O ewolucji człowieka

 Artykuł opublikowałem po raz pierwszy 29.01.2012 roku.

O ewolucji człowieka
Temat ewolucji wzbudza silne emocje, zbyt mocno jest on bowiem obarczony konfliktami pomiędzy rożnymi światopoglądami i religijnymi preferencjami u ludzi.

Obawiam się, że moim kolejnym artykułem nie przyczynię się do uspokojenia nastrojów, ponieważ zarówno zwolennicy jak i przeciwnicy ewolucji nie mają najmniejszego pojęcia o rzeczywistości i są zaślepieni swoim ideologicznym fanatyzmem.

Mechanizmy ewolucji wydają się funkcjonować na innych zasadach niż te propagowane przez ewolucjonistów. Z drugiej strony religijni maniacy też nie mają się z czego cieszyć, ponieważ ewolucja istnieje, i to ona przyczyniła się do powstania człowieka, a nie jakaś tam ingerencja jakiegoś tam "Boga".

Co więcej muszę stwierdzić, że pozycja człowieka w świecie zwierząt nie jest niczym szczególnym. Można by to nawet drastyczniej sformułować.

Powstanie człowieka rozumnego nie było poprzedzone żadnym procesem preferującym jego inteligencję.

Powstanie człowieka to po prostu “wypadek przy pracy”, przypadkowe wyewoluowanie świadomości będące produktem odpadowym selekcji innych cech organizmu, które dla jego przeżycia były o wiele ważniejsze od inteligencji.

Wskazania, że ewolucja nie jest jedynie wynikiem zmian genów, ale produktem skomplikowanych zależności pomiędzy różnorodnymi czynnikami, stały się w ostatnich czasach coraz powszechniejsze.

Nie tylko chaperony mogą wpływać na morfologię organizmów, ale już sama obecność prostych białek może wpłynąć w zdecydowany sposób na ich wygląd zewnętrzny.

Japońskiemu naukowcowi Masaki Kamakura udało się to w spektakularny sposób udowodnić.

W artykule

Royalactin induces queen differentiation in honeybees

przedstawił on eksperyment dotyczący rozwoju ciała matek pszczelich.

Tak jak zapewne większości czytelników się orientuje, matki pszczele i robotnice nie różnią się zestawem swoich genów. Mimo tego, pszczoły potrafią z larwy (z podwójnym zestawem chromosomów) do jej 5 dnia życia, wyhodować matkę pszczelą tylko przez przestawienie sposobu karmienia tej larwy na mleczko pszczele.

Nie wiedziano jednak jaki czynnik konkretnie jest za to odpowiedzialny.
Badania Kakamury doprowadziły niedawno do identyfikacji tej substancji.
W swoim eksperymencie zbadał on jak długość przechowywania mleczka pszczelego wpływa na rozwój larw pszczelich i stwierdził, że czym dłużej takie mleczko było przechowywane, tym słabsze było jego działanie na larwy i tym słabiej przyszłe matki wykształcały typowe dla nich cechy morfologiczne.

Oznacza to, że stężenie odpowiedzialnego za te zmiany czynnika musi się z upływem czasu zmniejszać i po około 30 dniach przechowywania całkowicie zaniknąć.
Dokładne analizy wykazały, że warunek ten spełnia tylko jedna substancja zawarta w mleczku pszczelim, a mianowicie białko o nazwie “Royalactin

Odkrycie to, mimo że interesujące, nie miałoby większego znaczenia gdyby nie to, że Kamakura  nie poprzestał na tym, ale postanowił sprawdzić jak ta substancja działa na rozwój muszki owocowej (Drosophila melanogaster)

Jest to wprawdzie też owad, ale nie spokrewniony bezpośrednio z pszczołami i mimo to, poprzez dodatek Royalactinu do pożywienia larw muszki owocowej, doszło do dramatycznych zmian w wyglądzie osobników. Wyrosły one większe, żyły dłużej i złożyły więcej jajeczek niż normalne muszki owocowe.

Dowodzi to, że wygląd zewnętrzny organizmu może się silnie zmienić pod wpływem działania nawet bardzo prostych substancji i nie jest do tego potrzebna genetyczna selekcja czy też mutacja genów.

Odkrycie Kamakury zaprzecza twierdzeniom oficjalnej nauki, że to właśnie geny są odpowiedzialne za morfologię organizmów.

Tak się jednak składa, że cała systematyka organizmów żywych opiera się głównie na ich wyglądzie zewnętrznym. Wprawdzie metody genetyczne znajdują coraz częściej zastosowanie, jednak tak naprawdę, nikt nie jest w stanie powiedzieć o ile „genów“ muszą się dane organizmy różnić, aby można je było traktować już jako odrębne gatunki.

W ten sposób genetyka stała się nowoczesnym sposobem „wróżenia z fusów“, któremu nauka oddaje się w ekscesywny sposób.

Tacy ludzie jak Kamakura są tutaj niestety nielicznym wyjątkiem. Ich działania pozwalają nam zachować resztki zaufania w sensowność i etyczność współczesnej nauki, ponieważ potrafią oni jeszcze stawiać pod znakiem zapytania kłamstwa rozpowszechniane przez zawodowych oszustów, do jakich zaliczają się niestety w większości przypadków "naukowcy".

Trzeba jednak zauważyć, że takie pozytywne przykłady obserwujemy prawie że  wyłącznie z poza obrębu zachodniej cywilizacji.

Nauka zachodnia znajduje się bowiem w fazie głębokiego kryzysu zarówno etycznego jak i ideologicznego i sama z siebie niezdolna jest do procesu samoodnowy, bo zbyt silnie skorumpowane jest bowiem już jej środowisko i za daleko zaszła już degeneracja moralna jej przedstawicieli.

Do tego dochodzi jeszcze przejęcie strategicznych funkcji przez zdewociałych idiotów, których jedynym celem jest zrobienie z nauki narzędzia służącego do rozpowszechniania ich religijnych omamów.

Ta koalicja złożona z oszustów, dewotów i idiotów doprowadziła do rozłożenia nauki a szczególnie fizyki na łopatki.

Eksperyment Kamakury pokazał nam w sposób niepodważalny, że rozwój organizmu do osiągnięcia dojrzałości jest sterowany na rożnych płaszczyznach i każda z nich jest w stanie zmienić wygląd tego organizmu w sposób zdecydowany.

Co ciekawe nie każda z tych płaszczyzn jest sterowana zapisem genetycznym. W większości przypadków aktywizacja takiej płaszczyzny następuje na skutek zmian środowiska naturalnego.
Głównym elementem kształtującym to środowisko są zmiany Tła Grawitacyjnego.

To właśnie TG jest motorem powstawania i wymierania gatunków.

Jeśli dojdzie do nagłych zmian warunków fizycznych na poziomie TG, to organizmy zmieniają się w niesamowicie szybkim tempie.
Tego typu zmiany byłyby niemożliwe gdyby ich powstanie było tylko zależne  od mutacji genów, ponieważ tempo powstawania mutacji jest za słabe.

Z tego względu Natura przyjęła inne rozwiązanie i wyposażyła organizmy w mechanizm zmieniający ich morfologię w sposób antycypujący przyszłe zmiany środowiskowe a tym samym sterujący zmianami kierunku przemian morfologii organizmu zapewniający jego przeżycie w zmieniającym się środowisku.

Nauka musi zdjąć klapki z oczu i zrezygnować z ulubionej tezy ewolucjonistów, że to gatunek jest podstawową jednostką zmian ewolucyjnych i zaakceptować to, że ewolucję nie interesuje coś tak abstrakcyjnego jak gatunek a tylko i wyłącznie indywiduum.

Tak naprawdę ewolucja to przeciwieństwo tego co nauka traktuje jako niepodważalną prawdę.

Ewolucja nie jest procesem aktywnie zmieniającym gatunki, w wiecznej ich walce o przeżycie, w zmieniającym się bez ustanku środowisku, ale procesem pasywnym, stabilizującym istniejącą morfologię organizmów i próbą jej niezmienionego zachowania, pomimo ciągłego nacisku TG zmieniającego wielkość cząsteczek budujących organizm.

Wszystkie procesy ewolucyjne służą jedynie temu celowi aby wygląd organizmu i sposób jego życia pozostały w niezmienionym stanie i przeciwdziałają każdej próbie tych zmian.

Rzeczywiste zmiany inicjowane przez TG zachodzą za szybko i prowadzą do tak dużej morfologicznej metamorfozy, że ewolucja w klasycznym znaczeniu nie ma na te zmiany żadnego istotnego wpływu.

Konkretnie oznacza to, że organizmy o jednolitym zestawie genów, w rożnych epokach historii ziemi, przyjmują rożny wygląd zewnętrzny.

Ten wniosek zmienia, naturalnie, nasze spojrzenie na wszystkie aspekty rozwoju organizmów, również takie, które dotyczą rozwoju człowieka.

Jeśli ewolucja funkcjonuje inaczej, to jak w takim razie przebiegała ona w przypadku człowieka?
Dlaczego i w jaki sposób doszło do wykształcenia się u ludzi inteligencji?

Z punktu widzenia natury, inwestycja w duży mózg i w inteligencję nie jest dobrym interesem. Nie zwiększa ona szans przeżycia, a wprost przeciwnie, koszty energetyczne są tak duże, że w historii życia na Ziemi ewolucja nie podjęła nigdy podobnego eksperymentu jak w przypadku ludzi.

Spójrzmy co na ten temat ma do powiedzenia paleontologia.

I rzeczywiście, jeśli dokładniej spojrzymy na zawarte tam informacje to musi się każdemu rzucić w oczy specyficzna zależność.

W historii rozwoju rodzajów “Australopithecus” jak i “Homo” daje się zauważyć naprzemienne występowanie delikatnej (gracylnej) i masywnej (robustnej) budowy ciała znalezionych szkieletów. Różnice te są tak duże, że odpowiednie formy zostały zakwalifikowane do osobnych gatunków czy nawet rodzajów.

Z punktu widzenia mojej teorii Tła Grawitacyjnego takie podejście nie ma żadnego uzasadnienia. Różnice te nie są bowiem spowodowane zmianami genetycznymi, ale wynikają z reakcji organizmu na zmiany TG, a tym samym na zmiany w sfałdowaniu produkowanych przez organizm białek, a tym samym wielkość komórek i organów.

Oznacza to, że różne formy rodzaju Australopithecus to w gruncie rzeczy ten sam gatunek, ale nawet tak odmienne jak Paranthropus boisei były tylko specjalną formą australopiteka wykształconą w trakcie kiedy TG przyjęło bardzo niskie wartości.

Ten sam schemat powtarza się także w obrębie rodzaju „Homo“

Masywną formą człowieka archaicznego jest np: Homo erectus, a jego odpowiednik o delikatnej budowie to „Homo ergaster“.

W nowszej historii taką parę tworzą Homo neanderthalensis i Homo sapiens, przy czym ten pierwszy jest typowy dla czasów o niskiej wartości TG, co spowodowało wykształcenie się wyraźniej zaznaczonych cech morfologicznych.

Moim zdaniem nigdy nie uda się znaleźć pozostałości neandertalczyków i ludzi współczesnych w tej samej warstwie osadów w tym samym miejscu.

Te dwie formy są bowiem tym samym, jedynie co je rożni to czas ich egzystencji i każda z tych form zmieniała swój wygląd w drugą, jeśli zmiany TG to wymusiły.

Tak więc w czasach o niskiej wartości TG powstają masywne formy ludzkie, u których charakterystyczne cechy są bardziej rozwinięte, w tym również takie jak mózg. W czasach o dużych wartościach TG budowa szkieletu zmienia się na „gracylną“, a mózg zmniejsza swoją masę, za to rośnie jego pofałdowanie.

W czasach o małych wartościach TG wytwarzają się nie tylko narośla kostne na czaszkach ale w zależności od sensybilizacji chaperonów może dojść na przykład do wydłużenia niektórych kości odnóży.

Wydłużenie kości tylnych odnóży zmusiło przodków ludzi do porzucenia nadrzewnego sposobu życia i przyjęcia postawy wyprostowanej. Ta zmiana szła w parze z ochłodzeniem klimatycznym i ekspansją środowiska sawanny i okazała się być bardzo korzystna, ponieważ umożliwiła ona australopitekom opanowanie tej nowej niszy ekologicznej. Tak więc do tej zmiany zostały one zmuszone, ponieważ zmiana budowy szkieletu nie pozwoliła im dalej na prowadzenie nadrzewnego tryb życia.

Korelacje z przykładem zięb Darwina są tutaj zaiste frapujące.

Tego typu wahania powtarzały się wielokrotnie i nic nie wskazywało na to, aby możliwa była przemiana do form typowo ludzkich, do momentu pojawienia się Homo ergaster, gracylnej formy Homo erectus, która swoje odżywianie przestawiła w całości? na pokarm mięsny.

Aby uzyskać to bardzo wartościowe pożywienie, nie wystarczyło okazyjne zjadanie padliny, czy też przypadkowe sukcesy w polowaniu przy pomocy prymitywnych metod.

Homo ergaster wynalazł efektywną metodę polowania na dowolnie wielkie zwierzęta łowne.

Zauważył on, że można upolować każde zwierzę, niezależnie od jego wielkości, jeśli tylko dostatecznie długo zmuszać je do ucieczki i przeszkadzać w każdej próbie pobrania pokarmu czy też napoju. Po paru dniach takiej nagonki zwierzęta umierały z wycieńczenia.

Homo ergaster miał mianowicie, na skutek dwunożnego poruszania się, zdecydowanie lepszy bilans energetyczny niż jego ofiary. Również współcześnie tego typu polowania są jeszcze praktykowane np. u ludu  San

To polowanie na zabieganie było jednak dla myśliwego całkiem niebezpieczne i to nie ze względu na bezpośrednie zagrożenie atakami ofiary, ale prawdziwe niebezpieczeństwo groziło mu ze strony przegrzania własnego organizmu i zapaści związanej z degeneracją funkcji mózgu.

Mimo szeregu przystosowań takich jak, utrata owłosienia i liczne gruczoły potowe, to niebezpieczeństwo było bardzo poważne i było najczęstszą przyczyną obumierania komórek mózgowych i śmierci tych prymitywnych myśliwych.

Natura znalazła jednak sposób na zmniejszenie tego niebezpieczeństwa. Poprzez selekcję chaperonów doszło do takiej ich sensybilizacji, że te które były odpowiedzialne za rozwój mózgu, wytwarzały więcej i większe komórki mózgowe, aby straty poniesione w trakcie przegrzania mózgu mogły być wyrównane istniejącymi w mózgu komórkami rezerwowymi, tak aby funkcje mózgu mogły być zachowane.

Dodatkowo nastąpił przyrost liczby komórek szarej substancji oraz wytworzenie jej wielowarstwowej struktury, której własności przewodnictwa cieplnego były korzystniejsze dla chłodzenia mózgu.

Natura zastosowała tutaj tę zasadę którą okola 200 lat temu sformułował jako pierwszy Charles Babbage. “Perfekcyjna maszyna musi posiadać równolegle zainstalowanych tyle części zapasowych, aby jej funkcjonowanie było zawsze zagwarantowane”.

Czym suchszy i cieplejszy klimat panował na Ziemi, tym bardziej problematyczna była ta metoda polowań. Liczba części zapasowych musiała ciągle rosnąć. Kto posiadał za małą masę mózgową ten umierał na wylew krwi do mózgu. Jednocześnie występowała selekcja w kierunku nowej struktury mózgowej. Poza wytworzeniem grubszej warstwy kory mózgowej, nastąpiło głębokie pofałdowanie mózgu, sprzyjające bardziej efektywnej wymianie cieplnej.

Forma ludzkiego mózgu jest więc w gruncie rzeczy przykładem perfekcyjnej chłodnicy.


Powstanie dużego mózgu u człowieka nie miało nic a nic wspólnego z jego inteligencją.

Szare komórki nie miały pierwotnie także żadnych intelektualnych funkcji. Ich jedynym celem było tylko efektywne przewodzenie ciepła na zewnątrz organizmu i przeciwdziałanie przegrzaniu tych regionów mózgu, których funkcjonowanie było niezbędne dla jego przeżycia.

Jednocześnie stanowiły one rezerwę na wypadek obumarcia części mózgu i ich zadaniem było przejecie tych funkcji w razie ich uszkodzenia.

Mózg człowieka rozwinął się zatem w pełni, zanim ludzie nauczyli się go używać w inteligentny sposób. 

W następnej fazie z niskimi wartościami TG w ten sposób uczulone chaperony reagowały jeszcze silniejszym wzrostem wielkości mózgu i masywne formy ludzkie dysponowały czasami mózgami większymi od współczesnych ludzi.

Mechanizm który tutaj opisałem nie dotyczy tylko archaicznych form ludzkich, ale działanie jego zaznacza się również w czasach historycznych.

Badania szkieletów ludności europejskiej wykazały cykliczne zmiany w wyglądzie czaszek ludzi na przełomie dziejów.

Przy czym daje się zauważyć, że wytworzenie się czaszki „krótkogłowej“ jest zawsze związane z ociepleniem klimatycznym, co odpowiada wysokim wartościom TG, natomiast zmiana budowy czaszki na długogłową związana jest z oziębieniem klimatycznym i niskimi wartościami TG.

Nasza chełpliwość jeśli chodzi o wyjątkowość ludzi nie ma żadnego uzasadnienia. 
To nie nasza inteligencja doprowadziła do wytworzenia dużego mózgu ale odwrotnie, to właśnie wytworzenie dużego mózgu (za dużego w stosunku do potrzeb) doprowadziło do tego, że z czasem ludzie (przynajmniej niektórzy) nauczyli się go w inteligentny sposób używać.

Dlatego nie może nikogo dziwić to, że nie wszyscy potrafią go używać w inteligentny sposób, o czym najlepiej świadczą bzdury plecione przez fizyków.

Współczesna nauka i ewolucja mają jedną wspólną cechę. Również nauka próbuje za wszelką cenę zatrzymać wszelki postęp w rozwoju naszej wiedzy i broni się zaciekle przed nowym. Nauka jest jak piramida ale stojąca „do góry nogami“. Dopóki nikt jej nie poruszy palcem wydaje się być niewzruszona, jednak już każda drobna zmiana spowoduje rozpad jej paradygmatów w drobny mak, po którym nic z niej nie pozostanie jak tylko śmieszność jej paranoicznych idei.


Uzupełnienie 02.07.2018


Przedstawiona w tym artykule z przed 6 laty teza, że wykształcenie się umiejętności dwunożnego poruszania się u człowiekowatych wynikało nie z genetycznej selekcji, ale było wynikiem gwałtownego wzrostu długości kończyn dolnych na skutek zmian kryteriów fizycznych w naturze uzyskała, poprzez aktualną publikację w Royal Society Open Science, dodatkowe potwierdzenie.


Okazuje się, że u ludzi żyjących na dużych wysokościach obserwuje się sygnifikantne skrócenie długości kości przedramienia.

Oczywiście autorzy próbują sklecić bajeczkę uzasadniającą to zjawisko. Ta bajeczna jest jednak więcej niż nieprawdopodobna.

Takie samo zjawisko powinniśmy bowiem obserwować we wszystkich regionach świata w których ludzie zmuszeni są do ekstremalnej pracy fizycznej aby utrzymać się przy życiu.

Sytuacja jest jednak jednoznacznie inna i zjawisko to związane jest tylko z faktem życia tych ludzi na dużych wysokościach.

Oczywiście wytłumaczenie tego efektu, na podstawie zasad które przedstawiłem, jest nie tylko prostsze, ale wszystko wskazuje na to, że również prawdziwe.

Jednocześnie logicznym wnioskiem jest również to, że w warunkach odwrotnych, to znaczy u ludzi żyjących w strefie wysokich wartości TG musi zaznaczyć się zjawisko wydłużenia kości kończyn.

I faktyczne nieproporcjonalnie długie kończyny maja plemiona zamieszkujące niektóre tereny Afryki Wschodniej, a te cechują się występowaniem tam rozległych obszarów depresyjnych. W przeszłości obszary wielkich jezior wschodnioafrykańskich tworzyły jeszcze głębsze depresje, sięgające setek metrów poniżej poziomu morza. Jednocześnie z racji obecności wody stanowiły one magnes dla żyjących tam Hominidów. W warunkach wysokiego TG długość ich kończyn uległa takiemu wydłużeniu, że nie były one w stanie efektywnie wspinać się dalej po drzewach i zmuszone zostały do chodzenia w postawie wyprostowanej po ziemi.

Otworzyło to przed nimi nowe, bogate w pożywienie nisze ekologiczne i procesy ewolucyjne utrwaliły tę nową morfologię organizmów w ich genach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Translate

Szukaj na tym blogu