Wiadomość dla ludzi



Wiadomość dla ludzi

Przed paroma tygodniami przedstawiłem tłumaczenie etruskiego napisu na hełmie bojowym który stał się łupem Syrakuz w bitwie morskiej pod Kyme.
Hełm ten następnie trafił jako dar wotywny do świątyni w Olimpii, gdzie został też przez archeologów odnaleziony.


Ten hełm ma o tyle duże znaczenie, bo jest bardzo dobrze datowany, jak i jego pochodzenie jest absolutnie pewne. 


Jego znaczenie jest tym większe, ponieważ po raz pierwszy udało mi się właśnie na tym przykładzie odczytać dłuższy tekst etruski i wykazać, identyczność języka tego narodu z innymi językami słowiańskimi.


Wprawdzie dominujące są podobieństwa do języków południowosłowiańskich, ale da się też zauważyć dużą zbieżność do polskiego i szczególnie rosyjskiego. Na tę bliskość zwracał uwagę nasz wielki badacz historii Etrusków i ich języka Tadeusz Wolański, i to już przed 200 laty.

Wkrótce po odczytaniu tego napisu, oraz po analizie dalszych tekstów etruskich okazało się, że nie są to tylko zwykłe przekazy informacji ale rodzaj zabawy słownej w której, poprzez wymyślne kodowanie znaków alfabetu etruskiego i mieszania z alfabetem greckim lub łacińskim, ukryte są przeróżne przesłania, w zależności od kierunku w którym czyta się dany napis i w zależności od tego, jak interpretuje się poszczególne litery. Często przesłania tych obu tekstów są do tego jeszcze diametralnie przeciwne i zaprzeczają sobie nawzajem, co nadaje tej zabawie pewien humorystyczny wydźwięk.



To że mamy tu do czynienia z tego typu zagadkami jest łatwo rozpoznawalne, bo autorzy tych napisów zwracają czytającemu na to uwagę, poprzez stosowanie odpowiednich znaków np. punktów, czy też poprzez charakterystyczna deformacje wyglądu lub położenia liter.

Jeśli się to uwzględni, to w większości przypadków nie mamy problemów z tym, aby te przesłania zrozumieć.

Zagadki te nie są trudne do rozwiązania i tak naprawdę każdy może sobie z nimi z łatwością poradzić.

Napis który odczytałem na tym hełmie brzmiał następująco:

„W KOGA ZARWTI DOI TIOI ŻOK ARUŻIO TIAKNE NO NIEDONO REIH”

Co po przetłumaczeniu na polski można zrozumieć jako:

Od kogo odwróci się Bóg, temu oręż spiżowy za ciężki a i nie dane imperium (rzesza).

Jest to jeden z nielicznych napisów odnoszących się do stosunku Etrusków do Boga, oraz potwierdzających ich przekonanie o roli przeznaczenia w życiu człowieka.

W trakcie tłumaczenia tego napisu zwróciłem jednak uwagę na to, że w tym tekście występuje szereg niekonsekwencji w posługiwaniu się alfabetem, jak i deformacji kształtu liter.

Dlaczego autor tego tekstu użył w kilku przypadkach etruskie litery skoro prawie cały tekst jest napisany przy użyciu alfabetu łacińskiego?
Dlaczego dodatkowo zdeformował niektóre litery, przekręcając je o 90°?

Oczywiście nie znalazłem wtedy na to wytłumaczenia i dopiero w trakcie dalszych prób z odcyfrowaniem etruskich napisów stało się jasne to, że te odstępstwa i nieścisłości nie są dziełem przypadku, ale wyrafinowaną próbą ukrycia przed nami drugiego przesłania tego napisu.

Czytelnicy mojego pierwszego artykułu o hełmie z Kyme podjęli samodzielne próby jego odczytania i przesłali mi nawet kilka propozycji.

To zachęciło mnie do tego, aby przeanalizować ten tekst powtórnie.
Okazało się to być tym razem trochę trudniejsze, ponieważ autor tej zagadki, świadomie lub nie, wybrał taką konstrukcję słowną, która sugerowała nam wyrazy nie prowadzące do prawidłowego rozwiązania. Tak więc straciłem sporo czasu, sprowadzony tymi wyrazami na manowce.

W efekcie jednak udało mi się znaleźć rozwiązanie które uznałem za zadowalające, i z nim zapoznamy się poniżej.

Omawiany tekst widzimy w oryginale na rysunku poniżej.


Tym razem musimy znaleźć podział na poszczególne wyrazy czytając z lewej na prawą i z góry na dół.

Niektóre z tych wyrazów dają się zidentyfikować już na pierwszy rzut oka, inne są natomiast starannie przed nami ukryte.
Po wielu próbach zdecydowałem się na następujący podział:


W tej formie tekst jest już czytelny, ale aby go zrozumieć trzeba znaleźć w nim te litery które przez autora świadomie zostały zdeformowane lub ukryte. Litery te zaznaczone są w tekście czerwoną elipsą.


Jeśli przetłumaczymy litery zawarte w tym napisie na alfabet łaciński to otrzymamy następujące wyrazy tego tekstu.

Pierwszym wyrazem jest słowo „HIARONO”.


Słowo to przypomina polskie słowo „chronić” lub tez czeskie „chránit” i ma też identyczne znaczenie, co rozpoznamy z kontekstu zdania.

Kolejnym wyrazem jest „DEINO”.



Słowo to znamy już z łaciny jako „DEI” czyli Bóg. Jeśli uwzględnimy zasady tworzenia wyrazów w językach słowiańskich to „DEINO” musi oznaczać „boskie” „bogowe?”.

Następnie mamy do czynienia z wyrazem „MENKA”


Uzyskamy go wtedy kiedy zauważymy, że etruskie „N” trzeba w tym wypadku potraktować jako łacińskie „M”
W wyrazie tym rozpoznamy rdzeń „MEN” a ten występuje w całym szeregu wyrazów dla określenia zmiany stanu np. w wyrazach „zMiENny” lub „zaMiENiac” itd.

Kolejne wyrażenie to „I TOI”


które możemy przetłumaczyć jako „i tak”, podobnie pisane w całym szeregu innych języków słowiańskich.

Następnym wyrazem jest „ŻV(W)RAKO”.


Na pierwszy rzut oka jest on ciężki do rozpoznania, ale w innych językach słowiańskich np. bośniackim już nie. W tym języku występuje prawie ze identyczne słowo „svraka” oznaczające „srokę”. W języku polskim jak i w innych językach północnych Słowian wyraz ten utracił głoskę „W” i stąd wymawiamy go jako „sroka”.

Dalej musimy trochę pogłówkować, bo aby znaleźć znaczenie kolejnego wyrazu to trzeba na to wpaść, że etruską literę „Ż” trzeba obrócić o 90° aby otrzymać łacińską literę „M”, a wtedy rozpoznajemy wyraz „MIOI” oznaczający po polsku „mieć”.


To słowo ma również w czeskim podobne brzmienie „mají”.

Kolejny wyraz to „TOIDI” który przetłumaczyłem jako „tylko że”.


Następnie mamy wyraz „TUDA”.


Jego znaczenie odnajdziemy jeśli zauważymy. że literę ”V” musimy w tym przypadku czytać jak etruskie „U”. Ponadto mamy tu do czynienia z ukryciem kolejnej litery w formie deformacji litery „R”.
W przypadku innych liter „R”,w tym napisie widzimy, że górne wybrzuszenie kończy się w połowie wysokości tej litery.


W tym jednak przypadku sięga ono aż do jej podstawy a tym samym zwraca naszą uwagę na to, że mamy tu do czynienia właśnie z takim kamuflażem prowadzącym do zatajenia przed nami litery „D”


Po odkryciu tego podstępu od razu rozpoznajemy słowo „TUDA” które jest identyczne z rosyjskim „туда” oznaczającym po polsku „tam”.

Dalej mamy słowo „NA” którego nie potrzebujemy tłumaczyć. W tym przypadku widzimy w oryginale deformację położenia pierwszej litery „N” w taki sposób, aby umożliwić jej przyjecie podwójnego znaczenia, „raz jako „Z” i raz jako „N”.


Ostatnim słowem jest słowo „GORU” oznaczające „(na)górze”. Identycznie wymawiane jest ono w innych językach północnosłowiańskich.



Teraz możemy już przystąpić do przetłumaczenia całości.


Po etrusku zdanie to wyglądało następująco:

„HIARONO DEINO MENKA I TOI ŻVRAKO MIOI TOIDI TUDA NA GORU”

Co po przetłumaczeniu na polski oznacza.

„ŁASKA BOSKA ZMIENNA, (podobna do tego) JAK SROKĘ MIEĆ TYLKO ŻE TAM NA GÓRZE”.

Odpowiada to trochę naszemu przysłowiu „Lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu”, tylko że już bez boskiego kontekstu.

Widzimy w tym zdaniu powtórzenie znanego nam już przekonania Etrusków o wątpliwej roli Bóstw (Boga) w kształtowaniu losu ludzkiego i tak naprawdę o bezsensowności liczenia na to, że Bóg ma jakiś wpływ na nasze życie, obojętnie w jakiej formie.
To przekonanie nie jest nam tak naprawdę obce i nasi przodkowie nie bez przyczyny mawiali: „pomóż sobie sam a Bóg ci też pomoże”.

Zabawne jest również to, że autor tego napisu pozwala sobie tutaj na żart graniczący z nietaktem, bo pierwsza wiadomość skierowana do Boga ma poważny i schlebiający Bogom wydźwięk. Wiadomość dla ludzi natomiast jest już jednak w swojej wymowie prawie że bluźnierstwem, ponieważ stawia pod znakiem zapytania rolę Bogów (Boga) w ich życiu.

Ten wątek przewija się przez wszystkie etruskie inskrypcje o religijnej tematyce. Do tego wątku wrócimy jednak przy okazji tłumaczenia dalszych tego typu napisów.

Cdn.

O Etruskach i ich stosunku do wiary



O Etruskach i ich stosunku do wiary

Na Etrusków ich sąsiedzi, Grecy i Rzymianie, patrzyli z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony podziwiali ich za waleczność, zdolności handlowe i zaawansowane technicznie rzemiosło, z drugiej strony zaś potępiali ich za organizacje społeczeństwa z pełnoprawną w nim rolą kobiety. Także zamiłowanie Etrusków do biesiad, muzyki i zabaw wzbudzało w nich niekłamaną odrazę. 
Szczególnym przerażeniem napawał ich jednak sceptyczny stosunek Etrusków do Boga i wiary. W gruncie rzeczy uważali ich za bezbożników i to kwalifikowało już ten naród jako barbarzyński.

W wielu elementach przypomina to czasy współczesne w których oligarchie chrześcijańskie, żydowskie, muzułmańskie i prawosławne zwalczają się na noże, ale względem niewierzących jednoczą się nie zwracając uwagi na dzielące je różnice.

Czy jednak Etruskowie byli takimi bezbożnikami to trudno jest to obecnie stwierdzić. Najprawdopodobniej nie, ale ich forma wiary różniła się znacznie od tej która panuje współcześnie. Ich Bóg(owie) byli wprawdzie mocarni ale nie wszechwładni i ponad ich władzą istniało coś znacznie od nich silniejszego, a mianowicie przeznaczenie.


Ta wiara w przeznaczenie powodowała, że Etruskowie przyznawali wielką wagę życiu doczesnemu, a życie pozagrobowe było dla nich niczym innym, jak przedłożeniem ich dotychczasowego bytu.

Dużo więcej nie można też i stwierdzić, ponieważ wprawdzie Rzymianie i Grecy opisali nam ich życie religijne, ale były to obserwacje zewnętrzne i skażone uprzedzeniami konkretnego dziejopisarza.

Sami Etruskowie nie pozostawili po sobie informacji na ten temat i dotychczas mogliśmy się tylko domyślać jaki mieli oni stosunek do Boga.

Odczytanie przeze mnie etruskich napisów otworzyło nam drogę do pozyskanie tej wiedzy bezpośrednio od nich.


Przy bliższej analizie droga ta okazała się niezbyt łatwa, z prostej przyczyny, ponieważ napisy o treści religijnej okazały się być rzadkością.

Potwierdza to tezy starożytnych kronikarzy o tym, że wiara w Boga nie była u Etrusków dominującym elementem ich życia.

Przy dokładniejszych poszukiwaniach trafimy jednak na teksty które mówią nam bezpośrednio coś na ten temat.
Taki właśnie tekst spróbujemy teraz wspólnie przeanalizować.

Na zamieszczonym poniżej rysunku widzimy obraz przedstawiający dwóch uzbrojonych w miecze kontrahentów oraz najwyraźniej postać sędziego który nadzorować będzie ten pojedynek.


Pod rysunkiem postaci znajduje się napis w następującej formie.

Napis ten napisany jest tak zwanym „greckim alfabetem” i wykazuje jednak parę charakterystycznych odstępstw, w formie liter alfabetu etruskiego, często też zdeformowanych, oraz charakterystycznych braków lub zwielokrotnienia liter.

Te cechy tego tekstu są bardzo ważne i bez uwzględnienia intencji autora tej zagadki, nie będziemy mogli go zrozumieć. Ich omówieniem zajmiemy się przy tłumaczeniu poszczególnych wyrazów tego tekstu.

Na początek przeczytajmy ten tekst z lewej na prawą. Jest to ten kierunek w którym najłatwiej rozpoznać jego znaczenie tym bardziej, że użycie greckiego alfabetu sugeruje ten kierunek automatycznie.

Na pierwszy rzut oka rozpoznamy w nim następujące litery:

OLMPERVIŻDOMTOŻONNVEPAMATOTEEN

Tekst ten podzieliłem na następujące słowa:


zauważymy, że w pierwszym wyrazie OLMPER brakuje nam jednej litery a mianowicie litery „I”. Po jej wstawieniu otrzymujemy wyraz „OLIMPER” „Olimpijczycy” w znaczeniu „Bogowie olimpijscy”. Ten brak litery jest bardzo ważny ponieważ sugeruje on konieczność pominięcia jednej litery jeśli będziemy czytać ten napis w odwrotną stronę.

Następny wyraz to „VIŻDOM” i oznacza „widzą”, tak jak w rosyjskim „Вижу”(wiżu) – widzę.

Kolejny to „TOŻ” od polskiego „też”

W następnym mamy do czynienia z ukryciem prawdziwego znaczenia liter poprzez ich sprytne połączenie. Jednak po prawidłowym ich rozłączeniu mamy wyraz „ONI” który jest identyczny z polskim odpowiednikiem.

Dalej mamy kolejne sprytne złożenie liter, które jednak łatwo rozszyfrujemy i otrzymujemy słowo „NEPAMATO”. Rozpoznamy w nim natychmiast nasze „nie zapomną” lub czeskie „nezapomeň”.

Ostatnie słowo jest wprawdzie łatwo rozpoznawalne z kontekstu zdania ale za to graficznie dobrze ukryte. Po pierwsze: litera „T” jest w tym przypadku tak przekręcona, że możemy ja równie dobrze odczytać jako literę „X”. Dlaczego tak jest, zrozumiemy to przy czytani zdania w odwrotnym kierunku.
Poza tym występuje podwojenie litery „E” z tym, że jedna napisana jest alfabetem etruskim a druga greckim co daje nam do zrozumienia, że w tym przypadku może tu chodzić tylko o jedną i te samą literę. Ostatni wyraz znaczy więc „TEN” i odpowiada polskiemu „TEGO”

W całości zdanie to odczytamy jako:

„OLMPER VIŻDOM TOŻ, ONI NEPAMATO TEN”

co po polsku będzie znaczyło:

OLIMPER (Bogowie Olimpijscy) WIDZĄ TO TEŻ, ONI NIE ZAPOMNĄ TEGO

Zdanie to sugeruje, że Bogowie widzą tę walkę na śmierć i życie obu kontrahentów i zarówno przegrany jak i zwycięzca mogą liczyć na ich wspaniałomyślność. Jeden po śmierci, a drugi jeszcze za życia.

Całkiem inna jest wymowa tego tekstu, jeśli przeczytamy go w odwrotną stronę. Poniżej widzimy to, jak trzeba go podzielić na poszczególne wyrazy.


Pierwszym jest słowo „NE” które odpowiada czeskiemu „NE” i polskiemu „NIE”.

W kolejnym wyrazie widzimy dlaczego litera „T” wygląda na kopniętą, ponieważ w tym kierunku ma ona funkcje litery „X” czytanej jako greckie „H”.
Jeśli to uwzględnimy to otrzymujemy wyraz „EHOTA” czyli nasz wyraz „OCHOTA”

Następnym wyrazem jest „NAPEVNO” który rozpoznamy, jeśli zauważymy że pierwsza jego litera jest tak naprawdę nie greckie „M” a etruskie „N” oraz jeśli pominiemy jedną z liter „N”, co sugeruje już jej położenie, ponieważ znajduje się ona już ponad szeregiem zdania, tak jakby miała go opuścić.

Kolejny wyraz to „ŻOTI” który odpowiada najprawdopodobniej polskiemu wyrazowi „GROTY”. Rozpoznamy to po następnym wyrazie, który jest też bardzo sprytnie ukryty. Już jego dwie pierwsze litery ukrywają się w greckim „M”. jeśli tę literę rozbijemy na poszczególne części, to otrzymamy etruskie „N” i „I”.

To samo musimy zrobić też z przy ostatniej literze, greckim „D”. Widzimy to już po tym, że napisana jest ona całkiem inaczej i jest tak naprawdę przekręcona o 90°. Jeśli to uwzględnimy to zauważymy, że składa się ona z dwóch etruskich liter „S” i „I” co razem daje nam wyraz „NOSI”.
Ten wyraz jest identyczny z polskim „NOSI”. Ten z kolei występuje w znanym przysłowiu „żołnierz strzela a Pan Bóg kule nosi”. To przysłowie znali już i starożytni Etruskowie, tylko u nich musiało to się odnosić do strzał z łuku a więc do grotów. Tak więc możemy być tego pewni, że etruskie „ŻOTI” oznacza po polsku „GROTY”.

Kolejny wyraz jest prosty do odczytania i rozpoznajemy go jako „ŻIV” czyli nasze „ŻYJ”.

W ostatnim mamy tylko ten problem że pierwszą jego literę, którą poprzednio odczytaliśmy jako trochę nieudane greckie „R”, tym razem musimy odczytaj jako równie nieudane etruskie „L”. Oraz to że posiadamy tu o jedną literę za dużo a mianowicie „M”. Kolejna pułapka to litera którą odczytaliśmy poprzednio jako zdeformowane „L” a która teraz okazuje się być etruskim „Ś”. Po uwzględnieniu tych wszystkich drobiazgów otrzymujemy słowo „LEPŚO”, czyli polskie „LEPIEJ”

Jako końcowy wynik uzyskamy następujące zdanie:

„NE EHOTA NAPEVNO ŻOTI NOSI, ŻIV LEPŚO”

Po polsku będzie ono oznaczać

„NIE CHĘĆ TWOJA NA PEWNO GROTY NOSI. ŻYJ LEPIEJ”

Tym samym autor tego tekstu sugeruje nam całkiem inne podejście do życia niż w jego pierwszej wersji. 

Ludzie nie powinni się kierować swoimi religijnymi wyobrażeniami i ryzykować swoje życie dla jakiś bliżej nieokreślonych i przez nikogo nie widzianych Bóstw, ale cieszyć się życiem dopóki jest to możliwe.

Jak widzimy to zdanie potwierdza w całej rozciągłości to o co podejrzewali Etrusków Grecy, a mianowicie to że ich wiara w Boga nie była wiarą absolutną ale przepełniona była wątpliwościami i przekonaniem o konieczności korzystania z każdej chwili którą los daje nam do dyspozycji.

To przekonanie znajdziemy też w całym szeregi innych tekstów ale o tym już przy innej okazji.

Cdn.

Co uratowało Europę przed Mongołami




Co uratowało Europę przed Mongołami


Pierwszy najazd mongolski na Europę stanowił kluczowy moment zarówno w historii Europy jak i Polski.

Po latach dzielnicowego podziału Henryk II Pobożny był na najlepszej drodze do zjednoczenia kraju i restytucji władzy królewskiej nad ziemiami jego piastowskich przodków. Jeszcze tylko krok dzielił go od tego celu.
I w tym właśnie decydującym momencie historii, nieoczekiwanie nadciągnęło nad Polskę śmiertelne niebezpieczeństwo. Mongolskie hordy ruszyły na Europę.

Wprawdzie główne uderzenie poszło na Węgry i wszystko wskazywało na to, że kolejnym celem będzie bogata Europa Zachodnie, to jednak również Polska znalazła się w oku tego wojennego cyklonu.

Dla zabezpieczenia głównego kierunku uderzenia, dowódca mongolskich sił, wysłał ich część na północ, aby związać walką Polaków i uniemożliwić im pójście na odsiecz Węgrom i Czechom.

Wprawdzie rycerstwo polskie stanęło do boju, ale na skutek słabości liczebnej, jak i nieadekwatnej do stylu walki Mongołów taktyki, nie miało szans w tym starciu i raz za razem ponosiło ciężkie straty w walkach. Również miasta polskie nie były przygotowane do obrony i jedno miasto za drugim stawało w płomieniach.

Po krótkiej walce padła Małopolska a pozostałe Polakom siły zaczęły gromadzić się przy Henryku Pobożnym, przyszłym królu polskim.

On sam zdawał sobie sprawę, że znaczenia tego momentu historii i wiedział, że jeśli zwycięży w decydującej bitwie, to nikt już nie będzie go w stanie zatrzymać w drodze do królewskiej korony. Oczywiście mógł się też wycofać za mury twierdzy i przeczekać nawałę mongolską, ale wtedy jego aspiracje do korony mógłby pogrzebać, przynajmniej na dłuższy czas.

Henryk Pobożny zdecydował się na bitwę i dalsze jego losy już znamy.

Jego śmierć okazała się bezsensowna i wtrąciła kraj jeszcze głębiej w anarchię rozbicia dzielnicowego i powstrzymała jego odrodzenie o stulecie.

Już w niewiele miesięcy po tym zwycięstwie Mongołowie zaczęli się wycofywać na wschód oddając bez walki zdobyte wcześniej tereny.

Gdyby Henryk Pobożny nie był taki w gorącej wodzie kąpany, to by przeczekał ten czas pod pierzyną i sprawa by się rozeszła po kościach.
Trochę propagandy i po kilku latach z ucieczki przed Mongołami powstałaby legenda o wiekopomnej obronie Legnicy, a on sam mógłby bez przeszkód sięgnąć po koronę, szczególnie że i jego kontrahenci ponieśli ciężkie straty i nie byliby w stanie się jego dążeniom przeciwstawić.

Pomijając w tym wszystkim nasze historyczne nieszczęścia, trzeba się zastanowić nad tym, dlaczego Mongołowie oszczędzili Europe Zachodnią a zrujnowali Polskę i Węgry?

Co spowodowało ich paniczną wprost ucieczkę z Europy?

Na ten temat istnieje cały szereg rożnych spekulacji. Ostatnio pojawiła się nowa teza, a mianowicie taka, że za ucieczkę Mongołów z Europy odpowiedzialna jest pogoda.

Hipotezę te przedstawił Ulf Büntgen ze Szwajcarskiego Instytutu WSL oraz Nicola Di Cosmo z Uniwersytetu w Princeton.


Dokładne badania klimatu w tym okresie wykazały, że lata poprzedzające inwazję Mongołów charakteryzowały się ciepłym i suchym klimatem, sprzyjającym azjatyckim najeźdźcom. Jednak na jesieni 1241 i w roku 1242 zaznacza się nagłe pogorszenie pogody w Europie.
Jesień roku 1241 była tak dżdżysta, że znaczne części Europy Środkowej stały się nieprzejezdne. Nawet konie grzęzy w rozmiękłym terenie i jazda mongolska powoli zaczęła zamieniać się w mongolską piechotę. Ich największa militarna przewaga, czyli szybkość ataku stała się bezużyteczna i groziło im to, że w starciu z opancerzonym rycerstwem, lekkozbrojna jazda zostanie zmieciona.

Na jesieni roku 1241 Europa Zachodnia przygotowywała się na koniec świata. Już w kwietniu tego roku Mongołowie pokonali Polaków i Węgrów i w praktyce Europa Środkowa stała się częścią Imperium. Było tylko kwestią czasu to, kiedy Mongołowie podporządkują sobie te ziemie całkowicie. Teraz przyszła kolej na Niemców i Francuzów. Ale dokładnie w tym momencie, kiedy zagony mongolskie ruszyły na zachód, doszło do całkowitego zaćmienia słonecznego w Europie Środkowej.


Samo zjawisko zaćmienia było już wystarczająco dla ówczesnych ludzi niepokojące, ale tym razem nie skończyło się tylko na optycznej ciekawostce. Zaraz po zaćmieniu słonecznym wystąpiło gwałtowne oziębienie w Europie.

Wzrost Tła Grawitacyjnego na skutek koniunkcji Ziemi, Słońca i Księżyca doprowadził do interferencyjnego wzmocnienia oscylacji podstawowych jednostek przestrzeni oraz zmienił też wszystkie parametry fizyczne otaczającej rzeczywistości, w tym również i stosunki mieszaniny poszczególnych składników atmosfery ziemskiej.
Jednym z najważniejszych jest oczywiście nasycenie atmosfery parą wodną i tej było w tym czasie aż nadto. Wzrost TG spowodował, że miliony ton pary wodnej w masach powietrznych nad Europą uległy przesyceniu i tuż po zaćmieniu doszło do gwałtownych opadów deszczu połączonych z falą chłodów.

Podobne zjawisko obserwowaliśmy przed miesiącem, kiedy to po zaćmieniu Księżyca doszło do przesycenia atmosfery parą wodną i do fali chłodów i opadów trwającej do dziś. Zaćmienie to zakończyło prognozowany przeze mnie okres cieplej i słonecznej pogody w drugiej połowie lata.



W roku 1241 te nieprzeliczone masy wody, o całkiem innych własnościach oscylacji budujących je molekuł, były mało wrażliwe na typowe dla tego okresu roku oscylacje TG i temperatura materii w tym rejonie Ziemi zaczęła spadać.
Ten okres chłodów nie był krótkotrwałym zjawiskiem, ponieważ jednocześnie Ziemia przyjęła specyficzną pozycję względem innych planet Układu Słonecznego. Normalnie rzecz biorąc maksymalne wartości TG osiągane są w dniu 03 stycznia każdego roku, a więc w dniu peryhelium orbity ziemskiej. W zimie roku 1241/1242 maksymalne wartości osiągnięte zostały znacznie wcześniej na skutek specyficznego położeniem Jowisza i Saturna względem Ziemi.


To jednak spowodowało, że od momentu zaćmienia słonecznego w dniu 06.10.1241 wartości TG pozostały na mniej więcej stałym poziomie aż do lutego 1242 roku, aby następnie spaść gwałtownie wraz z wyjściem Ziemi ze zgrupowania planet wokół Jowisza i Saturna. To wiązało się z fala roztopów i powodzi w Europie Środkowej i dodatkowo sparaliżowało działania Mongołów.
W efekcie nie pozostało im nic innego jak pospieszne wycofanie osłabionych i zdemoralizowanych europejską pogodą wojsk na kwatery letnie.

Skoro jednak jesteśmy już przy pogodzie to warto zastanowić się nad tym jaki będzie miała przebieg nadciągająca zima.

Jeśli spojrzymy na aktualny układ planet to zauważymy, że Ziemia właśnie opuściła zgrupowanie planet i w ciągu najbliższych miesięcy będzie samotnie podążać po swojej orbicie, bez możliwości koniunkcji z inną planetą.


Powinno to przynieść stabilną zimową pogodę o typowym przebiegu.
Jedyne z czym trzeba się liczyć to zwiększone opady śniegu, który nie będzie topnieć, oraz zwiększone zalodzenie wód śródlądowych. Oczywiście odwróceniu ulegnie też trend zalodzenia Oceanu Arktycznego i jeśli Amerykanie nie będą robić, tak jak zwykle, machlojek (mam nadzieję, że nowy rząd ukryci te kryminalne praktyki) to zalodzenie to osiągnie w przyszłym roku typowe wieloletnie wartości.

Na szczęście wiosna przyjdzie wcześnie i poprzedzona będzie jednak załamaniami pogody związanymi z zaćmieniem Księżyca w dniu 11.02.2017


oraz zaćmieniem słonecznym w dniu 26.02.2017 i kto wie czy te wydarzenia nie będą połączone z przejściami huraganów nad Europą.


Problemy zaczną się w momencie kiedy Ziemia znajdzie się znowu w strefie zgrupowania planet. Tym razem będzie to związane z wielokrotną (prawie że) koniunkcją planet z udziałem Jowisza, Ziemi, Venus i Merkurego. Okres ten rozpocznie się zaćmieniem Księżyca w dniu 23.03.2017 i osiągnie swoją kulminację w początkach kwietnia.

Oznaczać to będzie gwałtowny spadek temperatury i przesycenie atmosfery parą wodną. Tym razem będzie to miało przebieg katastrofalny i w powiązaniu z gwałtownym topnieniem śniegu w górach może spowodować powódź X-lecia (za X każdy może sobie wstawić taką liczbę, jaka mu się podoba).

Ta prognoza powinna ucieszyć narciarzy i właścicieli wyciągów. Wszyscy pozostali powinni już teraz rozpocząć przygotowania do powodzi i huraganów, licząc się z najgorszym.

Translate

Szukaj na tym blogu