Starożytna historia Polaków. Powrót Złego





Klęska Polan Galijskich i ich wodza Dagowara pod Wawelem zapoczątkowała okres głęboko idących zmian i to na wszystkich płaszczyznach cywilizacyjnych ludów Europy.

Polanie Galijscy stracili swoją wiodącą rolę wśród ariańskich Słowian a jednocześnie Wawelanie nie potrafili wykorzystać swojego sukcesu do stworzenia struktur państwowych jednoczących Słowian we wspólnej walce o przetrwanie.
Efekt tego był taki, że stare struktury przestały istnieć a nowe nie zdążyły się ukształtować i zaawansowany już proces tworzenia się zjednoczonego państwa słowiańskiego nie tylko uległ zahamowaniu, co obrócił się w swoje przeciwieństwo i żywioł słowiański coraz bardziej rozpadał się na zwalczające się nawzajem coraz mniejsze plemiona i klany. Królestwo Polan straciło kontrolę nad znacznymi połaciami swojego terytorium i uległo wewnętrznemu rozbiciu

Oczywiście nie możemy zapomnieć o tym, że okres drugiej polowy VII wieku to końcowy, najbardziej wyniszczający etap epidemii dżumy w Europie.

Ta niemożność stworzenia struktur państwowych przez Słowian wynikała w znacznej części z postępującego wyludnienia Europy. Niektóre rejony stały się po prostu bezludne tak jak np. centralna Hiszpania, znaczne połacie Włoch czy też Europa Środkowa, a szczególnie obszar pomiędzy Renem i Łabą.

Epidemia ta nie ominęła również obszarów bizantyjskich i problemy demograficzne tego cesarstwa stały się nierozwiązywalne. W parze z coraz bardziej malejącą populacją w granicach cesarstwa rosły jego militarne jak i ekonomiczne problemy przerastając możliwości ich opanowania przez ówczesnych władców. Doprowadziło to do totalnego chaosu w cesarstwie połączonego z całą serią zamachów stanu i uzurpacji władzy przez coraz to nowych faworytów armii.
Okres ten możemy z całą pewnością zaliczyć do najbardziej chaotycznej i niszczycielskiej fazy cywilizacji europejskiej.

Tej fazy chaosu nie przetrwało bez strat żadne ówczesne europejskie mocarstwo.
Oczywiście czym bardziej odległy od ognisk dżumy był dany obszar tym mniejsze straty występowały też wśród ludności. Paradoksalnie, te obszary które należały wcześniej do najmniej zaludnionych i najsłabiej rozwiniętych, nagle stawały się tymi o relatywnie największej liczbie ludności. W parze z tym wzrastało też polityczne i militarne znaczenie takich rejonów.

Szczególnie wyraźnie widoczne jest to na przykładzie Skandynawii i Wysp Brytyjskich.


Celtycko-romańska ludność Wysp Brytyjskich znalazła się, tak jak i inne rejony Europy w tym czasie, w zasięgu słowiańskiej ekspansji terytorialnej. Już w końcowym etapie władzy Cesarstwa Rzymskiego stacjonowały tam znaczne siły złożone ze słowiańskich najemników w tym oczywiście również z Polan i Wawelan. Po zdobyciu przez Słowian Galii i powstania tam Królestwa Polan ich wpływy na wyspach wprawdzie wzrosły ale nie zostały zwieńczone ich podbiciem. Ich małe znaczenie gospodarcze i militarne ochroniło Brytyjczyków przed inwazją i pozwoliło im zachować pewną ciągłość kulturową.
Wprawdzie napływowi Słowian z kontynentu nie udało się całkowicie zapobiec, ale był on na tyle mały, że nie doszło tam do radykalnych przemian społecznych. Szczególnie w dziedzinie religii Brytyjczycy zachowali swoje dawne tradycje i ich kościół oparł się ideom ariańskim i kontynuował tradycje starotestamentowego kościoła rzymskiego.
Uwidoczniło się to oczywiście również w dopasowanym do tej religii systemie ekonomicznym.

Arianizm zwalczał oligarchiczne struktury i promował wolność i równość wszystkich obywateli w państwie. Wiązało się to oczywiście z zakazem posiadania niewolników oraz ograniczeniami w zatrudnianiu pracowników najemnych. W tych warunkach brakowało możliwości dla rozwoju gospodarki pieniężnej i lichwiarskiej bankowości oraz sprzecznego z prawem naturalnym gromadzenia fortun.
Taki sposób organizacji społeczeństwa powodował to, że ani władcy państw słowiańskich ani przedstawiciele władz religijnych nie mieli pieniędzy na to aby trwonić je na cele reprezentacyjne i rozwój budownictwa monumentalnego. Co więcej ograniczenie gospodarki pieniężnej nie sprzyjało rozwojowi miast i tym samym pozostałości materialne po istnieniu królestw ariańskich są niewielkie, a te które istniały zostały dokumentnie i z premedytacją zniszczone po restauracji katolicyzmu, tak jak to miało miejsce np. na Wawelu.

Nie oznacza to oczywiście, że ludność tych państw żyła w nędzy. Wprost przeciwnie. Poziom życia prostych obywateli był bardzo wysoki i jeśli byśmy mierzyli go poziomem zadowolenia z własnego życia to był on na pewno o niebo wyższy niż obecnie.
W parze z brakiem gospodarki kapitalistycznej szły również niskie obciążenia podatkami własnych obywateli. Brak kościołów i pałaców oznaczał też, że również poddani nie byli zmuszani do rezygnacji z części wypracowanych przez nich środków i sami mogli korzystać z ich konsumpcji.
Jednocześnie ta społeczna równość wymuszała też polityczną aktywność każdego z obywateli i stawiała go przed koniecznością angażowania się w obronie własnych swobód i wolności. Tym samym społeczeństwa takie były w stanie mobilizować bardzo duże armie w przypadku zagrożenia z zewnątrz i z łatwością odpierały próby inwazji innych mocarstw. Oznaczało to również, że nie musiały się one chować za murami zamków obronnych ponieważ ich murami były tarcze i miecze własnych wojowników. Widoczne tu paralele do okresu I Rzeczpospolitej nie są przypadkowe.


Ta wolność obywateli i niskie obciążenia podatkowe powodowały to, że ludność mogła przeznaczyć wolny od pracy czas na inne zajęcia, niekoniecznie związane z koniecznością wygospodarowania zysków. W takich warunkach kwitła sztuka i kultura we wszystkich możliwych formach. Do dziś sztuka ludowa Słowian zadziwia swoimi wyszukanymi formami a dzieła sztuki jubilerskiej Scytów, Getów i Wawelan zadziwiają wprost swoim wspaniałym i niepowtarzalnym stylem będąc szczytowym osiągnięciem ludzkich możliwości.

Jeśli porównać stroje ludowe Słowian i niektórych innych plemion na zachodzie Europy to od razu można rozpoznać te które miały słowiańskich przodków (stroje te są kolorowe, radosne i wyszukane w formie) od tych co były ciężko katolickie (te są siermiężne w odcieniach czerni i szarości, przygnębiające swoim wyglądem).

Jeśli przywołamy tu opisy terenów słowiańskich przez podróżujących przez ich tereny kupców i handlarzy to we wszystkich sprawozdaniach przebija się olbrzymie zdziwienie tych ludzi dobrobytem panującym wśród tych ludów. Dla tych podróżników wydawało się że Słowianie spędzają swój czas głownie radując się i ucztując a ich życie składało się jakby tylko z samych dni świątecznych. Oczywiście była to przesada, ale też nie tak do końca. Po prostu u ludów słowiańskich poszczególni członkowie plemienia musieli przeznaczyć relatywnie mało czasu na pracę na rzecz własnych władców i kleru i ich daniny ograniczały się do wkładu pracy w urzeczywistnieniu poszczególnych projektów, np. budowy siedzib, i stosunkowo niewielkich danin rzeczowych. Wolny czas mogli faktycznie przeznaczyć na hulanki i swawole albo na to żeby produkować swoje fantastycznie kolorowe stroje albo tworzyć wyszukane dzieła sztuki zdobniczej.


Co innego w systemach antycznych albo kontrolowanych przez starotestamentowych katolików. W takich systemach gospodarczych wolność jednostki nie istnieje i jest całkowicie podporządkowana albo władzy politycznej albo duchowej. Powoduje to materialne zubożenie ludzi a co gorsza również ich zubożenie duchowe, pozbawiając życiowych perspektyw. System taki skrajnie sprzyja ekscesywnemu gromadzeniu dóbr przez kościół i władzę cywilną oraz oligarchów i prowadzi też odpowiednio do ostentacyjnego korzystania z tych środków dla manifestowania swoich własnych, często chorobliwych celów. W konsekwencji państwa takie muszą wprowadzać gospodarkę lichwiarską i marnują swoje środki na okazaniu zniewolonej ludności „wielkości” swoich przywódców i ich religijnych pomagierów.

Czym bardzie skrajnie zniewolone jest dane społeczeństwo tym wspanialsze są budowle reprezentacyjne i tym większy procent środków przeznaczanych jest na prezentowanie przez rządzącą elitę ich bogactwa. Dodatkowo wymusza to prowadzenie przez władców wojen ponieważ ich ciągły brak środków powoduje ucieczkę w kierunku polityki ekspansji i podboju oraz rabunku pokojowo nastawionych sąsiadów.

Oczywiście prowadzi to do podziałów społecznych oraz oddala rządzących od reszty społeczeństwa. W skrajnym przypadku nie czuje ono żadnego związku z jego elitami i traktuje je jako najeźdźców i element obcy który należy zwalczać albo bojkotować. Również i w tym przypadku paralele do obecnej sytuacji w Polsce nie są przypadkowe.

Dopóki możliwości ekonomiczne na to pozwalają władza taka jest w stanie zachować swoje istnienie, przeznaczając coraz większy procent zrabowanych dochodów na cele militarne oraz opłacając oprawców za terroryzowanie własnej ludności i podbój i rabunek ludów sąsiednich oraz obronę przed innymi squ..mi. którzy chętnie przejęli by jej rolę.

Oczywiście taki system nie może istnieć długo i dlatego Słowianie mogli przez tysiąclecia zachować swoja kulturę i swój język oraz dokonać takich wspaniałych przełomowych odkryć cywilizacyjnych zmieniających życie człowieka, a z wielkich cywilizacji, którymi zachłystuje się ta grupa półgłówków i zdrajców nazywająca siebie „historykami”, nie pozostało nic poza ruinami ich pałaców i świątyń i szkieletami zamordowanych na polach bitewnych.

Dla fanatyków te gruzowiska mogą być nawet fascynujące ale wypierają oni ze swojej świadomości to, że za nimi ukrywa się los tysięcy ludzi którzy stracili przez to swoje życie albo spędzili je w nędzy i rozpaczy.

Kiedy dżuma wyniszczyła demograficznie słowiańskie państwa ten ariański system społeczny natrafił na bariery którym nie mógł sprostać. Coraz mniejsza część populacji była zdolna do służby wojskowej i armie słowiańskie topniały w oczach. Tak było np. w przypadku Wizygotów których królowie nie byli w stanie wystawić armii dla obrony przed Arabami, bo zwyczajnie nie było komu walczyć i Arabowie zajęli prawie że całą Hiszpanię przy pomocy armii której liczebność była śmiesznie niska.
Podobnie zdarzyło się też w Europie Środkowej gdzie po klęsce Polan tereny między Renem i Łabą opustoszały i stały się łatwym łupem napawających ze Skandynawii ludów określanych później terminem Sasi. Ta ekspansja ludów skandynawskich objęła również wyspy Brytyjskie gdzie stopniowo zaczęły się formować królestwa Anglo-saskie.
Tym zmianom sprzyjało to, że katolicka religia wymuszała niewolniczy system ekonomiczny i sam kler był głównym elementem w propagowaniu handlu niewolnikami a biskupi katoliccy należeli do największych posiadaczy niewolników. Co niektórzy osiągnęli w tej dziedzinie szczyt barbarzyństwa i  bestialstwa torturując i znęcając się nad tymi ludźmi w sposób naprawdę demoniczny.


W tym decydującym dla losów Europy momencie pojawia się postać władcy o którym możemy z pewnością powiedzieć że był on największym wizjonerem swojej epoki i któremu Słowianie „zawdzięczają” swój ostateczny upadek.

Był nim Pippin Starszy.

Po klęsce Dagowara pod Wawelem wyrósł on na najsilniejszego pretendenta do przejęcia władzy w królestwie Polan. Sam zapewne też wywodził się z Merowingów ale z jej pobocznej linii i piastował funkcje lokalnego księcia „Dago”. To jemu udało się właśnie opanować rozpad królestwa Polan i zapoczątkować okres przemian i reform politycznych zakończony utworzeniem się nowego narodu oraz państwa zwanego przez „historyków” Królestwem Franków. Pippin zrozumiał, że istniejące struktury, w obliczu słabości demograficznej w obrębie jego włości, nie pozwolą na dalsze utrzymanie się u władzy. Zarówno armia jak i gospodarka cierpiały straszliwie na brak rąk i ciągle trwające fale epidemii dżumy nie dawały szansy na poprawę sytuacji.

Pippin zorientował się, że nie uda się mu tego zmienić w ramach obowiązującego systemu ekonomicznego oraz bez zwiększenia znaczenia władzy centralnej. Stalo to w sprzeczności z dominującą wśród Słowian religią ariańską i możliwe było tylko w tych warunkach w których system religijny dopuszczałby większą kontrolę nad życiem jego poddanych.

Wzór takiego systemu miał pod nosem. Po przeciwnym brzegu kanału La Manche trwała właśnie prosperita królestw brytyjskich. Było to możliwe przede wszystkim poprzez akceptację przez kościół katolicki niewolnictwa i niewolniczych struktur w obrębie społeczeństwa. Handel niewolnikami oraz ich ciągły napływ na wyspy Brytyjskie, przeważnie ze Skandynawii, spowodował, że w oczach zmieniała się tam struktura społeczna ale jednocześnie wysokie zaludnienie prowadziło do wzrostu bogactwa i znaczenia militarnego.

Dla Pippina było obojętne to, jakiego wyznania są jego poddani oraz do jakiej należą społeczności czy też narodu, najważniejsze aby spełniali jego wolę i zasilili wojownikami jego armię oraz bogacili jego samego i otaczające go elity.

Pippin podjął więc daleko-idące reformy religijne wprowadzając katolicyzm na swoich terenach oraz gospodarkę niewolniczą. W tym celu zwrócił się do brytyjskiego i irlandzkiego duchowieństwa aby przejęli religijne sprawy w swoje ręce. W zamian oczekiwał od nich absolutnego poparcia swojej polityki.

Ciekawe że nikt jakoś nie podejmuje tego tematu dlaczego proces katolicyzacji nie został przeprowadzony przez władzę papieską w Rzymie. Ta sprawa jest dla katolików wysoce kompromitująca ponieważ w tym czasie Stolica Apostolska sama znajdowała się w rękach Arian i katolicyzm na południu Europy został zmarginalizowany.

W ślad za tymi zmianami rozpoczęła się inwazja niemieckojęzycznych uchodźców ze Skandynawii zachęconych namowami Pippina gwarantującymi im tereny do zasiedlenia opustoszałe po epidemii dżumy. To samo dotyczyło też Brytyjczyków którzy wielkimi falami opuszczali wyspy uciekając przed niewolą do Polan na tereny obecnej Francji ale też do Wizygotów w Hiszpanii gdzie przynajmniej przejściowo mogli cieszyć się większą wolnością osobistą.

Te fale imigracyjne przerosły jednak wyobrażenia samego Pippina i jego słowiańskich elit a napływ osadników przybrał formę niekontrolowanej inwazji. W ciągu niewielu generacji tereny te zatraciły swój słowiański charakter i na skutek przemieszania ludnościowego zaczęły się formować nowe języki. Na terenach między Renem i Łabą doszło do wymieszania słowiańskiego i skandynawskiego czego rezultatem było powstanie języka niemieckiego. Na terenach obecnej Francji wymieszały się elementy słowiańskie, galijskie i brytyjskie czego efektem końcowym było powstanie języka francuskiego.

Również same elity Polan uległy wchłonięciu przez te nowe elementy kulturalne i w szybkim tempie zatraciły świadomość swojego słowiańskiego pochodzenia.

Oczywiście proces tan nie osiągnąłby takiego nasilenia gdyby nie świadoma polityka katolickich bonzów obawiających się ponownego odrodzenia arianizmu. W ich chorych umysłach pojawiła się obsesja tożsamości Arianizmu ze Słowianami, tak więc walka ze słowiańskością stała się w ich oczach równoważna z walka z religią ariańską i dla osiągnięcia tego celu wszystkie środki były dozwolone. Najbardziej efektywnym było wynarodowienie Słowian i pozbawieni ich własnego języka. Ten cel był przez następne stulecia motorem całego szeregu działań łącznie z masową eksterminacją i barbarzyńskim mordowaniem ludności słowiańskiej w obrębie wpływów katolicyzmu. Trzeba jednak dodać że jeśli o to chodzi to ortodoksi byli w tym punkcie z katolikami tego samego zdania i prowadzili podobna politykę czego efektem było wynarodowienie Słowian na terenach Grecji.

Oczywiście proces ten nie był jednostajny i przebiegał w wielu fazach w zależności od tego jakie tendencje religijne dominowały w danym społeczeństwie. Nie możemy zapominać tego, że idee arianizmu nie zaginęły całkowicie i trwały w formie coraz to nowo powstających sekt jak i coraz to nowych tendencji w obrębie kościoła katolickiego.

Przykładem na to może być ruch Katarów we Francji i Hiszpanii oraz ruch Bogumiłów na Bałkanach.


Ruchy te akceptowały Nowy a odrzucały Stary Testament. Były one kontynuatorami idei ariańskich aż do czasów późnego średniowiecza. Podobne trendy nie ominęły również naszego kraju gdzie czasom rozkwitu Rzeczpospolitej towarzyszyła działalność Braci Polskich.

Można nawet powiedzieć, że największe sukcesy i swobody w Polsce występowały zawsze wtedy, kiedy w hierarchii kościelnej dominowały elementy ariańskie, a nasze klęski i upadki są zawsze związane z dominacja wśród duchownych i w społeczeństwie katolicyzmu starotestamentowego.


Starożytna historia Polaków. Tajemnica „Wogastisburga”



Starożytna historia Polaków. Tajemnica „Wogastisburga”


Powstanie Rzeczpospolitej Samostojnej zmieniło układ sił zarówno wśród państw słowiańskich jak i w Europie. Po rozbiciu Obodrytów i przełamaniu perskiego oblężenia Konstantynopola, Rzeczpospolita Samostojna wyrosła na główną siłę militarną w Europie Środkowej i na głównego sojusznika cesarza Bizancjum Herakliusza. To musiało doprowadzić do konfliktu z najsilniejszym państwem słowiańskim na zachodzie czyli z Polanami galijskimi.

W tym czasie Polanami rządził król z dynastii Merowingów o imieniu Dagobert.


Nie sposób zrozumieć znaczenia tego imienia bez wiedzy na temat struktur funkcjonowania państwa Polan w Galii.

Tak jak to już nadmieniłem,


Słowianie na podbitych terenach stosowali system kastowy w społeczeństwie, obsadzając poszczególne jednostki administracyjne władcami pochodzącymi z własnego plemienia, a ci z kolei nadawali poszczególne majątki szczególnie zasłużonym w walkach wojownikom wywodzących się w większości też z własnych szeregów.

Ta struktura społeczna dała początki systemowi feudalnemu w Europie.

W rezultacie władca Polan nie sprawował swojej władzy bezpośrednio nad poszczególnymi rejonami kraju, ale za pośrednictwem swoich przedstawicieli. I ci właśnie przedstawiciele określani byli w języku Polan imieniem Dago. Trudno jest powiedzieć czy to słowo ma korzenie słowiańskie i wiele wskazuje na to, że wywodzi się ono z łaciny i było zapożyczeniem od słowa Dux czyli książę. Tak czy owak słowo to zostało, że tak powiem, „spolszczone” i przybrało formę „Dago”.
Podobną strukturę władzy znajdziemy też u innych państw słowiańskich powstałych w tym czasie na terenach Europy Zachodniej.
Znaczenie tego imienia jest dla naszej historii bardzo duże, ponieważ pojawia się ono później jako tytuł naszego pierwszego katolickiego władcy Mieszka I. Ale o tym innym razem.

Władcy merowińscy chętnie podkreślali swoją nadrzędną rolę względem poddanych i starali się to również zaznaczyć w doborze imion które przybierali w momencie dojścia do władzy.
Dagobert zastosował tę zasadę w sposób zaiste wyrafinowany przybierając imię Dagowara, tak mianowicie nazywał się on po słowiańsku.
Znaczenie słowa „War” omówiłem w poprzednim artykule.


tak więc możemy to imię przetłumaczyć jako „Obrońca książąt”. Oczywiście i w tym przypadku doszło do podmiany liter „B” i „W” z powodu typowego dla owych czasów chaosu i pomieszania z poplątaniem w wymowie litery „β” w greckim alfabecie.

Niemcy przeinaczyli później to imię dalej tak, aby pasowało do ich wersji historii Europy i do „germańskich” jakoby korzeni dynastii Merowingów i wyszedł im Dagobert.

Imię to jest propagandowo bardzo sprytnie dobrane i sugeruje pokojową i pojednawczą rolę tego władcy. O tej jego roli nie było jednak mowy w momencie, kiedy Słowianie Europy Środkowej wybili się na niezależność.

Dagowar postawił im ultimatum, albo podporządkują się jemu jako jedynemu królowi Słowian dobrowolnie, albo będą do tej roli zmuszeni.

Rzeczpospolita Samostojna uważała się jednak sama za spadkobiercę Wawelan, jako pogromców Rzymian,


i sama pretendowała do roli przywódczej wśród wszystkich plemion słowiańskich, szczególnie że mogła liczyć na poparcie potomka Wawelan i nieoficjalnego patrona słowiańskiego państwa, cesarza Herakliusza.

Tak więc obie strony przystąpiły do tworzenia koalicji przygotowując się do ostatecznej konfrontacji. Dagowar mógł liczyć na poparcie swoich sojuszników na zachodzie, Rzeczpospolita Samostoja natomiast, grupowała plemiona Wawelan, Słowian panońskich oraz Getów z Bałkanów.

Moment ataku został przez Dagowara wybrany idealnie, bo właśnie wtedy  cesarstwo Rzymskie było zmuszone do mobilizacji wszystkich swoich środków aby odeprzeć pierwszą inwazję Arabów i nie było w stanie efektywnie wspomóc Rzeczpospolitą.

Dagowar zaatakował pierwszy i to z trzech kierunków naraz. Od południa uderzyli „Langobardzi” a wzdłuż południowego brzegu Dunaju Alemanie idąc ze swoich siedzib nad Menem.


Langobardzi i Alemanie mieli za zadanie odciąć Wawelan od bizantyjskiej pomocy i związać walką Słowian południowych.

Tu jeszcze krótka uwaga co do imienia plemienia Longobardów. Jest to oczywiście jak zwykle wielkogermańska propaganda. Imię to nie wywodzi się z języka niemieckiego i nie ma z niemieckojęzycznymi Germanami nic wspólnego, bo tacy po prostu nigdy nie istnieli.
Plemię to wywodzi swoja nazwę od jednego z odłamów Obodrytów (Awarów) którzy osiedlili się po inwazji nad środkowym Dunajem w rejonie rzeki Lom.


Plemię to było więc nazywane „Obodrytami znad Lomu” co po wzajemnym złączeniu tych nazw dało określenie Lombodrytów. Dziejopisarze łacińscy i greccy zrobili z nich Lombardów i stąd nazwa rejonu we Włoszech zwanego Lombardią, w którym to rejonie ostatecznie osiedliło się to plemię.

Oczywiście Niemcy musieli tu namieszać jak zwykle po swojemu, aby zrobić z nich plemię niemieckogermańskie i wymyślili sobie Langobardów i do tego infantylną historyjkę powstania tej nazwy.

Tymczasem sam Dagobert z głównymi siłami zmierzał prosto w kierunku stolicy Samostojnej oraz osamotnionych Wawelan.

Do walnej bitwy doszło pod miejscowością zwaną Wogastisburg, przynajmniej taką nazwę nadał temu miejscu kronikarz Fredegar.
Sama bitwa należała do największych we wczesnym Średniowieczu w Europie i starły się w niej dwie największe armie słowiańskie tamtych czasów.

Zanim do tego doszło król Dagowar podjął ostatnią próbę zmuszenia Wawelan do ustępstw żądając od nich, aby władczyni Wawelan Wanda została jego żoną.

Niewątpliwie postać królowej Wandy warta jest tego aby zajęła ona w historii Polski znacznie ważniejszą rolę niż ma to miejsce dotychczas. Niewątpliwie byłaby to sensacja na skalę światową gdyby udało się udowodnić, że pierwsze zjednoczone państwo Słowiańskie Europy Środkowej było rządzone przez kobietę.
Przyjecie takiej ewentualności tłumaczy też dlaczego Dagowar odrzucił propozycje przymierza ze strony Wandy. Po prostu nie wyobrażał sobie tego, że on jako mężczyzna i władca miałby na równych prawach nawiązać sojusz z kobietą.
Oczywiście Fredegar jako starotestamentowy katolik nie odważył się podać prawdziwego przebiegu negocjacji. Dla katolików nawet obecnie kobiety są ludźmi drugiej kategorii a w tamtych czasach ujawnienie tego że kobieta była władczynią równało się zdradzie stanu.

Jak mówi legenda, królowa Wanda wolała wybrać śmierć niż zostać żoną „Niemca”. Oczywiście jest w tym duża przesada, aby nazwać galijskich Polan Niemcami. Niemców w tym czasie jeszcze nie było.

Dagobert i jego plemię podlegali już od dawna procesom asymilacyjnym w Galii i ich język uległ już znacznej ewolucji ale nie sądzę żeby nie mogli się oni dogadać ze swoimi ziomkami z Polski szczególnie, że wymiana ludności była ciągła i co rusz młodzi wojownicy z terenów Polski udawali się na zachód w poszukiwaniu chwały i bogactwa na słowiańskich dworach.

Niewątpliwie różnice były już jednak zauważalne i nie ma co się dziwić, że Wanda nie miała ochoty na to aby być którąś z kolei żoną Dagowara.

Decydującym aspektem jednak było postawienie przez Wandę wolności własnego plemienia ponad jej osobistym interesem i własnym życiem.

Z punktu widzenia galijskich Polan możliwość małżeństwa była dla nich najprostszą metodą uzyskania kontroli nad Rzeczpospolitą Samostojną. I kto wie, może dałoby to możliwość zapobieżenia upadkowi Słowian jako całości, ale historia w tym momencie potoczyła się inaczej.

Wanda nie widziała zapewne innego wyboru jak samobójcza śmierć, aby zapobiec temu porozumieniu, i ta jej decyzja okazała się skuteczną.

Wawelanom nie zostało nic innego jak podjąć rzuconą rękawicę i stanąć do walki.

Bitwa trwała trzy dni i noce i zakończyła się rzezią galijskich Polan. Król Dagowar i ci którym udało się przeżyć, ratowali się ucieczką pozostawiając na polu bitwy broń i całe zrabowane mienie.

Co do położenia pola bitwy to dyskusje na ten temat trwają od dziesięcioleci i nie ma prawie miasta w Europie Środkowej które by nie pretendowało do tej roli.


Oczywiście tak się jakoś „dziwnie” składa, że żadna z tych propozycji nie obejmuje terenów Polski.


Nie jest to jednak przypadek, ponieważ gdyby przyjąć taką możliwość, to już dawno udałoby się tę zagadkę rozwiązać.

Jeśli podejmiemy analizę nazwy Wogastisburg, to możemy z niej wykluczyć człon „burg” jako późniejszy i niewątpliwie będący tłumaczeniem na niemiecki słowa zamek lub gród.

Klucz do rozwiązania zagadki znajduje się zatem w słowie Wogastis.
Słowo to uległo zapewne przeinaczeniu w trakcie wielokrotnego przepisywania kronik oraz w trakcie tłumaczenia z łaciny na grekę i odwrotnie.

Moim zdaniem to litera „G” uległa przekształceniu wynikającemu z faktu tłumaczenia tej nazwy z greckiego. Jeśli napisalibyśmy to słowo po grecku, to litera „G” musiałaby przyjąć formę greckiej litery „γ” a tę literę bardzo łatwo pomylić z łacińskim „v”czytanym jako „W”.

W czasach wczesnego Średniowiecza dokonały się znaczne zmiany zarówno w języku greckim jak i w użyciu greckiego alfabetu. Jednym z najważniejszych problemów był brak w klasycznej grece litery odpowiadającej zgłosce „W”.

Dominacja Słowian w Bizancjum oraz w otaczających Bizancjum krajach spowodowała import słów i znaczeń z języka słowiańskiego, a w tym języku litera „W” występuje bardzo często. W okresie przejściowym postępowano pragmatycznie i korzystano bez zahamowań z alfabetu łacińskiego mieszając te dwa alfabety tak jak to się poszczególnemu skrybie podobało. Również w grackiej wersji nazwy „Wogastisburg” piszący skorzystał z takiego sposobu zapisu i wykorzystał łacińską literę „V” dla zapisania zgłoski „W”.
Czytający jest w stanie przeczytać taki tekst prawidłowo tylko wtedy, jeśli wie jakie reguły pisowni zostały zastosowane.

Problem w tym że takich reguł we wczesnym średniowieczu nie było.

Tak więc posługujący się łaciną czytając taki grecki tekst i widząc przed sobą literę „v” musiał przyjąć, że jest to niewyraźnie zapisana grecka litera „γ” czyli „G”. Kopiści ciągle przepisując i tłumacząc teksty z greki na łacinę i odwrotnie bardzo łatwo mogli zamienić te dwie litery ze sobą jak i wiele innych liter nie zdając sobie nawet z tego sprawy i spowodowali taki burdel jaki widzimy teraz we wczesnośredniowiecznych tekstach.

Oczywiście istnieje olbrzymia grupa „naukowców” którzy nie biorą takiej możliwości pod uwagę, obstając przy obowiązujących obecnie interpretacjach takich tekstów, ponieważ pasuje to do ich politycznych i religijnych przekonań.

Jeśli jednak podstawimy do słowa „Wogastis” zamiast „G” literę „V” to otrzymamy słowo „Wovastis” co w połączeniu ze słowem gród da nam formę wymawianą jako „Wowastis Gród”.

Nawet dla osoby kompletnie nie zorientowanej w tematyce, ale znającej nieco z praktyki w jak skandaliczny sposób Niemcy i Anglicy, nie mówiąc już o Francuzach, przekręcają wymowę polskich słów, jest natychmiast zauważalne to, że nazwa ta przypomina nam bardzo wyraźnie naszą swojską nazwę, a mianowicie:

„Wawelski Gród”

Takie rozwiązanie tej zagadki jest najzupełniej logiczne i jedynie możliwe. Jest więcej niż pewne to, że do finału tego konfliktu musiało dojść tam gdzie znajdowała się siedziba „Wendów” czyli tego ludu który był przeciwnikiem Dagowara według Fredegara.

Jak widać słowo „Wendowie” zastąpiło w późniejszych kronikach słowo „Wandale” dla określenia Słowian, aby odebrać Słowianom i Polakom prawa do ciągłości ich istnienia w historii Europy.

Jeśli jednak wiemy że „Wendowie i Wandale to rożne określenia tego samego ludu, to musimy się też spodziewać tego, że ich stolicą będzie to miejsce gdzie od tysiącleci znajdowała się siedziba Kraka.

Tak więc śladów tej bitwy należy szukać pod Krakowem i ich znalezienie nie jest zapewne wcale trudne. W trakcie tej bitwy poległo zapewne tysiące wojowników galijskich Polan i można sobie wyobrazić to, że Wawelanie postanowili uczcić w szczególny sposób swoją zmarłą królową, chowając ją na ciałach tysięcy pokonanych wrogów. 



Tak więc miejscem spoczynku Wandy, jak i galijskich Polan, może być kopiec Wandy lub inny podobnego typu kopiec w tej okolicy. Oczywiście możliwe są i inne miejsca pochowku ale na pewno opłaca się szukać śladów pola bitwy i szczątków poległych, bo takie znalezisko miałoby dla zrozumienia historii Europy kolosalne znaczenie, nie mówiąc już o ważności tej bitwy dla pojmowania własnej przeszłości przez Polaków.

Pytanie tylko czy to jeszcze interesuje „elity” tego regionu Europy określanego mianem Polska?

Translate

Szukaj na tym blogu