to śledziłem to zjawisko z zainteresowaniem graniczącym z niepokojem, kiedy okazało się, że Ziemia znajdzie się w strefie wpływu tej erupcji.

Kiedy jednak niecałe dwa dni później akurat w momencie w którym Ziemię objęła ta erupcyjna strefa, doszło do kolejnej, tym razem znacznie silniejszej erupcji na Słońcu, to moje zaniepokojenie przerodziło się w panikę .

https://www.spaceweather.com/archive.php?view=1&day=08&month=03&year=2011

Zdecydowałem się na opublikowanie ostrzeżenia o zbliżającym się wielkim trzęsieniu ziem, w mojej naiwności wierząc, że kogoś to zaniepokoi i zmusi do postawienia odpowiednich służb w stan alarmu.

Oczywiście skończyło się tak jak musiało się skończyć. Ta niemiecka gazeta, w której opublikowałem mój komentarz pod artykułem dotyczącym tej erupcji, bardzo szybko zablokowała możliwość jego czytania i cała zgraja „naukowych ujadaczy” rzuciła się na to co napisałem, zarzucając mi ezoteryzm i obrzucając mnie stekiem wyzwisk.

To bardzo znane czasopismo, (wtedy jeszcze o światowej renomie, teraz to tylko lewacki szmatławiec), zmanipulowało mój komentarz zmieniając zamieszczone tam linki na inne, które prowadziły do stron obrażających mnie jako człowieka i Polaka.

Jeszcze raz okazało się, że lewacy to tacy zakamuflowani faszyści.

Niecały dzień później doszło do tragedii.

W regionie Tōhoku doszło do gigantycznego trzęsienia ziemi połączonego z jeszcze bardziej gigantycznym tsunami, które o mały włos nie spowodowało największej katastrofy nuklearnej w historii, przy której Czernobyl byłby tylko zabawą w piaskownicy.

To zdarzenie uświadomiło mi dobitnie, że tzw. naukowcy i związane z nimi elity to nie żadni zagubieni geniusze ale banda krwiożerczych sk...nów których działalność jest największym zagrożeniem dla ludzkości, znacznie większym niż największy wybuch na Słońcu.

Uświadomiło mi to również, że nauka zbudowana jest na kłamstwie i że nie ma w niej ani jednej dziedziny w której kłamstwo nie stanowiłoby fundamentu jej działalności.

Ta trochę deprymująca anegdota jest dobrym wstępem do tego, aby zwrócić Waszą uwagę na to co aktualnie dzieje się z Tłem Grawitacyjnym.

Otóż już niedługo (10.06.2021) dojdzie do kolejnego zaćmienia słonecznego tym razem połączonego z potrójną koniunkcją Ziemi, Księżyca i Merkurego.

 


To zjawisko jest tym bardziej niepokojące, bo Ziemia znajduje się właśnie w strefie niskich wartości TG, co objawia się między innymi bardzo niskimi globalnymi temperaturami atmosfery, a więc różnice wartości TG (przed, w trakcie i po zaćmieniu) będą szczególnie duże.

Taka wielokrotna koniunkcja połączona z zaćmieniem słonecznym musi spowodować gwałtowny wzrost TG i odpowiednio cały szereg zjawisk geofizycznych.

Może też spowodować wzrost aktywności słonecznej i całkiem niespodziewaną erupcję słoneczną skierowaną prosto na naszą planetę. Jeśli tak się stanie, to kolejne wielkie trzęsienie ziemi jest nieuniknione.

Tym razem szczególnie zagrożone są rejony południowej Kalifornii, ale również Islandii, Kamczatki i Japonii

Na poniższym linku widzimy symulację przebiegu tego zaćmienia.

https://de.wikipedia.org/wiki/Datei:SE2021Jun10A.gif

Czego również nie unikniemy to wzrost aktywności wulkanicznej.

Jeśli przyjrzeć się dokładniej to zauważymy, że obszar zaćmienia słonecznego, w którym to wahania TG będą największe, zaczyna się już po nocnej stronie Ziemi i początkowo dotyka ją pod bardzo ostrym kątem w rejonie Kalifornii tak, że najbardziej wystawione na jego działanie będą przypowierzchniowe warstwy skorupy ziemskiej. Jest to właśnie miejsce tworzenia się trzęsień ziemi i wybuchów wulkanów.

Po opuszczeni terenu Ameryki Północnej obszar wzrostu TG obejmie również Islandię i to jest tym groźniejsze bo obecnie na Islandii aktywne są co najmniej dwa zbiorniki magmy w tym ten w pobliżu Rejkiawiku i ten zareaguje natychmiastowym wzrostem ciśnienia w obrębie zbiornika, spowodowanego przejściami fazowymi występujących w nim cieczy i gazów i intensyfikacją wypływu lawy.

 


Drugi rejon znajduje się w obrębie masywu Grimsvotn.

 


Wulkan ten należy do najgroźniejszych na Islandii, ponieważ przykryty jest grubą czapą lodową i cechuje się więc wyjątkowo eksplozywnym charakterem.

Już od miesięcy obserwujemy tam dowody na wzrost aktywności zbiornika magmowego np. w formie ciągłego podwyższania się terenu i brakuje tylko inicjującego zjawiska, które spowoduje jego gwałtowny wybuch. 

 

To zjawisko nastąpi 10.06.2021 i albo spowoduje wygaszenie tej aktywności na skutek destruktywnych interferencji modulacji TG albo odwrotnie, relatywnie szybki ich wzrost i wybuch tego wulkanu.

Na załączonej poniżej grafice widzimy przebieg aktywności sejsmicznej w tym rejonie i już bez zaćmienia słonecznego był on powodem do niepokoju.

 

Po zaćmieniu słonecznym może być jeszcze gorzej.

Wybuch tego wulkanu może mieć tragiczne skutki klimatyczne. Już samo obniżenie TG w ostatnich miesiącach spowodowało katastrofalny spadek globalnej temperatury i anomalnie niskie temperatury w wielu rejonach kuli ziemskiej.

Jeśli dojdzie do wybuchu, to zbiory produktów rolnych na półkuli północnej będą poważnie zagrożone i jeśli przyjdzie głód to niech nas Bóg ma w opiece.

Podobnie ma się sprawa na Kamczatce, gdzie jednak bezpośredni wpływ na ludzi będzie minimalny. Co innego w Japonii, tam może nas oczekiwać kolejne wielkie trzęsienie ziemi.

Bezpośrednio nie będziemy tymi zjawiskami zagrożeni, ale jeśli przybiorą one ekstremalne rozmiary, to w tej czy innej formie również i my nie będziemy się mogli przed nimi uchronić.

A więc nie pozostaje nam nic innego jak biernie czekać na rozwój wydarzeń, skoro odpowiedzialne za to elity mają moje ostrzeżenia w dupie.

Miałeś chamie złoty róg

Miałeś chamie złoty róg

Przed mniej więcej dziesięciu laty postawiłem tezę, że obecny paradygmat w fizyce jest fałszywy i że w rozważaniach o zasadach budowy wszechświata i funkcjonujących w nim procesów, pominięto najważniejszy aspekt.

Ten mianowicie, że nie czas jest decydującym parametrem procesów fizycznych, ale oscylująca nieciągła przestrzeń.

Przekonanie nauki, że przestrzeń jest czymś stałym i niezmiennym, natomiast czas czymś postępowo zmiennym, jest z gruntu fałszywe.

W rzeczywistości jest odwrotnie, gorzej nawet. W rzeczywistości coś takiego jak czas fizycznie nie istnieje i jest tylko iluzją spowodowaną naszą niemożnością postrzegania tego, że wszechświat zmienia się w sposób skokowy.

Tak obrazowo można to porównać do muzyki zapisanej w sposób analogowy i cyfrowy.
Obecna fizyka wierzy w to, że wszechświat jest analogowy, tak naprawdę procesy fizyczne najlepiej przybliża nam porównanie z zapisem cyfrowym. Tak na marginesie potwierdza to również idea fizyki kwantowej, mimo że użyty w niej opis, to tylko zwykły matematyczny bełkot.

Nieciągła budowa przestrzeni spowodowana jest przez jej podział na miriady pojedynczych niewyobrażalnie małych jednostek.

Ten warunek to jednak za mało i aby nasz model odwzorował nam wiernie własności wszechświata. Musimy jeszcze przyjąć, że pojedyncze jednostki przestrzeni, które nazwałem wakuolami, muszą jeszcze dodatkowo trójwymiarowo oscylować.

Jeśli na jednej osi wakuola taka osiąga największą swoją rozciągłość, to w kolejnym kierunku osiąga minimum, natomiast prostopadle do wyznaczonej przez te kierunki płaszczyzny, swoją pośrednią rozciągłość.

Konsekwencje takiego modelu budowy wszechświata pozwalają nam na wytłumaczenie w sposób spójny i konsystentny wszystkich znanych nam obserwacji fizycznych.

Co więcej pozwala nam to na wyciągniecie całego szeregu wniosków wyjaśniających zjawiska przyrodnicze nie tylko na Ziemi ale i w kosmosie.

Przez następne 10 lat poświeciłem mój „czas“ na wyszukanie tych konsekwencji i postawiłem cały szereg tez tłumaczących zjawiska fizyczne w bardzo szerokim zakresie nauk przyrodniczych.

Nie będę przytaczał tu wszystkich tych artykułów, bo ilość ich jest już w międzyczasie bardzo pokaźna, ale chciałbym zwrócić uwagę czytelników na dwa moje osiągnięcia, z których jestem szczególnie dumny.

Po pierwsze, jest to wytłumaczenie budowy materii oraz jedności materii i przestrzeni i ich wzajemnej transformacji,


oraz wytłumaczenia zjawisk kwantowych na zasadzie geometrii pojedynczych „fotonów“.


Oczywiście przy okazji wyjaśniłem też cały szereg innych zjawisk w przyrodzie i jeśli kogoś to zainteresuje, to znajdzie on te artykuły w internecie, musi jednak zadać sobie trochę wysiłku, ponieważ artykuły te podlegają niestety cenzurze, bo lewactwo i ciemnogród, które opanowały środki masowego przekazu, robią wszystko aby utrudnić upowszechnienie moich idei w społeczeństwie.

Jednym z ciekawszych wniosków wynikających z mojej „teorii wszystkiego” jest to, że oscylujące wakuole tworzą pole oscylującej przestrzeni, którego charakterystyka zależna jest od zjawiska modulacji tej przestrzeni przez znajdujące się w niej skupienia materii.


Pole te nazwałem Tłem Grawitacyjnym i tłumaczy ono również takie zjawisko jak grawitacja we wszechświecie.

Oczywiście oznacza to również, że tak zwana „siła grawitacji” jest jeszcze jedną bajeczką współczesnej fizyki i tak naprawdę „siła” ta nie istnieje, a jest jedynie artefaktem istnienia Tła Grawitacyjnego.


Pojecie Tła Grawitacyjnego pozwala nam jednak na to, aby wnioskować, że skupienia materii jakie tworzy Układ Słoneczny muszą oddziaływać na charakterystykę tego pola, a to z kolei musi prowadzić do wystąpienia całego szeregu zjawisk na ich powierzchni.


Te konsekwencje musi odczuwać również nasza centralna gwiazda.

Po szczegółowej analizie udowodniłem już przed około 10 laty, że takie zjawiska na Słońcu jak np. cykl słoneczny, aktywność słoneczna oraz pojedyncze erupcje słoneczne są spowodowane zmianami Tła Grawitacyjnego wywołanymi specyficznym geometrycznym układem mas pojedynczych komponentów Układu Słonecznego, czyli najczęściej planet i ich księżyców.





Te dowody są tak oczywiste, że doprawdy zakrawa to już na cud, że trzeba było czekać aż 10 lat na to, aby również „naukowcy” odważyli się wyjść ze swoich zatęchłych nor i spojrzeć prawdzie prosto w oczy.

Widocznie czekali aż ludzie zapomną o tym, że już od 10 laty zwracam uwagę na to jak naprawdę funkcjonuje nasza rzeczywistość.

W każdym razie właśnie ukazał się artykuł niemieckich „naukowców” który statystycznie potwierdzili istnienie jednoznacznej korelacji układu planet, a konkretnie ustawienia się tych planet w „jednej linii”, z aktywnością słoneczną i zmianami pola magnetycznego oraz cyklami słonecznymi. Ta korelacja jest tak silna, że nie znaleziono żadnego odstępstwa od tej reguły.

Patrz poniższy link





Fizyczne wyjaśnienie tego zjawiska przez „naukowców” możemy sobie darować, bo to tylko rozpaczliwa próba obrony ich zdegenerowanej fizyki.

To, że zrobili to akurat niemieccy „naukowcy” nie dziwi, bo przed laty publikowałem moje artykuły również po niemiecku, a więc mieli oni bezpośredni dostęp do moich idei.

Na tym przykładzie widać jakich debili mamy w polskiej nauce, bo mimo tego, że te informacje udostępniłem głównie po polsku „nasi” ciężko nierozgarnięci naukowi szarlatani dalej bredzą coś o sile grawitacji i mieszają w głowach ludziom narzuconymi im przez Zachód wyssanymi z palca bzdurnymi teoriami.

Jeszcze raz potwierdza się głęboka prawda słów Wyspiańskiego dotycząca naszego narodu.

„Miałeś chamie złoty róg”

Tak przy okazji możemy spojrzeć na aktualną sytuację planet w Układzie Słonecznym w aspekcie wniosków wypływających z mojego modelu i zastanowić się nad tym, czego możemy się w najbliższym czasie na Ziemi spodziewać.

Aktualnie sytuacja wygląda tak:



Widzimy, że już w najbliższym czasie Ziemia znajdzie się w strefie zwiększonych oscylacji Tła Grawitacyjnego spowodowanych bliskim kątowym położeniem Jowisza i Saturna względem Słońca.

Ziemia przez ostatnie miesiące przemierzała samotnie przestrzenie naszego Układu Słonecznego co spowodowało, że również oscylacje materii ziemskiej spadły, dostosowując się do panujących tam wartości, a tym samym również spadła temperatura tej materii. Zmieniły się też stosunki gazów w atmosferze oraz ilość wchłoniętej przez atmosferę wody, osiągając maksymalne wartości.

Również globalna aktywność geofizyczna była mniejsza i tak na przykład ilość i siła trzęsień ziemi w ciągu ostatnich miesięcy była niewielka.

Już od kilku ostatnich tygodni obserwujemy jednak zmiany i zjawiska geofizyczne na Ziemi przybierają na sile. W ciągu najbliższych 10 dni sytuacja zmieni się radykalnie. Ziemia wejdzie w strefę wysokiego TG i to zmieni stosunek i wielkość wszystkich parametrów fizycznych.



Zdolność atmosfery do pochłaniania pary wodnej spadnie, co doprowadzi do jej przesycenia i silnych opadów atmosferycznych. Wprawdzie sytuacja znormalizuje się szybko, ale za to pojawią się zagrożenia ze strony trzęsień ziemi huraganów i wybuchów wulkanów, które to reagują z opóźnieniem na tego typu zmiany.

Sytuację zaogni również to, że 02.07.2019 dojdzie dodatkowo do zaćmienia słonecznego obejmującego Chile.



Jeśli mieszkańcy tego państwa będą mieli pecha, to zanim Ziemia opuści strefę wysokich wartości TG w dniu 09.07.2019, może tam dojść do silnego trzęsienia Ziemi połączonego z tsunami.



To zagrożenie na tym obszarze będzie się jeszcze utrzymywać dalej, choć z upływem każdego kolejnego miesiąca potencjalne niebezpieczeństwo bardzo silnego trzęsienia ziemi powinno maleć.

W ciągu okresu wysokich wartości TG, po zmniejszeniu nasycenia parą wodną atmosfery, można spodziewać się globalnie znacznych wzrostów temperatury atmosfery i suszy na większości obszarów Ziemi.


Translate

Szukaj na tym blogu