Nowe aspekty wymierania pszczół

Nowe aspekty wymierania pszczół

Już dawno zwróciłem uwagę na to, że wszelkiego typu zjawiska przyrodnicze na Ziemi nie zależą tylko od wewnętrznych procesów związanych z naszą planetą, ale są kontrolowane przez zjawiska które przebiegają bardzo daleko od niej.

W rzeczywistości to co się na Ziemi dzieje, jest spowodowane tym, jakie położenie zajmują planety w naszym Układzie Słonecznym.

To właśnie wzajemne położenie planet decyduje o przebiegu aktywności słonecznej




jak i o przebiegu procesów geofizycznych na Ziemi.




Ta teza jeszcze niedawno było ośmieszana przez półgłówków którym się ubzdurało że są naukowcami. W rzeczywistości nauka już dawno straciła kontakt z rzeczywistością i jest organizacją upowszechniającą zabobony i ezoteryczny bełkot.

Mamy obecnie do czynienia z tak absurdalną sytuacją, że oczywiste zależności, które widać gołym okiem, są przez „naukowców” ignorowane i zakłamywane, w imię ratowania fałszywych założeń na których zbudowali oni swoje kariery.

Oczywiście nie wszyscy z nich dali się skorumpować i część z nich (wprawdzie znikomo mała) prowadzi swoje badania w sposób obiektywny i niezależny.

Ceną jaką muszą za to zapłacić jest marginalizacja ich wysiłków przez tzw. „środowisko naukowe”, oraz konieczność finansowania tych badań na własną rękę.

Bardzo dobrym przykładem tego typu naukowca jest Prof. Jürgen Tautz.


Zajmuje się on wprawdzie trochę niemodną dziedziną wiedzy, jaką jest etologia pszczół, ale dokonał w niej rzeczy niebywałych.

Między innym zrewolucjonizował on sposób widzenia zasad komunikowania się pszczół, pokazując w jaki sposób pszczoły przekazują sobie informacje o źródłach pokarmu.

Te przełomowe badania umożliwiły mu publikację własnych prac na łamach najbardziej renomowanych czasopism naukowych.

Do czasu kiedy doprowadziły go one do takich wniosków, które stały w sprzeczności z obowiązującymi paradygmatami w nauce.

Mimo niewątpliwego autorytetu jakim cieszy się on w środowisku pszczelarzy, drzwi do publikacji w największych czasopismach zostały mu zatrzaśnięte przed nosem.

Kością niezgody stały się jego dociekania nad temat przyczyn utraty robotnic przez rodziny pszczele.

Jego idea była w zasadzie bardzo prosta.

Skonstruował on bramkę laserową przy wylotku, która rejestrowała zarówno wylot jak i przylot pszczół do ula.

Po porównania tych dwóch wielkości okazało się, że nie są one nigdy równe, co zresztą jest jak najzupełniej logiczne, bo przecież część pszczół ginie niestety w trakcie zbierania nektaru, a inne nie trafiają w drodze powrotnej, z najróżniejszych względów, do rodzinnego ula i wpraszają się do innych uli, napotkanych po drodze.

W każdym razie Prof. Tautz stwierdził, że różnice pomiędzy ilością pszczół opuszczających ul, a ilością do niego powracających, wahają się w niesamowicie szerokich granicach i czasami przybierają tak kolosalne nasilenie, że sama egzystencja rodziny pszczelej zostaje zagrożona i ule tracą prawie wszystkie swoje zbieraczki.
 
Te różnice nie mogły wynikać tylko ze zmian warunków pogodowych ani też z innych potencjalnych przyczyn.

W poszukiwaniu rozwiązania tej zagadki zwrócił on uwagę na jeszcze jedną możliwość, taką mianowicie, że pszczoły posiadają wyjątkowe wprost zdolności do rejestrowania rożnego typu sygnałów jakie występują w naturze. Miedzy innymi są one zdolne do rejestrowania polaryzacji światła jak i posiadają „zmysł magnetyczny”. Kierunek pola magnetycznego jest im pomocny do orientacji w trakcie lotu po pożytek.
Jeszcze ważniejszy jest oczywiście kierunek polaryzacji światła słonecznego.

Pole magnetyczne Ziemi nie jest jednak stałe i podlega rożnego typu wahaniom, z których najważniejsze wywołane są przejściem przez orbitę Ziemi materii słonecznej, wyrzucanej przez erupcje słoneczne. Prowadzi to do tzw. burz magnetycznych. I właśnie te burze magnetyczne stały się tematem zainteresowania Prof. Tautza.

Okazało się, że występuje jednoznaczna korelacja pomiędzy wzrostem aktywności słonecznej wyrażonej tak zwanym indeksem K


a stratami pszczół przez ul.


Takie przedstawienie faktów nie miało szansy na publikację w periodykach uważanych za czołowe, a i w prasie codziennej przeszło to bez echa, mimo tego że znaczenie tego odkrycia trudno jest przecenić.

Oczywiście teza autora jest tylko częściowo prawdziwa i mimo tego, że korelacja istnieje, prawdziwe jej przyczyny są jednak trochę inne.

Jeśli spojrzymy na układ planet na początku kwietnia roku 2012, to zauważymy że jest to okres tworzenia się specyficznej konstelacji planet, zgrupowanej w rejonie oddziaływania Saturna.


Układ ten był jeszcze z tego względu wyjątkowy, ponieważ związany był on ze wspólnym położeniem Ziemi i Wenus w jednej płaszczyźnie obrotu wokół Słońca. To położenie doprowadziło 2 miesiące później do tzw. tranzytu Wenus, które to zjawisko zachodzi raz na około 130 lat.

Musiało to doprowadzić do wyraźnych wahań wielkości Tła Grawitacyjnego a tym samym do zmiany warunków przebiegu procesów fizycznych na Ziemi.

Szczególnie w trakcie pełni i nowiu Księżyca (kiedy Księżyc ustawiony jest na linii łączącej Ziemię ze Słońcem) te zmiany były szczególnie odczuwalne i właśnie w tych okresach, a więc w pobliżu dnia 06.04.2012 i 21.04.2012 wystąpiły największe straty pszczół lotnych.

Ten ostatni termin był do tego rozciągnięty w czasie bo nałożył się na niego wpływ gigantycznej erupcji słonecznej spowodowanej koniunkcją Ziemi i Saturna w dniu 16.04.2012 roku.

 


Tak więc obserwowane straty pszczół w ulach były spowodowane nie tylko zmianami pola magnetycznego Ziemi, ale generalnymi zmianami warunków przebiegu procesów fizycznych w tych okresach. Musiało się to odbić na sposobie polaryzacji światła słonecznego i innych parametrach (np. intensywności promieniowania UV) co z kolei spowodowało drastyczne zaburzenie zmysłu orientacji u pszczół.

Oczywiście nie tylko zjawiska kosmiczne są odpowiedzialne za wymieranie pszczół.

Bardzo ważnym elementem który świadomie ignorowany jest przez „naukowców”, trzęsących portkami przed koncernami telekomunikacyjnymi, jest wpływ stacji nadawczych telefonów komórkowych na organizmy pszczół.

Trzeba sobie zdać z tego sprawę, że pszczoły dysponują sensorami rejestracji parametrów środowiskowych których czułość nie ustępuje najlepszym urządzeniom technicznym człowieka. Miedzy innym są one w stanie rejestrować zmiany temperatury z dokładnością 0,1°C.
Jest to wielkość ekstremalnie niska i każda jej zmiana skłania pszczoły do podejmowania określonych prac u ulu dla zabezpieczenia przeżycia rodziny pszczelej.

Szczególnie w zimie każda zmiana temperatury w gnieździe jest odbierana przez pszczoły jako wskaźnik szczególnego zagrożenia.

Zmiany temperatury są rejestrowane przez pszczoły za pomocą oscylacji włosków znajdujących się na ich ciele


Występują rożne typy tych włosków o rożnej czułości względem zewnętrznego „promieniowania elektromagnetycznego”.



Oscylacje tych włosków są zależne nie tylko od temperatury otoczenia, ale również od aktualnych wartości Tła Grawitacyjnego i stanowią główne źródło informacji dla organizmów żywych, o aktualnym przebiegu pór roku. Po prostu wartości TG są najwyższe w dniu 03.01. każdego roku, kiedy to Ziemia znajduje się najbliżej Słońca. Spadek tych wartości do określonego poziomu jest sygnałem dla pszczół o podjęciu przez nie przygotowań do wiosny oraz podjęcia wychowu nowego pokolenia pszczół.

Promieniowanie mikrofalowe, stosowane w komunikacji telefonicznej, wywołuje również tzw. efekt termiczny. Efekt ten może zaobserwować każdy kto dłużej prowadzi rozmowę przez komórkę, trzymając ją ciągle przy tym samym uchu. Ta strona głowy ulga tak znacznemu podgrzaniu, że jest to dla nas wyraźnie odczuwalne.

Tym większy jest tego efekt, jeśli promieniowanie to wysyłane jest przez nadajniki. Wprawdzie w terenach zabudowanych moc takich nadajników jest ograniczona, ale przepisy te nie obowiązują poza takimi terenami, właśnie tam gdzie najczęściej znajdują się nasze pszczoły. Szczególnie w zimie kiedy to często dochodzi do zaburzeń w funkcjonowaniu sieci, koncerny telekomunikacyjne dopuszczają do dramatycznego przekroczenia mocy nadawczej poszczególnych nadajników.

Jeśli w pobliżu znajdą się ule z pszczołami to ich wyjątkowo wrażliwe na oscylowanie włoski pokrywy ciała zarejestrują wzmożone oscylacje, co z kolei ich układ nerwowy zinterpretuje jako dramatyczny przyrost temperatury i wartości TG. Na poziomie komórkowym prowadzi to do wzrostu częstotliwości oscylacji molekuł a tym samym do spadku generowanej przez poszczególne atomy przestrzeni. Jeśli dochodzi w tym momencie do tworzenia się nowych związków pomiędzy atomami (syntezy związków chemicznych) to ich wielkość jak i częstotliwość ich oscylacji zostaje w tym momencie zamrożona. Jeśli po jakimś czasie sytuacja awaryjna się skończy i nadajnik wróci do pierwotnej mocy, to nowo powstałe cząstki i molekuły wykazują zmniejszoną czułość na oscylacje TG i odpowiednie mechanizmy sterowania układem nerwowym interpretują to jako początek wiosny co skłania matkę pszczelą do intensywnego czerwienia.

Tymczasem na zewnątrz panuje sroga zima, co jednak nie powstrzymuje robotnic przed wylotem z ula, aby szukać pożytku i wody dla głodującego czerwiu. Ten instynkt u pszczół jest tak silny, że robotnice wylatują z ula nawet przy minusowych temperaturach, aby ratować czerw. I oczywiście kończy się to ich śmiercią.
Niestety rodzina pszczela reaguje na tę sytuację jeszcze większym stresem i kolejne partie pszczół wylatują na stracenie.

Wystarczy kilka dni działalności takiej stacji nadawczej w warunkach awaryjnych, aby doprowadzić do wymarcia wszystkich pszczół w okolicy.

Oczywiście prawdziwych winowajców, odpowiedzialnych za tę sytuację, nigdy nie poznamy, o to już zadbają nasze skorumpowane „elity”. Dla uspokojenia opinii publicznej gazety pobredzą coś o chorobach pszczół albo warozie i wszystko pozostaje po staremu, do następnej fali wymierania.

Jeśli się komuś wydaje, że jego to nie dotyczy, to myli się dokumentnie, a jak już coś mu zaświta w jego pustej głowie, to dopiero wtedy kiedy ma już na pewno raka. Niestety zanim uda mu się coś zdziałać, to już wącha kwiatki od korzonków. Pozostali udają, że to nie ich sprawa, a koncerny telekomunikacyjne zbijają kabzę kosztem śmierci dziesiątków tysięcy ludzi.

Najważniejsze że nasze elity mieszkają tam gdzie takich awaryjnych przekroczeń mocy nadajników nie ma. Ci są za „ważni” aby narażać ich na niebezpieczeństwo. To tylko motłoch zasługuje na to, aby trafić do ziemi, zanim koszty jego utrzymania będą większe, niż zyski z jego niewolniczej pracy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Translate

Szukaj na tym blogu